0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Liczba ofiar zmienia się z godziny na godzinę — bardzo możliwe, że chwilę po publikacji tego tekstu przestanie być aktualna. Włosi uruchomili specjalną infolinię, na którą przez całą dobę można zgłaszać zaginionych po oderwaniu się fragmentu lodowca Marmolada. Trwają poszukiwania ofiar, utrudnione przez wysokie temperatury oraz deszcze i burze przechodzące przez region. Zaangażowano ekipy poszukiwawcze z psami, ratownicy wykorzystują drony i kamery termowizyjne. Sprawdzają również samochody na parkingu, żeby zidentyfikować ich właścicieli. Nad miejscem katastrofy lata przynajmniej pięć ratowniczych helikopterów.

Marmolada to najwyższy masyw górski Dolomitów, wznoszący się na 3300 m n.p.m. Północna, stroma część masywu jest pokryta rozległym, z dala widocznym lodowcem Ghiacciaio della Marmolada. To jedyny tak duży lodowiec w Dolomitach, bardzo popularne turystycznie miejsce, uwielbiane przez wspinaczy.

Marmolada i rekordowe 10 stopni

Od kilku dni w okolicy lodowca notowano wysokie temperatury. W sobotę termometr na Marmoladzie pokazał 10 stopni Celsjusza, najwięcej w historii. W niedzielę rano część lodowca oderwała się, porywając wspinaczy.

Ratownicy informują, że ciała ofiar są w tak złym stanie, że trudno je zidentyfikować. W niektórych przypadkach konieczne będą badania DNA. Nie ma również wielkich nadziei, że ktoś z zaginionych znajdzie się żywy — piszą włoskie media.

Na razie dowiedzieliśmy się, że w katastrofie zginął przewodnik górski, 51-letni Davide Miotti. Był alpinistą od 25 lat, w ciągu ostatnich dni kilkukrotnie wspinał się na Marmoladę. W niedzielę towarzyszyła mu żona Erica, której wciąż nie odnaleziono. Para miała dwójkę dzieci, w tym jedno 16-letnie.

Davide jest pierwszą potwierdzoną ofiarą śmiertelną katastrofy. Wiadomo również, że zginęło dwóch kolejnych Włochów i obywatel Czech. W poniedziałek rano lokalne media informowały, że wciąż nie zidentyfikowano ciał mężczyzny i kobiety, znalezionych przez ratowników.

Zdjęcie na 15 minut przed katastrofą

Włoskie portale publikują również nazwiska zaginionych. Wśród nich jest 27-letni Filippo Bari, który wspinał się razem z grupą alpinistów z miejscowości Malo. Od niedzielnego popołudnia rodzina nie ma z nim kontaktu, a na 15 minut przed katastrofą wysłał bratu swoje zdjęcie z Marmolady.

Przeczytaj także:

W internecie można znaleźć także nagrania z momentu katastrofy. Widać na nich lawinę śniegu i kamieni, przemieszczającą się po zboczu góry. Niektórzy mogli to obserwować z tarasów hoteli — otwartych, pomimo wysokich temperatur. Jeszcze wczoraj otwarte były również trasy dla wspinaczy. Dziś poruszanie się po Marmoladzie jest zabronione, ograniczone nawet dla ratowników — ze względu na ich bezpieczeństwo.

View post on Twitter

300 km/h

"Na moje oko fragment miał orientacyjną wielkość kilkudziesięciu metrów we wszystkich trzech wymiarach" - komentuje glacjolog Jakub Małecki z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu na swoim blogu Glacjoblogia. "Zsuwając się gwałtownie w dół rozpadł się na tysiące mniejszych części, a nagrania z miejsca wydarzenia wyglądają mi tak, jakby w spływie uczestniczyło też mnóstwo wody, która hipotetycznie mogłaby się gromadzić pod lodem od jakiegoś czasu. Wszystko to wydarzyło się podczas kolejnej fali bardzo ciepłej pogody" - dodaje Małecki.

Potwierdzają to włoscy eksperci, dodając, że osuwisko osiągało prędkość nawet 300 km/h.

"Wysokie temperatury spowodowały topnienie, prawdopodobnie nastąpiło ogromne wtargnięcie wody między lód a skałę, co wydrążyło obszar wypełniony wodą. Dodajmy do tego fakt, że skały łatwiej się nagrzewają. Krótko mówiąc, podpora lodu nad tym zagłębieniem z wodą zapadła się" - wyjaśniał w rozmowie z "La Reppublica" glacjolog Carlo Barbante, dyrektor Instytutu Nauk Polarnych na Uniwersytecie w Wenecji. "Wczorajsze oderwanie się seraka jest wyjątkowe, ale nie nieprzewidywalne. Od ponad miesiąca panują zupełnie anormalne warunki temperaturowe: wczoraj na dużych wysokościach było około dziesięciu stopni powyżej zera. (...)

Przy temperaturach powyżej zera na tych wysokościach potencjalnie wszystkie wielkie lodowce Alp znajdują się w strefie topnienia, ponieważ ogólnie punkt zamarzania jest rejestrowany najwyżej około 2300 m.

Zeszłej zimy we wschodnich Alpach były bardzo małe opady śniegu, więc lodowce, w tym Marmolada, nie korzystały z chroniącej je pokrywy śnieżnej" - dodał.

Lodowiec może zniknąć do 2050

Naukowcy już w 2019 roku ostrzegali, że lodowiec na Marmoladzie się kurczy. Do 2050 roku może całkowicie zniknąć. "Obserwowane w latach 2004–2014 zmniejszenie objętości lodu lodowca Marmolada wynosi około 30 proc., podczas gdy powierzchnia pokryta lodem zmniejszyła się o około 22 proc. Lodowiec jest teraz podzielony na kilka oddzielnych jednostek" - pisali naukowcy w swojej publikacji w Science Direct.

"W związku z ociepleniem klimatu lodowiec Marmolada, tak jak inne lodowce Alp, od dekad kurczy się i tak naprawdę obecnie widzimy tylko jego pozostałości. Maksymalna grubość lodowca to tylko kilkadziesiąt metrów, a średnia zaledwie kilkanaście metrów" - dodaje Jakub Małecki.

Do tragedii w Dolomitach doszło niecały miesiąc po oderwaniu się fragmentu lodowca z masywu masywu Grand Combin w Szwajcarii. Zginęły tam dwie osoby - 40-letnia Francuzka i 65-letni Hiszpan. Pozostali alpiniści, którzy tego dnia wspinali się po Grand Combin, trafili do szpitali.

Takich katastrof będzie coraz więcej.

Stracimy 1/3 lodowców

"La Reppublica" pisze: "Eksperci nie mają wątpliwości: przyczyną tragedii jest klimat, który wyrwał się spod kontroli". Naukowcy przewidują, że jeśli nie ograniczymy emisji CO2, które są przyczyną katastrofy klimatycznej, to do końca wieku stracimy 1/3 lodowców (z wyłączeniem lądolodów Grenlandii i Antarktyki).

"Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że ta strata 1/3 nie jest aż tak zła. Rzecz jednak w tym, że straty lodu nie byłyby rozłożone równomiernie na świecie. Najmniejszy odsetek dzisiejszej objętości lodu straciłyby słabo zaludnione obszary polarne, gdzie lodowce są największe i bardzo grube" - mówił w rozmowie z OKO.press dr Jakub Małecki.

"Natomiast w strefach klimatycznych zamieszkałych przez ludzi – międzyzwrotnikowej i umiarkowanej – zdecydowana większość lodu miałaby zniknąć.

W Alpach zostałoby go kilka-kilkanaście procent, podobnie na Kaukazie, podobnie w Skandynawii. W najwyższych górach świata, w Himalajach, w Karakorum, zmiany według tego scenariusza wskazują na zanik mniej więcej 2/3 współczesnego lodu" - wyjaśniał.

Naukowcy z kilku europejskich uniwersytetów opublikowali w 2021 artykuł w "Nature", w którym po raz pierwszy przeanalizowano wszystkie lodowce na świecie. Ponownie — poza lądolodami Grenlandii i Antarktyki, które w glacjologii są traktowane osobno, ze względu na swoje gigantyczne obszary.

Topnienie przyspiesza

Z badań wynika, że w latach 2000-2019 lodowce na całym świecie traciły średnio rocznie 267 mld ton (gigaton). To taka ilość, która mogłaby przykrywać co roku całą powierzchnię Szwajcarii wodą o głębokości 6 metrów. Zauważono również, że tempo topnienia przyspieszyło. W latach 2000-2004 lodowce traciły 227 gigaton lodu rocznie, ale w latach 2015-2019 utrata masy wyniosła już 298 gigaton. Topniejące lodowce przyczyniają się w 21 proc. do wzrostu poziomu mórz. Najszybciej, jak piszą naukowcy, topnieją lodowce na Alasce, Islandii i w Alpach.

Tymczasem za nami rekordowo gorący czerwiec.

W Polsce najwyższą temperaturę zanotowano w Chorzelowie na Podkrapaciu - 36,3 stopnie. "W Kozienicach, Włodawie, Tarnowie, Krakowie, Rzeszowie, Krośnie, Lesku, Nowym Sączu i Sandomierzu zostały pobite rekordy temperatury dla czerwca” - informuje IMGW.

Francja odnotowała w tym roku 40 stopni Celsjusza najwcześniej w historii pomiarów - 16 czerwca w Saint-Jean-de-Minervois na południu kraju. W Tunezji padł czerwcowy rekord - 48,7 stopni. Temperatura w Chorwacji po raz pierwszy w historii pomiarów przekroczyła w czerwcu 40 stopni.

We Włoszech upał w wielu miejscach przekraczał 40 stopni, a w Toskanii docierał niemal do 42.

Na północy Norwegii, w Tromsø leżącym za kołem podbiegunowym, 28 czerwca zanotowano 29,7 stopni Celsjusza.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze