Sejm obraduje nad pakietem antykryzysowym rządu PiS. Są w nim pomysły, jak pomóc pracodawcom zachować miejsca pracy. Co, jeśli się nie uda? Rząd nie ma na to pytanie żadnej odpowiedzi. Czeka nas gwałtowny wzrost bezrobocia. Państwo dla bezrobotnych ma dziś niskie zasiłki, a żeby je dostać, trzeba się przebić przez administracyjny koszmar
Przed nami najwyższe bezrobocie od lat, być może nawet od okresu 2002-2004, gdy stopa bezrobocia wynosiła 20 proc. Czy rząd jest na to przygotowany? Tzw. tarcza antykryzysowa, czyli pakiet ustaw, które mają pomóc ratować gospodarkę i miejsca pracy, jest nastawiona przede wszystkim na pomoc przedsiębiorcom (choć, jak przekonują ich przedstawiciele, także tutaj rząd całkowicie zawiódł).
Rozwiązania w niej zawarte mają sprawić, że pracodawcy nie będą zwalniać pracowników w czasie, gdy ich przychody spadną. Gdy gospodarka po epidemii zacznie ruszać na nowo, pracownicy zachowają swoje miejsca pracy i dzięki ich pracy szybciej wrócimy na ścieżkę wzrostu gospodarczego.
Tyle teoria. Ale pewności, że zaproponowane przez rząd środki wystarczą, aby uchronić miejsca pracy nie ma.
"Zagrożony jest co najmniej milion miejsc pracy, jeśli nie dwa-trzy miliony”
– mówi nam Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy.
"System jest nieprzygotowany na taki wzrost bezrobocia” – komentuje prof. Ryszard Szarfenberg, ekspert z zakresu polityki społecznej i przeciwdziałania ubóstwu.
Poruszamy się po nieznanym terytorium. Pandemia na taką skalę nie wydarzyła się w najnowszej historii i nie mamy pojęcia, jaki będzie jej dalszy przebieg. Dlatego nie wiemy, jak długo konieczne będzie ograniczenie wychodzenia z domu i zamknięcie restauracji, centrów handlowych, jak długo klienci będą np. rezygnowali z wizyty u fryzjera.
Co rząd proponuje dla firm? Ustawy są procedowane w Sejmie na trwającym właśnie posiedzeniu (piątek, 27 marca 2020). Od ogłoszenia pierwszych założeń programu minął już ponad tydzień. W międzyczasie mieliśmy wyciek projektu do prasy, w nocy ze środy 25 marca na czwartek 26 marca projekt otrzymali posłowie opozycji. Na stronach internetowych Sejmu wciąż nie można przeczytać projektów ustaw, dlatego opieramy się na mailu, jaki otrzymaliśmy dziś od Ministerstwa Rozwoju. Prezentuje on podstawowe założenia uchwalonego przez rząd projektu. Wciąż jednak możemy spodziewać się wielu poprawek opozycji.
„Ochrona zatrudnienia i zachowanie płynności finansowej w firmach, to główne cele pakietu projektów ustaw, które składają się na tarczę antykryzysową” – czytamy w mailu ministerstwa do dziennikarzy.
Aby zachować zatrudnienie, państwo chce:
To również odroczenie lub zniesienie obowiązku opłaty różnych danin wobec państwa. Czy to wystarczy, aby utrzymać zdecydowaną większość miejsc pracy?
Konfederacja Lewiatan zapytała w ankiecie pracodawców, czy zamierzają zwalniać pracowników. Próba nie jest reprezentatywna, ale spora. Między 23 a 25 marca przepytano 800 przedsiębiorców. Znaliśmy już wtedy wszystkie podane wyżej założenia projektów rządowych.
95 proc. pytanych odpowiedziało, że odczuwa skutki pandemii, a 55 proc., że odczuwa je bardzo poważnie. Aż 69 proc. badanych twierdzi, że planuje redukcje zatrudnienia. Szczególnie dotyka to firmy małe (71 proc.) i średnie (80 proc.). Wyższy odsetek wśród firm średnich wynika zapewne z tego, że mikrofirmy dostaną specjalnie zaprojektowane dla nich rozwiązania (odciążenie z obowiązku opłaty ZUS, mikropożyczki). Dla średnich takich pomysłów brak.
Podkreślmy jeszcze raz – badanie nie jest reprezentatywne. Wskazuje natomiast na to, że na sporej części przedsiębiorców rządowy pakiet ustaw nie robi wrażenia.
Na znacznie zwiększone bezrobocie szykuje się cały świat. Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje, że w wyniku epidemii pracę na całym świecie może stracić między 5 a 25 milionów osób. Może się jednak okazać, że nawet 25 milionów to ostrożny szacunek. W USA w ostatnim tygodniu około trzech miliony osób zgłosiło się po zasiłek dla bezrobotnych. To najwyższy wskaźnik w historii.
Na dokładne szacunki wysokości bezrobocia w Polsce jest w tym momencie jeszcze za wcześnie, ale nie ma wątpliwości, że wzrośnie ono znacznie.
Co w pakiecie ustaw antykryzysowych dla bezrobotnych ma rząd? Nic.
„Zagrożony jest co najmniej milion miejsc pracy, jeśli nie dwa-trzy miliony” – komentuje dla OKO.press Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy. „Mamy teraz ok. 16,5 mln osób pracujących wg BAEL, jak byliśmy na dnie po ostatnim kryzysie, było to 15,5 mln, a na początku 2003 roku – 13,3 mln. Zupełnie realny jest powrót do tego stanu, a zadaniem rządu jest do tego nie dopuścić.
Tymczasem mamy zasiłek, który pobiera 17 proc. zarejestrowanych bezrobotnych spośród ok. 900 tys. Jeśli chodzi o wysokość i skalę dostępności zasiłku, jesteśmy w Unii Europejskiej na szarym końcu.
Gdy rozmawiam z ludźmi z Francji, Hiszpanii, Portugalii, a nawet Węgier, to oni nie wierzą, że większość bezrobotnych nie ma u nas takiego wsparcia finansowego.
A ci, którzy je mają, otrzymują maksymalnie 881 złotych na rękę – i to tylko dla osób z ponad 20-letnim stażem. Zresztą, po trzech miesiącach jest to zmniejszane do 702 złotych – chyba po to, żeby człowiek przypadkiem nie zaszalał z płaceniem rachunków. Co więcej, jego wypłacanie trwa maksymalnie 12 miesięcy, ale tylko w powiatach dotkniętych nadprzeciętnie wysokim bezrobociem, bo w pozostałych ten okres to zaledwie pół roku, chociaż przeciętny czas poszukiwania pracy według GUS to średnio prawie 9 miesięcy”.
Obecnie wysokość zasiłku dla bezrobotnych zależy od dotychczasowego stażu pracy. Istnieją trzy stawki:
„Biorąc pod uwagę, że w kryzysie rośnie liczba samobójstw mężczyzn, to jest chyba wsparcie dla wybranych na mocniejszy sznurek lub na trumnę. To nie wystarczy nawet na elementarne potrzeby, nie wspominam nawet o racie kredytu hipotecznego. Nie ma to odniesienia do żadnej kwoty, która pozwala na przeżycie” – komentuje Komuda.
O pomysły na politykę wobec bezrobotnych w nadchodzącym kryzysie zapytaliśmy profesora Ryszarda Szarfenberga, badacza z Uniwersytetu Warszawskiego, członka Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu EAPN Polska
„W tym obszarze bardzo wiele brakuje. Można uznać, że tarcza skupia się na tym, żeby zachować miejsca pracy i jak najmniej osób było zmuszone zgłaszać się po zasiłki dla bezrobotnych z urzędów pracy czy pomocy społecznej.
Moim zdaniem w odpowiedniej strategii antykryzysowej powinny być dwa elementy. Jeden to wsparcie pracodawców, żeby nie zwalniali pracowników. Ten element jest, ale z wątpliwościami, czy będzie wystarczająco skuteczny. Jeśli dojdzie do masowych zwolnień, potrzebny jest drugi element, tzn. ułatwiona droga do uzyskania zasiłku dla bezrobotnych. Trzeba wydłużyć okres jego wypłacania i znieść zasadę, że po 90 dniach jego wysokość się zmniejsza.
Jeżeli będą problemy z uzyskaniem zasiłku dla bezrobotnych, to zostaje tylko pomoc społeczna. Tu jednak trzeba przejść przez wywiad środowiskowy i spełnić warunki dochodowe w rodzinie. Te świadczenia są obliczane jako różnica między dochodem rodziny a kryterium dochodowym. Przy czym minimalny zasiłek okresowy gwarantowany dla samodzielnie gospodarujących bezrobotnych wynosi obecnie 350 złotych, a maksymalnie 418 zł.
Wiele osób może znaleźć się w sytuacji bez zasiłku dla bezrobotnych i bez zasiłku z pomocy społecznej”.
Bezrobocie było w ostatnich latach problemem spychanym na dalszy plan.
źródło wykresu: Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0
Kolejne rządy chwaliły się przede wszystkim tym, że bezrobocie spada. Bezrobotnych było coraz mniej, a więc problem malał. Wciąż jednak wysokość zasiłków była wyjątkowo niska a wielu bezrobotnych pozostawało poza marginesem państwowej pomocy. Brak reform w ostatnich latach może się w trudnym momencie okazać bardzo kosztowny i skazać setki tysięcy osób na ubóstwo.
„System jest nieprzygotowany na taki wzrost bezrobocia”
– zwraca uwagę prof. Szarfenberg.
„Został on zreformowany w drugiej połowie lat 90. Najpierw był bardzo hojny na początku transformacji. Dostęp do pomocy był w miarę szeroki, a świadczenia wysokie. Późniejsze reformy to były już tylko cięcia. Mieliśmy okres stosunkowo wysokiego bezrobocia w latach 2002-2004, wówczas wprowadzono centra integracji społecznej z dodatkowym świadczeniem, ale tych centrów jest tyle, co kot napłakał. A w czasie epidemii je zamknięto. Zaraz potem weszliśmy do Unii i sytuacja się poprawiła, bezrobocie spadało”.
Być może jednak rząd szykuje w dalszej kolejności jakieś nowe rozwiązania dla bezrobotnych, których będzie przybywać?
Prof. Szarfenberg: „Prawdopodobnie będzie tak jak na początku XXI wieku, tzn. bezrobotnym zaoferuje się tylko to, co już istnieje, a to według mnie jest dalece niewystarczające.
Nasz zasiłek dla bezrobotnych jest niezgodny z Konwencją 102 Międzynarodowej Organizacji Pracy, zasiłki z pomocy społecznej są niezgodne z Europejską Kartą Społeczną.
Centra Integracji Społecznej są w kilkudziesięciu miejscach, ale już je zamknięto, pozostaje spółdzielczość socjalna, ale to też nie jest rozwiązanie na czas gwałtownego wzrostu bezrobocia i zamkniętych całych działów gospodarki. Na polu socjalnym na pewno nie jesteśmy przygotowani”.
Skąd w takim razie brak jakichkolwiek pomysłów na bezrobotnych w pakiecie antykryzysowym? Być może rządowi brakuje pieniędzy?
Prof. Szarfenberg: „Rząd zadeklarował 212 miliardów, z krytycznej weryfikacji Janusza Jankowiaka wychodziło 68 miliardów jako wsparcie z budżetu państwa. Na pewno mamy jeszcze możliwości zwiększenia wydatków ponad te 3 proc. PKB. W pakietach antykryzysowych krajów zachodnich są znacznie większe środki.
Wydaje mi się, że warto podejść do sprawy odważniej, nie przejmując się deficytem przy spodziewanej głębokości kryzysu”.
O ambitnych pomysłach na walkę z recesją i zwolnieniami w krajach całego świata pisaliśmy już 21 marca. W kolejnych dniach pojawiają się też nowe pomysły. Brytyjczycy proponują samozatrudnionym ok. 2 tys. funtów miesięcznie nawet, jeśli zachowają część dochodów. 25 marca Amerykanie przegłosowali pakiet pomocowy warty aż 2 biliony dolarów. W ramach tych pieniędzy większość amerykańskich obywateli ma dostać 1,2 tys. dolarów. Pakiet rozszerza też możliwość pobierania świadczeń dla bezrobotnych.
W Polsce takich ruchów na razie nie ma. Prof. Szarfenberg uważa natomiast, że świadczenie dla samozatrudnionych i zatrudnionych na umowach zlecenie i umowach o dzieło należałoby rozszerzyć również na inne grupy.
„Można sobie wyobrazić, że rząd będzie szedł w jakieś świadczenia specjalne, tak jak proponuje teraz 80 proc. płacy minimalnej dla samozatrudnionych i osób na umowach cywilnoprawnych. Być może rząd nie zaproponuje nic po stronie socjalnej, ale będzie mówił: dajemy wam te 2080 złotych. Załóżmy, że takie świadczenie będzie wypłacane przez 3 miesiące. Część osób nie będzie do niego uprawnione. Oni trafią do systemu pomocy, który też może ich odrzucić przez liczne kryteria. Jeżeli rządowy instrument nastawiony na to, żeby pracodawcy nie zwalniali, to wtedy przybędzie duża część bezrobotnych, którzy do tych 2080 złotych nie będą uprawnieni.
Dlatego być może warto się zastanowić, czy nie przyznać tego świadczenia także zwolnionym?
Możliwe, że rząd zakłada kilka, np. trzy miesiące kłopotów i myśli: poradzimy sobie. Pytanie czy to rzeczywiście będą trzy miesiące?
Scenariusz optymistyczny jest taki, że uda się szybko opanować epidemię i te wszystkie dziury w systemie pomocy dla bezrobotnych nie będą problemem. W scenariuszu negatywnym kryzys będzie głęboki i długotrwały, bezrobocie znowu stanie się masowe, a wówczas ochrona socjalna bezrobotnych będzie musiała być znacznie wzmocniona”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze