Najpierw szefowa PISF "utraciła zaufanie" (wiceminister Sellin), potem "naraziła na szwank wizerunek Polski" (minister Gliński) i "szkalowała nasz kraj" (TVP), teraz okazuje się, że uprawiała "sabotaż" (wiceminister Lewandowski). Ministerstwo kultury zapowiada też audyt PISF. Wszystko - oficjalnie - z powodu dawno wyjaśnionej gafy w liście z maja 2017
Wiceminister kultury Paweł Lewandowski w TVP Kultura ogłosił nową interpretację majowego listu dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Magdaleny Sroki do Christophera J. Dodda, prezesa Stowarzyszenia Amerykańskich Producentów Filmowych. Do tej pory wydawało się, że Sroka jedynie "utraciła zaufanie ministra Glińskiego" (tak mówił wiceminister Sellin) albo zgodnie z komunikatem ministra Piotra Glińskiego "naraziła na szwank wizerunek Polski". Potem "Wiadomości TVP" sięgnęły po język Marca 1968: "szkalowała nasz kraj". Teraz Lewandowski użył języka propagandy stalinowskiej:
Wysłanie tego listu do amerykańskich filmowców potraktowaliśmy w charakterze sabotażu. Gdyby pani Sroka wysłała go jako osoba prywatna — byłoby to niemoralne. Ale wysłała go jako dyrektor Instytutu jako oficjalne pismo PISF i to niesie realne konsekwencje
Lewandowski uzupełnił: "To oświadczenie polityczne, które jest kłamliwe, burzy reputację nie tylko PISF, ale i Polski".
Według prawa sabotaż to:
"Sabotażyści" byli - obok "wrogów ludu" i "wrogów klasowych" - ulubionym terminem propagandy stalinowskiej, które towarzyszyło niszczeniu rzeczywistych i urojonych przeciwników.
Sprawa listu wysłanego 18 maja 2017 z podpisem Sroki do prezesa Stowarzyszenia Amerykańskich Producentów Filmowych (tu można go przeczytać po angielsku) była wielokrotnie wyjaśniana.
Jak mówił Jacek Bromski, przewodniczący Rady PISF, list dotyczył zezwolenia na użycie w materiałach reklamowych PISF zdjęć z ceremonii oscarowych z udziałem Wajdy i Pawlikowskiego: „Był napisany tak skandaliczną angielszczyzną, że adresaci nie bardzo zrozumieli, o co chodzi. Zawarto w nim także aluzje do cenzury w Polsce”.
Najbardziej drastyczny (i zarazem dziwaczny ) cytat z listu brzmi: "To przerażające, jak szybko możemy znowu zwrócić się ku absurdalnej cenzurze, prowadzonej przez ksenofobicznych nacjonalistów, schowanych w cieniu statuy Chrystusa Króla Polski”.
Całą sprawę Rada wyjaśniła już w czerwcu 2017.
Sama Magdalena Sroka wyjaśniała, w oświadczeniu z 11 października 2017 tuż po tym, jak została odwołana, że list "był skierowany wyłącznie do Christophera Dodda, który kilka dni po jego otrzymaniu otrzymał ode mnie przeprosiny wraz z informacją, że zawarte w liście treści nie są oficjalnym stanowiskiem PISF, uzupełnioną o opis sytuacji, w jakiej doszło do przesłania mu takiej korespondencji.
Wyjaśnienia przyjął z pełnym zrozumieniem i nadał temu wydarzeniu jedyny właściwy ton i proporcje, pisząc:
"Dziękuję Ci za uprzejme i pełne wdzięku wyjaśnienie. Nie ma powodów do przeprosin; rozumiem okoliczności i współczuję twojej koleżance z powodu tego niewinnego błędu".
Sroka zinterpretowała też całą sytuację: "Zawłaszczanie przez polityków niezależnych instytucji kultury, które zapewniają twórcom pluralizm i wolność wypowiedzi, może w mojej ocenie prowadzić do ograniczania swobód obywatelskich, przed czym przestrzegał nas w swoim ostatnim filmie Mistrz Andrzej Wajda".
Jak mówiła OKO.press Agnieszka Holland, sprawa listu jest oczywistym pretekstem. „Władze zasadzały się na Magdalenę Srokę od zwycięskich wyborów.
Skok na PISF wpisuje się w program kulturowej kontrrewolucji, którą widzimy nie tylko w Polsce czy na Węgrzech. Władzom idzie o to, by jednocześnie wziąć społeczeństwo za mordę i dmuchać w narodowy balon. Autorytarne systemy zawsze tak działają. I do tego potrzebne im są odpowiednie filmy.
Jak widać z powyższych wyjaśnień, majowy list był niefortunnym incydentem, który został wyjaśniony, łącznie z konsekwencjami służbowymi wobec pracowniczki PISF. Wbrew słowom Lewandowskiego nie był żadnym "oświadczeniem politycznym", nie miał żadnych "realnych konsekwencji", a w szczególności nie zburzył wizerunku Polski. Świadczy o tym także bagatelizująca sprawę odpowiedź adresata listu.
(Chyba, żeby rozumieć wypowiedź Lewandowskiego jako samospełniającą się przepowiednię: list został bowiem w pięć miesięcy po sprawie wykorzystany jako pretekst do zburzenia dobrze działającej instytucji kultury i miał realne konsekwencje dla dalszej pracy dyr. Magdaleny Sroki, która utraciła stanowisko, choć jej kadencja upływa dopiero w 2020 roku).
Jako działanie niezamierzone, szybko odwołane i błahe w skutkach, wysłanie listu nie mogło być zatem sabotażem. Użycie takiego terminu wiele natomiast mówi o gorliwości Pawła Lewandowskiego i klimacie politycznym, jaki panuje w ministerstwie kultury.
W tej samej rozmowie wiceminister nie tylko straszył odwołaną dyrektor Srokę. Wzbudził atmosferę zagrożenia, które wisi nad PISF mówiąc, że
"Przy okazji afery wokół feralnego listu pojawiły się inne niepokojące sygnały". Jakie? Nie wiadomo. Ale konieczny będzie "audyt nasz, ministerialny, a także przeprowadzony przez firmę zewnętrzną".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze