0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Marcin Stepien / Agencja GazetaMarcin Stepien / Age...

Na sesji rady 27 grudnia 2017 roku, po burzliwej dyskusji i przy sprzeciwie PiS, łódzcy radni zdecydowali, że w sprawie Pl. Zwycięstwa odwołają się do sądu.

Za małe dla Kaczyńskiego

2 września 2016 roku weszła w życie tzw. ustawa dekomunizacyjna. Nałożyła na samorządy obowiązek zmiany nazw ulic i placów, których nazwy lub patroni kojarzą się z komunizmem. W przypadku nie zastosowania się, wojewodowie, w porozumieniu z Instytutem Pamięci Narodowej, sami zmieniali nazwy ulic. Tak stało się w Łodzi.

13 grudnia Zbigniew Rau, wojewoda łódzki, ogłosił zarządzenie zastępcze i przedstawił nowych patronów ulic i placów. Wśród podejrzanych, zdekomunizowanych patronów nie było żadnej postaci z naprawdę bulwersującym życiorysem, bo z tymi łódzki samorząd poradził sobie na początku lat 90. Zdaniem wielu łodzian tak naprawdę chodziło o to, by w tym szaleństwie zmian nazw na mapie Łodzi pojawił się nowy patron - Lech Kaczyński. A pojawił się w samym centrum Łodzi, na placu Zwycięstwa, przy którym jest Muzeum Kinematografii, zabytkowy park Źródliska, domy mieszkalne, przez który przebiega trasa WZ. Tyle że nazwa „Plac Zwycięstwa” nie kojarzy się nikomu z komunizmem, nikomu - z wyjątkiem wojewody oraz radych Prawa i Sprawiedliwości.

Przeczytaj także:

„Prawdopodobnie imię Lecha Kaczyńskiego miała nosić któraś ze zdekomunizowanych ulic, ale ponieważ były małe i zlokalizowane na obrzeżach miasta, to nie zadowoliłoby władz PiS, dlatego wojewoda postanowił przemianować Plac Zwycięstwa w centrum miasta na Plac Lecha Kaczyńskiego” – domyśla się jeden z radnych miejskich.

Na ostatnią sesję w tym roku grupa radnych PO i SLD przygotowała projekt uchwały, by zaskarżyć decyzję wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W uzasadnieniu napisali „Rada Miejska postanawia zaskarżyć zarządzenie zastępcze, ponieważ plac Zwycięstwa nie podlega dekomunizacji w rozumieniu ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki”.

Zwycięstwo legalne, czy nielegalne?

Na sesji 27 grudnia zawrzało. Radni PiS twierdzili, że zwycięstwo w 1945 roku nie było powodem do świętowania, bo Polskę wyzwalała Armia Czerwona, a jedna okupacja przeszła w drugą. Poza tym nazwę Plac Zwycięstwa nadała nielegalna władza, czyli rada narodowa.

„To może powinniśmy zdekomunizować Uniwersytet Łódzki i Politechnikę Łódzką, bo je też powołała nielegalna władza: Krajowa Rada Narodowa? Może nasze dyplomy wyższych uczelni nie powinny być ważne, także mój, bo skończyłem Uniwersytet Łódzki?” – pytał na sesji Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent Łodzi, historyk z wykształcenia.

„Czy imię Józef kojarzące się ze Stalinem też powinno być w Polsce zdekomunizowane? Boję się o mojego dziadka, który tak ma na imię” – żartował radny Bartosz Domaszewicz, radny PO.

Jakie zwycięstwo upamiętnia plac w centrum Łodzi? „Zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami” – mówi Maciej Rakowski, łódzki radny SLD i dodaje: „To zaczyna niepokoić, że dla nowych panów naszego kraju zwycięstwo nad III Rzeszą jest tematem wstydliwym i martwi Jarosława Kaczyńskiego oraz jego przybocznych.”

„Ten plac zawsze kojarzył się ze zwycięstwem komunizmu” – przekonywał na sesji rady miejskiej Włodzimierz Tomaszewski, radny PiS i dodawał, że rada mogła już dawno zmienić nazwę placu np. na Plac Zwycięstwa Solidarności i wtedy plac nie podlegałby dekomunizacji. Dla radnego Tomaszewskiego dyskusja na radzie miejskiej jest jedynie dowodem na coraz większą rzeszę miłośników komunizmu.

„Mówicie tu o „płaczu czerwonej Łodzi”, oskarżacie nas o umiłowanie komunizmu, a ja powiem, że mamy raczej do czynienia ze skowytem i jękiem brunatnego PiS-u. To wy przyklaskujecie rasistowskim hasłom na Marszu Niepodległości, to wy wspieracie swoją neofaszystowską bojówkę, czyli ONR, to wy cieszycie się, gdy do katedry wnoszone są sztandary z falangą. I wy chcecie nas oskarżać?” – oburzał się Bartosz Domaszewicz, radny PO.

Co świętujemy 8 maja?

Nazwa „Plac Zwycięstwa” została nadana przez Miejską Radę Narodową w dniu 8 maja 1945 roku „dla uczczenia zwycięskiego zakończenia wojny z faszyzmem hitlerowskim” i związana była bezpośrednio z zakończeniem II Wojny Światowej. Od 1945 roku świętowano w Polsce - i krajach bloku wschodniego - 9 maja jako Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności.

To zmieniło się w 2015 roku. Wtedy Sejm przyjął ustawę, by 8 maja obchodzono Narodowy Dzień Zwycięstwa. Teraz święto upamiętnia zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami. Również 8 maja obchodzą je Czechy, Francja i Anglia.

„Wojewoda przegapił, że ustawą z 2015 r. ustanowiono w dniu 8 maja święto, dla upamiętnienia zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami” – zauważa Maciej Rakowski.

Kolejnym argumentem przeciwko decyzji wojewody jest to, że IPN wcale nie chciał dekomunizować Placu Zwycięstwa. Nie ma go w żadnych dokumentach między samorządem, wojewodą i IPN. Wygląda na to, jakby wojewoda, z własnej inicjatywy, wymazał z mapy Łodzi zwycięstwo nad faszyzmem.

Radni zauważają pewną analogię z latami 50., gdy po śmierci Stalina w każdym polskim mieście główna ulica musiała nosi jego imię. Teraz, w każdy mieście, musi być ulica lub plac Lecha Kaczyńskiego.

Winni sami radni, bo czekali rok?

Ale nie wszyscy winią za zmiany wojewodę. Często słychać opinię, że radni PO sprawę przespali. Powinni nadać nazwę Lecha Kaczyńskiego jakiejś małej uliczce i teraz wojewoda PiS nie mógłby się wykazać przed zwierzchnikami zmieniając nazwę placu w centrum miasta. W tym tonie rozpoczął dyskusję na Facebooku Jarosław Ogrodowski, łódzki społecznik: „Drodzy radni PO, nie podoba Wam się pl. Lecha Kaczyńskiego zamiast pl. Zwycięstwa? Mieliście rok żeby nazwać jego imieniem dowolne miejsce w Łodzi i byłoby po problemie – np. jakieś rondo czy uliczkę gdzieś na przedmieściach. Mieliście też rok na to, żeby zmienić te nazwy ulic, które wskazał IPN. Mieliście rok, żeby zapytać łodzianki i łodzian o zdanie jacy patroni powinni to być. Nie zrobiliście tego i teraz za Wasze zaniechanie płacimy wszyscy złymi decyzjami pisowskiego wojewody. Jasne, PiS jest winny tego bałaganu, ale Wy też, bo jeśli uważacie, że coś nie istnieje, to nie znaczy, że tego nie ma”.

„Przecież rada miejska to także klub PiS! Dlaczego radni PiS nie rozpoczęli takiej inicjatywy uchwałodawczej? Przecież mogli! Mieli na to rok!" – odbija piłeczkę miejski urzędnik.

W sylwestra decyzja wojewody wchodzi w życie i Plac Zwycięstwa zmieni się w Plac Lecha Kaczyńskiego. Za kilka tygodni powinna rozpocząć się rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym samorząd łódzki vs. wojewoda. Na razie radni proszą prezydent Hannę Zdanowską, by nie zmieniała tabliczek z nazwą „Plac Zwycięstwa”.

;

Komentarze