0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. JACK GUEZ / AFPFot. JACK GUEZ / AFP
  • Obecnie lewicowe wartości są pod ostrzałem na całym świecie, a ich upadek tworzy podatny grunt dla rozprzestrzeniania się innych ideologii, z których wiele charakteryzuje się egocentryzmem, nacjonalizmem, a nawet rasizmem.
  • Coraz bardziej popieram ideę federacji między dwoma narodami Palestyny i Izraela, podobną do rozwiązań stosowanych w Belgii czy Kanadzie. To rozwiązanie nie jest nieuchronne i nie jestem naiwny co do wyzwań, jakie się z nim wiążą.
  • Moje obawy budzi erozja uniwersalistycznych wartości w miejscach takich jak Polska, Węgry, Izrael i Strefa Gazy. Bez przywiązania do uniwersalnych wartości perspektywy pokoju i dobrobytu na Bliskim Wschodzie wydają się ponure.

– o perspektywach lewicy w kontekście wojny w Strefie Gazy rozmawiamy z Szlomo Sandem, wybitnym historykiem, którego książka „A Brief Global History of the Left” („Krótka historia globalnej lewicy”) ukazała się pod koniec 2023 roku.

Krzysztof Katkowski, OKO.press: Napisałeś książkę o historii lewicy. Dlaczego? Niektórzy twierdzą, że podział na lewicę i prawicę to anachronizm.

Szlomo Sand*: Przede wszystkim dlatego, że pochodzę z lewicowego środowiska. Uważam się za kogoś, kto może nie jest aktywnie zaangażowany, ale nadal jest związany z lewicą ze względu na pewne wartości, które wyznaje. Ponadto pochodzę z rodziny o komunistycznych tradycjach. Mój ojciec, polski komunista, w latach 30. XX wieku spędził sześć lat w więzieniu z powodu swoich przekonań. Odszedłem jednak od ruchu komunistycznego po wydarzeniach w Czechosłowacji, a konkretnie w Pradze w 1968 roku. Mimo to nadal identyfikuję się z lewicą ze względu na proponowane przez nią trwałe wartości.

Zastanawiając się nad moją drogą, zdaję sobie sprawę, że potrzebuję pewnej odwagi, aby zrozumieć, dlaczego lewica poniosła porażki w wielu miejscach. A co ważniejsze, dlaczego niektóre lewicowe wartości zaczęły ulegać globalnej erozji. Lewica miała swój udział w okrucieństwach na przestrzeni dziejów, ale nadal utrzymuję, że jej zaangażowanie w uniwersalistyczne wartości przewyższa prawicę.

Nawiasem mówiąc, równość nie jest ideą wywodzącą się z chrześcijaństwa, jak chce wielu historyków, zwłaszcza chrześcijańskich. Nie pochodzi też z judaizmu, islamu ani żadnej innej religii. Z prostego powodu: wszystkie te religie wspierały niewolnictwo. Więcej na ten temat piszę w mojej książce.

Równość to uniwersalna wartość.

Istnieją pewne liberalne elementy prawicy, które mogę docenić, ale ogólnie uważam, że bez uniwersalistycznych wartości, które są przeważnie podtrzymywane przez lewicę, ryzykujemy popadnięcie w więcej konfliktów. Jestem bezpośrednim świadkiem tej dychotomii w Tel Awiwie, gdzie obecnie mieszkam, obserwując sytuację w strefie Gazy.

Dlatego jesteś lewicowcem?

Podstawową wartością lewicy zawsze była równość. Nawet jeśli jej interpretacja może się różnić, równość pozostaje fundamentalną zasadą od co najmniej końca XVIII wieku, jeśli nie wcześniej. A walka o większą równość pomiędzy ludźmi była kluczowa dla tożsamości lewicy przez cały ten czas.

Doszedłem jednak do przygnębiającego wniosku, że walka o równość jest obecnie niepewna, gdy poruszamy się po zawiłościach XXI wieku. Aby rozwikłać ten dylemat, prześledziłem początki tego, co obecnie uznajemy za lewicę. Uważam, że jej początku powinniśmy dopatrywać się w Anglii pod koniec XVII i XVIII wieku – mimo że sam termin “lewica” pochodzi z Francji, z czasów Rewolucji. Korzenie lewicy są głęboko zakorzenione we wstrząsach angielskiej wojny domowej i jej następstwach, a stamtąd jej wpływy rozprzestrzeniły się na cały świat.

Obecnie lewicowe wartości są pod ostrzałem na całym świecie, a ich upadek tworzy podatny grunt dla rozprzestrzeniania się innych ideologii, z których wiele charakteryzuje się egocentryzmem, nacjonalizmem, a nawet rasizmem. Nierówności utrzymują się niezależnie od historii lewicy, a wyzwanie polega na wyobrażeniu sobie i skonstruowaniu prawdziwie alternatywnej drogi do ich rozwiązania. Chociaż staram się nie ulegać fatalizmowi, w mojej książce zmagam się z poczuciem pesymizmu. Staram się zidentyfikować siły niezbędne do znaczącej zmiany.

Lewicowy opór wciąż istnieje, na przykład w Barcelonie, gdzie mieszkasz.

Przeczytaj także:

Jedno państwo, dwa narody

A ty mieszkasz w Izraelu. W miejscu, z którego skrajna prawica atakuje ludność Palestyny.

Osobiście wątpię w trwałość istnienia państwa Izrael na Bliskim Wschodzie. W Izraelu lewica została skutecznie zlikwidowana. Podobnie w obozie palestyńskim. Wydarzenia z 7 października stanowiły punkt zwrotny, skłaniając do wznowienia dyskusji i działań przeciwko status quo. Pokazały nam również, że państwo żydowskie nie może istnieć na Bliskim Wschodzie.

Napisałem na ten temat książkę, która ukazała się przed 7 października – „Dwóch ludzi na jedno państwo”. Próbuję w niej zaproponować przyszłościowe rozwiązania trwającego konfliktu.

Jakie?

Potrzebujemy fundamentalnej zmiany. Nie popieram koncepcji państwa żydowskiego; opowiadam się raczej za państwem izraelskim, którego priorytetem jest prawdziwa demokracja. Zrozumienie istoty państwa izraelskiego jest kluczowe, zwłaszcza w świetle ostatnich wydarzeń, takich jak 7 października.

Konflikt między Izraelczykami a Palestyńczykami nie rozpoczął się w 1967 roku wraz z wojną sześciodniową; ma znacznie głębsze korzenie. Od samego początku wiąże się z syjonistyczną kolonizacją i wysiedleniem miejscowej ludności arabskiej. To Europa wypchnęła na Bliski Wschód ludność żydowską, często kosztem arabskich mieszkańców. Nie zrozumieliśmy, że nasza obecność tutaj wymaga zgody i współpracy Palestyńczyków.

Nie chodzi tylko o okupację Zachodniego Brzegu, która rozpoczęła się w 1967 roku; chodzi o szerszą kwestię kolonizacji i zawłaszczania ziemi. Chociaż mogą istnieć różne uzasadnienia, rzeczywistość pozostaje taka, że zabraliśmy ziemię innym, aby ustanowić tu nasz dom, tworząc nierówną dynamikę władzy. Ta nierówność jest receptą na ciągły konflikt, przemoc i śmierć.

Aby temu zaradzić, musimy przyznać, że Palestyńczycy nie zapomną o swoim wywłaszczeniu, zwłaszcza w odniesieniu do ziemi, która należała do nich przed 1948 rokiem. Moim zdaniem jedynym realnym rozwiązaniem jest dążenie do nowego porozumienia opartego na równości, zapewniającego moim dzieciom i wnukom możliwość dalszego życia w Tel Awiwie w sprawiedliwym i pokojowym współistnieniu z Palestyńczykami.

Ale teraz to porozumienie jest niemożliwe.

Nie teraz. Zanim to nastąpi, zginie wielu ludzi, niestety, i to po obu stronach.

Uważam, że znajdujemy się obecnie w tragicznym momencie w historii stosunków izraelsko-palestyńskich. Należy jednak pamiętać, że wrogość między grupami ludzi w ramach jednego państwa nie jest czymś wyjątkowym. Weźmy Szwajcarię w 1848 roku, gdzie napięcia między społecznościami niemiecko- i francuskojęzycznymi były wysokie, lub przemoc na tle religijnym w Irlandii – oczywiście w mniejszej skali.

Tylko poprzez uznanie tych historycznych animozji możemy docenić potencjał pojednania.

Wiele z tych konfliktów zostało ostatecznie rozwiązanych w drodze porozumień. W naszym kontekście osiągnięcie takiego porozumienia wydaje się odległe. Jako przedstawiciel lewicy głęboko wierzę, że bez równości pokój pozostaje nieosiągalny celem.

I choć idea dwóch odrębnych państw wydawała się kiedyś możliwa do zrealizowania, rzeczywistość naszej splecionej egzystencji podważa to pojęcie. Dlatego też coraz bardziej popieram ideę federacji między dwoma narodami, podobną do rozwiązań stosowanych w Belgii czy Kanadzie. To rozwiązanie nie jest nieuchronne i nie jestem naiwny co do wyzwań, jakie się z nim wiążą.

Nie jestem naiwny, ale wciąż wierzę, że Izrael może przestać być „państwem żydowskim” i zacząć być demokratycznym państwem dwunarodowym.

Refleksja nad historią Polski, zwłaszcza nad burzliwym XX wiekiem, ujawnia złożoność lewicowej polityki w takich kontekstach. Dziedzictwo stalinizmu komplikuje krajobraz, ale nawet prawica ma trudności z zaoferowaniem realnych alternatyw. Podkreśla to potrzebę ponownego wyobrażenia sobie lewicy, która może stawić czoła współczesnym wyzwaniom stojącym przed klasą robotniczą.

Tradycyjny paradygmat klasy robotniczej znacznie ewoluował, a w przemysłowych twierdzach, takich jak Wielka Brytania czy Francja, zmniejszała się obecność proletariuszy. Pojawiły się jednak nowe struktury gospodarcze, prowadzące do zmian w dynamice klasowej.

Lewica i nacjonalizm

Wrzucasz do jednego worka zarówno Mao i Stalina, jak i Tony'ego Blaira czy Leszka Millera. To absurd.

Jako historyka intrygują mnie zmieniające się definicje tego, co stanowi „lewicę” – a jestem przede wszystkim historykiem. Kiedy sięgamy do postaci takich jak Marks, które często określa się mianem lewicowców, fascynujące jest obserwowanie, jak ideologie zmieniały się w czasie. Weźmy na przykład chiński reżim, który w przeszłości identyfikował się jako marksistowsko-leninowski. Choć tradycyjnie postrzegany jako część lewicowego spektrum, dziś stanowi złożone zjawisko.

Szczególnie uderzająca jest historyczna symbioza między lewicowymi ideologiami a nacjonalizmem, widoczna w ruchach dekolonizacyjnych Trzeciego Świata. Ta synteza socjalizmu i nacjonalizmu napędzała rewolucje i walkę o niepodległość na całym świecie. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach byliśmy świadkami zerwania tego sojuszu, co doprowadziło do spadku wpływów socjalistycznych w krajach postkolonialnych.

Zamiast tego jesteśmy świadkami wzrostu nacjonalistycznych i religijnych tendencji w wielu częściach świata, szczególnie widocznych w ruchach takich jak Hamas na Bliskim Wschodzie. To połączenie nacjonalizmu i religii stanowi nową i potencjalnie bardziej niestabilną dynamikę niż poprzednia symbioza socjalizmu i nacjonalizmu.

Ostatnie wydarzenia, takie jak konflikt w Strefie Gazy i reakcja Izraela, pokazują destrukcyjny potencjał tego nacjonalistyczno-religijnego sojuszu. Chociaż sam socjalizm był związany z historycznymi okrucieństwami, istnieje obawa, że wyłaniający się związek między nacjonalizmem a religią może prowadzić do jeszcze poważniejszych konsekwencji. Trend ten można zaobserwować nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale także w niektórych regionach Europy Wschodniej, takich jak Polska, gdzie nastroje nacjonalistyczne przeplatają się z religijnym ferworem.

Czy uważasz, że bycie nacjonalistą i lewicowcem w tym samym czasie jest w ogóle możliwe? Historia Bliskiego Wschodu przynosi przykłady takie jak syjonizm (w Izraelu) i naseryzm (w Egipcie). Oba ruchy uważały się za lewicowy nacjonalizm, ale bardzo często występowały przeciwko lewicy, prześladując ją.

Wiele ruchów nacjonalistycznych przyjęło ideologie socjalistyczne, a postacie takie jak Nehru i Nasser stanowią przykład tej fuzji. Z czasem jednak ten symbiotyczny związek między nacjonalizmem a socjalizmem osłabł. Na przykład w Izraelu niegdyś silny sojusz między nacjonalizmem a socjalizmem rozpadł się wraz z upadkiem syjonistycznej lewicy. Podobnie w kontekście palestyńskim, tradycyjna symbioza między socjalizmem a nacjonalizmem ustąpiła miejsca ruchom takim jak Hamas, które opowiadają się za mieszanką nacjonalizmu i ideologii religijnej.

Zmiana ta doprowadziła do zaostrzenia postaw i wzrostu napięć na tle religijnym, co jest szczególnie widoczne w regionach takich jak Indie, gdzie doszło do eskalacji napięć między hinduistami a muzułmanami.

Ideologie te doprowadziły do faszyzmu.

Chcę być ostrożny w używaniu terminu „faszyzm”. Dla mnie faszyzm jest odrębnym zjawiskiem historycznym, szczególnie związanym z Włochami i narodowym socjalizmem w Niemczech pod rządami Hitlera. Nie nazywam innych ideologii czy ruchów faszystowskimi lekkomyślnie. W mojej książce obszernie analizuję różnice między narodowym socjalizmem a faszyzmem.

Na przykład nazizm miał unikalną koncepcję narodowości, opartą na zasadach etnocentrycznych, a nie na kryteriach kulturowych czy językowych. Ten etnocentryczny pogląd na naród był widoczny w ruchach takich jak część polskiego nacjonalizmu międzywojennego, który definiował narodowość w oparciu o pochodzenie, a nie kulturę czy język. Chociaż w Polsce i innych krajach istniały ruchy, które wykazywały cechy przypominające faszyzm, uważam, że kluczowe jest zrozumienie kontekstu historycznego i unikanie uproszczonych porównań.

Postawiłbym tezę, że paradoksalnie ten syjonistyczny prawicowy nacjonalizm czerpał wiele inspiracji z polskiego – przynajmniej jeśli chodzi o syjonistów pochodzących z Polski.

Dziś moje obawy budzi erozja uniwersalistycznych wartości w miejscach takich jak Polska, Węgry, Izrael i Strefa Gazy. Bez przywiązania do uniwersalnych wartości perspektywy pokoju i dobrobytu na Bliskim Wschodzie wydają się ponure. Martwię się o przyszłość zarówno Izraelczyków, jak i Palestyńczyków, i opowiadam się za zakończeniem cyklu wojen i konfliktów, choć w pełni winię Izrael za to, co się tam dzieje.

Kończysz swoją książkę uwagą o „melancholii lewicy”. Jesteś pesymistą?

Niestety, absolutnie. Nie jestem jednak fatalistycznym pesymistą, co chcę zaznaczyć. Wiesz, w tej chwili jestem w Tel Awiwie. Obserwując to, co się tu dzieje, trudno o jakikolwiek optymizm.

Ostatnio bohaterem stał się dla mnie Harro Schulze-Boysen, niemiecki antynazista, który wstąpił do armii Hitlera. Założył organizację Rote Kapelle (Czerwona Orkiestra), dzięki której udało mu się zabić tysiące nazistów. Walczył sam, wiedział, że nie może wygrać, ale i tak wszedł do systemu, by z nim walczyć. Nie jest to więc absolutny, nihilistyczny pesymizm.

*Szlomo Sand studiował historię na Uniwersytecie w Tel Awiwie oraz w École des hautes études en sciences sociales w Paryżu. Jest emerytowanym profesorem historii na Uniwersytecie w Tel Awiwie. Kilka jego książek jest dostępnych w języku polskim: „Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski”, „Dlaczego przestałem być Żydem. Spojrzenie Izraelczyka”, „Kiedy i jak wynaleziono Ziemię Izraela. Od Ziemi Świętej do ojczyzny”.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;

Udostępnij:

Krzysztof Katkowski

publicysta, socjolog, student Kolegium MISH UW i barcelońskiego UPF. Współpracuje z OKO.press, Kulturą Liberalną i Dziennikiem Gazeta Prawna. Jego teksty ukazywały się też między innymi w Gazecie Wyborczej, Jacobinie, Guardianie, Brecha, El Salto czy CTXT.es. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW.

Komentarze