Ministerstwo Zdrowia przedstawiło projekt ustawy ponoć uwzględniający postulaty protestujących lekarzy. "Zamiast reformować system zdrowotny, minister zdrowia chce wprowadzić przepisy pracy niewolniczej. Jeśli nie posłucha naszych uwag, rozważymy wszystkie opcje - łącznie z powrotem do jakiejś formy protestu"
"Ten projekt ustawy to jednostronne złamanie porozumienia. Oczekujemy, że Ministerstwo Zdrowia będzie przestrzegało ugody, którą podpisaliśmy trzy miesiące temu. Dowiadujemy się o tym w ostatniej chwili – przez trzy miesiące nikt z Ministerstwa nie skontaktował się z nami w tej sprawie. A 22 maja kończą się konsultacje społeczne" - powiedział OKO.press Marcin Sobotka, rzecznik prasowy Porozumienia Rezydentów.
Na razie rezydenci uzyskali telefonicznie obietnicę z Ministerstwa, że ich uwagi zostaną uwzględnione. "Nie wiem, co myślała wiceminister Głowala [odpowiedzialna za przygotowanie ustawy] – że my nie będziemy tego projektu czytać?" – pyta rzecznik.
Główne zastrzeżenia rezydentów dotyczą:
Ale też tego, że nadal nie wiadomo kiedy pojawią się obiecane przez Ministerstwo zwiększone nakłady na służbę zdrowia - w tym roku miało to być ponad 2 miliardy złotych więcej niż w 2017.
Po proteście głodowym w październiku 2017 roku i masowym wypowiadaniu tzw. klauzul opt-out, dzięki którym lekarze pracowali w szpitalach bez ograniczeń godzinowych wynikających z kodeksu pracy, w lutym 2018 lekarze rezydenci podpisali porozumienie z ministerstwem zdrowia.
Pisaliśmy o tym w OKO.press.
Główny postulat w sprawie pieniędzy przeznaczanych na służbę zdrowia był następujący:
Przypomnijmy, że początkowym postulatem rezydentów było 6,8 proc. PKB na zdrowie w 2021 roku. Doktor Krzysztof Hałabuz z Porozumienia Rezydentów powiedział w lutym 2018 OKO.press: „Jeśli chodzi o zwiększenie finansowania służby zdrowia, to podpisaliśmy porozumienie w takim kształcie, bo strona rządowa wielokrotnie podkreślała, że to jest maksimum ich możliwości. Słyszeliśmy wielokrotnie, że budżet nie jest z gumy”.
Tymczasem Ministerstwo Zdrowia nie wykonało w tej sprawie żadnych kroków. Sobotka z Porozumienia Rezydentów mówi: "Ustawa budżetowa nie została znowelizowana. Z niepokojem patrzymy na to, kiedy te pieniądze się pojawią i na co zostaną przeznaczone. Zaraz przed dymisją, żeby zapobiec katastrofie, minister Radziwiłł dawał pod stołem pieniądze szpitalom na rozładowanie kolejek – ok. 300 milionów złotych. Wyobraźmy sobie, co będziemy mogli zrobić z ponad 2 miliardami. Ale one najpierw muszą się pojawić".
Ministerstwo obiecało 4000 zł brutto miesięcznie dla rezydentów w tzw. dziedzinach niepriorytetowych, 4700 zł brutto dla dziedzin priorytetowych - na pierwszym i drugim roku rezydentury.
Od trzeciego roku pensje będą wynosić
Dodatkowo, w porozumieniu zostało określone, że lekarze, którzy zobowiążą się do pozostania i pracowania w Polsce przez co najmniej dwa lata po zakończeniu rezydentury, otrzymają "dodatek lojalnościowy" do pensji – 500 zł miesięcznie brutto.
To właśnie ten dodatek jest teraz kością niezgody między rezydentami a ministerstwem. W projekcie ustawy pojawił się bowiem zapis o tym, że lekarze po skończeniu rezydencji muszą przepracować dwa lata na etacie w szpitalu NFZ.
Doktor Sobotka: "To miał być ogólny zapis o tym, że lekarze będą pracować w Polsce. Tymczasem ministerstwo chce zrobić z lekarzy niewolników. Ktoś może chcieć np. pracować w Ambulatoryjnej Opiece Zdrowotnej, w placówce Podstawowej Opieki Zdrowotnej, albo otworzyć swój prywatny gabinet. Chodziło o to, żeby lekarze leczyli polskich pacjentów. Zamiast reformować służbę zdrowia, Ministerstwo chce wprowadzić zapisy o pracy niewolniczej [w szpitalu NFZ]".
Oprócz tego protestujący rezydenci wynegocjowali w porozumieniu z rządem podwyżki dla lekarzy specjalistów. Czyli tych lekarzy, od których rezydenci uczą się zawodu.
Najpóźniej w lipcu 2018 specjaliści zatrudnieni w państwowych placówkach mają zarabiać co najmniej 6750 zł brutto miesięcznie. Haczyk? Według porozumienia z lutego 2018 muszą zobowiązać się do „niewykonywania tożsamych świadczeń medycznych finansowanych ze środków publicznych w innej placówce medycznej”.
Co to oznacza? Hałabuz tłumaczy: „Specjalista nie może świadczyć tej samej usługi w dwóch placówkach , czyli np. nie może dyżurować w dwóch szpitalach. Ale może np. dyżurować w jednym, a w drugim przyjmować w poradni. To była propozycja rządowa, ale przystaliśmy na nią, bo to realizacja naszego hasła 1 lekarz, 1 etat".
Tymczasem według projektu ustawy podwyżki otrzymają tylko lekarze jednostek całodobowych i całodziennych. Co to oznacza w praktyce?
Podwyżki nie obejmują lekarzy pracujących np. w opiece ambulatoryjnej, Podstawowej Opiece Zdrowotnej i Nocnej Pomocy Lekarskiej.
Sobotka: "Ministerstwo szuka oszczędności. Minister Głowala dostała na podwyżki dla specjalistów tylko 290 milionów zł. Boi się, że realnie podwyżki będą droższe, chce więc maksymalnie ograniczyć liczbę lekarzy, którzy tę podwyżkę otrzymają".
Na swoim profilu na Facebooku rezydenci tak skomentowali ten zapis: "Po co takie ograniczenie? Chyba tylko po to, by ich (lekarzy) już ostatecznie namówić do odejścia z sektora publicznego do prywatnego".
Podwyżki będą się należały tylko tym lekarzom specjalistom, którzy pracują w jednej placówce – tak przynajmniej zostało zapisane w porozumieniu. Ale w projekcie ustawy Ministerstwo rozszerzyło ten "zakaz konkurencji" na:
Sobotka: "Chodziło o to, żeby lekarze nie biegali od szpitala do szpitala i z jednego dyżuru na drugi.
W formie, jaką proponuje Ministerstwo, odcinamy zupełnie lekarzom możliwość dorobienia - gdziekolwiek, a pacjentom dostęp do lekarzy, którzy pracują w miejscach objętych "zakazem konkurencji" po godzinach.
To będzie kompletna katastrofa, która obnaży ogromne braki kadrowe. W uproszczeniu, ten przepis odcina od lekarzy pacjentów hospicjów, psychiatrycznych, uzależnionych, wymagających leczenia stomatologicznego i wielu innych... To niewyobrażalnie skrzywdzi pacjentów".
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.
Komentarze