0:000:00

0:00

W pewnym momencie organizator zgromadzenia poinformował zebranych, że jest ono kończone. Część osób pozostała, część się rozeszła. Te, które pozostały, zmieniły formułę swojego zachowania. One zaczęły blokować drogi dojazdowe.
Zgromadzenie pod Sejmem nie miało organizatora. Rozwiązała je policja.
TVN Warszawa,17 grudnia 2016
W wypowiedzi rzecznika stołecznej policji fałsz siedzi na fałszu. Przede wszystkim, wbrew słowom Mariusza Mrozka zgromadzenie pod Sejmem nie miało organizatora, bo było zgromadzeniem spontanicznym - co zresztą rzecznik przyznał w innym fragmencie wywiadu.

Zgodnie z prawem spontaniczne zgromadzenia nie są przez nikogo organizowane - i kto jak kto, ale rzecznik policji powinien o tym wiedzieć.

Mateusz Kijowski, lider KOD, o którym najprawdopodobniej mówił Mrozek, w mediach społecznościowych zachęcał do przyjścia pod Sejm. To jednak nie czyni go formalnym organizatorem zgromadzenia.

Przeczytaj także:

Kończone, co było już zakończone

Tu zaczyna się drugi błąd. Ponieważ zgromadzenia spontaniczne nie mają organizatorów, organizatorzy nie mogą ich rozwiązać. Rozchodzą się samoczynnie lub zostają - w uzasadnionych prawem przypadkach - rozwiązane przez policję. I tak było w nocy z 16 na 17 grudnia - formalnie rozwiązanie zgromadzenia tuż po północy ogłosiła policja.

Organizator, którego nie było, nie mógł więc "informować, że jest ono zakończone".

Każdy mógł jednak - zupełnie nieformalnie - namawiać blokujących bramy wjazdowe Sejmu do odstąpienia. I rzeczywiście, Mateusz Kijowski odegrał taką rolę - z tym, że stało się to długo po formalnym rozwiązaniu zgromadzenia przez policję. “Około godziny 2 w nocy poprosiłem policję, żeby dali mi możliwość skorzystania z ich megafonu" - powiedział Kijowski w rozmowie OKO.press.

"Obszedłem wszystkie bramy wejściowe Sejmu. Mówiłem do ludzi, że czas się już rozejść, odpocząć, zebrać siły, że spotkamy się znowu następnego dnia. Nie mogłem ogłaszać końca demonstracji, bo zgromadzenie było spontaniczne. Mogłem jedynie apelować, a każdy decydował za siebie" - mówi Kijowski (niektórzy aktywiści KOD mieli nawet żal do swego lidera, że w ten sposób osłabił blokady).

Jeden z takich apeli można odsłuchać na tym nagraniu. Kijowski zachęca w nim do przejścia spod bramy pod scenę na ulicy Wiejskiej. Nie mówi nic o kończeniu manifestacji. "Oku" powiedział, że nie mógł o tym mówić, bo o rozwiązaniu zgromadzenia dowiedział się po południu, w sobotę, 17 grudnia. A o tym, że policja rozwiązała je tuż po północy - dopiero w poniedziałek, 19 grudnia, wieczorem (od autora tego tekstu).

Co było przyczyną, a co skutkiem

Trzecią manipulacją rzecznika policji jest więc podana przez niego kolejność zdarzeń i rzekomo łączący je łańcuch przyczynowo-skutkowy. Z jego wypowiedzi wynika, że najpierw organizator (którego nie było) rozwiązał zgromadzenie, potem poinformował o tym demonstrantów (co nie miało miejsca) i dopiero wtedy zaczęła się blokada dróg wyjazdowych z Sejmu.

Tymczasem manifestujący nie zaczęli blokować Sejmu ani po apelu Kijowskiego (po drugiej w nocy) ani nawet po rozwiązaniu zgromadzenia przez policję (po północy), ale wcześniej.

Kijowski nawoływał do przejścia na Wiejską właśnie dlatego, że protestujący blokowali wyjazd z Sejmu. Prawdopodobnie to właśnie blokady były powodem rozwiązania przez policję zgromadzenia. Pewności jednak nie mamy - biuro prasowe stołecznej komendy na pytanie OKO.press o przyczynę i podstawę prawną rozwiązania zgromadzenia odpowiedziało (19 grudnia), że udzieli informacji w przewidzianym przez ustawę terminie dwóch tygodni.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze