Wycinanie drzew pomnikowych i niszczenie najdzikszych zakątków Bieszczad to nie koszmarny sen lecz realizowany plan Lasów Państwowych i Ministerstwa Środowiska. Dokumentujemy wycinkę najstarszych drzew. Podsłuchaliśmy też rozmowę leśników. Ich zdaniem protestujący aktywiści Dzikich Karpat są opłacani przez "obcych", bo polskie leśnictwo "denerwuje Europę"
Puszcza Karpacka to po Białowieskiej ostatnie tak cenne, przyrodniczo unikatowe miejsce w Polsce. Gospodarka leśna, którą się tu prowadzi, czyli to, co Lasy Państwowe nazywają pielęgnacją, przywodzi raczej na myśl serię egzekucji świadomie wybranych pojedynczych drzew o wymiarach pomnikowych. Pod piłami padają najstarsze i najwartościowsze drzewa.
Na początku lipca aktywiści Dzikich Karpat, którzy rozpoczęli akcję protestacyjną rozbijając pod koniec czerwca obóz pod Zatwarnicą, 15 km od Ustrzyk Górnych, znaleźli na terenie Nadleśnictwa Lutowiska ściętą jodłę. Miała ponad 255 cm obwodu w pierśnicy (na wysokości klatki piersiowej dorosłego człowieka) i ponad 100 lat. Na zdjęciu poniżej Łukasz Synowiecki i Anna Błachno, która jest narratorką w naszym filmie.
Aktywiści zapytali Nadleśnictwo, dlaczego została ścięta.
Nadleśniczy Marek Bajda odpisał 10 lipca 2019.
Przyznał, że drzewo "spełniało kryterium wymiarowe" , ale "nie należy tego traktować jako jedynego kryterium do ochrony prawnej". Wyjaśnił, że „wycięto je ze względu na realizację zabiegów z zakresu hodowli lasu”. Przekładając żargon urzędowy na język polski znaczy to tyle, że to leśnicy decydują o tym, które drzewo ma być chronione, a które nie.
Praktyka degradowania cennych przyrodniczo obszarów przez wycinkę starodrzewi jest stosowana przez Lasy Państwowe od lat.
Poza Bieszczadami, m.in. na terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego na Pogórzu Przemyskim. W ten sposób Lasy Państwowe "chronią" las przed przekształceniem w park narodowy, co oznacza ograniczenie eksploatacji zwanej "pielęgnacją lasu".
W Puszczy Bukowej pod Szczecinem w latach 2007-2012 zniszczono obszar zaplanowanego rezerwatu wodno-leśno-torfowiskowego "Węglino". Najpierw w 2007 roku wycięto tam najcenniejsze, ponad 150-letnie buki, które pamiętały jeszcze czasy niemieckich gospodarzy. Dzieła zniszczenia dopełniono w 2012, kiedy na znacznej części obszaru przeprowadzono orkę głęboką i posadzono młodniki bukowe, niszcząc już bezpowrotnie naturalny ekosystem. "To było świadome zdeprecjonowanie wartości przyrodniczych kwalifikujących ten obiekt do ochrony rezerwatowej” - mówiła OKO.press Grażyna Domian.
Podobnie w Bieszczadach. "Najstarsze i najwartościowsze przyrodniczo drzewne kolosy po prostu padają pod piłami" - mówi Anna Błachno.
O tym, co się działo i dzieje w Puszczy Białowieskiej wiedzą wszyscy, o sytuacji w Bieszczadach i całej Puszczy Karpackiej - już nie. Tymczasem
minister środowiska Henryk Kowalczyk podpisał na nią wyrok. W latach 2017-2026 zaplanowano wycięcie 1,5 miliona metrów sześciennych drewna. Obliczono, że do wywozu takiej masy drewna potrzeba będzie 36 tysięcy 40-tonowych ciężarówek. Pisaliśmy o tym w OKO.press kilka razy.
Sobotnie popołudnie 13 lipca 2019, Nadleśnictwo Stuposiany w Bieszczadach, Zagroda Pokazowa Żubrów. Udaje nam się nagrać szczerą rozmowę dwóch leśników w reakcji na akcję aktywistów Dzikich Karpat, którzy przed bramą do zagrody rozdają turystom ulotki z apelem o zaprzestanie wycinki drzew w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Apelują o ocalenie Bieszczad.
„To jest po prostu chore” - mówi starszy pan leśnik. Insynuuje, że komuś za granicą nie podoba się model polskiego leśnictwa i próbuje je zniszczyć.
Jest przekonany, że "Europie to się nie podoba" i że akcja protestacyjna jest opłacana przez bliżej niezdefiniowanych obcych.
„To fakt, że w Puszczy Białowieskiej brali po 2,5 tysiąca za dniówkę”. Młodszy leśnik, jeszcze z mlekiem pod nosem (skończył dopiero Technikum Leśne i ma w Nadleśnictwie Stuposiany praktyki) dobrze zna stawki za protestowanie, przytakuje - „U nas podobnie. Najgorsze jest to, że to są ci sami ludzie, co stoją przed tą bramą”.
Zobacz fragment tej rozmowy zarejestrowany telefonem komórkowym (pozostałe nagrania kręcone były profesjonalną kamerą).
Rozmowa o kokosach za zaangażowanie jest prawdziwa tyle, że na odwrót. To polscy leśnicy świetnie zarabiają. Są drugą najlepiej zarabiającą grupą zawodową w Polsce. Według ujawnionego przez OKO.press raportu „Polski Przemysł Drzewny, a Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe" przygotowanego przez Departament Innowacji Ministerstwa Rozwoju (grudzień 2016, ministrem był wówczas Mateusz Morawiecki)
średnia pensja pracowników Lasów Państwowych to 9625 złotych. Lepiej niż leśnikom powodzi się tylko pracownikom KGHM PM (11667 zł.).
Aktywiści, którzy swoją obecnością działają leśnikom na nerwy, należą do Inicjatywy Dzikie Karpaty. To - jak piszą w ulotce - oddolny ruch społeczny, który powstał w 2018 roku. „Jesteśmy niezależnym i apolitycznym ruchem - każdy może włączyć się w nasze działania. W 2018 roku zorganizowaliśmy obóz, podczas którego robiliśmy leśne patrole, spacery przyrodnicze, spotkania edukacyjne, nagłaśnialiśmy problemy, jakie dotykają przyrodę Puszczy Karpackiej.
Postulujemy zaprzestanie wycinki na terenie otuliny Bieszczadzkiego Parku Narodowego i projektowanego Turnickiego Parku Narodowego oraz wprowadzenie zakazu polowań na tym obszarze”.
W 2019 roku obóz koło Zatwarnicy rozbili w czerwcu, zostaną co najmniej do końca września. Namioty rozstawili na ziemi Henriego, 50-latka z Niemiec, cieśli i pustelnika, który przyjechał w Bieszczady 30 lat temu.
„Poszedłem do doliny Sanu i zobaczyłem piękno. Poczułem się jak w domu” - mówi OKO.press.
Marzył, że założy w okolicy wioskę naturalną. Tak się nie stało, ale Henri został. Mieszka sam w barakowozie. (na zdjęciach poniżej).
W obozie jest małżeństwo od 12 lat z Tych. Kasia Bizacka pracuje w Muzeum Śląskim, Piotr Kubica jest grafikiem komputerowym. Jest też 22-latek, student psychologii z Krakowa o ksywce "Gonzo" i troje aktywistów, Hania Skowrońska, Ania Błachno i Łukasz Synowiecki "Siwy", uczestnicy protestów w Puszczy Białowieskiej, o których OKO.press wielokrotnie pisało. Wszyscy są na urlopach, a "Gonzo" na wakacjach. Nie wyglądają na milionerów, choć według informacji leśników o honorariach 2,5 tysiąca za dniówkę, powinni.
Obóz oferuje swoisty luksus all inclusive. Każdy ma swój namiot, wikt i opierunek.
Prąd jest z agregatu, a woda bieżąca w potoku. Jest miejsce do mycia się z użyciem środków biodegradowalnych (np. mydło z oliwek). Poleca się kąpiele w potoku.
Sławojkę z pięknym widokiem i naturalną klimatyzacją zbudował w czynie społecznym Robert Cyglicki, dyrektor programowy Greenpeace na Europę Środkową i Wschodnią. Ewentualne niewygody rekompensuje widok (w tle obóz):
„Postanowiliśmy założyć obóz, żeby coś z tym wszystkim zrobić. Przeraziła nas skala tej wycinki, niszczy się najpiękniejsze skrawki lasu” - mówi Anna Błachno, jedna z liderek aktywistów.
W poniedziałek 29 lipca w obozie jest już 20 osób. Mają dołączyć kolejne.
zdjęcia Aleksandra Kozuń
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Komentarze