0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stępień / ...

Prekariusz, były barman, sprzątacz, pracownik sezonowy i biurowy, który przeszedł drogę od środowisk korwinistycznych po socjalistyczną lewicę. Jakub Pietrzak, kandydat PPS startujący z list Lewicy do Sejmu w rozmowie z OKO.press opowiada o swej własnej drodze oraz o powrocie Polskiej Partii Socjalistycznej do mainstreamu polskiej lewicy.

Wojciech Albert Łobodziński, OKO.press: Jesteś jednym z bohaterów książki Marcina Kąckiego, “Chłopcy. Idą po Polskę”, w której opowiadasz o swoim dojrzewaniu politycznym i drodze, jaką przeszedłeś od korwinizmu do Polskiej Partii Socjalistycznej, dziś części zjednoczonej lewicy. Kim jest Jakub Pietrzak, obecny rzecznik PPS?

Jakub Pietrzak: Młodzi ludzie, a szczególnie młodzi faceci, mają w sobie wielką potrzebę buntu. Ten bunt ma silne podstawy i jest całkowicie uzasadniony, wbrew przekonaniu, że to po prostu cecha młodzieży, która musi się wyszumieć. Ten gniew bierze się z zauważenia, jak bardzo kulawy jest system, w którym żyjemy. Jak wiele jest w nim dziur, niedoskonałości, jak nas ogranicza i tresuje do posłuszeństwa. Ja również, tak jak większość moich kolegów, taki gniew czułem.

Niestety jedną siłą, która ten gniew zauważała, traktowała poważnie i wyrażała w debacie publicznej, była wtedy prawica.

Dlatego razem z kolegami zaangażowaliśmy się właśnie po tamtej stronie.

Po jakimś czasie zacząłem zauważać coraz więcej rys w tych prawicowych narracjach, a kiedy poszedłem do pracy i na studia, zacząłem poznawać inne perspektywy i wiedziałem już, że o ile diagnozy prawicy często bywają słuszne, to recepty przeważnie są absurdalne, destrukcyjne. A ich efekty tylko pogłębiają kryzys, w jakim się znajdujemy. Dlatego coraz bardziej przesuwałem się z prawa na lewo. Napisałem licencjat o prekariacie i współczesnej walce klas, a po wyjeździe do Warszawy zaangażowałem się w działalność antyfaszystowską, bo dobrze wiedziałem, że takie zagrożenie w Polsce realnie istnieje. W końcu znałem tych ludzi osobiście.

Czym nęciła młodych chłopaków wizja świata proponowana przez prawicę, czy może dokładniej, Janusza Korwin-Mikkego?

Są tutaj dwie kwestie. Jedna to duży ładunek tożsamościowy, który prawica daje swoim ludziom, przywraca im w pewnym sensie godność i sprawczość swoją narracją. Szczególnie było to odczuwalne przed rokiem 2015. Prawica miała wtedy właściwie monopol na patriotyzm. A patriotyzm był często pewnego rodzaju wymykiem dla sprekaryzowanych, pracujących w złych warunkach młodych mężczyzn z rejonów, gdzie bezrobocie było niezwykle wysokie, a takim bez wątpienia była moja Warmia i Mazury. Opowieść, w której wystarczy wszystko wziąć w swoje ręce, zwalczyć państwo i biurokrację, obniżyć podatki, i własną pracą odzyskać godność, sprawczość oraz szacunek, była niezwykle chwytliwa. I nadal jest.

To będzie komunał, ale przecież wszyscy chcemy sprawnie działającego państwa i społeczeństwa. Państwo minimum, częściowo prywatyzowane, poprzez skupienie się tylko na transferach socjalnych obecnie, a wcześniej na zwijaniu instytucji państwa w trakcie rządów PO-PSL i zamrożeniu płac w budżetówce, po prostu, jak to się kolokwialnie mówi, nie dowoziło. To wszystko było widoczne również wśród korwinistów, a może raczej wśród ludzi, do których ich pomysły trafiały.

A więc za postulatami wolnorynkowymi de facto przejawia się swego rodzaju freudowskie wołanie o działające państwo, połączone z rewolucją godności à la Prawo i Sprawiedliwość?

W znacznej mierze tak. Tak jak mówiłem – to nie jest tak, że biegunowo te wizje, socjalistyczna i prawicowa, są od siebie różne. Recepty są różne, ale diagnozy zgodne. Ten system nie działa i nie jest wydolny. Tutaj się zgadzamy, ale socjaliści i socjalistki mówią, że państwo trzeba naprawić i usprawnić, tak by pełniło większą rolę w społeczeństwie. A tymczasem prawica wolnorynkowa chce państwo zburzyć, by na tym miejscu stworzyć społeczeństwo prywatnych usług i relacji klient-sprzedawca – w każdej sferze naszego życia. Konfederacja adresuje swoją narrację do mężczyzn i korzysta na próżni, która przez długi czas panowała na polskiej scenie politycznej.

Jest to łabędzi śpiew za dawnym patriarchalnym światem idealnym, który jak każdy ideał nigdy nie istniał.

To prawda, ale prawica, również ta hiperindywidualistyczna, paradoksalnie dawała też mężczyznom poczucie wspólnoty. Wspólnoty poglądów, doświadczeń, celów, ale też wspólnoty towarzyskiej. Bezpieczną przestrzeń, w której mogli być sobą. Choć oczywiście nie w pełni, tylko w pewnych granicach, wyznaczonych przez ideologię.

To jest coś, co dzisiaj buduje się na lewicy i co widzę w Polskiej Partii Socjalistycznej. Bo bardzo skutecznie udaje nam się przekonywać i angażować w działania młodych facetów, którzy w innych warunkach mogliby skończyć na prawicy. Do PPS przychodzą młodzi kibice Legii, uczniowie klas mundurowych, pasjonaci historii, miłośnicy stylu retro i klasycznej męskiej mody. Dokładnie takich ludzi widziałem na prawicy w swoich czasach licealnych.

Dzisiaj przemawia do nich narracja patriotyczna, ale jednocześnie wyraziście lewicowa, socjalistyczna.

Narracja, która ich nie wyklucza, ale włącza. Mają u nas przestrzeń, żeby dyskutować o sprawach istotnych, ale też o pierdołach. Mają przestrzeń, żeby popełniać błędy, ale jednocześnie kształtować swoje poglądy, uczyć się, rozwijać ciekawość i krytyczne spojrzenie na rzeczywistość.

Przeczytaj także:

There Is No Alternative

Z moich doświadczeń, a jesteś niewiele starszy ode mnie, wynika, że w Piasecznie, czy ogólnie pod Warszawą w ogóle nie było, prócz Kościoła, Obozu Narodowo Radykalnego, czy Młodzieży Wszechpolskiej, żadnych innych propozycji dla młodych osób, które chciały się zajmować polityką. Co kończyło się tym, że moi znajomi z niedzielnych mszy, którzy udzielali się w parafii, kończyli na listach Prawa i Sprawiedliwości czy w szeregach Młodzieży Wszechpolskiej. A czy w twoim Olsztynie wobec środowisk narodowych istniała jakaś w tamtym czasie kontroferta?

Nie, szczególnie w mniejszych miastach rzeczywistość wyglądała tak jak w twoim przypadku. Co do lewicy – to były czasy lewicy Millera i Palikota. W tamtym czasie nie stanowiła ona żadnej kontroferty dla wykluczonych, pragnących działać politycznie młodych ludzi. W gimnazjach, czy w liceach poglądy Palikota były popularne, czy może raczej rezonowały wśród młodzieży. Ale dotyczyło to raczej politycznego showmaństwa, które cieszyło się w tamtym czasie uwagą młodzieży, jako jakakolwiek kontra wobec polityki “ciepłej wody w kranie”.

Warto przypomnieć, że program Twojego Ruchu to był jeden z najbardziej liberalnych programów gospodarczych Trzeciej RP.

No właśnie. Tam nie było żadnej lewicowej z gruntu treści. Twój Ruch był zauważalny, ale nie był brany za lewicę per se. W 2015 roku, kiedy powstała partia Razem, dopiero wtedy pojawiła się lewica, wobec której można było się odnieść, podyskutować, posłuchać i się ustosunkować. Tam była jakaś treść. Choć na początku nieco zabawny był widok bogatych dzieci z klasy średniej w markowych ciuchach głoszących socjalistyczne hasła, to jednak ta treść ze słuchającymi zostawała już na dłużej, nie była to wypadkowa samych retorycznych chwytów i politycznego marketingu.

Jak to się, koniec końców, stało, że odszedłeś od korwinistycznych poglądów?

Tutaj zapraszam do książki Marcina Kąckiego i rozdziału poświęconego mojej drodze ideowej. W skrócie złożyło się na to wiele czynników, w tym rynkowa weryfikacja moich poglądów. Ale też otwartość ludzi lewicy, których spotkałem na uniwersytecie. W dużej mierze miałem szczęście. Te osiem lat temu socjalna lewica była obecna głównie na uniwersytetach. Dziś to zmieniamy i walczymy o obecność w miejscach pracy, w inicjatywach lokalnych, a w końcu również i w Sejmie.

Z tego, co wiem, to po publikacji książki Kąckiego odezwało się do Ciebie sporo osób z podobnymi doświadczeniami. A więc jest to jakaś droga, którą nie tylko Ty przeszedłeś. Znasz więcej osób, które tak diametralnie odmieniły swoje poglądy?

Osób, które przeszły drogę podobną do mojej, jest na lewicy mnóstwo. Jednych zauroczył Korwin, innych Bosak, jeszcze innych Kukiz. Są ludzie, którzy działali w środowiskach UPR-u i są tacy, którzy zaczynali w ONR-ze. Życie nie jest czarno-białe. Dlatego te historie są często bardzo kręte i nie zawsze w pełni racjonalne. To często kwestia przypadków, zbiegów okoliczności, towarzystwa, że nagle ktoś znalazł się po jednej, a nie po drugiej stronie barykady. Ludzie, którzy mają prawicowe doświadczenia, ale w porę odrzucili dawne poglądy, są dzisiaj świetnymi, sprawnymi, skutecznymi działaczami. Robią to również dlatego, że wiedzą, jak szkodliwe i niebezpieczne są środowiska, w których kiedyś działali.

Uważasz, że dziś lewica stara się jakoś zapełnić tę pustkę i zaniedbania ostatnich lat, właśnie braku działalności w terenie, czy wśród młodzieży?

Zdecydowanie tak.

Bój to nie będzie ostatni

Jednakże od czasów Millera i drugiego rządu SLD, wydawało się przez lata, że jest to niemożliwe, a rolą lewicy będzie bycie tą nieco bardziej progresywną przystawką dla liberałów… Czy widzisz szansę na powrót lewicy do gry o główną stawkę w politycznej grze?

Żyjemy w czasach ogromnych, nakładających się na siebie kryzysów. Kryzysu geopolitycznego, klimatycznego i ekonomicznego. W świecie po potężnym kryzysie epidemicznym, a przed kryzysem związanym z błyskawicznym rozwojem technologii, które mogą przynieść dużo dobrego, ale też wywołać ogromne komplikacje. Efekty tego zamieszania widzimy już teraz, ale w pełnej skali zobaczymy je dopiero w najbliższych latach. Lewica musi być na te czasy przygotowana. Nie może popełniać błędów, które skompromitowały ją na przełomie XX i XXI wieku. Mamy swój język i swoją opowieść o świecie, której powinniśmy się konsekwentnie trzymać.

I jeżeli krótkoterminowo może to być nieopłacalne, to w dłuższej perspektywie lewica po prostu ma rację.

Mamy rację, jeżeli chodzi o walkę z przyczynami i skutkami katastrofy klimatycznej, o prawa człowieka, o konieczność wzmocnienia znaczenia państwa. Mamy rację, kiedy mówimy o tym, że wielki biznes żeruje na kryzysie kosztem najsłabszych, a niekontrolowany dziki rynek, na przykład w sferze cyfrowej, zagraża systemowi demokratycznemu. Trzeba więc konsekwentnie mówić to wszystko i angażować się na rzecz ludzi. A w końcu lewica na pewno wróci do gry o główną stawkę.

Do czego idziecie w tych wyborach? Jaką rolę odgrywa na listach lewicy Polska Partia Socjalistyczna?

PPS jest niezbędnym komponentem lewicy. Jest za nami historia, jest przeszłość lewicy niepodległościowej i ludowej, pokazujemy, że patriotyzm oraz lewicowe wartości mogą iść w parze. Nie uciekamy przed tymi wartościami, tworząc zręby lewicowego patriotyzmu, który przejawia się w walce o wspólne dobro i stanie na straży interesu społecznego. Czy to współpracując ze związkami zawodowymi, czy blokując eksmisje, albo angażując się w działalność antyfaszystowską, która równie, jest postawą patriotyczną. Co długo nie było uwypuklane w kampaniach polskiej lewicy, przez wielu postrzeganej jako siła, która nie może odwoływać się do wartości patriotycznych. W końcu nasza długa tradycja i powrót do niej jest w znacznej mierze wyborem tożsamości, dążenia do ideałów lewicy patriotycznej, która może stanowić przeciwwagę wobec prawicy przez wiele lat utrzymującej, że to ona ma jako jedyna monopol na patriotyzm.

A jak ludzie reagują na to, że jesteś w Polskiej Partii Socjalistycznej, jakie budzi to konotacje?

Moje wcześniejsze słowa potwierdzają właśnie reakcje ludzi na emblematy naszej partii na ulicach Warszawy w trakcie kampanii. Codziennie z grupą naszych działaczy byliśmy obecni na mieście, rozmawiając i dyskutując z mieszkańcami stolicy. Właśnie o patriotyzmie, o walce z jego zawłaszczeniem przez prawicę i budowaniu kontr-narracji. Te potrzeby obecne nie tylko wśród naszego elektoratu unaoczniła również seria publikacji o młodych, byłych i obecnych, działaczach polskiej prawicy. Mieliśmy kilka książek, w tym “Chłopców”, ale też i dokument filmowy. Wszystkie one pokazują narastającą potrzebę stworzenia zrębów lewicowego patriotyzmu, na którą my odpowiadamy.

Jak właściwie oceniasz swoje szanse, startując z 12. miejsca? Dodajmy, że w Warszawie, na lokalnej liście Lewicy jest sporo mocnych nazwisk.

Oczywiście, że jest to trudna pozycja startowa do kampanii, jednak ważne jest okazja do tego, by wywalczyć w tej kampanii jak najwięcej. Pokazać lewicę różnorodną, silną i zjednoczoną. Z różnymi propozycjami oraz ofertami. A dla obecnego PPS-u jest to pierwsza tak duża kampania w stolicy. Byliśmy wcześniej obecni w senacie, przez naszego senatora Wojciecha Koniecznego, a dziś jesteśmy na ulicach stolicy. Jest to dla nas duży moment, a dla mnie osobiście pierwsza kampania wyborcza. Myślę, że zdecydowanie możemy się wiele, jako grupa młodych demokratycznych socjalistów, nauczyć. Ale też nasza działalność i jej wynik może okazać się pozytywnym zaskoczeniem. Wszystko to czeka na swój moment przy urnach wyborczych. Z pewnością wykorzystaliśmy tę kampanię w pełni, będąc od rana do nocy w działaniu. Już na ten moment jest to niezwykle budujące na przyszłość.

Jaka jest twoja główna wiadomość do wyborców?

Ja startuję w tych wyborach po to, żeby głośno mówić o tradycyjnych postulatach lewicy. Jak mantrę powtarzam, że stolika, przy którym siedzą przedstawiciele wielkiego biznesu, elit i kleru, nie wywróci egzotyczny sojusz faszystów, dewotów i fundamentalistów rynkowych. Jeżeli ktoś może zagrozić temu układowi, który faktycznie jest dla Polski niszczący, to mogą to być tylko demokratyczni socjaliści i socjalistki. Ludzie, którzy całkowicie odrzucają wartości i interesy, na jakich ten układ funkcjonuje. Startuję też po to, żeby mówić o zagrożeniu, jakie niesie skrajna prawica. Żeby obnażać ich destrukcyjne pomysły na państwo i społeczeństwo. Startuję, żeby wzmocnić te narracje, które w najnowszej historii były na lewicy słabo słyszalne, a od 131 lat są w DNA Polskiej Partii Socjalistycznej.

;

Udostępnij:

Wojciech Albert Łobodziński

ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.

Komentarze