Po drugiej turze wyborów we Francji skrajna prawica nie przejmie władzy we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, a Jordan Bardella nie zostanie premierem. Wygrana lewicowego Nowego Frontu Ludowego wszystkich zaskoczyła, ale Francję czeka teraz trudna misja utworzenia rządu koalicyjnego
To nie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, a blok radykalnej lewicy pod nazwą Nowy Front Ludowy wygrał wybory we Francji. Zdobył 182 mandaty w 577-osobowym parlamencie, wyprzedzając obóz prezydenta Emmanuela Macrona, a eurosceptyczna skrajna prawica zajęła trzecie miejsce.
Wyniki pokazują, że:
Co wiadomo?
Sondaże przewidywały zwycięstwo partii Marine Le Pen, ale tak się jednak nie stało. „Przewidywania sondażowe wywróciła duża frekwencja francuskich wyborów. Nikt nie mógł tego przewidzieć” – powiedział OKO.press dr Jarosław Kuisz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej” związany z paryskim centrum badań naukowych CNRS.
„O tym, że Francuzi tak licznie poszli do wyborów, zdecydował strach przed skrajną prawicą” – dodaje Kuisz. „Macron instrumentalizując tym strachem, u wielu budził niesmak. A pamiętajmy, że Francuzi, słysząc o skrajnej prawicy, często odczytują to w kontekście powrotu do rządów Vichy podczas II wojny światowej i niemieckiej okupacji, kiedy to skrajnie prawicowe grupy urządzały próby zamachu na życie Charles'a de Gaulle'a” – podkreśla Kuisz.
„Przeważyli wyborcy umiarkowani, centrowi, a może nawet centroprawicowi, dla których Zjednoczenie Narodowe nie wydawało się bezpieczną alternatywą” – powiedziała OKO.press Amanda Dziubińska, analityczka ds. Francji w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
"Macron prawdopodobnie nie spodziewał się tak średniego wyniku w wyborach. Zakładał, że albo utrzyma liczbę mandatów, albo straty będą nieznaczne. Tymczasem jego obóz polityczny zmniejszył się o 76 deputowanych, to bardzo dużo” – mówi Dziubińska.
Ekspertka PISM dodaje, że Macron nie doszacował też lewicy. „Macron liczył na to, że lewica nie zdoła się zjednoczyć przed wyborami i każdy pójdzie swoją drogą, jak to miało miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tak się jednak nie stało".
Wiele osób odetchnęło z ulgą, że partia Marine Le Pen nie uzyskała większości w parlamencie. Ale teraz Francję czeka trudna misja utworzenia rządu koalicyjnego. Nowy Front Ludowy to sojusz partii lewicowych, który został na szybko utworzony miesiąc temu, po tym, jak Macron zapowiedział przedterminowe wybory w dniu ogłoszenia wyników wyborów europejskich, kiedy to Zjednoczenie Narodowe odniosło zdecydowane zwycięstwo.
Prezydent Francji zszokował tym całą Europę, a wielu analityków wskazywało, że to szaleństwo i torowanie drogi do władzy Zjednoczeniu Narodowemu. Choć inni uważali, że stoi za tym „makiaweliczny plan”, w którym Macron wolał oddać władzę – czyli większość w parlamencie – partii Marine Le Pen. „Celem tego planu miało być obarczenie Zjednoczenia Narodowego kosztami politycznymi związanymi ze współrządzeniem, aby uniemożliwić lub utrudnić Marine Le Pen zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 2027 roku” – mówił OKO.press dr Paweł Zerka, ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
„Macron popełnił błąd, rozwiązując Zgromadzenie Narodowe” – mówi Amanda Dziubińska. „Osłabiła się znacząco jego pozycja polityczna. Osłabić się może również wiarygodność Francji jako stabilnego partnera w UE oraz dla inwestorów zagranicznych”.
We Francji premiera mianuje prezydent, kandydat musi uzyskać w parlamencie wotum zaufania – co przy trzech różnych ugrupowaniach mających mniej więcej podobną liczbę mandatów będzie trudne do wykonania.
Sojusz partii lewicowych, czyli Zieloni, Socjaliści, Komuniści i politycy skrajnie lewicowej Francji Niepokornej (LFI) Jeana-Luca Mélenchona wciąż dyskutują, kogo wyłonić na przyszłego szefa rządu. Rozmowy dotyczą także tego, czy Lewica będzie chciała się otworzyć na koalicję z innymi siłami w parlamencie.
„Rezultatem wygranej może być wewnętrzny podział francuskiej lewicy, ponieważ jest to blok zróżnicowany programowo” – mówi Kuisz.
Ale również obóz Macrona będzie podejmował desperackie próby znalezienia większości, która zrzeszałaby partie centrowe i lewicowe, ale bez skrajnego skrzydła, a takim jest ugrupowanie Jean-Luca Mélenchona. "Pewne jest, że Mélenchon nie będzie premierem, ponieważ jego kandydatura budzi sprzeciw nie tylko w Pałacu Elizejskim i w obozie Macrona, ale także wśród innych partii lewicowych” – tłumaczy Dziubińska.
72-letni Mélenchon od lat jest rozpoznawalną twarzą francuskiej lewicy. Urodził się w Tangerze, w północnym Maroku, a do Francji przeprowadził się w wieku 11 lat. Jak pisze Bloomberg, studiował filozofię, pracował jako dziennikarz i korektor, a następnie zaangażował się w politykę trockistowską. Wstąpił do Partii Socjalistycznej w 1976 roku w wieku 25 lat i był wybierany na różne stanowiska w kraju. W latach 2012, 2017 i 2022 kandydował na prezydenta, zajmując trzecie miejsce za Marine Le Pen i prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Opowiada się za wzrostem płacy minimalnej, obniżeniem wieku emerytalnego i przywróceniem podatku od majątku.
Mélenchon podczas kryzysu euro krytykował Unię Europejską i nawoływał do jej opuszczenia przez Francję. Dziś jednak stanowisko Mélenchona wydaje się bardziej dotyczyć reformowania UE od wewnątrz niż jej całkowitego opuszczenia. Jego krytyka jest często skierowana na konkretne polityki i struktury UE, a nie na samą koncepcję współpracy europejskiej.
W związku z reakcją krajów UE na rosyjską inwazję na Ukrainę w 2022 roku, polityk bronił stanowiska Moskwy, że NATO zagraża Rosji i ponosi część odpowiedzialności. Był za to krytykowany przez działaczy Partii Socjalistycznej i Zielonych. Zdecydowanie potępił Rosję za działania wojenne w Ukrainie.
Odmówił także potępienia ataku Hamasu na Izrael. Dziubińska dodaje, że politycy ugrupowania Mélenchona mają także na swoim koncie antysemickie wypowiedzi. „Taka kandydatura jest nieakceptowalna dla szerokiego spektrum francuskiej klasy politycznej”.
Mało prawdopodobna jest także koalicja makronistów z Partią Republikańską: „Republikanie sprzeciwiali się polityce gospodarczej, bezpieczeństwa oraz imigracyjnej prezydenta Macrona. Przykładem jest próba zaostrzenia ustawy imigracyjnej w poprzedniej kadencji parlamentu w kierunku większej kontroli na granicach i ograniczenia praw socjalnych dla imigrantów. Sojusz z Macronem byłby dla Republikanów trudny do wytłumaczenia ich elektoratowi i mało wiarygodny” – tłumaczy Dziubińska.
Jak tłumaczy dr Kuisz, Zjednoczenie Narodowe przegrało w stosunku do oczekiwań, ale obiektywnie wygrało, bo partia ma o wiele więcej mandatów niż poprzednio – zyskała 53 miejsca w parlamencie.
„Faktem jest, że Zjednoczenie Narodowe rośnie w siłę i to jest trend, który obserwujemy od wielu miesięcy. Pomimo niższej niż spodziewana liczby mandatów, to procentowe poparcie dla tej partii było najwyższe. To, że partia nie uzyskała bezwzględnej większości działa na jej korzyść. Zajęła trzecie miejsce i de facto będzie najsilniejszą siłą opozycyjną w Zgromadzeniu Narodowym” – zaznacza Dziubińska.
Liczba mandatów, którymi partia będzie dysponowała w parlamencie, wpłynie też na poziom jej finansowania z budżetu państwa. Dziubińska: „To kwestia, która pomoże jej w dalszej instytucjonalizacji w ramach systemu politycznego. Będzie chciała również odgrywać ważną rolę na poziomie parlamentarnym np. w komisjach. Chociaż kandydatury deputowanych tej partii mogą być blokowane przez centrum i lewicę”.
Ekspertka dodaje, że partia Marine Le Pen zapewne będzie chciała naprawić błędy z kampanii wyborczej i dalej budować swoje zaplecze w regionach, gdzie obecnie nie jest równomiernie reprezentowana. „Może to przynieść korzystne wyniki także w wyborach samorządowych, co będzie poszerzać jej możliwości działania” – dodaje.
Ile czasu pozostało na uformowanie się nowego rządu? Zgodnie z konstytucją, 18 lipca odbędzie się pierwsze posiedzenie nowego Zgromadzenia Narodowego. Wtedy również będą miały miejsce głosowania nad stanowiskami w parlamencie, a w tym wybór przewodniczącego Zgromadzenia. „To będzie moment, który da nam sygnał, jak kształtuje się sytuacja i czy partie polityczne osiągnęły stabilną większość” – podkreśla ekspertka.
Macron może próbować utrzymać Gabriela Attala na stanowisku premiera tak długo, jak to możliwe. Może też grać na zwłokę, licząc na to, że lewica się nie dogada i dojdzie do rozłamu. On sam usunął się w cień – przez większość tego tygodnia będzie przebywał na szczycie NATO w Waszyngtonie.
Dziubińska jednocześnie zaznacza, że sygnały wysyłane przez premiera Gabriela Attala sugerują, że jest „zmęczony sytuacją, w której prezydent nie słucha swoich doradców i nie konsultuje swoich decyzji z rządem”.
Kuisz: „Gabriel Attal mógł liczyć na obiecującą przyszłość w obozie prezydenta. Ten młody polityk cieszy się dobrą opinią i świetnie sprawdza się w roli mówcy. Jednak Macron rozwiązując parlament, jednocześnie zignorował Attala jako premiera”.
Dziubińska nie wyklucza, że impas we francuskiej polityce wewnętrznej przez kolejne miesiące, sprawi, że za rok mogą być rozpisane kolejne wybory. Konstytucja na to pozwala – „Przed Macronem jeszcze trzy lata prezydentury, więc jeśli zechce, może co roku rozpisywać nowe wybory” – mówił w rozmowie z OKO.press Paweł Zerka.
We Francji sytuacja jest teraz niestabilna. Dziubińska: „Mamy perspektywę Igrzysk Olimpijskich, które są dużym wyzwaniem dla bezpieczeństwa we Francji. Dlatego Macron będzie starał się utrzymywać stabilność instytucji, ale nie spodziewam się, aby w ciągu najbliższego roku przez francuski parlament przeszły ważne reformy polityki wewnętrznej”.
Świat
Władza
Wybory
Emmanuel Macron
attal
Ensemble
Francja
nowy front ludowy
republikanie
wybory
Zgromadzenie Narodowe
Zjednoczenie Narodowe
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze