800 milionów złotych kosztowała przebudowa lotniska w Radomiu, a mimo to wciąż nie da się do niego dojechać koleją. Pytanie, czy zdoła ono przyciągnąć pasażerów i linie lotnicze, wciąż pozostaje otwarte
Po ponad pięciu latach przerwy w działaniu ponownie ruszyło słynne swego czasu z wyjątkowego pecha lotnisko pasażerskie w Radomiu. Tym razem jako Port Lotniczy Warszawa-Radom. Otwarcie reaktywowanego lotniska odbyło się z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. Trudno było podczas niego zapomnieć, że trwa już kampania wyborcza. Morawiecki snuł typową dla PiS opowieść o tym, jak wiele Radom i cały region zawdzięczają obozowi rządzącemu, przypominał okres, gdy miasto było w czołówce tych najmocniej dotkniętych bezrobociem i zachwalał swą partię jako tę, która ma dążyć do upodmiotowienia mieszkańców prowincji.
„Pamiętam doskonale wbicie pierwszej łopaty pod tę inwestycję, bo wielu nie wierzyło, że zostanie ona dokończona. Ta inwestycja to dla mnie dowód na to, że zdejmujemy z Radomia klątwę, którą na to miasto po czerwcu 1976 roku rzucili komuniści” – mówił Morawiecki.
By uświetnić otwarcie portu lotniczego w obecności tak ważnych oficjeli, zorganizowano pokazy akrobacji lotniczych. W ich trakcie doszło do kolizji dwóch wykonujących ewolucje w powietrzu samolotów Orlik. Choć obaj piloci zdołali utrzymać kontrolę nad maszynami i bezpiecznie wylądować, na prywatne posesje w rejonie lotniska posypały się elementy poszycia i części samolotów. Pozostaje mieć nadzieję, że nie była to zła wróżba w trakcie zdejmowania klątwy, które ogłosił premier.
„Ten port ma ogromny sens gospodarczy. Pokazujemy tą inwestycją, że nasz rząd potrafi realizować duże i złożone projekty. To nie pierwsza i nie ostatnia taka inwestycja, bo otwieramy Polskę na świat” – mówił Morawiecki, otwierając port.
Problem w tym, że rzeczywisty potencjał radomskiego lotniska budzi poważne wątpliwości ekspertów. Sam przebieg jego rozbudowy również nie był popisem sprawności.
„Przytaczam dane z prognoz przygotowanych przez IATA na zlecenie nie kogo innego, a władz Centralnego Portu Komunikacyjnego. W 2040 roku IATA widzi szansę na osiągnięcie przez port lotniczy w Radomiu poziomu 1,8 miliona pasażerów rocznie. W 2060 roku – może 2,4 miliona. Zważywszy na to, że już w tej chwili lotnisko w Modlinie przekroczyło poziom 3 milionów pasażerów, to zdecydowanie nie są obiecujące prognozy. Tym bardziej że Radom potrzebuje nie mniej niż 1,5 miliona pasażerów rocznie, żeby w ogóle wyjść na zero” – mówi OKO.press Adrian Furgalski, wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, specjalizujący się w kwestiach związanych z transportem pasażerskim.
Zwolennicy reaktywacji lotniska w Radomiu podkreślają z kolei, że warszawskie lotnisko Chopina zbliża się już do granic swej maksymalnej przepustowości i zdecydowanie potrzebuje swego rodzaju „filii” położonej możliwie blisko Warszawy. Radom ma się też przydawać Warszawie jako lotnisko zapasowe – w sytuacjach awaryjnych i kryzysowych. „Miasta takie jak Radom i mniejsze miejscowości, gdzie mieszkają pełnoprawni obywatele Polski, także powinny mieć łatwiejszy dostęp do światowych metropolii. Właśnie dlatego ten port lotniczy jest kluczowy i zmienia ten region na lepsze" – mówił zaś podczas otwarcia radomskiego lotniska wiceminister w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej oraz pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego Marcin Horała.
To już trzeci żywot lotniska w Radomiu. W swym pierwszym, zapoczątkowanym w latach 30. XX wieku, a zakończonym dziewięć lat temu wcieleniu, było to lotnisko wojskowe służące głównie do szkolenia pilotów i spadochroniarzy. Drugie – niezbyt udane – życie lotnisko na radomskim Sadkowie spędziło w latach 2014-2018 w roli cywilnego portu lotniczego powołanego do życia przez samorząd Radomia kosztem łącznie około 100 milionów złotych. Głównym jego problemem okazał się niemal zupełny brak przewoźników chętnych do uruchamiania połączeń z Radomia – jeszcze jesienią 2015 roku można było stamtąd polecieć do Rygi lub Pragi, potem pojawiały się i znikały połączenia do Berlina i Lwowa.
Przez większość czasu z lotniska w Radomiu jednak nie latało po prostu nic.
Skończyło się to postawieniem zarządzającej nim spółki w stan upadłości. Ostatecznie przejęły ją razem z lotniskiem państwowe Polskie Porty Lotnicze – właśnie po to, by po gruntownej przebudowie infrastruktury spróbować szczęścia dla lotnictwa pasażerskiego w Radomiu jeszcze raz.
Według PPL lotnisko w Radomiu zbudowano właściwie od nowa. Kosztowało to około 800 milionów złotych. Z punktu widzenia pasażerów najbardziej widoczna jest inwestycja w nowy terminal – spory, nowoczesny i robiący znacznie lepsze wrażenie niż ten na lotnisku w Modlinie.
„Koszty wzrosły w trakcie budowy z 400 do 800 milionów złotych. Wystąpiły różne opóźnienia. Nie udało się dotąd zbudować nowej stacji kolejowej. W kontekście szeroko zakrojonych planów rządu związanych z budową Centralnego Portu Lotniczego i towarzyszących mu całkowicie nowych linii kolejowych wydaje się to bardzo kiepską wróżbą” – mówi OKO.press Adrian Furgalski
Czy Port Lotniczy Warszawa Radom im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 Roku, bo taka jest oficjalna nazwa starego-nowego lotniska, ma szansę na lepszy los niż jego poprzednie wcielenie? Tym razem w ożywianie radomskiego lotniska zaangażował się – i to mocno – państwowy przewoźnik lotniczy, czyli LOT. W latach 2014-2018, kiedy radomskie lotnisko w wydaniu samorządowym staczało się po równi pochyłej, LOT nie był nim zainteresowany.
W tej chwili w siatce połączeń z Radomia znalazło się pięć obsługiwanych przez regularne loty kierunków – Rzym, Paryż, grecka Preweza, albańska Tirana i bułgarska Warna. Wszystkie połączenia zapewnia LOT. Założenie jest takie, że Radom – dla przyciągnięcia pasażerów z Warszawy – ma obsługiwać przede wszystkim loty w typowo turystycznych, popularnych wśród Polaków kierunkach. Czarterowe wyloty z Radomia znalazły się przy tym w ofercie kilku dużych biur podróży.
„Myślę, że założenie, że port lotniczy w Radomiu ma być kolejnym lotniskiem Warszawy to błąd. To de facto lotnisko regionalne – które będzie obsługiwać przede wszystkim rejon Radomia oraz część województw świętokrzyskiego i lubelskiego. Mieszkańcy tej części Polski często wyjeżdżają za granicę do pracy, dlatego sądzę, że w siatce połączeń bardziej od Warny czy Prewezy przydałyby im się Londyn, Dublin czy Oslo. Słyszę przy tym, że z obecnej stricte turystycznej oferty najlepiej sprzedają się bilety do Rzymu – co również może mieć związek ze specyfiką regionu i jego przywiązaniem do tradycji katolickich. Potwierdzałoby to tezę, że lotami z Radomia najbardziej zainteresowani są mieszkańcy rejonu samego Radomia, Kielc oraz Dęblina czy Puław” – mówi Furgalski.
Głównym powodem, dla którego Radom może mieć problem z przyciągnięciem rzeszy pasażerów z Warszawy, pozostają problemy komunikacyjne między stolicą a położonym jedynie 105 kilometrów od niej Radomiem oraz fakt, że podczas budowy i rozbudowy lotniska na warszawskim Okęciu nigdy nie brano pod uwagę tego, że w przyszłości jego tzw. portem komplementarnym (czyli pełniącym rolę pomocniczą) może być właśnie Radom.
Warszawskie Lotnisko Chopina jest od 2012 roku połączone biegnącą w tunelu odnogą z linią kolejową Warszawa-Radom. Wygląda to jak idealny wstęp do uruchomienia bezpośredniego połączenia kolejowego między oba lotniskami. Problem jednak w tym, że wyjazd z tunelu prowadzącego do Okęcia jest umiejscowiony w ten sposób, że bez gigantycznej przebudowy całej infrastruktury możliwa jest stamtąd jazda wyłącznie w kierunku Warszawy. Lotnisko w Radomiu nie ma z kolei nadal swej własnej stacji kolejowej. Jedyną dostępną opcją dla pasażerów chcących dotrzeć z lotniska na lotnisko koleją, jest więc przesiadka na stacji Warszawa Służewiec z linii lotniskowej na radomską, a następnie podróż komunikacją miejską w Radomiu z dworca kolejowego do portu lotniczego. To trochę jak w wypadku Modlina, od którego dość skomplikowany system transportu odstrasza część pasażerów.
PPL po otwarciu lotniska w Radomiu uruchomiły więc autobusy wahadłowe na Okęcie i do centrum Warszawy. Do 15 maja mają one kursować za darmo. Problem tylko w tym, że w godzinach szczytu czas dotarcia takim autobusem na miejsce pozostaje kwestią dość nieprzewidywalną. Jeśli chcemy mieć względną pewność, że nie spóźnimy się na samolot, bezpieczniejszą opcją wciąż pozostaje pociąg. Tyle że podróż koleją do Radomia z centrum miasta wciąż trwa od około półtorej do prawie dwóch godzin. Dodatkowym problemem dla części pasażerów jest to, że na skutek przebudowy warszawskiego węzła kolejowego zdecydowana większość pociągów odjeżdża obecnie z dworca Warszawa Gdańska, przecinając linię średnicową jedynie na rozkopanym dworcu Warszawa Zachodnia.
Pod względem możliwości dojazdu transportem publicznym z Warszawy Modlin (do którego jedzie się pociągami SKM i KM z Warszawy Centralnej, a potem autobusem wahadłowym około godziny) nadal więc bezapelacyjnie wygrywa z Radomiem.
PPL twierdzą tymczasem, że już w pierwszych latach działalności radomskie lotnisko będzie obsługiwać nie mniej niż milion pasażerów rocznie, a docelowo ok. 3 milionów.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.
Komentarze