0:000:00

0:00

Choć Polacy już od dwóch tygodni mogą chodzić do galerii handlowych, a od najbliższego poniedziałku 18 maja nawet do fryzjera, wciąż obowiązuje całkowity zakaz zgromadzeń. Jego podstawą jest rozporządzenie Rady Ministrów, dotyczące zakazów w związku z epidemią koronawirusa.

Sąd Apelacyjny w Warszawie w prawomocnym wyroku z 15 maja orzekł jednak, że rozporządzenie Rady Ministrów nie może stać ponad zapisaną w konstytucji wolnością zgromadzeń i regulująca ją ustawą.

Z Poznania i Tychów do Warszawy

Wyrok dotyczył zażalenia Marka Jarockiego (na zdjęciu głównym), przedsiębiorcy z Tychów, który zgłosił Urzędowi Miasta w Warszawie, że chce zorganizować manifestację 16 maja o 15:00 na pl. Zamkowym.

Relację na żywo z wydarzenia prowadzi nasz reporter Maciek Piasecki:

[0]=68.ARDC0FNjmaHacNaIyO2-Ul6OWnMoP8LmS1A02QZpT2ZDd8kPdaR12JeKn7ORLNleenMvPh_1TyTqdZe-axhIWqhb0nj_10xeDHXxZFvjNEzhGWWccDbAnINKjz6pjYXHvn_6fjyk-OvpuC3zfii_Fb6d1kroip34N1MQi_5hWoFtyL7ANqDMcJZqmczaxQed-VTSnDJsDPk6iPFodenWOFPIiTDiUfLghVLMkssAaa-p5GjxXEkfZiGEqD8isKR8wgswp7L34Dkq4XGyakg3O_oy1Ttr46KbIMZiHNht2OZe8kM2sYA7KLrsw2VuVlW8oDUMytvF0kDCy4a1gMaVA4MP5ArU

Razem z nim organizują ją przedsiębiorcy z Poznania pod hasłem Ogólnopolski Strajk Generalny (strona wydarzenia na Facebooku). Inicjatorkami są Paulina i Małgorzata (nazwiska do wiadomości redakcji), które poznały się tydzień temu za pośrednictwem strony Strajku Przedsiębiorców, protestów organizowanych 7 i 8 maja m.in. przez Pawła Tanajnę, kandydata na prezydenta.

Jedna z nich nigdy wcześniej nie brała udziału w protestach, druga od pięciu lat angażuje się m.in. w Strajk Kobiet. Postanowiły, że muszą zmobilizować poznaniaków i założyły stronę wydarzenia na Facebooku. Gdy piszemy ten tekst, udział zadeklarowało już 189 osób, a zainteresowanych jest ponad tysiąc.

Do organizatorek zgłosili się nieznani im ludzie, którzy zapowiedzieli udział. Na trasie marszu, który przejdzie pod Pałac Prezydencki, a następnie pod Sejm i Kancelarię Premiera, co najmniej kilkanaście osób wygłosi przemowy. Dotąd nie znamy jednak ich nazwisk. Na pewno nie będą to politycy.

„Po prostu chcemy coś zrobić z tym, co się dzieje w kraju. Naszym zdaniem rząd Morawieckiego nie jest po naszej stronie. Ani przedsiębiorców, ani pracowników. Nie reprezentujemy jednak żadnej opcji politycznej i nie mamy lidera. Idziemy wspólnie, bez podziałów” - mówi OKO.press Paulina, jedna z organizatorek.

Na stronie wydarzenia organizatorzy streścili swoje postulaty w dwóch zdaniach: „Mamy już dość niekompetentnych polityków rządzących Polską, mamy już dość bezprawia, ograniczania praw obywatelskich i niszczenia gospodarki. Naszym jedynym żądaniem jest natychmiastowa dymisja rządu PiS, który nie chroni nas przed zagrożeniami, niszczy nasze miejsca pracy i pozbawia nas środków do życia”.

Przedsiębiorca walczy o wolność zgromadzeń

Marek Jarocki jest właścicielem firmy spedycyjnej w Tychach. O prawo do zgromadzeń w czasie epidemii walczy już od co najmniej kilku tygodni. 25 kwietnia i 1 maja udało mu się zorganizować w Katowicach manifestacje samochodowe na gruncie prawa drogowego. Na podstawie prawa zgromadzeń zgłaszał protesty w Łodzi 3 maja i w Warszawie na pl. Piłsudskiego 10 maja. W pierwszym przypadku sądy uznały informację gminy o zakazie za niezaskarżalną. W drugim sąd apelacyjny podtrzymał zakaz zgromadzenia, ale Jarocki - jak twierdzi - nie otrzymał na czas wyroku. Stawił się więc na pl. Piłsudskiego w wyznaczonym terminie z nagłośnieniem (na zdjęciu), ale poza pojedynczymi osobami nikt do niego nie dołączył.

Jarocki zapewnia OKO.press, że dzisiejszy Strajk nie ma nic wspólnego z ruchem Pawła Tanajny. ”Jego postulaty zniesienia podatków i likwidacji ZUS-u to populizm, gospodarcze science-fiction i służy tylko rozwaleniu państwa. Istotne jest stworzenie takich warunków przedsiębiorcom, żebyśmy mogli te podatki zapłacić” - mówi OKO.press Jarocki.

Mimo to Tanajno, gdy dowiedział się o wczorajszym wyroku sądu, przesunął swoje zgromadzenie Strajku Przedsiębiorców z godziny 16. na 15. ”Wygląda na to, że próbuje się pod nas podszyć” - mówi OKO.press Jarocki.

Przeczytaj także:

Warszawski ratusz: zakazuje się zgromadzeń

Gdy Jarocki poinformował Urząd Miasta w Warszawie, że chce zorganizować zgromadzenie, ratusz w odpowiedzi poinformował go, że zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów zgromadzeń „zakazuje się”. Czy jednak to, ze się zakazuje, oznacza, że urząd zdecydował o zakazaniu zgromadzenia?

Tak uznał sąd okręgowy, do którego odwołał się Marek Jarocki. SO w Warszawie stwierdził, że maila urzędu miasta można potraktować jako decyzję administracyjną, ale nie podważył jej. Uznał, że urząd miasta nie ma obowiązku stosowania „standardowo przyjętego” trybu w postępowaniach dotyczących zgromadzeń z powodu obowiązującego zakazu organizowania zgromadzeń zapisanego w rozporządzeniu Rady Ministrów.

Dodał też, że sam zakaz jest “uzasadniony panującym zagrożeniem epidemiologicznym i koniecznością ochrony zdrowia ludzkiego”.

Jarocki odwołał się od tego postanowienia, a do sprawy na jego wniosek przyłączył się Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak pisaliśmy, już wcześniej RPO wskazywał na to, że nawet ogłoszenie stanu klęski żywiołowej nie pozwalałoby na wprowadzenie zupełnego zakazu zgromadzeń. Tym bardziej nie może być jego podstawą rozporządzenie Rady Ministrów.

Sąd: prawo zgromadzeń wciąż działa

Sąd Apelacyjny w Warszawie zgodził się z argumentami RPO i Jarockiego. Przyznał, że wprowadzenie zakazu zgromadzeń rozporządzeniem Rady Ministrów „budzi istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń wynikającego z art. 57 Konstytucji RP, w szczególności w kontekście dopuszczalnych ograniczeń praw podmiotowych i zasady proporcjonalności zawartej w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP".

Poza tym nie zgodził się ze stanowiskiem sądu okręgowego, stwierdzając, że mail z informacją o ogólnym zakazie zgromadzeń nie jest decyzją administracyjną, której wydania wymaga prawo o zgromadzeniach.

Sąd orzekł, że urząd miasta miał obowiązek albo wydać zakaz zgromadzenia, albo wpisać je do publicznego rejestru zgromadzeń. Nie robiąc ani jednego ani drugiego w wyznaczonym terminie, naruszył przepisy prawa o zgromadzeniach i dopuścił się bezczynności.

W uzasadnieniu sąd nie stwierdził jednak wprost, że wobec braku zakazu zgromadzenie na pl. Zamkowym jest legalne. Odrzucił jedynie odwołanie od zakazu, bo nie było żadnego zakazu.

Wyrok jest przynajmniej częściowym zwycięstwem Marka Jarockiego i Rzecznika Praw Obywatelskich.

Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego Biura RPO, komentuje orzeczenie dla OKO.press: „Ustawa Prawo o zgromadzeniach obowiązuje, mimo zakazu zawartego w rozporządzeniu RM, a zatem organy gminy są zobowiązane dopełniać obowiązku rejestracyjnego, a jeśli odmawiają możliwości zgromadzenia się, powinna zostać wydana decyzja administracyjna.

SA potwierdził także wątpliwości konstytucyjne Rzecznika dotyczące zakazu odbywania jakichkolwiek zgromadzeń publicznych zawartego w rozporządzeniu RM” - tłumaczy dyrektor Wróblewski.

Ratusz: zgromadzenie nielegalne

Co to jednak oznacza dla dzisiejszej manifestacji? Wczoraj wieczorem zapytaliśmy warszawski ratusz, czy zastosuje się on do wyroku i wyda zakaz zgromadzenia lub wpisze je do rejestru. Naprawiłby tym samym swój błąd, ale zarazem obie decyzje byłyby wydane już po terminie, co byłoby szczególnie problematyczne w razie wydania zakazu, bo byłoby już za późno na odwołanie się.

„Sąd odwołanie odrzucił, w związku z tym podtrzymane jest stanowisko SO w Warszawie. Nie będziemy podejmować żadnych działań w związku z rejestracją. To zgromadzenie będzie zgromadzeniem nielegalnym” - powiedziała nam Karolina Gałecka, rzecznika urzędu miasta.

Ma ona jednak tylko połowiczną rację. Sąd apelacyjny odrzucił odwołanie Jarockiego, ale zarazem podważył postanowienie sądu okręgowego. Z orzeczenia wynika, że urząd powinien był wydać decyzję, ale tego nie zrobił. Czy więc dzisiejsza manifestacja jest legalna?

Będą kary od sanepidu?

Na pewno nie zakazał jej urząd miasta, można więc powiedzieć, że jest legalna na gruncie prawa zgromadzeń. Jednak z drugiej strony obowiązującym prawem jest rozporządzenie Rady Ministrów, które wszelkich zgromadzeń zakazuje. Można spodziewać się, że to jego przepisami będzie kierować się policja.

Prawdopodobnie - jak to działo się podczas wcześniejszych manifestacji w stanie epidemii - będą spisywać uczestników, a następnie kierować wnioski o ukaranie. Jeśli trafią do sądu, o legalności manifestacji ostatecznie zadecyduje wtedy sąd.

Możliwe jednak, że zamiast do sądu policja wyśle wnioski o przyznanie kar administracyjnych do sanepidu. Po manifestacjach w Warszawie między 14 a 16 maja - jak ustaliło OKO.press - policjanci wysłali takich wniosków aż 97. Sanepid za łamanie zakazu gromadzenia się może przyznawać kary do 30 tys. złotych. Choć można się od nich odwołać, podlegają natychmiastowemu wykonaniu. Wstrzymać je może wniosek o odroczenie lub umorzenie kary.

Nie wiadomo jednak, w jaki sposób sanepid potraktuje takie wnioski. Protestujący muszą działać na własne ryzyko.

Marek Jarocki jest przekonany, że skoro sąd uznał manifestację za niezakazaną, jest ona legalna. „Idziemy. Niech się z nami sądzą” - zapowiada.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze