Warszawski ratusz rozwiązał Marsz Powstania Warszawskiego narodowców ponieważ rozpalali flary i używali symboliki propagującej ustrój totalitarny. Wystarczyłby tylko pierwszy powód. Materiały pirotechniczne na manifestacjach są zakazane. Ale ratusz mógł nie dopełnić procedury ostrzegania (dwukrotnego!)
O godzinie “W” 1 sierpnia 2018 roku na warszawskim Rondzie Dmowskiego narodowcy zgromadzili się już po raz siódmy. Marsz Powstania Warszawskiego w kierunku placu Zamkowego zorganizowało Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, to samo, pod którego szyldem pochód ulicami Warszawy 11 listopada organizują Ruch Narodowy, ONR i Młodzież Wszechpolska.
Tym razem jednak marsz narodowców został zatrzymany o 17.27 na ul. Nowy Świat niedaleko od ronda de Gaulle’a. Czekał tam na nich kordon policjantów, którzy zablokowali ulicę i ogłosili, że przedstawiciel Urzędu Miasta podjął decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia.
Przewodniczący zgromadzenia Robert Bąkiewicz, szef mazowieckiego ONR i Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, najpierw oburzał się na tę decyzję, ale po chwili ogłosił przedstawicielowi policji, że w takim razie zgłasza zgromadzenie spontaniczne i że jest jego organizatorem. Zażądał przepuszczenia marszu Nowym Światem do pl. Zamkowego, gdzie narodowcy zarejestrowali kolejne zgromadzenie o 17.30.
Policja po krótkiej naradzie zgodziła się, by uczestnicy marszu przeszli chodnikiem ul. Nowy Świat. Ten moment negocjacji zarejestrowała kamera OKO.press, można go obejrzeć na na naszym filmie.
Robert Bąkiewicz ogłosił zgromadzenie spontaniczne. Fot. JohnBoB & Sophie Art
W międzyczasie uczestnicy rozwiązanego zgromadzenia m.in. zaatakowali grupę Obywateli RP z antyfaszystowskimi transparentem i uderzyli relacjonującego zdarzenie fotografa. I to też zarejestrowała kamera OKO.press.
Ratusz powód rozwiązania zgromadzenia podał na Twitterze: “Zgromadzenie przy Rotundzie zostało rozwiązane z powodu flag i koszulek uczestników z symboliką nawiązującą do org. propagujących ustrój totalitarny. Warszawa za dużo przeszła w historii, żeby nie reagować na takie sytuacje. Zwłaszcza w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego”.
Z kolei Komenda Stołeczna Policji - także na Twitterze - stwierdziła, że powodem rozwiązania zgromadzenia podanym przez ratusz był “fakt, że jeden z jego uczestników ma na sobie koszulkę z symboliką zakazanego prawnie ustroju totalitarnego” oraz używanie materiałów pirotechnicznych. Minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński dodał, że miało chodzić o koszulkę z sierpem i młotem, a Mateusz Mrozek z KSP - że był to sierp i młot przekreślony.
Mamy więc tu do czynienia z co najmniej trzema różnymi powodami. Zapytaliśmy rzecznika stołecznego ratusza o to, jakie dokładnie są powody rozwiązania zgromadzenia, ale w odpowiedzi przesłał nam jedynie wspomnianego wyżej tłita, a na bardziej szczegółowe pytania nie odpowiedział.
Ostrożnie zakładamy więc, że każdy z powodów może być prawdziwy. A czy któryś z nich może stanowić podstawę do rozwiązania marszu?
Zgodnie z prawem o zgromadzeniach (art. 20) przedstawiciel urzędu gminy, w którym zgłoszono zgromadzenie, może je rozwiązać m.in. wtedy, gdy jego uczestnicy łamią przepisy tej ustawy lub przepisy karne.
Tymczasem jeden z przepisów prawa o zgromadzeniach wprost zakazuje posiadania “wyrobów pirotechnicznych”. Bez wątpienia należą do nich flary, których na Rondzie Dmowskiego rozpalono dziesiątki. Chmura wydobywającego się z nich dymu zasłoniła niebo.
Posiadanie, a tym bardziej używanie wyrobów pirotechnicznych podczas zgromadzeń jest wykroczeniem (art. 52 ust. 1). I choć przez ostatnie lata większość manifestujących narodowców mogła 1 sierpnia odpalać flary bezkarnie, podobnie zresztą jak 11 listopada (np. 2017 r.), nie zawsze był to przepis martwy.
Jeszcze w 2016 roku uczestnik Marszu Niepodległości w 2014 roku został skazany na 700 zł grzywny za “posiadanie przy sobie materiału wybuchowego w postaci racy świetlnej Elios FDF Hand Flare”.
Narodowcy byli wczoraj zdziwieni rozwiązaniem “spokojnego i pokojowego” marszu, jak określił go Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego. Dziwić powinno jednak to, dlaczego miejscy urzędnicy nie decydowali się na rozwiązywanie zgromadzeń w poprzednich latach, choć zakaz używania flar był wtedy łamany równie spektakularnie.
Widać to świetnie na filmie poniżej z 1 sierpnia 2017 roku.
Jeśli więc organizatorzy marszu odwołają się od decyzji urzędników - a mogą to zrobić w ciągu 7 dni - trudno będzie im przekonać sąd, że na ich manifestacji nie łamano prawa.
Przy okazji, zadziwiające stanowisko zajął minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński wobec łamania prawa przez demonstrantów. Minister wie, że środki pirotechniczne są zakazane, a mimo to skrytykował decyzję ratusza o rozwiązaniu marszu.
Ratuszowi może być jednak trudniej uzasadnić, że narodowcy złamali prawo przez noszenie koszulek czy transparentów z “symboliką nawiązującą do organizacji propagujących ustrój totalitarny”. Co prawda Sąd Najwyższy w uzasadnieniu uchwały z 2002 roku uznał, że propagowanie ustroju totalitarnego (karane z art. 256 kodeksu karnego) może polegać na “wystawieniu na widok publiczny symboli takiego państwa, czy też wykonywanie określonych gestów identyfikowanych z takim ustrojem”, ale zarazem zaznaczył, że takie prezentowanie symboli musi łączyć się z zamiarem przekonywania do tego ustroju.
Oznacza to, że ratusz musiałby najpierw uzasadnić przed sądem, że symbole na koszulkach i flagach narodowców są identyfikowane z ustrojem totalitarnym, np. faszystowskim, a następnie, że były one noszone z zamiarem przekonywania do tego ustroju.
Sąd raczej nie da się przekonać do takiego uzasadnienia, jeśli minister Brudziński mówił prawdę, twierdząc że jedynym przykładem zakazanej symboliki, podanym przez ratusz, był przekreślony młot i sierp. Na zdjęciach z marszu widać mężczyznę z takim symbolem oraz napisem "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", który może być uznany za nawoływanie do przemocy czy nienawiści, ale na pewno nie za propagowanie totalitarystycznej wersji komunizmu. A inna zakazana nie jest.
Fot. JohnBoB & Sophie Art
Nawet jeśli sąd przyzna, że rozpalanie flar czy propagowania faszyzmu to dobre powody do rozwiązania zgromadzenia, może uchylić decyzję ratusza z powodów formalnych. Na taką możliwość zwrócił uwagę Krzysztof Bosak: “Wg naszych adwokatów decyzja administracyjna o rozwiązaniu zgromadzenia bez podania uzasadnienia jest NIEWAŻNA” - napisał na Twitterze.
Zgodnie z prawem o zgromadzeniach (art. 20) przed rozwiązaniem zgromadzenia przedstawiciel urzędu powinien dwukrotnie ostrzec uczestników zgromadzenia o możliwości jego rozwiązania, a w razie braku reakcji uprzedzić organizatora, że będzie to konieczne.
Według Krzysztofa Bosaka ani ratusz, ani policja nie poinformowała organizatorów marszu, jaki jest powód jego przerwania. Z nagranej przez OKO.press rozmowy przewodniczącego zgromadzenia Roberta Bąkiewicza z policją wynika, że dostał on jedynie informację, że zgromadzenie zostało rozwiązane.
Jeśli było tak w istocie, oznacza to, że urzędnicy stołecznego ratusza podjęli słuszną decyzję, ale zaplątali się przy jej wykonaniu. I wystawili się na kontrę narodowców.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze