0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plCezary Aszkielowicz ...

W nocy z 25 na 26 października komisja edukacji i nauki zajmowała się równolegle dwoma projektami zmian w prawie oświatowym.

Pierwszy, autorstwa prezydenta Andrzeja Dudy, wprowadzałby do szkół referenda rodzicielskie, na których każdorazowo zapadałyby decyzje o wejściu organizacji społecznej do danej szkoły.

Drugi, w teorii poselski (w praktyce odświeżona kopia lex Czarnek), także wprowadza wielomianownikową kontrolę nad udziałem strony społecznej w edukacji publicznej (dyrektor, rada rodziców, rodzice), ale w przypadku organizacji zajęć dodatkowych przyznaje ostateczny głos kuratorowi oświaty.

Upolityczniony kurator może więc nie zgodzić się na zajęcia, których chcą rodzice, co w oczywisty sposób stoi w sprzeczności z intencją, którą ma projekt prezydencki. Lex Czarnek 2.0 to też bat na niepokornych dyrektorów, ograniczenie autonomii szkół niepublicznych i nowe wymogi przed edukacją domową.

Przeczytaj także:

Posłowie opozycji od początku chcieli procedować ustawy wspólnie, żeby nie doszło do kolizji przepisów. PiS najpierw postanowił zająć się jednak projektem prezydenckim, by potem, w toku zgłaszania poprawek, powiedzieć, że projektem wiodącym, czyli głównym, jest lex Czarnek 2.0.

Wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski przekonywał nawet, że główna myśl prezydenta znajduje się przecież w projekcie złożonym przez posłów PiS, tyle że ten reguluje szerszą materię, więc trzeba pracować właśnie nad nim. Posłowie opozycji zgłosili poprawkę, która polegała na przeniesieniu przepisów z ustawy prezydenckiej do lex Czarnek 2.0, ale posłowie PiS odrzucili ją, wyrzucając propozycję prezydenta do kosza.

Jakie to ma konsekwencje? I co dalej z projektami ustaw?

Rozmawiamy z posłanką Koalicji Obywatelskiej, Katarzyną Lubnauer.

***

Anton Ambroziak, OKO.press: Nocna komisja edukacji głosami posłów PiS przepchnęła lex Czarnek, a opozycja przekonywała, że sposób procedowania był bulwersujący. Dlaczego?

Katarzyna Lubnauer, Koalicja Obywatelska: Przede wszystkim przypomnijmy, że nowelizacja prawa oświatowego trafiła do Sejmu 20 października, dostała numer druku 21 października, a już cztery dni później odbyło się I czytanie w komisji.

Podczas komisji posłowie PiS otwartym tekstem mówili, że to nie jest projekt poselski, tylko ministerialny. W metryczce dokumentów była zresztą adnotacja, że projekt sporządzono w ministerstwie edukacji i nauki. Minister Piontkowski przekonywał, że posłowie nie mają wystarczającego doświadczenia legislacyjnego, więc to nic dziwnego, że pomogło ministerstwo.

Tylko przy projektach rządowych potrzebne są konsultacje, projekt poselski je omija.

Wszyscy wiemy, że to jest druga, jeszcze gorsza wersja tej samej ustawy, którą w marcu zawetował prezydent Andrzej Duda.

Gorsza?

Gorsza, bo minister wymyślił, że zajęcia dodatkowe prowadzone przez organizacje społeczne, jeśli w ogóle będzie zgoda kuratora, będą musiały odbywać się po lekcjach. A często tacy goście uatrakcyjniali takie tematy jak ekologia na przyrodzie, czy zdrowie człowieka na biologii.

Równocześnie droga do dopuszczenia zajęć do szkół została wydłużona. Najgorszy jest jednak zapis, który wymaga, by na przeprowadzenie lekcji z udziałem organizacji społecznej, zgodził się kurator oświaty. I to niezależnie od tego, jaką opinię wcześniej wydali rodzice.

Czyli np. 100 proc. rodziców krakowskiej szkoły będzie chciało edukacji równościowej, seksualnej czy zdrowotnej, a kurator Barbara Nowak może ją zablokować.

Równolegle procedowany był prezydencki projekt ustawy wprowadzający referendum rodzicielskie w przypadku chęci organizacji zajęć szkolnych. Co się z nim stało?

PiS wyrzucił go do kosza. Jako opozycja, w toku prac komisji, złożyliśmy poprawkę, która przyjmowałaby do projektu wiodącego, czyli lex Czarnek, zapisy ustawy prezydenckiej. Nie dlatego, że nam się jakoś szczególnie podoba, ale uznaliśmy, że propozycja rozszerzenia uprawnień rodziców jest lepsza niż pełna władza kuratora oświaty. Co zrobił PiS? Odrzucił naszą poprawkę, nie zostawiając z propozycji prezydenta nic.

Minister Piontkowski tłumaczył, że intencje prezydenta zostały wpisane w lex Czarnek 2.0.

Po prostu Piontkowski mijał się z prawdą, udowadniał, że białe jest czarne a czarne jest białe, ale wszyscy wiemy, że to nieprawda.

PiS zadecydował, że to kurator będzie decydował o tym, co dzieje się w szkole, a nie rodzice. Czyli odrzucił intencje projektu prezydenta. Bo rodzicom odebrano prawo do decydowania o zajęciach dzieci, a nie je powiększono. Wbrew obietnicy wyborczej prezydenta.

A usłyszała pani podczas posiedzenia komisji, po co w zasadzie PiS wprowadza nowe prawo?

Szczerze? Poseł wnioskodawca odczytał uzasadnienie projektu z kartki, więc jak miał nas przekonać, że wie co i po co proceduje? Nie mamy wątpliwości, że chodzi o to, by do szkół wpuszczać tylko te organizacje, które Czarnek uznaje za zgodne z własnym światopoglądem.

Będzie tak samo jak z dotacjami: pieniądze z MEiN dostają dziś tylko organizacje narodowe i katolickie, najlepiej z lubelskiego.

Jak PiS reagował na głosy strony społecznej, która krytykowała ustawę?

Ograniczył im czas wypowiedzi do trzech minut. Wydaje mi się, że posłowie rządzącej partii stwierdzili, że skoro jest noc i mało kto śledzi obrady, to wystarczy przeczekać kilka godzin, puścić ich obawy mimo uszu i będzie po sprawie.

Jedyne, co uwzględnili, to uwagi dotyczące zasad organizacji edukacji domowej, ale też tylko w ograniczonym zakresie. Myślę, że do ministerstwa zgłosili się po prostu konkretni rodzice, a w edukację domową zaangażowane są też mocno środowiska prawicowe, czyli "swoi".

Co zrobi prezydent Duda?

Trzeba pytać prezydenta, ale przypomnę, że w pani prezydentowa w rozmowie z nami, posłankami KO, mówiła, że wprowadzenie nadzoru kuratora nad obecnością organizacji społecznych w szkołach, doprowadzi do sytuacji, w której zajęcia w szkole zupełnie zostaną zablokowane. Agata Kornhauser-Duda wie, co mówi, bo sama pracowała w szkolę jako nauczycielka.

Prezydent podzielił jej zastrzeżenia i przekonywał, że nie może uchwalić projektu, który tak dzieli społeczeństwo. Tu się nic nie zmieniło. Trwa wojna w Ukrainie, a projekt Lex Czarnek dalej, w tej czy tamtej wersji, dzieli Polki i Polaków. I odbiera rodzicom prawo do decydowania o wychowaniu i edukacji własnych dzieci.

Część mediów pisze, że była szansa na to, by zablokować lex Czarnek w komisji, ale opozycja się nie zmobilizowała i nie stawiła w pełnym składzie na posiedzeniu. To prawda?

Na początku zgłosiłam wniosek formalny o to, by zakończyć posiedzenie komisji. Chcieliśmy konsultacji społecznych, chcieliśmy, by pierwsze czytanie projektu odbyło się na sali plenarnej. Wtedy faktycznie nie było dwójki posłów KO. Maciej Lasek miał równolegle posiedzenie komisji obrony narodowej, gdzie był posłem wnioskodawcą. Tam udało nam się dzięki jego obecności wygrać inne ważne głosowanie.

Za to Joanna Fabisiak miała wcześniej zaplanowany wyjazd służbowy w ramach obowiązków w komisji łączności z Polakami za granicą. Kiedy zapadła decyzja o jej wyjeździe nikt nie miał pojęcia, kiedy będzie komisja w sprawie lex Czarnek, bo nie było nawet projektu.

Na początku nie było też posła Lewicy, Marcina Kulaska, który przybiegł na posiedzenie prosto z samolotu z Brukseli. O powód nieobecności można pytać tylko posła Wontora [red. - Lewica], bo nie było z nim kontaktu, nie odbierał telefonów.

Co dalej?

Niewykluczone, że drugie czytanie lex Czarnek 2.0 odbędzie się jeszcze na tym posiedzeniu Sejmu. Dziś zorganizowaliśmy drugie wysłuchanie publiczne ze stroną społeczną. Wczoraj rozmawialiśmy o projekcie z młodzieżą. Na nasze zaproszenia przychodzi mnóstwo Polaków zmartwionych losem edukacji, bo PiS nie chce z nimi rozmawiać. Odrzucił wniosek o wysłuchanie publiczne.

Dla nas jest oczywiste, że prezydent powinien zawetować także tę ustawę, bo jeśli tego nie zrobi, to zgodzi się, by PiS zrobił z niego człowieka niesłownego, którego można łatwo oszukać. Pamiętajmy też, że tamto weto było poprzedzone stanowczym oporem politycznym i społecznym.

Dzięki naszym wizytom w kuratoriach oświaty, pokazałyśmy, że podstawy lex Czarnek są kompletnie fałszywe. W skali całej Polski w ostatnich kilku latach było tylko 27 skarg rodziców na zajęcia dodatkowe i nie dotyczyły one nigdy sytuacji, że dziecko wbrew woli rodziców uczestniczyło w tych zajęciach. 27 skarg na 20 tys. szkół i miliony uczniów.

Porozumienie NGOSów - Wolna Szkoła, a także młodzież, wskazywały jasno na zagrożenia i głośno mówiły, że PiS uchwala prawo tylko w swoim imieniu, nie rodziców.

PiS chce dopchnąć lex Czarnek 2.0 pod osłoną nocy. Proceduje go szybko, żeby utrudnić zorganizowanie masy krytycznej. Ale będziemy walczyć o kolejne weto. Pan prezydent nie powinien dać się oszukać Czarnkowi.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze