0:00
0:00

0:00

16 maja policja nie dopuściła do przemarszu antyrządowej manifestacji, na którą zjechały dziesiątki rozgoryczonych obywateli z licznych stron Polski, wśród nich powiązani z różnorodnymi grupami protestu, takimi jak "Strajk Przedsiębiorców" czy AGROunia.

Gdy wybiła godzina zbiórki, ogromne siły otoczyły protestujących, a następnie nie pozwalały opuścić kordonu. Jak widać na nagraniach OKO.press, panował chaos informacyjny, a funkcjonariusze nie mówili, co stanie się z uczestnikami protestu.

Gdy po godzinie oczekiwania cześć protestujących usiłowała przebić kordon, by wydostać się na zewnątrz, funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, musiało interweniować pogotowie.

Przez kolejne kilka godzin protestujący byli pojedynczo odprowadzani do radiowozów. Czytelnik OKO.press Witold Kędzierski odpowiedział na naszą prośbę i przesłał relację z tego, jak wyglądały działania policji z perspektywy zatrzymanego. Publikujemy cały list.

Jeśli zostaliście zatrzymani przez policję, otrzymaliście mandat lub karę administracyjną w związku z uczestnictwem w protestach, piszcie na [email protected].

Jestem stałym czytelnikiem OKO.press i z uwagą śledzę poczynania władz towarzyszące protestom przedsiębiorców (moje dzieci, podobnie jak tysiące prowadzących działalność, znalazły się na skraju bankructwa z powodu chaotycznych, nieprzemyślanych i pozbawionych logiki, w gruncie rzeczy, wobec niewprowadzenia stanu wyjątkowego, bezprawnych poczynań władz).

16 maja byłem na placu Zamkowym, aby dać wyraz frustracji, złości i niezgodzie wobec bezprawnych, godzących w konstytucyjne prawa działań władzy.

Miałem maseczkę i zachowywałem przepisowy odstęp, do czego nawoływali przez megafon organizatorzy protestu.

W pewnym momencie (około godziny 15.) przez policyjne megafony ogłoszono, że zgromadzenie jest nielegalne(!). Policja żądała opuszczenia placu.

Co innego ogłosili organizatorzy, informując o orzeczeniu sądu uznającym konstytucyjne prawo do pokojowych protestów. Zaraz po tym

kordon policjantów zamknął się wokół protestujących i zaczął spychać ich do środka placu, zmuszając do stłoczenia i uniemożliwiając zachowanie przepisowego dystansu 2 metrów.

Nie wypuszczali z zamkniętego kręgu nawet tych osób, które deklarowały chęć opuszczenia placu. Jednocześnie policja łapała ludzi stojących na brzegu grupy protestujących i odprowadzała ich do stojących wokół suk.

Zostałem pochwycony przez dwóch policjantów za ramiona i wywleczony. Kazano mi wejść do radiowozu, nie przestrzegając jakichkolwiek przepisów sanitarnych. Na pytanie na jakiej podstawie, cytowano jakieś rozporządzenie rządowe, które manifestacji z powodu pandemii zakazuje. Treści rozporządzenia policjanci nie znali, wielokrotnie podczas zatrzymania zaglądając do telefonów, aby je cytować.

Tak to rozporządzenie rządowe stanęło ponad konstytucyjnym prawem do zgromadzeń i wyrażania poglądów.

W suce znalazłem się z jeszcze jednym zatrzymanym człowiekiem i czterem policjantami. Nie było mowy o zachowaniu jakichkolwiek reguł sanitarnych. Jeśli w suce była jedna osoba zarażona, ja też jestem. Policjant kazał mi opróżnić kieszenie. Na pytanie na jakiej podstawie, policjanci zagrozili, że będą to musieli zrobić oni. Zabrali mi telefon, portfel z dokumentami i pieniędzmi, a nawet chusteczki higieniczne i zamknęli w zaklejonej kopercie.

Po 15 minutach uzgodnień zawieziono mnie do Pruszkowa. Zostałem zbadany alkomatem i poinformowano, że za złamanie cytowanego wyżej rozporządzenia będę ukarany mandatem 500 zł. Wobec odmowy przyjęcia mandatu policjanci powiedzieli, że kierują sprawę do sądu. Działo się to w atmosferze ogólnego chaosu. Najpierw

nie chciano nas wpuścić na komendę powiatową w Pruszkowie, argumentując, że jeśli ja lub mój towarzysz niedoli mamy koronawirusa, to cała komenda pójdzie na kwarantannę.

Później policjanci uzgadniali jakie właściwie postawić zarzuty.

W międzyczasie jeden z nich „się sypnął”, że do Warszawy ściągnięto ich parę dni temu. Przez radio docierały informacje, że na placu Zamkowym użyto gazu. Około 10 osób personelu mundurowego i cywilnego biegało, nie zachowując żadnych norm bezpieczeństwa i próbując spisać protokół. Młodzi mundurowi próbowali zagadywać pojednawczo i dawali połajanki, że trzeba się stosować do przepisów i słuchać policji. Powiedziałem, że znam swoje obowiązki obywatelskie, jak również konstytucyjne prawo do zgromadzeń, że

byłem na ulicy w Stanie Wojennym i to co robi dzisiaj policja, jest tak samo bezprawne jak komunistyczny terror.

Spisywanie trwało ponad dwie godziny, po czym zwrócono mi zabrane wcześniej rzeczy i zwolniono. Policja odmówiła odwiezienia na miejsce, z którego zostałem zabrany. Gdy wychodziłem,

młody policjant, który mnie zatrzymał i spisywał protokół, podszedł i powiedział półgłosem, że prywatnie czuje się nie fajnie z tym co zrobił, ale musiał wykonać polecenia przełożonych.

Odpowiedziałem, że powinien czuć się niefajnie, a poza tym, że jest policjantem, jest też obywatelem i powinien myśleć, czy rozkazy są zgodne z prawem i czy nie uderzają w ludzi, których powinien chronić.

W czasie gdy spisywano mnie w Pruszkowie, trójka bliskich mi ludzi została zgarnięta z Placu Zamkowego. Wywieziono ich do Grodziska i Nowego Dworu [Mazowieckiego], gdzie zostali poddani podobnym procedurom i wyrzuceni z komendy na zasadzie „teraz martw się sam”. Okazało się przy tym, że wysokość proponowanych mandatów wszędzie była inna. Mnie zabrano telefon, innym kazano wyłączyć lub zostawiono z prawem używania.

Dobijam sześćdziesiątki. Pamiętam czasy komuny, stan wojenny i lata zbliżania się do demokracji.

Trawi mnie gorycz, że wraca tyrania. Jestem zdeterminowany, aby walczyć o poszanowanie wartości i norm konstytucyjnych

i namawiam wszystkich do refleksji nad elementarną przyzwoitością w dbałości o nasze państwo, które jest własnością obywateli tak długo, jak długo tego pilnujemy.

Buduje postawa taksówkarza, który wiózł mnie z dworca. Gdy dowiedział się, że z manifestacji, nie wziął za kurs ani grosza.

Witek Kędzierski

Warszawski urząd miasta nie wydał zgody na zgromadzenie, powołując się na rządowe rozporządzenie zakazujące tychże (nie było jednak formalnego zakazu ze strony ratusza).

Sąd Apelacyjny w Warszawie w prawomocnym wyroku z 15 maja orzekł jednak, że rozporządzenie Rady Ministrów nie może stać ponad zapisaną w konstytucji wolnością zgromadzeń i regulująca ją ustawą, przychylając się do argumentów Rzecznika Praw Obywatelskich.

;
Na zdjęciu Maciek Piasecki
Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze