0:000:00

0:00

"Sprawy dotyczą zakazu wstępu do lasu, a nie wolności manifestacji" - powiedziała Radiu Zet rzeczniczka Lasów Państwowych (LP) Anna Malinowska. I zaznaczyła, że LP miały ustawowy obowiązek wprowadzić taki zakaz w sytuacjach, kiedy np. prowadzą prace leśne albo istnieje zagrożenie pożarowe. Przebywanie, przechodzenie, przejeżdżanie przez lasy objęte zakazem wstępu stanowi wykroczenie wskazane przez przepis art. 151 par. 1 Kodeksu Wykroczeń.

Takie zakazy Lasy Państwowe wprowadziły w ubiegłym roku w Puszczy Białowieskiej - w nadleśnictwach Białowieża, Browsk i Hajnówka. Oficjalnym powodem było rzekome zagrożenie, jakie stwarzają dla zdrowia i życia ludzi uschnięte w wyniku gradacji kornika drukarza drzewa.

Mogło jednak również chodzić o ukrycie przed oczami opinii publicznej wycinki, która - jak zdecydował 17 kwietnia 2018 roku Trybunał Sprawiedliwości UE - była nielegalna. Aktywiści stając de facto w obronie łamanego przez Lasy prawa i przeprowadzając blokady kombajnów zrębowych (harvesterów) i forwarderów nie mieli więc wyjścia: musieli ten zakaz naruszyć.

"Lasy Państwowe są instytucją, która sama łamiąc prawo, chce ścigać tych, którzy stają w jego obronie. To pokazuje, że Lasy wymagają głębokiej reformy" - mówi OKO.press Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, jeden z uczestników protestów.

Przeczytaj także:

Lasy mogą odstąpić od oskarżeń

"Jestem zdziwiony tą deklaracją Lasów Państwowych" - mówi OKO.press mec. Paweł Osik, adwokat aktywistów. "Fakty są bowiem takie, że wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE ostatecznie potwierdził, że wycinka w Puszczy Białowieskiej była nielegalna. A zakazy wstępu do lasu były przed nadleśnictwa wprowadzane właśnie w związku z wycinką.

Łamiąc zakaz wstępu do lasu podczas protestów aktywiści stawali więc w obronie prawa" - dodaje prawnik.

Zaznacza, że - jako obrońca aktywistów - ma powody, by przypuszczać, że te zakazy były po prostu reakcją na protesty, co dodatkowo ujednoznacznia całą sprawę.

Mec. Osik zwraca uwagę na to, że LP mają formalną możliwość, by zaprzestać ścigania aktywistów na drodze sądowej.

"W każdej sprawie sądowej oskarżyciel ma prawo odstąpienia od oskarżenia, od wniosku o ukaranie. A obowiązkiem każdego sądu jest to uszanować".

Efekt mrożący?

Mec. Osik mówi, że w kontekście deklaracji LP trzeba też zapytać o koszty finansowe, które ponosi skarb państwa. Czyli my wszyscy - obywatele.

"Skoro więc już wiadomo, że wycinka była nielegalna, a aktywiści stawali w obronie porządku prawnego, to jaki sens jest te koszty dalej mnożyć? W tym czasie sądy mogłyby poświęcić czas na pracę nad sprawami, w których rzeczywiście doszło do łamania prawa" - argumentuje mec. Osik.

"No chyba że LP chodzi o osiągnięcie efektu mrożącego. Czyli trwałego zniechęcenia wszystkich tych, którzy chcieliby w przyszłości brać udział w podobnych protestach przeciwko LP, z jakimi mieliśmy do czynienia w Puszczy Białowieskiej" - mówi prawnik.

RPO: wycinka była nielegalna, więc protesty były legalne

Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO), 2 maja zwrócił się listownie do policji i LP z sugestią, by rozważyły, czy nadal popierać wnioski o ukaranie aktywistów protestujących przeciwko wycince w Puszczy Białowieskiej. Deklarację LP można więc odczytać jako ustosunkowanie się do listu RPO.

"Wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej była nielegalna. Tym samym manifestacje przeciwników wycinki były legalne. To wynika z wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej" - napisał RPO.

Rzecznik podkreślił też, że protesty miały pokojowy i spontaniczny charakter. Zwrócił też uwagę na to, że zastosowane przez Straż Leśną względem uczestników blokad środki przymusu bezpośredniego były nieproporcjonalne.

"Zarzuca się mi - i wielu innym osobom - że łamałem prawo uczestnicząc w blokadach wycinki. Ale to my byliśmy brutalnie traktowani przez Straż Leśną, która nieraz posuwała się w swojej brutalności za daleko. My również będziemy dochodzić sprawiedliwości przed sądem" - mówi Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.

O liście Bodnara OKO.press pisało tu:

"Apelujemy o wycofanie oskarżeń"

Z pismem do ministra środowiska Henryka Kowalczyka i Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych Andrzeja Koniecznego zwrócili się uczestnicy blokad w Puszczy Białowieskiej. "Apelujemy o całkowite wycofanie oskarżeń wobec osób, które bronią jednego z najcenniejszych przyrodniczo miejsc w Europie" - napisali.

Apel można podpisywać tutaj.

Wygląda jednak na to, że Lasy Państwowe się do niego nie przychylą.

;

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze