O tym, że borsuki potrafią skraść serce opiekuna, dobrze wiedzą osoby, które na co dzień zajmują się leczeniem i rehabilitacją dzikich zwierząt. Jak „wychowuje się” borsuka? Zapytałem o to Sławka Łyczkę, który z żoną Agnieszką prowadzi ośrodek rehabilitacji zwierząt o wdzięcznej nazwie Mysikrólik.
Publikujemy fragment książki autorstwa Rafała Kowalczyka i Pawła Średzińskiego, „Borsuk. Władca ciemności. Biografia nieautoryzowana”, wydanej w 2025 roku przez Wydawnictwo Paśny Buriat.
„Istniejemy od 2014 roku – mówi Sławek – i przed naszą rozmową sprawdziłem historie borsuków, które przewinęły się przez ośrodek. Dziewięć z nich szczególnie zapamiętałem. Oprócz nich były też zgłoszenia potrąceń zakończone śmiercią borsuka, ale tych już tak człowiek nie zapamiętuje. Każdego roku trafia do nas młody borsuk”. Tutaj ważną rolę odgrywa też czynnik ludzki. Niestety nie wszyscy zdają sobie sprawę ze sposobu, w jaki dzikie zwierzęta wychowują swoje potomstwo. Zdarza się, że człowiek, kierowany szlachetnymi pobudkami, odbiera takie zwierzęce maluchy rodzicom, którzy na chwilę je zostawili. A przecież samotny maluch nie musi być porzucony – gdyby dać mu szansę, na miejsce wróciłaby troskliwa mama. Podobne sytuacje często dotyczą małych saren i zajęcy. Zdarza się jednak, że maluch potrzebuje ludzkiej pomocy – wtedy najlepiej zadzwonić do takiego miejsca jak Ośrodek Rehabilitacji „Mysikrólik” – Na Pomoc Dzikim Zwierzętom w Bielsku-Białej.
Sławek mówi mi, że do ośrodka trafiły dwa małe borsuki znalezione w dziwnych okolicznościach. Pierwszym z nich była samiczka. Jak wspomina:
„Nazwaliśmy ją Lenka, chociaż na ogół nie nadajemy imion wszystkim naszym podopiecznym. Ale te zwierzaki, które szczególnie zapadają w naszą pamięć, otrzymują od nas imiona. W Międzybrodziu, niedaleko naszego ośrodka, znajdują się zabudowania graniczące z lasem. Ludzi zaniepokoił ujadający pies. Okazało się, że między kamieniami, w niewielkiej szczelinie, znalazł malutkiego borsuka. Po tym, jak otrzymaliśmy telefon, wyruszyliśmy na miejsce. I faktycznie trzy metry od drogi znaleźliśmy malucha. Z tyłu za nim była schodząca stromo ściana porośnięta lasem. Przed podjęciem decyzji przeczesaliśmy okolice, żeby sprawdzić, czy nie ma tam borsuczych nor. Wtedy istniała szansa na przywrócenie malucha do jego rodziny. Nic takiego nie znaleźliśmy i podjęliśmy decyzję o zabraniu zwierzęcia. Okazało się, że znalezionym zwierzęciem była mała borsuczka, bardzo osłabiona i wystraszona. Nie było innego wyjścia – zdecydowaliśmy się odchować ją w naszym ośrodku”.
W maju 2021 roku do Mysikrólika trafił mały borsuk Leszek. Jedna z mieszkanek Łabajowa usłyszała w nocy dźwięk przypominający płacz dziecka, który dobiegał od strony potoku. Powiadomiła służby i na ratunek pospieszyli policjanci oraz strażacy z Wisły. Na miejscu okazało się, że to nie dziecko, ale mały borsuk. Mundurowi skontaktowali się ze Sławkiem, który telefonicznie udzielił pierwszych wskazówek. Leszek nie wyglądał na tak zabiedzonego jak Lenka, był na etapie wychodzenia z nory. Pech chciał, że wpadł do potoku, z którego nie mógł wyjść. Przemoczone zwierzę trafiło do Bielska--Białej.
Sławek opowiada mi o tym zdarzeniu:
„Zgodziłem się przyjąć borsuka, ale poprosiłem o jego dowiezienie. Policjanci powiedzieli, że może być ciężko z tym transportem, a my z Bielska-Białej nie zapuszczamy się aż tak daleko z racji ograniczonych zasobów, którymi dysponujemy w naszym ośrodku. Rozmowa z policją okazała się jednak owocna i pomimo nocnej pory umówiliśmy się, że podjadę do Szczyrku. Pod komisariatem w tej miejscowości przejąłem Leszka”.
Tym razem nie było możliwości sprawdzenia, czy w pobliżu miejsca znalezienia borsuka znajduje się nora. Ośrodek przyjął zwierzę, które wtedy miało około 30 centymetrów długości. Leszek został wyratowany z poważnej opresji, a opiekunowie z ośrodka postawili sobie za cel odchowanie go i przywrócenie do natury.
W tym procesie najtrudniejszy był okres karmienia borsuka mlekiem. To wtedy dochodziło do bliskiego kontaktu z człowiekiem, który w przypadku rehabilitacji dzikich maluchów powinien być ograniczony do minimum. Leszek otrzymał swój własny kącik w ośrodku.
Sławek: „Odwiedzaliśmy borsuka tylko w czasie karmienia. Kiedy zaczął jeść pokarm stały, przenieśliśmy naszego podopiecznego do zewnętrznego boksu. Ogrodzenie skonstruowaliśmy z betonowych płyt, które sprawiają, że zwierzę nas nie widzi. Nie ma też w takim ogrodzeniu siatki – w przypadku mniejszych drapieżników może ona prowadzić do ich okaleczenia podczas prób wydostania się z boksu. Wrzucaliśmy Leszkowi pokarm, a on miał swój spokojny azyl, trochę korzeni, a z nami coraz mniej kontaktu. Pamiętaliśmy również o tym, żeby zadbać o utrzymanie naturalnego cyklu dobowego pacjenta, aktywnego poza norą przede wszystkim po zmierzchu. Borsuk najchętniej zjadał mięso, ale nie gardził też innym pokarmem. Jedyną czynnością, z którą wiązał się kontakt z człowiekiem, była wymiana wody. Wiemy, że taki sposób postępowania sprawia, że zwierzę pozostaje ostrożne wobec ludzi. We wrześniu zaczęliśmy myśleć o jego wypuszczeniu do lasu, tak aby jeszcze przed zimą znalazł swoje schronienie”.
Wypuszczenie młodego borsuka nie jest łatwe. Jeśli Leszek znalazłby się w pobliżu zasiedlonej przez inne borsuki nory, powrót mógłby się dla niego okazać zabójczy, gdyż zostałby potraktowany jak intruz. Dlatego zapadła decyzja o wypuszczeniu go w miejscu, które wskazał Michał Figura – przyrodnik ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Był to teren obfitujący w kryjówki, wykroty i kamienie, z dala od siedzib ludzkich, gdzie borsuk mógł łatwo zapomnieć o wszelkich kontaktach z człowiekiem. Moment wypuszczenia Leszka został uwieczniony na nagraniu. Borsuk pewnie wyszedł na wolność, nie oglądając się za siebie. Jakie były jego dalsze losy? Tego już się nie dowiemy. Sławek podkreśla, że w ośrodku nie ma możliwości założenia zwierzęciu obroży, a z racji tego, że nie chce zaburzać procesu powrotu borsuka do natury i zostawiać swoich śladów, on ani inni pracownicy Mysikrólika nie sprawdzają miejsca, w którym zostało wypuszczone zwierzę.
Sławek przyznaje, że w podbramkowych sytuacjach, jak ta z Lenką i Leszkiem, starają się pomagać zwierzętom, ale ograniczać kontakt z nimi do minimum. Z borsukami jest to stosunkowo łatwe, jeśli utrzymuje się odpowiednie zasady. Inaczej byłoby z wilkiem czy z cielęciem jelenia. Przedstawiciele tych gatunków szybciej się oswajają. Borsuk bardziej przypomina jeża. Zresztą oba gatunki podobnie wyciągają pyszczki, rozpoznając teren. Zarówno w przypadku borsuka, jak i jeża istnieje duża szansa na powrót zwierzęcia na wolność. Ponadto borsuk też potrafi się zwinąć w kulkę – kiedy Sławek był wzywany do ratowania borsuków uwięzionych w jakimś trudno dostępnym zakamarku, trudno złapać zwierzę za mocno naciągniętą w tej pozycji skórę. „W tym chyba najbardziej borsuki przypominają mi jeże. Jest też jedna wyraźna różnica – zauważa wesoło Sławek – borsuk jest szybszy od jeża”.
Sławek bywa też wzywany do innych, starszych borsuków. Raz pojawiło się zgłoszenie, że dwa borsuki weszły przez uchylone okienko do piwnicy. Nie przewidziały, że wyprawa do miejsca pachnącego przetworami skończy się upadkiem z półtorametrowej wysokości i nie będą w stanie wydostać się z tej pułapki. Właścicielka domu zadzwoniła do ośrodka Mysikrólik i poinformowała, że znalazła dwa „futrzane zwierzęta”.
Na miejscu okazało się, że w tej niewielkiej piwnicy rzeczywiście są dwa borsuki. Jeden schował się pod regałem, więc udało się go stamtąd łatwo wyciągnąć. Drugiego borsuka trzeba było trochę poszukać. W tej piwniczce o kamiennych ścianach Sławek znalazł otwór kominowy, z którego wystawał czarny fragment szczeciny. Jakby ktoś wepchnął w to miejsce miotłę. Sławek nie bez trudu wyciągnął borsuka, który był zupełnie czarny. Ten widok go rozśmieszył. Na zwierzaku nie było ani kawałka białego futerka – a to oznaczało, że czeka go kąpiel w ośrodku. Gdyby próbował sam zmywać z siebie sadzę, mógłby sobie poważnie zaszkodzić.
Weterynarz z ośrodka umył „kominiarza”, chociaż ofiara wyprawy do piwniczki okazała się dość wojownicza. Oba borsuki spędziły dwie doby na obserwacji. W tym samym czasie Sławek sprawdził okolice miejsca, gdzie znaleziono borsuki. Okazało się, że niedaleko, około 100 metrów od domu z piwniczką, są pagórki z borsuczymi norami. Tam całe i zdrowe borsuki zostały wypuszczone na wolność.
Niestety nie wszystkie interwencje mają szczęśliwy finał. Jedno ze zgłoszeń, które odebrał ośrodek Mysikrólik, dotyczyło samicy borsuka przy drodze żywieckiej. Martwe zwierzę tuż przed śmiercią musiało karmić maluchy. Sławek skontaktował się wtedy z badaczem karpackich borsuków, Robertem Mysłajkiem. Chociaż nie udało się namierzyć w pobliżu norowiska, to wiele wskazywało, że potomstwo zabitej samicy miało szansę na przetrwanie bez matczynego mleka. Pozostawało mieć nadzieję, że młode poradziły sobie bez mamy.
„Pewnie borsuki będą jeszcze gościć w naszym ośrodku – dodaje Sławek. – Jedno jest pewne: naprawdę skradły nasze serca”.
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych, „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej" i "Borsuk. Władca ciemności. Biografia nieautoryzowana".
Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych, „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej" i "Borsuk. Władca ciemności. Biografia nieautoryzowana".
Profesor doktor habilitowany, przyrodnik, popularyzator nauki, fotograf przyrody. Specjalista w zakresie ekologii i zarządzania populacjami ssaków oraz ochrony przyrody. Od 1993 r. pracownik naukowy w Instytucie Biologii Ssaków PAN, w latach 2013-2021 dyrektor tej placówki.
Profesor doktor habilitowany, przyrodnik, popularyzator nauki, fotograf przyrody. Specjalista w zakresie ekologii i zarządzania populacjami ssaków oraz ochrony przyrody. Od 1993 r. pracownik naukowy w Instytucie Biologii Ssaków PAN, w latach 2013-2021 dyrektor tej placówki.
Komentarze