0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

W kwietniu 2020 bezrobocie w Polsce wzrosło po raz pierwszy od 2013 roku w stosunku do zeszłego roku. Nowe dane podał 26 maja GUS. W stosunku do marca 2020 to wzrost o 0,4 punktu procentowego do 5,8 proc.

W normalnych czasach byłoby to oceniane jako spory skok. Jak możemy ten wynik ocenić w czasie kryzysu? Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Marlena Maląg uważa, że jest dobrze.

[Liczba] około 966 tys. osób bezrobotnych pokazuje, że mimo trudnej sytuacji związanej z pandemią mechanizmy, które zostały wdrożone w tarczy antykryzysowej i w tarczy finansowej rozpoczęły swoje dobre działanie
Stosunkowo niska liczba nowych bezrobotnych w kwietniu ma niewiele wspólnego z rzeczywistym bezrobociem. W tym samym miesiącu ubezpieczenie w ZUS straciło 165 tys. osób - 5 razy więcej niż w rekordowym listopadzie 2008.
Program Pierwszy Polskiego Radia,26 maja 2020

Minister Maląg twierdzi, że tak niewielki wzrost stopy bezrobocia w danych GUS to sukces tarczy antykryzysowej. Niestety nie ma danych, które mogłyby to potwierdzić. Mamy za to przesłanki, które wskazują, że stopa bezrobocia GUS nie odzwierciedla skali utraty pracy przez Polaków.

Rekord zwolnień wg danych ZUS

Według gusowskiej definicji stopa bezrobocia to „Udział zarejestrowanych bezrobotnych w cywilnej ludności aktywnej zawodowo”. Bezrobocie rejestrowane według GUS w kwietniu 2020 wyniosło 5,8 proc., czyli 965,8 tys. osób.

Ile osób straciło pracę, ale nie zarejestrowało się jako bezrobotni?

Liczba zwolnień jest bezprecedensowa. Z danych ZUS wynika, że w kwietniu z rejestru ubezpieczonych zniknęło 165 tys. osób. To ten sam kwiecień, w którym rejestrowane bezrobocie wzrosło zaledwie o 56,4 tys. osób, więc według minister Maląg sytuacja jest bardzo dobra.

Gusowska definicja nie jest zgodna z międzynarodową definicją. GUS realizuje też Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności według metodologii Międzynarodowej Organizacji Pracy. Tutaj bezrobotny to osoba w wieku 15-74 lata, która spełnia jednocześnie trzy warunki:

  • w okresie badanego tygodnia nie była osobą pracującą,
  • aktywnie poszukiwała pracy, tzn. podjęła konkretne działania w ciągu 4 tygodni (wliczając jako ostatni - tydzień badany), aby znaleźć pracę,
  • była gotowa (zdolna) podjąć pracę w ciągu dwóch tygodni następujących po tygodniu badanym.

Wyniki BAEL publikowane są raz na kwartał, nie mamy więc jeszcze wiarygodnych danych wg tej metodologii co do wpływu pandemii. W pierwszym kwartale 2020 bezrobocie wg BAEL wyniosło w Polsce 3,2 proc.

BAEL to badanie ankietowe, bezrobocie rejestrowane pochodzi natomiast z danych urzędów pracy.

Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w kwietniu 2020 wzrosła o 56,4 tys. osób. To zjawisko, które dokładnie śledzimy dzięki urzędom pracy i statystykom GUS. Nie jesteśmy natomiast w stanie sprawdzić, ile dokładnie osób pracę straciło, ale w urzędzie się nie zarejestrowało. Przyczyn, dla których ludzie w urzędzie się nie rejestrują, jest wiele.

Za wcześnie na rejestracje

Po pierwsze, umowy o prace mają zapisany okres wypowiedzenia, który może trwać nawet trzy miesiące. Taka osoba może w urzędzie pracy zarejestrować się dopiero po tym okresie.

Po drugie, w czasie pandemii ludzie mieli obawy przed fizyczną obecnością w urzędzie. Gdy pytaliśmy Ośrodki Pomocy Społecznej w całej Polsce czy zauważają zwiększone zainteresowanie pomocą w związku z kryzysem, z wielu odpowiedzi wynikało, że ludzie do urzędów dzwonią, ale nie przychodzą, właśnie z obawy przed zarażeniem koronawirusem. Można podejrzewać, że w Urzędach Pracy mamy do czynienia z tym samym zjawiskiem.

Zamknięte urzędy

A nawet jeśli ktoś uznał, że ważniejsze od ryzyka zakażenia jest zarejestrowanie się w urzędzie, to często po prostu nie mógł tego zrobić. Wiele urzędów fizycznie zamknęło się w związku z pandemią.

17 marca Urząd Pracy w Warszawie ogłosił, że do odwołania zawiesza realizację zadań w stacjonarnych urzędach. Sprawy można załatwić elektronicznie, a do tego potrzebny jest profil zaufany. Przed pandemią, rząd chwalił się w lutym, że taki profil ma już 5 milionów osób. To znaczy, że większość Polaków go nie miała.

Taki profil można założyć przez Internet, np. przy pomocy aplikacji mobilnej banku. Ci, które nie korzystają z aplikacji mobilnych, mogą go założyć w swojej placówce bankowej. A te również często były zamknięte. To wyklucza ogromną rzeszę ludzi z możliwości rejestracji w urzędzie.

Warszawskie urzędy pracy zostały ponownie otwarte 25 maja. Podobna sytuacja jest w wielu miastach i powiatach. A dane, o których mówi minister Maląg, pochodzą z kwietnia.

Warszawski Urząd Pracy dalej zaleca załatwianie spraw elektronicznie. Gdy jest to niemożliwe, należy wcześniej umówić wizytę elektronicznie.

Nowa sytuacja

Kolejna grupa osób, które nie rejestrują się w urzędach, to ci, którzy wprawdzie pracę stracili, ale liczą, że po zniesieniu obostrzeń ich miejsca pracy wrócą i będzie można podjąć zatrudnienie. To chociażby gastronomia.

Nie wiemy jednak ile restauracji i kawiarni nie przetrwało dwóch miesięcy zamknięcia. Pandemia to też niespotykana wcześniej sytuacja. Rządowe komunikaty o obowiązujących zasadach i obostrzeniach są niespójne.

Teraz otwieramy kolejne miejsca publiczne, chociaż liczba nowych zachorowań na COVID-19 od początku kwietnia waha się w okolicach 300-400 przypadków dziennie. Osoba, która słyszy, że zaraz wracamy do pracy, może być niechętna rejestracji jako bezrobotna, bo liczy, że zaraz znajdzie coś nowego.

Pracownicy, którzy stracili zatrudnienie, mogą zwlekać z rejestracją jako bezrobotni, bo nigdy wcześniej nie byli w takiej sytuacji. Natomiast pobieranie zasiłków w Polsce jest stygmatyzowane.

Jakie jest bezrobocie? 10 proc.?

Jeszcze jednym powodem, dla którego ludzie mogą unikać rejestracji są skandalicznie małe zasiłki dla bezrobotnych. A sama rejestracja jako bezrobotny tego zasiłku nie gwarantuje.

W Polsce przed pandemią pobierało go zaledwie 17 proc. bezrobotnych. Według badania Międzynarodowej Organizacji Pracy to wynik gorszy nie tylko od Austrii, Belgii, Finlandii czy Niemiec, gdzie zasiłek otrzymuje każda osoba bezrobotna, ale również od Rumunii (powyżej 20 proc.), Bułgarii (30 proc.) czy Białorusi (powyżej 40 proc.).

Są też szacunki, które wskazują, że realny poziom bezrobocia w Polsce jest znacznie wyższy. Profesor Joanna Tyrowicz z Wydziału Zarządzania UW, współtwórczyni ośrodka badawczego GRAPE, twierdzi, że już teraz bezrobocie wynosi w Polsce 10 proc. To wynik badania ankietowego przeprowadzonego online na grupie 11 tys. osób.

Ekspert: w poprzednim kryzysie też od razu nie urosło

Najnowsze dane o bezrobociu komentuje dla OKO.press ekspert rynku pracy, Łukasz Komuda:

„Kryzys się nie skończył. On się dopiero zaczyna. Przy ostatnim dołku koniunktury stopa bezrobocia rejestrowanego zaczęła nam rosnąć w marcu 2009 roku i najpierw zwiększała się łagodnie. We wrześniu szła już do góry o 2 pkt. proc. i taki szybki wzrost trwał do marca 2010 roku. Potem rosła już wolniej, ale trwało to do listopada 2013 roku,

czyli »lata chude« trwały 4 lata i 7 miesięcy.

Dopiero potem trend się odwrócił. Czyli: nawet jeśli rząd osłonił część miejsc pracy, to pewien odsetek tych osłoniętych miejsc i tak zostanie stracony na skutek dekoniunktury. A ponieważ nie wzmocnił dostatecznie popytu, a zasiłki dla bezrobotnych dalej pozostają trudno dostępne i są wypłacane krótko, to nie zastępują utraconych dochodów z pracy. Prawdzie w oczy popatrzymy w grudniu, styczniu i lutym - gdy ludzie tracący pracę zaczną w końcu płynąć do urzędów pracy".

Przybędzie 600 tys.

„Poprzednim razem przebiliśmy barierę 14 proc. (bezrobocie). Teraz spadamy z wyższego konia, bo nie startujemy z 9 proc., tylko z 5 proc. Do tego jest spora zmiana w demografii (rynek opuszcza co roku więcej osób, niż na niego wchodzi).

W końcu jest jeszcze otwarta furtka emigracyjna. To trudny moment na wyjazd za granicę, ale pracy wykonywanej tam przez Polaków raczej nie zabiorą nam miejscowi Niemcy, Brytyjczycy czy Norwedzy, bo jest ciężka i niskopłatna.

Z tego samego powodu wyjazd kilkuset tysięcy Ukraińców niewiele poprawia sytuację u nas - Polacy nie rwą się do pracy na czarno w rolnictwie i budowlance. Przynajmniej na razie.

Koniec końców, stopę 10 proc. mamy jak w banku, ale może nie pobijemy rekordu z ostatniej górki (14,4 proc.). Czyli przybędzie jakieś 600 tys. zarejestrowanych bezrobotnych do lutego 2021”.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze