Białoruska propaganda robi medialny show w przygranicznym obozie obok przejścia granicznego w Kuźnicy, pokazując jak dba o uchodźców. Tymczasem OKO.press dostaje informacje od kilku migrantów, że przekroczyli południową część granicy
Według szacunków białoruskiego Państwowego Komitetu Granicznego z 13 listopada 2021 liczba uchodźców w obozie przy przejściu granicznym w Kuźnicy wynosi ponad 2 tys. osób, w tym około pół tysiąca dzieci, niektóre z nich to niemowlęta. Z obozu, który powstał 8 listopada przy udziale służb białoruskich, docierają informacje o propagandowej ofensywie prezydenta Łukaszenki. Zarazem kolejne grupy migrantów zmierzają w stronę granicy, a także przekraczają ją w kilku miejscach. Od białoruskiej aktywistki dostaliśmy też informację o kolejnej zmarłej w lesie osobie, chorej na cukrzycę, ale nie udało się tego potwierdzić. Grupa Granica ostrzega przed "eskalacją przemocy".
„Jedziemy do Niemiec!”, „Jesteśmy uratowani”, „W poniedziałek przyjadą po nas autobusy” – w piątek i sobotę (12-13 listopada) dostawaliśmy takie wiadomości od kilku migrantów z Kurdystanu uwięzionych w obozie nieopodal przejścia granicznego w Kuźnicy.
Potwierdzają to słowa Stanisława Żaryna. Rzecznik prasowy ministra-koordynatora Służb Specjalnych poinformował na Twitterze, że „wśród migrantów rozpuszczane są plotki o zorganizowanej akcji, która ma się odbyć 15 listopada”. Na dowód dołożył screen z jednej z kurdyjskich grup na Telegramie, w której migranci wymieniają się informacjami na temat szlaku przez Białoruś.
Całe zamieszanie zaczęło się w piątek 12 listopada wieczorem od informacji kurdyjskiego dziennikarza, który mieszka w Grecji i na swoim profilu powołuje się na źródła w obozach. Napisał, że Niemcy zgodziły się przyjąć migrantów i w poniedziałek pod granicę przyjadą po nich autobusy. Najprawdopodobniej niezdarnie przetłumaczył z języka niemieckiego informację z wypowiedziami przedstawicieli Monachium o tym, że miasto chętnie przyjęłoby migrantów z białorusko-polskiego pogranicza.
Po wiadomościach dziennikarza, niewykluczone, że rozpuszczanych także przez białoruską propagandę, w obozie zapanowała euforia. Na jednym z nagranych filmów słychać, jak w ciemności roznoszą się entuzjastyczne krzyki. W środku nocy rozdzwonił się telefon.
"Jadę do Niemiec!" – wykrzykiwał Wshyar z Iraku przez telefon.
W sobotę do obozu białoruscy żołnierze przywieźli drewno, pojawił się samochód z agregatem prądotwórczym, rozstawiano namioty. Białoruś zgodziła się na przyjazd zagranicznych dziennikarzy, m.in. CNN i Reutersa. W reżimowych mediach zaroiło się od propagandowych relacji, jak Białoruś pomaga migrantom, których Polska nie chce wpuścić na teren Unii Europejskiej. W przebitkach pojawiają się ludzie z organizacji pomocowych i w strojach służb medycznych.
Białoruska agencja rządowa Belta publikuje opowieści o tym, jak migranci stawiają tymczasowe zabudowania wyposażenie w sprzęt białoruskiego wojska, a w tym czasie dzieci organizują sobie różne zabawy ("Dzieci się bawią, a dorośli budują chaty").
"Wolontariusze rozdali nam puszki z mięsem i kartki, na których trzeba było wpisać dane osobowe oraz informację, czy chce się jechać do Polski, czy do Niemiec" – relacjonuje OKO.press inny Irakijczyk. Jak udało nam się ustalić, podobną "akcję sondażową" zorganizowano wśród migrantów zgromadzonych w Mińsku.
Informuje o tym także w oświadczeniu z 14 listopada Grupa Granica : "Od kilku dni obserwujemy, że migranci poddawani są profesjonalnej akcji dezinformacyjnej. Z jednej strony, IOM i UNHCR oferują migrantom możliwość złożenia wniosków azylowych w Białorusi lub dobrowolny powrót do domu. Z drugiej strony, obserwujemy, że migranci otrzymują odmienne informacje od osób związanych z białoruskimi służbami informacyjnymi, które dystrybuują formularze sugerujące możliwość osiedlenia się w Polsce lub w Niemczech".
Zdaniem Grupy Granica "wszystko to ma na celu podsycanie wśród migrantów nadziei na bezpieczną podróż do krajów zachodniej Europy, żeby utrzymać ich w obozie przy granicy z Polską, celem wywierania dalszej presji na UE".
Pełny tekst oświadczenia Grupy - poniżej.
Białoruska aktywistka: - "Nie mam pewności, czy wolontariusze w obozie w Kuźnicy to ludzie z białoruskiego Czerwonego Krzyża, czy podstawieni ludzie reżimu, który rozgrywa sytuację na własną korzyść".
Propaganda białoruska tworzy PR-owy spektakl w obozie w Kuźnicy, a tymczasem część migrantów została przekierowana na południową część granicy.
W weekend dostaliśmy informację od dwóch migrantów, że udało im się właśnie na południu przejść granicę i są już na terenie Polski.
Inny, Irakijczyk Ramiar, bohater drugiej części mojego reportażu śladami migrantów, bez problemu przejechał z jedenastoma innymi osobami przez terytorium Polski i jest już w obozie recepcyjnym w Chemnitz. Również on przechodził przez granicę kilkanaście kilometrów na południe od Brześcia.
Cały czas dostajemy też pinezki z lokalizacjami od migrantów, którzy utknęli w tzw. pasie śmierci, między pogranicznikami Polski i Białorusi. To najczęściej rodziny z dziećmi. Najwięcej z nich próbowało przekroczyć granicę właśnie w okolicach Brześcia.
Drugim miejscem są okolice Lubinowa i Wołkusza na północ od Grodna, gdzie utknęły przynajmniej dwie duży grupy migrantów, m.in. z Syrii i Iraku.
Polska Straż Graniczna podała, że w sobotę 13 listopada 2021 odnotowano 223 próby nielegalnego przekroczenia granicy. Wobec 77 osób wydane zostały postanowienia o opuszczeniu Polski.
Tymczasem w Mińsku i Brześciu zebrały się duże grupy migrantów, którzy w niedzielę zamierzają ruszyć w kierunku granicy. Widać to m.in. na filmach publikowanych przez Motolko News, a informację potwierdził nam jeden z zagranicznych dziennikarzy, który wczoraj dotarł do stolicy Białorusi.
Według statystyk niemieckiego MSW do Niemiec przybyło ponad 9 tys. migrantów po nielegalnym przekroczeniu granicy polsko-białoruskiej, prawie wszyscy w ostatnich dwóch miesiącach - podaje Anne Applebaum w The Atlantic.
Od jednej z białoruskich aktywistek (nie podajemy jej nazwiska aby ją chronić przed reżimem) dostaliśmy też informację o śmierci osoby z cukrzycą z grupy dziewięciorga Syryjczyków, która znajdowała się nieopodal Puszczy Białowieskiej. Nie wiemy w jakim była wieku. Grupa zostawiła jej ciało w lesie.
Nie udało nam się dodzwonić do osób odpowiadających za kontakt z mediami w białoruskim Państwowym Komitecie Granicznym, PKG usunęła możliwość wysyłania maili. Nie udało nam się potwierdzić tej informacji ani wśród aktywistów i aktywistek na granicy, ani w polskiej Straży Granicznej, która nie odpowiedziała na maila.
W niedziele 14 listopada po południu Grupa Granica wydała oświadczenie ostrzegające przed dalszymi prowokacjami reżimu Łukaszenki, których ofiarami mogą być ludzie stłoczeni przy granicy.
"Z przedstawianych przez polskie władze informacji wynika, że w najbliższym czasie może dojść do kolejnej eskalacji przemocy na polsko-białoruskiej granicy. Przypuszczamy, że w odpowiedzi na planowaną na jutro debatę na forum UE na temat zaostrzenia sankcji wobec Białorusi, białoruskie władze mogą dążyć do dalszej destabilizacji sytuacji na granicy.
Jest wysoce prawdopodobne, że Białoruś będzie opóźniać rozwiązanie kryzysu co najmniej do 2 grudnia 2021, kiedy to zaplanowane zostało wspólne posiedzenie Mińska i Moskwy.
Od kilku dni obserwujemy, że migranci poddawani są profesjonalnej akcji dezinformacyjnej. Z jednej strony, IOM i UNHCR oferują migrantom możliwość złożenia wniosków azylowych w Białorusi lub dobrowolny powrót do domu. Z drugiej strony obserwujemy, że migranci otrzymują odmienne informacje od osób związanych z białoruskimi służbami informacyjnymi, które dystrybuują formularze sugerujące możliwość osiedlenia się w Polsce lub w Niemczech.
Wydaje się, że wszystko to ma na celu podsycanie wśród migrantów nadziei na bezpieczną podróż do krajów zachodniej Europy, żeby utrzymać ich w obozie przy granicy z Polską, celem wywierania dalszej presji na UE.
Otrzymujemy również coraz więcej niepokojących informacji, że podejmowane są próby zmuszania migrantów do udziału w białoruskich prowokacjach i używania przemocy wobec polskich funkcjonariuszy. Migranci odmawiają udziału w takich prowokacjach.
Biorąc jednak pod uwagę ich obecną sytuację i status zakładników reżimu, można się spodziewać, że w którymś momencie mogą zostać do tego zmuszeni. W związku z ryzykiem eskalacji przemocy przypominamy, że migranci nie są agresorami, ale zakładnikami reżimu Łukaszenki, który od wielu miesięcy udowadnia, że nie cofnie się przed instrumentalnym traktowaniem migrantów w celu realizacji politycznej agendy. Zwracamy wobec tego uwagę na to, aby na obecną sytuację patrzeć przez pryzmat powyższych informacji.
Jako Grupa Granica nieustannie domagamy się od rządu utworzenia mostu humanitarnego dla osób, które znalazły się w pułapce na polsko-białoruskiej granicy i przyjęcie ich na terytorium Polski, wierząc, że jest to jedyny sposób na deeskalację przemocy".
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Szymon Opryszek - niezależny reporter, wspólnie z Marią Hawranek wydał książki "Tańczymy już tylko w Zaduszki" (2016) oraz "Wyhoduj sobie wolność" (2018). Specjalizuje się w Ameryce Łacińskiej. Obecnie pracuje nad książką na temat kryzysu wodnego. Autor reporterskiego cyklu "Moja zbrodnia to mój paszport" nominowanego do nagrody Grand Press i nagrodzonego Piórem Nadziei Amnesty International.
Komentarze