0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja Iga Kucharska, OKO.pressIlustracja Iga Kucha...

Znalazłem w skrzynce awizo. Przez ostatnie pół roku zdążył mi wyrosnąć wąs, więc na pocztę idę w maseczce. Staram się załatwić sprawę bez żadnej rozmowy – kładę awizo i dowód w okienku.

Pani wydaje mi grubą kopertę A4. Opinia biegłego. Przechodzę od razu do ostatniej strony. „U powódki stwierdzono cechy transseksualizmu męskiego, mającego charakter nieodwracalny i trwały”.

Nie czytaliście? Początek tej historii jest tu:

Przeczytaj także:

Rachunek z sądu. Biegłych było trzech

Na dole strony podpisał się biegły oraz dwie inne osoby – jakiś profesor psychiatrii i seksuologii i jakaś psycholożka. Nie widziałem ich na oczy. Przecież w mojej sprawie był powołany tylko jeden biegły. Kim są ci ludzie? Wpłacone przeze mnie 1000 zł pewnie nie wystarczy na całą trójkę!

Powinienem pisać do sądu, że to szwindel i wyłudzenie? Ale sąd wyznaczy innego biegłego, wszystko zacznie się od początku.

Sąd przysyła rachunki za pracę biegłych:

Mój biegły – 703,20 zł

Dodatkowy profesor psychiatra seksuolog – 456,30 zł

Dodatkowa psycholożka – 228,15 zł

Razem 1387 zł i 56 gr.

Mojego wniosku o zwolnienie z kosztów sądowych sąd nie rozpatrzył. Wzywa mnie do uzupełnienia. Mam podać pełne wyciągi (ze wskazaniem salda po każdej operacji) z kont bankowych moich oraz partnerki z ostatnich trzech miesięcy, przesłać wszystkie umowy kredytowe, przedstawić paragony za leki, utrzymanie zwierząt i wyjaśnić sądowi, za jakie subskrypcje w internecie płacę 200 zł.

A wsadźcie sobie… Zapłacę.

Wysyłam do sądu pismo: „Wnoszę o wydanie wyroku na posiedzeniu niejawnym bez zwoływania kolejnej rozprawy”.

Dzień 385. A każdy sprawia mi cierpienie

20 czerwca 2023 roku. Minął rok od złożenia pozwu. Trzy miesiące od wydania opinii przez biegłego. A wyroku nie ma.

W końcu przychodzi mail: „Wezwanie strony do osobistego stawiennictwa. Termin: 23 października 2023 r. Stawiennictwo obowiązkowe”.

Kolejna rozprawa?!

Dzwonię do protokolantki, która pracuje przy mojej sprawie. Radzi, żeby napisać do sędziego maila. Obiecuje, że mu go przekaże.

Nie wiem, jak mam go napisać. Wyrazić cały wkurw, który czuję? A może lepiej go nie wkurzać? Całe moje życie jest w jego rękach. Wybieram opcję pośrednią.

„Wysoki Sądzie! Na wyrok czekam już 386 dni i każdy z nich sprawia mi cierpienie – mam problemy z wizytami u lekarza, bo nie wyglądam już jak osoba płci żeńskiej. (…) Ostatnio miałem problemy również na lotnisku przy wejściu na pokład samolotu. Zmieniając pracę, byłem zmuszony wyoutować się kolejnym osobom – aby podpisać umowę, musiałem przedstawić działowi kadr żeńskie dane z dowodu osobistego. (…) Wydanie wyroku i jak najszybsza zmiana danych metrykalnych jest dla mnie jedyną szansą na normalne, zdrowe życie. (…) Raz jeszcze bardzo proszę o jak najszybsze wydanie wyroku na posiedzeniu niejawnym. Do korespondencji załączam moją Mamę na dowód, że strona pozwana nadal uznaje powództwo. Z poważaniem, Leonard (Maria) Osiadło”.

Mama pisze: „Jako matka proszę, żeby państwo nie przedłużało niepotrzebnie cierpienia mojego dziecka. Bardzo martwię się przede wszystkim o jego bezpieczeństwo”.

Mama pisze też, że stawanie ze mną po przeciwnych stronach w sądzie jest dla nas obojga trudne. „To dla nas sytuacja niezrozumiała. Jesteśmy kochającą się i niekonfliktową rodziną. Jak każda matka chcę, aby moje dziecko było zdrowe, bezpieczne i szczęśliwe. Uznanie przez sąd powództwa w tej sprawie jest niezbędne do zaspokojenia tych trzech podstawowych praw człowieka – człowieka, którym jest mój syn – Leonard”.

Dzwoni protokolantka. Niestety, nic z tego. Sędzia powiedział, że decyzja o rozprawie zapadła, spotykamy się w sądzie.

Dzień 446. Kontrola biletów

Stoję na peronie metra Dworzec Gdański. Kontrola biletów. Jak zawsze podaję kartę miejską rewersem do góry. Kanar przykłada kartę do czytnika, słyszę głośne piknięcie. Kontroler oddaje mi kartę i po drodze ją odwraca. Serce staje mi w gardle. Widzę, jak wzrok kanara ląduje na moim zdjęciu i żeńskim imieniu…

– Dziękuję – Wyjmuję mu kartę z ręki i odchodzę. Zawróci mnie? Słyszę kolejne piknięcie.

Znów mi się udało.

Oby nie było jak na Węgrzech

15 października 2023 roku. Do rozprawy jeszcze tydzień. Dziś wybory. Zagłosuję czy nie? Biorę dowód osobisty, prawo jazdy, paszport. W każdym mam trochę inne zdjęcie. Stojąc w kolejce myślę, że jeśli odmówią mi wydania karty wyborczej, zadzwonię do adwokatki. Ale nie wyjdę z lokalu wyborczego bez oddania głosu. Udało się. Wydali mi kartę bez zbędnych pytań.

Czy wybory 15 października cokolwiek zmienią? U mnie już nie. Ale innym osobom trans pomogłaby ustawa o ustaleniu płci, dzięki której nie trzeba by już pozywać własnych rodziców. Tylko kto ją przygotuje i uchwali?

Poprzednią, w 2015 roku, zawetował Andrzej Duda. Platforma Obywatelska po przegranych wyborach prezydenckich i tuż przed parlamentarnymi nie miała odwagi, żeby to weto odrzucić. Wybory i tak przegrała, a nam, osobom trans, pozostało modlić się, żeby PiS nie zrobił w Warszawie Budapesztu. Na Węgrzech Viktor Orbán zakazał jakichkolwiek zmian w metrykach. Jak ci wpisali przy urodzeniu, tak masz. „Trzeba się cieszyć, że jest, jak jest, szanowny panie. Oby nie było jak na Węgrzech” – mówił mi biegły.

Zdjęcie, uśmiechnięty mężczyzna w garniturze siedzi w fotograficznym atelier .
Poproszę o nowe zdjęcia do wszystkich dokumentów. Zakład Fotograficzny "Kołecki" w Poznaniu.

Dzień 509. Wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej

23 października 2023 roku. Do sądu w Poznaniu wchodzimy rok po pierwszej rozprawie. Wtedy myślałem, że to formalność – miesiąc, dwa i będzie po sprawie.

W miejscu dla publiczności siada moja dziewczyna i dwójka przyjaciół.

Sędzia: – Czy żądanie przedstawione w pozwie jest aktualne?

Leonard Osiadło: – Tak.

Sędzia: – Czyli wola w pełni pozostaje, tak?

Leonard Osiadło: – Oczywiście.

Sędzia: – Nic się nie zmieniło?

Leonard Osiadło: – Nie, nic się nie zmieniło, jak widać.

Sędzia: – Zróbmy zatem kolejną adnotację… Obie strony wnoszą o uwzględnienie powództwa… Dobrze, zatem zamykam rozprawę. Proszę poczekać na zewnątrz. Sąd poprosi na ogłoszenie orzeczenia.

Wychodzimy na korytarz. Czyli zwołał drugą rozprawę tylko po to, żeby osobiście nas zapytać, czy przypadkiem „nic się nie zmieniło”. Chociaż od roku piszemy z mamą prośby o jak najszybsze wydanie wyroku.

Dzwonek. Wracamy na salę.

Sędzia: – Wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Sąd Okręgowy w Poznaniu w dzisiejszym składzie tu obecnym, po rozpoznaniu na rozprawie sprawy z powództwa Marii Osiadło przeciwko (tu dane mojej mamy) o ustalenie. Punkt pierwszy: ustala, że powódka Maria Osiadło, urodzona 30 lipca 1990 roku w Poznaniu, dla której sporządzony został akt urodzenia zarejestrowany w rejestrze Urzędu Stanu Cywilnego w Poznaniu, jest osobą płci męskiej.

Czekałem na ten dzień tyle lat i nie czuję żadnej radości.

Sędzia: – Podam krótko motywy rozstrzygnięcia. Złożył pan wniosek o ustalenie w przedmiocie tożsamości płciowej. Pana żądanie podlegało uwzględnieniu. Przeprowadzone postępowanie dowodowe, zarówno odnoszące się do pana wypowiedzi w toku zeznań, jak i drugiej strony, potwierdzone przy tym opinią sporządzoną na użytek niniejszego postępowania przez biegłych, wskazuje niezbicie, że to żądanie jest w pełni uzasadnione i odzwierciedlać będzie stan rzeczy, który ma miejsce. (…) Jest zatem pan z chwilą uprawomocnienia się tego orzeczenia w pełni tożsamy ze swoim poczuciem osobowościowym i zgodnością płciową, tak? (…) To w zasadzie wszystko. Czy ma pan jakieś pytania?

Leonard Osiadło: – Chciałem powiedzieć, że to jest okrutne, że pan przeciągnął tę sprawę o pół roku i kazał nam tu przyjść na kolejną rozprawę, chociaż mógł wydać ten wyrok już pół roku temu. I bardzo dziękuję mojej mamie, że wytrzymała tę upokarzającą procedurę, którą państwo polskie mnie przeciąga pana decyzjami tutaj. Bo ile było stresu, ile było łez, to tylko my wiemy i mam nadzieję, że jestem pierwszą i ostatnią osobą transpłciową, o której życiu pan decydował.

Sędzia: – Jest pan absolutnie w błędzie, ale kładę to na karb pana wieku. To błędne przekonanie o krzywdzącej procedurze. Proszę pana, procedura jest taka, jaka jest i dobrze, że ona w ogóle jest. A pana wypowiedź mogę tylko odnieść do siebie, że jest to bardzo przykre, co pan mówi, i w istocie, że zupełnie rozmija się pana wewnętrzne przeświadczenie z przeświadczeniem sądu, które znalazło wyraz w orzeczeniu.

I proszę pana jeszcze jedna rzecz, którą też warto powiedzieć w tym miejscu… Wszelkie sprawy, nie tylko pana, są istotne. Wszystkie osoby, które przychodzą do sądu, mają prawo do sprawiedliwego i właściwego procesu. I pana sprawa nie jest ani mniej ważna, ani ważniejsza niż każda inna. Bo każda sprawa, która tutaj znajduje swój finał dla osoby, która z nią przychodzi, jest dla niej ważna, a często najważniejsza w życiu… I zachęcałbym do refleksji w tej mierze.

Leonard Osiadło: – I vice versa.

Sędzia: – I życzę panu wszystkiego dobrego na dalszej drodze życia.

Leonard Osiadło: – Mnie tu w tym sądzie w ogóle nie powinno być. Do widzenia.

Poproszę o nowe zdjęcia do wszystkich dokumentów

509 dni. Tyle czasu minęło od wysłania pozwu. Wszyscy gratulują – „To koniec! Najgorsze za tobą”. Ale ja jakoś nie umiem się tym cieszyć. W środku czuję dziwny niepokój.

W drodze z sądu zachodzimy do fotografa. Taki miałem plan już od pierwszej rozprawy – po wyroku idę zrobić sobie zdjęcia na nową drogę życia. Wchodzimy do zakładu „Kołecki” na rogu Ratajczaka i Świętego Marcina. U tego fotografa robiono mi zdjęcia od niemowlaka.

– Proszę pani, chciałbym zrobić sobie zdjęcia do dokumentów.

– Do jakich? – upewnia się fotografka.

– Do wszystkich. Dowód osobisty, prawo jazdy, paszport, dyplomy ze studiów i karta miejska… Do absolutnie wszystkich.

Dzień 520. Proszę to na piśmie

Składam wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku.

Sędzia się pewnie zdziwi. Bo taki wniosek składa się tylko wtedy, kiedy chce się zaskarżać wyrok w wyższej instancji. Wiadomo, że ja apelować nie będę, bo wyrok jest dla mnie korzystny. Ale prawniczki mówią, że uzasadnienie wyroku na piśmie bardzo wzmocni skargę do Strasburga. Termin na sporządzenie pisemnego uzasadnienia na szczęście reguluje Kodeks Postępowania Cywilnego – to tylko dwa tygodnie. Czekałem ponad 500 dni, poczekam jeszcze 14.

Dzień 539. Wyjdziesz za mnie?

Lizbona, piękny zachód słońca, oświadczam się mojej dziewczynie.

Co prawda planowałem to zrobić, jak już będę miał nowy dowód i będzie można od razu ruszyć do urzędu stanu cywilnego szukać terminu. Ale jak tylko wrócimy z wyjazdu, będziemy mogli ruszać z kopyta: sąd przyśle uzasadnienie, wyrok się uprawomocni, będę mógł złożyć wniosek o zmianę numeru PESEL (przedostatnia cyfra wskazuje na płeć), zmianę imienia i wydanie nowego dowodu osobistego.

I ślub na wiosnę!

Dzień 548. Szanowny Panie, kim pan jest w sprawie?

Początek grudnia. Dwa tygodnie na sporządzenie uzasadnienia minęły w połowie listopada. Nadal nic nie ma. Wyrok uprawomocni się, dopiero kiedy sędzia sporządzi uzasadnienie i minie termin wniesienia apelacji. Dzwonię, ale w sądzie nikt nie odbiera. Piszę maila.

„Dzień dobry, 3 listopada wpłynął do sądu mój, tj. powoda, wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku w sprawie o sygnaturze (tu numer). Ustawowy termin (art. 329 § 2 kpc) na sporządzenie uzasadnienia minął. Proszę o informację, kiedy uzasadnienie zostanie sporządzone”.

XII wydział cywilny Sądu Okręgowego w Poznaniu: „Szanowny Panie, proszę o podanie, jaką rolę pełni Pan w sprawie”.

Odpowiadam. „Jak napisałem w poprzedniej wiadomości – jestem powodem w sprawie. W sprawie występowałem jako Maria Osiadło, ponieważ była to sprawa o ustalenie. W wyroku z dnia 23 października 2023 Sąd Okręgowy w Poznaniu stwierdził, że jestem płci męskiej. Nie dotrzymanie przez sąd ustawowego terminu sporządzenia uzasadnienia do wyroku sprawia, że wyrok ten nie może się uprawomocnić, a ja nie mogę zmienić imienia w dokumentach.

I muszę to wszystko Pani w niniejszej wiadomości tłumaczyć, co jest doprawdy kolejnym z serii upokorzeń, jakich doznaję codziennie jako osoba transpłciowa w Polsce, która nie może zmienić imienia i oznaczenia płci w dokumentach bez zgody wysokiego sądu. Proszę zajrzeć do wyroku… Co jeszcze mam przedstawić, żeby udowodnić, że ja to ja?”.

Wiadomości z sądem wymieniam rano, szykując się do pracy. Już w drzwiach słyszę kolejne powiadomienie. Sięgam po telefon.

„Szanowny Panie, uprzejmie informuję, iż termin do sporządzenia uzasadnienia został przedłużony zarządzeniem Prezesa Sądu do 29 lutego 2024 r.”.

Czyli jeśli uzasadnienie zostanie wydane w ostatnim możliwym terminie, 29 lutego, to o nowy dowód osobisty będę mógł wnioskować najwcześniej w połowie marca. Za kolejne cztery miesiące. Osuwam się na podłogę. Nie mogę w to uwierzyć.

Dzień 549. Polsko, nie daruję ci!

Obdzwaniam wszystkie znane mi osoby prawnicze – adwokatów, radców, sędziów w stanie spoczynku. Czy sędzia mógł wydłużyć sobie kodeksowy termin dwóch tygodni na sporządzenie uzasadnienia? Mógł. Bo terminy dla sądu są „instrukcyjne” – powinien się ich trzymać, ale nie musi.

Jest jeszcze jedna opcja: wycofać wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku. Wtedy wyrok uprawomocni się natychmiast, a ja będę mógł pójść do urzędu zmienić imię. Ale to uzasadnienie na piśmie jest ważne dla skargi do Strasburga.

OK. Zagryzę zęby i poświęcę jeszcze te cztery miesiące. Nie daruję ci Polsko.

Strona może jeszcze poczekać

Zostałem zaproszony na konferencję jako prelegent. Organizatorzy proszą o dane do umowy.

Nie, nie potrzebuję umowy. Wystąpię na konferencji jako wolontariusz, za darmo.

A którym pociągiem jadę, to może chociaż kupią mi bilet?

Nie, dziękuję, jadę samochodem (Konduktor podczas kontroli poprosi o dokument tożsamości).

Hotel?

Niepotrzebny. (Jak zameldować się na imię Leonard, nie mając dokumentu z tym imieniem?). Nocuję u znajomych.

„No ale ta zmiana to nie jest rzecz, na którą strona powodowa nie może jeszcze chwilę poczekać” – powiedział sędzia na rozprawie czternaście miesięcy temu.

Każdy dzień narusza bezpieczeństwo powoda

Z prawniczkami decydujemy się złożyć skargę na sędziego do przewodniczącej wydziału. Skarżymy nieuzasadnione przewlekanie postępowania. Piszemy tak:

„Powód już w pozwie podkreślił, że czas rozpoznania jest dla niego kluczowy, ponieważ w związku z legitymowaniem się dokumentami wskazującymi na dane niezgodne z jego tożsamością płciową i wyglądem musi w wielu sytuacjach życia codziennego informować osoby postronne o swojej transpłciowości, co rażąco narusza jego prywatność, do czego nie powinien być w żaden sposób zmuszany. Niezmiennie więc każdy upływający dzień naraża powoda na naruszanie jego praw i bezpieczeństwa”.

Przewodnicząca wydziału odpowiada:

„Szanowna Pani Mecenas (…) W pełni podzielam Pani argumenty… Niestety sytuacja, w Wydziałach Cywilnych Sądu Okręgowego w Poznaniu jest dramatyczna. Sędziowie, w tym sprawozdawca w ww. sprawie, mają referaty na poziomie 700 spraw. (…) Z całą stanowczością podkreślam, że nie jest to skutek bezczynności sędziów, którzy poświęcają się pracy niejednokrotnie kosztem własnego zdrowia i życia rodzinnego, ale przeogromnego wpływu spraw cywilnych, przy jednoczesnym deficycie orzeczników, asystentów i urzędników. (…) Pozostaje mi wyrazić ubolewanie i poprosić o przekazanie przeprosin Panu Leonardowi Osiadło za to, że jest przymuszony do zbyt długiego oczekiwania na prawomocne rozstrzygnięcie. (…) W referacie wskazanego sędziego w roku 2023 wpłynęło 150 wniosków o uzasadnienie orzeczeń, a dni roboczych było 250. Każdy sędzia odbywa po dwie wokandy w każdym tygodniu, do których musi się przygotowywać. Do tego dochodzi bieżąca praca w ogromnym referacie. Oczywistym jest przy tym, że sędzia ma prawo do urlopu wypoczynkowego…”.

Dzień 635. Dowody na transpłciowość

26 lutego 2024 roku. Pisemne uzasadnienie wyroku przychodzi na trzy dni przed terminem. Na pięciu stronach sędzia referuje dowody, jakie w toku postępowania zgromadził na moją męską płeć.

„Jeszcze na etapie bycia małym dzieckiem, strona powodowa nie wykazywała zainteresowania stereotypowo kobiecymi zabawkami, preferowała postrzegane tradycyjnie jako męskie gry i zabawy oraz chłopięcy styl bycia”.

„Jak wynika z opinii psychologicznej, u strony powodowej występuje wrodzona rozbieżność między poczuciem płci psychicznej a morfologiczno-biologiczną budową ciała, co powoduje istotne cierpienie”.

„Biegli, dysponując niezbędną wiedzą fachową, wskazali na fakt identyfikacji strony powodowej z płcią męską, rozpoznając transseksualizm kobieta-mężczyzna i potwierdzając istnienie u ww. trwałej i nieodwracalnej niezgodności pomiędzy płcią psychiczną i jej cechami anatomicznymi”.

Teraz muszą minąć trzy tygodnie, aż wyrok się uprawomocni.

Mężczyzna w krawacie w biało-czerwone paski i kobieta w czerwonym stroju sprzedawczyni burgerów
Leonard Osiadło jako filmowy Mariusz i Małgorzata Hajewska-Krzysztofik jako Aniela na planie "Kobiety z..." Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta

Dzień 674. ”A te zmiany to tylko na twarzy, czy na dole też?”

Dziś do kin wchodzi film Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta „Kobieta z…”. To opowieść o życiu transpłciowej Anieli w odradzającej się po komunizmie Polsce. Do obsady filmu dostałem się dzięki castingowi, jaki reżyserzy zorganizowali dla społeczności trans.

Reżyserzy zapytali, czy zagram polskiego transfoba. Powierzyli mi rolę Mariusza, cispłciowego kierownika fast foodu Super Burger, który przyjmuje Anielę do pracy.

Kiedy kamera poszła w ruch, świdrowałem wzrokiem Małgorzatę Hajewską-Krzysztofik, filmową Anielę, i ze wścibskim uśmieszkiem pytałem:

– A te zmiany to tak tylko na twarzy, czy tam na dole też?

Jeden dubel. Drugi. Czwarty. Powiedziałem to zdanie na planie filmowym kilka razy, wiedząc, że robimy to przecież na niby. Ale dla mnie i tysięcy innych osób transpłciowych w Polsce to jest prawdziwe życie. My te pytania słyszymy naprawdę – na sali sądowej, u biegłego, u cioci na imieninach i przy piwie.

Zdjęcia do filmu były rok temu – w kwietniu 2023 roku. Rekwizytem w scenie był dowód osobisty Anieli. Ściskałem go w rękach i zastanawiałem się, co wydarzy się szybciej – premiera filmu czy wydanie mi dowodu z imieniem Leonard?

Nowe imię? Printskriny proszę

4 kwietnia 2024 roku, godzina 07:50 rano, Urząd Stanu Cywilnego przy Libelta w Poznaniu. Czytałem, że wniosek o zmianę imienia muszę złożyć w urzędzie, w którym sporządzono mój akt urodzenia, bo tam sąd przesyła wyrok.

– Dzień dobry, mam wyrok ustalający płeć i chciałbym nadać sobie imię.

– Dokument poproszę – Urzędniczka wklepuje dane do komputera. – Wyrok mam już w systemie, wystarczy, jak pan wypełni ten wniosek – podaje dwustronny formularz. – Oczywiście wszystkie dane jak dotychczasowe, bo nie ma pan jeszcze nowego dokumentu tożsamości. I na końcu uzasadnienie.

– OK, rozumiem, że piszę w uzasadnieniu, że zmieniam imię, bo jest wyrok sądu?

– No takie jedno zdanie może nie starczyć. Bo imię można zmienić tylko za zgodą kierownika urzędu stanu cywilnego, więc wniosek trzeba umotywować. Wyrok mówi tylko, że jest pan płci męskiej. A we wniosku musi pan uzasadnić, dlaczego takie imię chce pan nosić.

– Jak to?

– No może pan napisać, że wybrał pan takie imię, bo się panu podoba, że na co dzień wszyscy już się tak do pana zwracają. Może pan zrobić printskriny z Facebooka i Instagrama, żeby to potwierdzić.

– Ale… dlaczego, skoro mam prawomocny wyrok sądu?

– Tłumaczę, wyrok stwierdza, że jest pan mężczyzną. A imię to co innego. To chyba nie jest problem, żeby zrobić parę printskrinów z Facebooka i wydrukować, prawda?

Nie wierzę, kurwa, nie wierzę. Chowam twarz w dłoniach i zaczynam płakać. Narzeczona próbuje przytulać. Pani w okienku się tłumaczy: Chcę dobrze, chcę pomóc.

– Wie pani, przez co ja przeszedłem? Sędzia mnie dwa lata tyrał w sądzie, biegły wypytywał, czy seks oralny, czy analny, czy ze zwierzętami, a na końcu się okazuje, że ten cholerny wyrok jeszcze nie załatwia sprawy, bo printskriny z Facebooka muszę donieść?

– No rozumiem, ale skoro już tyle pan przeszedł, to kilka printskrinów to chyba nie taki znowu problem? To już naprawdę ostatnia prosta dla pana.

Z rozmowy z urzędniczką wynika, że wniosek o zmianę imienia mogę złożyć w dowolnym urzędzie stanu cywilnego w Polsce. Zabieram wypełniony wniosek, złożę go w Warszawie.

Rozsyłam wiadomości do przyjaciół, że nic nie załatwiłem. Jeden z nich oddzwania:

– Można to załatwić w dowolnym USC?

– Tak mi tu powiedzieli.

– No to przyjeżdżaj.

Okazuje się, że przyjaciel pracuje w urzędzie w podpoznańskiej gminie.

Tam w USC nikt nie wymaga ode mnie printskrinów z Facebooka, ale wszystko odbywa się zgodnie z przepisami. Dwa tygodnie później trzymam w ręku urzędową decyzję o zmianie mojego imienia na „Leonard”.

Dzień 686. A nie mogłoby zostać tak, jak było?

W urzędzie dzielnicy Praga-Południe w Warszawie składam wnioski o wydanie dowodu osobistego, paszportu, prawa jazdy.

Przy każdym okienku pokazuję decyzje o nadaniu nowego imienia i zmianie PESEL-u (przedostatnia cyfra wskazuje płeć, parzysta – kobieta, nieparzysta – mężczyzna). Przy okienku od prawa jazdy pani pyta:

– Ale po co tak… Nie mogłoby zostać tak, jak było?

– A jakby się pani czuła, gdyby od dzisiaj wszyscy zwracali się do pani imieniem Ryszard?

– No dziwnie…

– No właśnie, to ja się tak czułem, jak mówili mi „Marysiu”.

Pogawędziliśmy jeszcze chwilę o tym, jak to jest być osobą transpłciową i odczuwać dysforię. Zaprosiłem panią urzędniczkę do kina na film Szumowskiej. Zapisała tytuł na żółtej karteczce i przykleiła do monitora.

Dzień 709. Odbieram dowód osobisty

10 maja 2024 roku. Moja walka trwała 709 dni. Tyle minęło od dnia złożenia pozwu do odebrania dziś przeze mnie nowych dokumentów. Nazywam się Leonard Osiadło i jestem obywatelem Rzeczpospolitej Polskiej.

Mężczyzna w krótkich spodniach stoi przy przejrzystej urnie wyborczej z kartami do do głosowania
Leonard Osiadło: Moje pierwsze wybory. 9 czerwca 2024 roku, wybory do Parlamentu Europejskiego

Dzień 756. Leo przeciwko Polsce

26 czerwca 2024 roku. Dzięki pomocy Kampanii Przeciw Homofobii złożyłem skargę na Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu za naruszenie mojego prawa do życia prywatnego i rodzinnego.

*Poprzednie imię bohatera pojawiające się w tekście, zostało zmienione.

;
Na zdjęciu Leonard Osiadło
Leonard Osiadło

Dziennikarz OKO.press. Absolwent politologii na UAM oraz prawa i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Publikował m.in. w “Gazecie Wyborczej”.

Komentarze