0:000:00

0:00

"W pewnym momencie na wysokości ronda de Gaulle'a zaczęła się regularna bitwa. W przejściu koło Empiku stał szpaler policjantów. Narodowcy zaczęli rzucać tam petardy i butelki, krzyczeli »j***ć policję«. Szybko pojawiły się posiłki. Policjanci użyli gazu i pałek i rozgonili narodowców" – relacjonuje dziennikarka OKO.press Hanna Szukalska, która była na miejscu.

View post on Twitter

Hanna Szukalska nagrała filmy z miejsca starć:

[video width="600px" height="300" m4v="https://oko.press/images/2020/11/video1474.m4v"][/video]

[video width="600px" height="300" m4v="https://oko.press/images/2020/11/video1475.m4v"][/video]

[video width="600px" height="300" m4v="https://oko.press/images/2020/11/video1478.m4v"][/video]

Dziennikarze OKO.press byli na miejscu z kamerą i relacjonowali dla Państwa to wydarzenie na żywo na Facebooku.

Marsz Niepodległości 2020 miał się odbyć w zmienionej formule. Uczestnicy mieli przejechać trasę marszu motorami i samochodami. To odpowiedź na zakaz zgromadzenia, który wydał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, powołując się na wytyczne sanepidu.

Jednak z relacji naszych dziennikarzy, którzy byli na miejscu, wynika, że wielu nacjonalistów postanowiło wziąć udział w marszu pieszo. Wiele osób nie zasłania ust i nosa. Na całej trasie marszu widać bardzo duże siły policji.

Chociaż warszawski ratusz przekonywał, że także zmotoryzowany marsz będzie stanowił wykroczenie, organizatorzy utrzymują, że marsz w nowej formule jest zgodny z prawem. Ostatecznie decyzja o tym, co robić z uczestnikami marszu należy do policji.

"Mam nadzieję, że Marsz Niepodległości będzie wyglądał pięknie, że będzie wiele samochodów przystrojonych polskimi barwami, że będą elementy patriotyczne, ale katolickie i chrześcijańskie również. Mam nadzieje, że będzie radośnie i wesoło" – mówił 11 listopada w TVP Robert Bąkiewicz, prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

"Mobilny orszak" czy korek niepodległości?

Marsz Niepodległości, jak co roku, ruszył z ronda Dmowskiego. Jednak ze względu na to, że tym razem uczestnicy mieli być zmotoryzowani, trasa marszu nieco się zmieniła.

Od godziny 13:30 samochody i motory ustawiały się wzdłuż Alei Jerozolimskich, od strony Dworca Centralnego. Po godzinie 14:00 na rondzie Dmowskiego zaczęły się przemówienia organizatorów. Po odśpiewaniu hymnu "mobilny orszak", jak piszą organizatorzy, ma przejechać przez most Poniatowskiego do ronda Waszyngtona. W poprzednich latach marsz przechodził następnie na błonia Stadionu Narodowego, gdzie odbywał się jego finał. Tym razem jednak na rondzie Waszyngtona samochody i motory zawracają, z powrotem jadą przez most Poniatowskiego i – zahaczając jeszcze o rondo 40-latka – wracają na rondo Dmowskiego.

Organizatorzy prosili uczestników marszu o położenie za przednią szybą białej kartki A4, która będzie informacją dla Straży Marszu, że samochód uczestniczy w orszaku.

Tyle z oficjalnych planów. Nie wiadomo, ilu uczestników rzeczywiście stawi się na marszu na motorze bądź w samochodzie, a ile postanowi jak co roku przejść trasę pieszo. Nie wiadomo także, jak na taki korek niepodległości w centrum Warszawy zareaguje policja.

Z informacji od naszych dziennikarzy, którzy będą relacjonować marsz, wynika, że już po godzinie 12:00 policja zablokowała dostęp pieszych na teren marszu.

Policja i straż marszu blokują przejście przy rondzie Dmowskiego, fot. OKO.press

Trzaskowski zakazuje marszu

"Dla organizatorów [Marszu Niepodległości – red.] kluczowe są względy legalności zgromadzenia i ewentualnego konfliktu z władzami państwowymi czy samorządowymi. Troską organizatorów zawsze był pokojowy przebieg zgromadzenia. Zaproponowanie tej nowatorskiej formuły jest wyjściem naprzeciw także stanowisku służb państwowych takich jak policja, czy władz samorządowych" – mówił 11 listopada w Onecie Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji. Jego zdaniem zmotoryzowany marsz nie wymaga zgody warszawskiego ratusza.

Co innego mówi sam ratusz. "Aby zorganizować przejazd ulicami Warszawy, organizatorzy Marszu Niepodległości powinni uzyskać odpowiednie zezwolenie w ratuszu; jeśli tego nie zrobią, a jest prawdopodobne, że nie zdążą, przejazd będzie stanowił wykroczenie drogowe" – mówiła 9 listopada rzeczniczka ratusza Karolina Gałecka.

Zmotoryzowana formuła marszu to odpowiedź na decyzję prezydenta Rafała Trzaskowskiego z 6 listopada o zakazie zorganizowania tegorocznego Marszu Niepodległości.

Trzaskowski powołał się na negatywną opinię sanepidu. Zrobił to zgodnie z prawem, gdyż Marsz Niepodległości to wydarzenie cykliczne.

W listopadzie 2017 roku wojewoda mazowiecki wydał zgodę na organizowanie imprezy przez cztery kolejne lata. Jednak nawet w przypadku zgromadzeń cyklicznych stosuje się odpowiednio dużą część przepisów regulujących „zwykłe” zgromadzenia rejestrowane. Jednym z tych przepisów jest art. 14 ustawy o zgromadzeniach, który mówi, że organ gminy, w tym przypadku prezydent Warszawy, może wydać zakaz organizacji zgromadzenia, jeśli uzna, że „jego odbycie może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”.

I właśnie taką decyzję wydał Trzaskowski po konsultacji z Inspektorem Sanitarnym. Decyzję prezydenta podtrzymał sąd.

Przeczytaj także:

"Spontaniczny zryw patriotyczny"

Organizatorzy marszu zaczęli więc zachęcać do wzięcia udziału w "spontanicznym zrywie patriotycznym", dając do zrozumienia, że marsz – tak jak ostatnie strajki kobiet – będzie zgromadzeniem spontanicznym.

Jednak zgodnie z ustawą (art. 3 punkt 2) „zgromadzeniem spontanicznym jest zgromadzenie, które odbywa się w związku z zaistniałym nagłym i niemożliwym do wcześniejszego przewidzenia wydarzeniem związanym ze sferą publiczną, którego odbycie w innym terminie byłoby niecelowe lub mało istotne z punktu widzenia debaty publicznej”.

Strajki kobiet spełniają tę definicję. Są bezpośrednim sprzeciwem wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego i trudno sobie wyobrazić, by miały być czyjąś decyzją przeniesione na czasy po pandemii.

Sytuacja prawna strajków kobiet i Marszu Niepodległości jest jednak inna. Marsz jest zgromadzeniem cyklicznym.

Został jako taki zarejestrowany, spełnia przesłanki z art. 26a punkt 1 ustawy o zgromadzeniach – odbywa się w dniu święta państwowego i ma „na celu w szczególności uczczenie doniosłych i istotnych dla historii Rzeczypospolitej Polskiej wydarzeń”.

Niezależnie od tego, czy w świetle prawa zgromadzenie narodowców 11 listopada mogłoby zostać zakwalifikowane jako zgromadzenie spontaniczne, trzeba pamiętać, że obowiązujące obecnie rozporządzenie Rady Ministrów z 9 października 2020 ich zakazuje. Jednak eksperci i sądy mają problem z tym, czy taki zakaz jest zgodny z prawem.

Po pierwsze, jak wskazują eksperci, taka ingerencja w konstytucyjnie chronione wolności może odbywać się jedynie w drodze ustawowej. Tu podstawą jest teoretycznie ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych, ale jej sformułowania są ogólnikowe, a cała treść i tak znajduje się w rozporządzeniu Rady Ministrów. Dodatkowo zakaz zgromadzeń spontanicznych nie spełnia testu proporcjonalności w sytuacji, gdy dopuszczamy zgromadzenia rejestrowane i cykliczne, które nie różnią się stopniem stwarzanego zagrożenia. Szczegółowo kwestie te analizował na łamach OKO.press Bohdan Widła: Wesela tak, protesty – broń boże! Jak rząd zabrał nam prawo do spontanicznych demonstracji

Same limity dla zgromadzeń rejestrowanych uderzają jednak również w samą istotę tej wolności. Od 23 października w zgromadzeniach takich może uczestniczyć maksymalnie pięć osób, co sprawia, że trudno jest je w ogóle nazwać zgromadzeniami. I wreszcie – zawieszenie prawa do zgromadzeń możliwe jest jedynie w przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego, czego PiS nie zrobił.

Na razie sądy wyrażały swoje wątpliwości co do konstytucyjności przepisów całkowicie zakazujących zgromadzeń, które obowiązywały w pierwszych miesiącach pandemii. Nie możemy mieć jednak pewności, czy podobnie podchodzić będą do zakazu zgromadzeń spontanicznych.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze