Lex Czarnek, wg zapowiedzi, ma "odpolitycznić szkoły". To najwyraźniej nie dotyczy polityków PiS, nawet tak skompromitowanych jak Łukasz Mejza. W cyklu "Poznajemy zawody" dzieciom w zielonogórskiej podstawówce opowiadał o pracy posła. Maseczki nie nałożył. Są i inne przykłady szkoły otwartej dla "swoich"
Kilka dni temu gościem jednej z zielonogórskich szkół podstawowych był poseł Partii Republikańskiej i były wiceminister sportu Łukasz Mejza. Spotkanie odbyć się miało w ramach cyklu "Poznajemy zawody". Mejza opowiadał o pracy posła i rozdawał dzieciom gadżety Ministerstwa Sportu, choć od końca grudnia 2021, w wyniku skandalu wokół jego działalności biznesowej, stracił pracę w resorcie.
Zdjęcie z wydarzenia, które rodzice uczniów przekazywali sobie w prywatnych grupkach, opublikowała w poniedziałek na Facebooku zielonogórska posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic.
Według doniesień zielonogórskiej "Gazety Wyborczej" rodzice nie byli świadomi, że do takiego spotkania dojdzie. I są oburzeni.
Z kolei dyrektor szkoły przekazał gazecie, że spotkanie pierwotnie miało się odbyć w październiku, czyli na kilka tygodni przed demaskującymi artykułami Wirtualnej Polski. We wtorek 18 stycznia dziennikarze WP ujawnili także, że nauczycielka, która zaprosiła Mejzę na spotkanie, jest jego wspólniczką w biznesie maseczkowym.
Wydarzenie to szeroko komentowane jest w kontekście uchwalonej przez Sejm 13 stycznia nowelizacji prawa oświatowego nazywanej Lex Czarnek, która ma m.in. utrudnić prowadzenie w szkołach zajęć przez organizacje pozarządowe.
Minister edukacji Przemysław Czarnek wskazuje, że jednym z głównych celów nowe prawa właśnie "odpolitycznienie szkół", które upolityczniają samorządowcy związani z opozycją. Opisaliśmy, jak "demaskował" prezydentów z KO Rafała Trzaskowskiego i Aleksandrę Dulkiewicz.
Lubuskie kuratorium oświaty oraz Ministerstwo Edukacji i Nauki nie zajęły jeszcze publicznie stanowiska w sprawie spotkania w zielonogórskiej szkole.
Przypadek Łukasza Mejzy jest szczególny, chodzi bowiem o osobę skompromitowaną w skali ogólnopolskiej, którą własny obóz polityczny musiał pozbawić funkcji publicznej.
W wizytach polityków w szkołach, czy wycieczkach szkół do polityków nie musi być jednak niczego złego. Przybycie posła czy senatora może być atrakcją, urozmaiceniem zajęć szkolnych, a także rodzajem nobilitacji. Zwłaszcza gdy placówkę przy okazji uroczystości takich jak inauguracja, zakończenie roku, ważna rocznica odwiedzają urzędnicy wysokiej rangi – premierzy, prezydenci, ministrowie.
W internecie znaleźć można dużo relacji z takich odwiedzin realizowanych zarówno przez Mateusza Morawieckiego, jak i Donalda Tuska.
Dotyczy to oczywiście jedynie sytuacji, w których politycy nie przekraczają granic zdrowego rozsądku oraz przepisów prawa. Art. 86 ustawy prawo oświatowe mówi o tym, że organizacje, które chcą działać na terenie szkoły, muszą uzyskać zgodę dyrektora oraz uprzednio wyrażoną pozytywną opinię rady szkoły i rady rodziców.
Praktyka szkół jest taka, że do pojedynczych wizyt i wydarzeń nie uruchamia się procedury formalnego wyrażania zgody.
Czy pod Lex Czarnek coś się zmieni? Na Twitterze jeden ze współpracowników ministra Czarnka sugeruje w rozmowie z dziennikarką TVN Justyną Suchecką, że posłowie nie są organizacjami pozarządowymi, a więc przepis ich w ogóle nie obejmuje.
Niezależnie od tego, czy zgodnie z prawem przy okazji wizyt polityków należy wszczynać formalną procedurę zgłoszenia, trzeba pamiętać, że art. 86 całkowicie wyłącza możliwość działalności partii oraz organizacji politycznych.
Tak zwane gospodarskie wizyty, których jedynym celem jest promocja partyjnego programu, są działalnością polityczną, a nie edukacyjno-wychowawczą i po prostu nie powinny mieć miejsca. Niezależnie od ewentualnej formalnej zgody.
Co więcej, art. 108 § 2 kodeksu wyborczego stanowi o tym, że zabroniona jest agitacja wyborcza w szkole wobec uczniów. Za taką formę agitacji uznaje się nawet powieszenie materiałów wyborczych na ogrodzeniu placówki. Haczyk polega na tym, przepis ten działa tylko w czasie oficjalnej kampanii wyborczej.
Politykom PiS — i to tym na najwyższym szczeblu — zdarza się jednak przekraczać granice wyznaczane przez prawo oświatowe. 21 marca 2018 roku premier Mateusz Morawiecki odwiedził szkołę w Skołoszowie na Podkarpaciu. Towarzyszyła mu ówczesna ministra pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. Spotkanie było elementem obchodów drugiej rocznicy wprowadzenia programu 500 plus.
"Ponad dwa lata temu 500 plus było kluczową częścią programu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości. Później stał się programem naszego rządu i poprzez to zmieniliśmy bardzo dużo. Mogę obiecać, że na wiele kolejnych lat będzie to kluczowy element naszego programu społecznego" - mówił premier na tle ogromnych banerów "Rodzina 500 plus", a słuchały go zgromadzone na sali gimnastycznej dzieci i ich rodzice.
Dla uczniów i uczennic szkoły przewidziano zresztą dodatkowe atrakcje takie jak malowanie twarzy. Premier rozdawał autografy i pozował do zdjęć z dziećmi.
Jedna z tych fotografii trafiła wkrótce potem na ulotki promujące program "Dobry start", czyli 300 zł wyprawki przyznawane rodzicom jesienią 2018 roku tuż przed wyborami samorządowymi.
Na ulotce premier, otoczony wianuszkiem dzieci, pisał zatroskany, że "powrót do szkoły spędza rodzicom sen z powiek" i że chce "pomóc w tym niełatwym momencie".
Ministerstwo pracy wysłało w czerwcu 2018 roku paczki z ulotkami do wszystkich szkół w Polsce. Rozdawano je rodzicom, a także dzieciom.
Podobnych przykładów, w których nikt z działaczy PiS walczących z upolitycznieniem szkół nie dopatrzył się niczego zdrożnego, nie trzeba wcale szukać w tak zamierzchłej przeszłości. W czerwcu 2021, gdy MEiN oraz kuratorium rozpoczęło nagonkę na szkołę w Dobczycach za zabranie uczniów na spotkanie Tour de Konstytucja, ponownie przyjrzeliśmy się kalendarzowi premiera.
W poniedziałek 7 czerwca Mateusz Morawiecki odwiedził szkołę podstawową w Budziszewicach, niewielkiej gminie w województwie łódzkim. Witany był przez delegację dzieci kwiatami. Chodził po szkole, oglądał nowoczesne instalacje, odwiedzał dzieci podczas lekcji i rozmawiał z nimi.
Przed szkołą nagrano wykład premiera o zaletach Polskiego Ładu.
Łódzkie kuratorium przekazało nam, że "to nie był wykład, ale wizyta premiera polegająca na otwarciu zmodernizowanej szkoły". Dodano też, że w takich sytuacjach "nie potrzeba formalnej zgody rodziców". Ale szkołę oficjalnie otwarto ponad dwa lata wcześniej; w tamtej uroczystości uczestniczyli zresztą również posłowie PiS.
Wizyta Morawieckiego była częścią jego trasy promującej nowy program gospodarczy PiS. Szkoła w Budziszewicach nie była jedyną placówką, którą odwiedził w tych celach. Na nagraniu z tego samego dnia ze spotkania w Centrum Kształcenia Zawodowego w Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 3 im. Jana Pawła II w Tomaszowie Mazowieckim można popatrzeć, jak wykładu premiera o zaletach Polskiego Ładu słuchają uczniowie szkoły.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze