Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska
Policja nie reagowała na łamanie prawa - rasistowskie hasła, odpalanie i rzucanie flar oraz wandalizm podczas Marszu Niepodległości, bo przyjęła taktykę "uniknania sytuacji kryzysowej". Nie odpowiada, czemu nie interweniowała, gdy zaatakowano kobiety protestujące przeciw faszyzmowi. Ale według rzecznika KSP, ich zachowanie było "skrajnie nieodpowiedzialne"
Wiemy już, dlaczego policja nie reagowała na łamanie prawa podczas Marszu Niepodległości.
To była taktyka, którą można określić jako taktykę "niewidzialności":
nie rzucać się niepotrzebnie w oczy, nie prowokować swoim widokiem uczestników Marszu (mógłby irytować zwłaszcza narodowców- szalikowców, którzy niedawno zamienili koszulki z napisem ChwDP na te z Polską Walczącą), interweniować tylko w skrajnych przypadkach.
Zupełnie inną taktykę - nazwijmy ją taktyką "odstraszania" - policja stosuje wobec obywateli, którzy biorą udział w pokojowych protestach przeciwko wprowadzanej przez PiS reformie sądownictwa oraz ograniczaniu wolności zgromadzeń i wolności słowa.
Od wielu miesięcy każda taka manifestacja wiąże się z policyjną demonstracją siły. Nawet naprzeciwko garstki ludzi ustawia się kordony policji, a na podorędziu, w widocznym miejscu - policyjne więźniarki, polewaczki itp. W przypadku jakiegokolwiek podejrzenia naruszenia prawa następuje natychmiast interwencja i wielogodzinne zatrzymania (przez policję przedstawiane jako legitymowanie). A następnie mandaty lub sprawy w sądach.
Jak pisaliśmy na OKO.press, na policji i w sądach toczą się obecnie setki postępowań przeciwko uczestnikom takich zgromadzeń. Kolejne trafią do nich zapewne po niedzielnej kontrmiesięcznicy smoleńskiej, organizowanej przez Obywateli RP.
"Dziękuję policjantom, strażakom, ratownikom medycznym i służbom ochrony organizatora Marszu Niepodległości. Dzięki Waszej służbie Polacy mogli bezpiecznie świętować odzyskanie niepodległości" - napisał 11 listopada 2017 roku na Twitterze minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak. To on nadzoruje pracę policji i państwowej straży pożarnej.
Podczas konferencji podsumowującej działania służb 11 listopada 2017 Błaszczak mówił, że dzięki profesjonalnemu zabezpieczeniu wszystkich zgromadzeń i uroczystości, które odbywały się tego dnia, nie dochodziło do sytuacji konfliktowych jak w latach poprzednich. „Święto Niepodległości przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, było bezpiecznie” - przekonywał i dziękował za to komendantowi głównemu policji nadinsp. Jarosławowi Szymczykowi.
Dopiero po fali publikacji w polskich i zagranicznych mediach o rasistach i neofaszystach na Marszu Niepodległości, policja i prokuratura ogłosiły, że przeglądają zdjęcia i filmy z tego wydarzenia i wyciągną konsekwencje wobec osób, które naruszały art. 256 kodeksu karnego.
My też przejrzeliśmy dostępne w internecie i przesłane nam przez naszych czytelników materiały z 11 listopada 2017 roku. Widać na nich nie tylko osoby skandujące i niosące na transparentach rasistowskie, neofaszystowskie, antysemickie oraz antyislamskie hasła i symbole (o czym pisaliśmy na OKO.press 13 listopada) ale także ludzi:
UWAGA! Przewijaj zdjęcia klikając na strzałkę
Zapytaliśmy Komendę Stołeczną Policji, dlaczego funkcjonariusze nie podejmowali działań wobec osób, które dopuszczały się tych wykroczeń i przestępstw. Rzecznik KSP kom. Sylwester Marczak odpowiedział nam, że
"zgodnie z przyjętą taktyką, działania policjantów skupione były na uniknięciu sytuacji kryzysowej polegającej m.in. na zagrożeniu życia i zdrowia osób. (...) Niedopuszczenie do wspomnianej wyżej sytuacji kryzysowej było trudnym zadaniem, ale jego wykonanie należy ocenić jak najbardziej pozytywnie".
Na filmach i zdjęciach z Marszu Niepodległości w oczy rzuca się brak funkcjonariuszy policji wzdłuż trasy przemarszu. Widać to szczególnie wyraźnie w zestawieniu z filmami z innych zgromadzeń, np. kontrmiesięcznic smoleńskich, gdzie uczestników otaczają całe kordony policji.
Według naszych rozmówców - byłego policjanta i organizatora jednego ze zgromadzeń, które odbywały się 11 listopada 2016 roku, wówczas funkcjonariusze biorący udział w zabezpieczaniu Marszu Niepodległości otrzymali wytyczne, by nie rozstawiać się blisko trasy przemarszu, nie prowokować uczestników swoim widokiem i interweniować tylko w ostateczności.
Zapytaliśmy więc Komendę Stołeczną Policji, czy tak było i w tym roku. Rzecznik nie odpowiedział na to pytanie. Poinformował nas tylko, że "do zabezpieczenia wszystkich przedsięwzięć (...) w ramach operacji policyjnej "Niepodległość 2017" zostało skierowanych łącznie 6280 policjantów". I że "duża ich część skierowana była m.in. do zabezpieczenia Marszu Niepodległości."
"Przyjęta taktyka dawała gwarancję podjęcia szybkich działań w przypadku wystąpienia np. zbiorowego zakłócenia porządku publicznego" - zapewnił kom. Marczak.
Ale choć do "zbiorowego zakłócenia porządku" dochodziło podczas Marszu wielokrotnie, policja nie interweniowała.
Choć w tegorocznym Marszu Niepodległości szło wiele osób i zorganizowanych grup z rasistowskimi i neofaszystowskimi symbolami na transparentach oraz z hasłami wzywającymi do nienawiści na tle religijnym. I choć wiele z nich wznosiło antyislamskie i antysemickie okrzyki - policja nie wylegitymowała i nie postawiła zarzutu nikomu z uczestników Marszu.
Przewijaj zdjęcia klikając na strzałkę
Jak nas poinformował rzecznik KSP, tego dnia "do Referatu ds. Wykroczeń Komendy Rejonowej Policji Warszawa I przewiezione zostały 42 osoby".
Nie byli to jednak uczestnicy Marszu Niepodległości propagujący rasizm czy faszyzm, lecz członkowie antyfaszystowskiej pikiety zorganizowanej przez Obywateli RP przy ul. Smolnej, nieopodal trasy narodowców.
Policja usunęła ich stamtąd na prośbę organizatorów Marszu Niepodległości.
Jak wyjaśnia rzecznik, to że zostali oni doprowadzeni na komendę i przetrzymani tam dłuższy czas, związane było z podejrzeniem "naruszenia przepisów o zgromadzeniach" oraz potrzebą "wykonania niezbędnych czynności z tym związanych, w bezpiecznych dla wszystkich warunkach".
Policja sprawdza czy dwie z osób, które uczestniczyły w pikiecie Obywateli RP "nie naruszyły przepisów związanych z tzw. mową nienawiści". Trzymały one transparent ze zdjęciami marszu faszystów w 1933 roku w Norymberdze i narodowców w 2017 roku w Warszawie oraz napisem "Warszawa zhańbiona".
Według zapewnień rzecznika KSP, kom. Marczaka, przyjęta przez policję taktyka działania "dawała gwarancję podjęcia szybkich działań w przypadku wystąpienia np. zbiorowego zakłócenia porządku publicznego". Zapytaliśmy więc go,
dlaczego nie interweniowano natychmiast, gdy uczestnicy Marszu Niepodległości zaatakowali grupę kobiet, które przy wejściu na Most Poniatowskiego rozwinęły transparent z hasłem "Faszyzm stop" i wznosiły antyfaszystowskie okrzyki.
Przez dwadzieścia minut były one popychane, kopane, bite, opluwane i lżone. Gdy ochrona Marszu wynosiła je siłą z tłumu, jedna uderzyła głową o ziemię i straciła przytomność. Wezwano wówczas do niej pogotowie. Według relacji jednej z uczestniczek akcji - Kingi Kamińskiej, policja przyjechała dopiero po przejściu całego Marszu.
Rzecznik KSP znów nie odpowiedział nam na zadane pytanie. Napisał za to, że
"Podczas marszu odnotowano m.in. próbę zablokowania legalnego zgromadzenia przez grupę kobiet. Było to z ich strony skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie.
Pamiętajmy, że postępowania w tłumie w żaden sposób nie można porównać do zachowań pomiędzy pojedynczymi osobami i nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich zagrożeń. Organizator zgłosił nam próbę zakłócenia zgromadzenia i w związku z tym policjanci podjęli interwencję."
Najbardziej ewidentnym i masowym sposobem łamania prawa podczas Marszu Niepodległości było odpalanie i rzucanie zapalonych flar oraz rac hukowych.
Rzecznik KSP w odpowiedzi na pytania OKO.press potwierdził, że "w zgromadzeniach nie mogą uczestniczyć osoby posiadające przy sobie wyroby pirotechniczne" i przyznał, że uczestnicy Marszu Niepodległości "używali materiałów pirotechnicznych w postaci petard hukowych i rac świetlnych".
Przewijaj zdjęcia klikając na strzałkę
Dlaczego w takim razie policjanci nie reagowali na naruszanie prawa?
"Organizator zgromadzenia był wielokrotnie pouczany o zakazie używania materiałów pirotechnicznych, na co reagował wydając odpowiednie komunikaty za pomocą urządzeń nagłaśniających" - zapewnił kom. Marczak.
I znów wyjaśnił, że "głównym celem taktyki działania policji było niedopuszczenie do zdarzeń kryzysowych. Fakty świadczą o tym, że policjanci wykonali to zadanie w 100 proc."
W efekcie działań uczestników Marszu, policja musiała zamknąć jednak dodatkowo część ulic w centrum Warszawy (poza tymi na których odbywały się zgromadzenia). Narodowcy zrzucali bowiem zapalone flary z wiaduktu Mostu Poniatowskiego, na ulice przebiegające pod wiaduktem.
Kom. Marczak tłumaczy, że ulice pod wiaduktem były wyłączane "czasowo" i "po przejściu Marszu Niepodległości były przywracane do ruchu".
Jak potwierdza kom. Marczak, przed 11 listopada policja prowadziła z organizatorem Marszu Niepodległości (czyli Stowarzyszeniem Marsz Niepodległości) ustalenia dotyczące zabezpieczenia tej imprezy. Podczas spotkań informowano organizatorów "o obowiązku przeprowadzenia zgromadzenia zgodnie z prawem, w tym o zakazie używania przez jego uczestników materiałów pirotechnicznych oraz niepropagowania faszyzmu lub innego totalitarnego ustroju państwa, zakazie nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych."
Policja pouczyła organizatorów Marszu "o prawach i obowiązkach", które nakłada na nich Prawo o zgromadzeniach, "w tym o możliwości zwrócenia się do Policji o udzielenie pomocy w przypadku niepodporządkowywania się ich żądaniom wydanym w stosunku do uczestników, którzy naruszają przepisy prawa."
Jak widać na filmach i zdjęciach z wydarzeniua, Straż Marszu Niepodległości nie reagowała na łamanie prawa: na niesione przez część uczestników rasistowskie i faszystowskie symbole (niektórzy członkowie Straży sami mieli na czapkach krzyże celtyckie - symbol wyższości białej rasy), na podpalanie flar i rzucanie nimi (nawet gdy nieśli je uczestnicy idący tuż obok Straży), na akty wandalizmu dokonywane przez uczestników i picie alkoholu podczas Marszu. Jak już wspomnieliśmy - na atak, którego obiektem padły kobiety protestujące przeciwko faszyzmowi, Straż Marszu zareagowała bardzo późno i niewłaściwie.
Za to policja zadbała o bezpieczeństwo uczestników Marszu Niepodległości niestandardowo. Na zdjęciach z Marszu widać, że wzdłuż całej jego trasy rozstawiono zapory betonowe.
Jak tłumaczy rzecznik KSP, zostały one rozstawione "aby uniemożliwić wjazd pojazdów wielotonażowych na trasę przemarszu najliczniejszego zgromadzenia zwołanego w dniu 11.11.2017 r. tj. Marszu Niepodległości".
"Z prośbą o rozstawienie płotów zaporowych" zwrócili się do Komendy Stołecznej Policji organizatorzy Marszu Niepodległości.
A policja rozstawiła je "mając na uwadze tragiczne zdarzenia o charakterze terrorystycznym, jakie miały miejsce w ostatnim czasie na świecie i wyciągnięte z nich wnioski oraz deklarowaną liczbę uczestników Marszu Niepodległości, aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom zgromadzenia na najwyższym możliwym poziomie".
Była to jedyna impreza tego dnia, podczas której zastosowano takie zabezpieczenie. Nie użyto go nawet dla zabezpieczenia państwowych obchodów Święta Niepodległości na Pl. Piłsudskiego.
***
Po 11 listopada wielu posłów opozycji złożyło interpelacje, pytając o reakcję policji na rozmaite formy łamania prawa podczas Marszu Niepodległości i o konsekwencje wobec osób, które dopuściły się podczas tego wydarzenia przestępstw i wykroczeń.
Grupa posłów PO chciała dowiedzieć się, czy minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak wystąpi do wojewody mazowieckiego o uchylenie cykliczności tzw. Marszu Niepodległości i do Prokuratora Krajowego o delegalizację stowarzyszenia Marsz Wolności.
A Ryszard Petru pytał szefa MSWiA: "Jakie podejmie Pan działania, by w przyszłym roku obchody Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości odbyły się bez takich skandalicznych i godzących w dobre imię Polski incydentów?".
Nie dostali dotąd odpowiedzi.
Policja i służby
11 listopada
11 listopada 2017
alkohol
Marsz Niepodległości
materiały pirotechniczne
narodowcy
Obywatele RP
rasizm
Stowarzyszenie Marsz Niepodległości
Straż Marszu Niepodległości
Warszawski Strajk Kobiet
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze