0:000:00

0:00

„W Kropce na i” w TVN24 prof. Tomasz Grodzki był we wtorek wieczorem 11 marca 2020. Pod sam koniec [21 minuta] rozmowy o jego dość nierozważnym jak na lekarza wyjeździe na narty do północnych Włoch w trakcie coraz bardziej rozszerzającej się w tym kraju epidemii koronawirusa, marszałek Senatu nieoczekiwanie wypowiedział się na temat źródła epidemii we Włoszech.

A wie Pani na czym polegało [wybuch epidemii] we Włoszech? Wokół Mediolanu jest małe Wuhan. Populacja chińska, która tam mieszka pochodzi z Wuhan. Pojechali na chiński Nowy Rok [25 stycznia] i masowo wrócili przywożąc koronawirusa
Nie ma żadnych dowodów na to, że Chińczycy przynieśli śmiercionośnego wirusa do Włoch. Specjalny raport włoskich służb sanitarnych z 11 marca podkreśla, że epidemia nie przyszła z Chin.
Kropka nad i,10 marca 2020

A oto dokładny fragment rozmowy prof. Grodzkiego z Moniką Olejnik:

„A wie Pani na czym polegało [wybuch epidemii] we Włoszech? Wokół Mediolanu jest małe Wuhan. Populacja chińska, która tam mieszka pochodzi z Wuhan. Pojechali na chiński Nowy Rok [25 stycznia] i masowo wrócili przywożąc koronawirusa. A w drugiej fali przyjechały ich rodziny, które masowo uciekały z zamykanego Wuhan. I to spowodowało tak nieprawdopodobny, niespotykany gdzie indziej [niezrozumiałe słowo]".

„A wie Pani - mówił dalej prof. Grodzki do Moniki Olejnik - czemu tyle zgonów, tak ponadprzeciętnie więcej niż w innych krajach? Dlatego, że spora część Chińczyków pracowała w domach starców wokół Mediolanu, i oni pozarażali tych ludzi, którzy z natury rzeczy są bardziej narażeni na śmiertelne powikłania niż młodzież i dzieci".

Marszałek Grodzki całkowicie mija się z prawdą sugerując, że tak duża ilość zakażeń wśród najstarszych mieszkańców Włoch wynika z tego, że w domach opieki jest chiński personel. Pierwsze zakażenia i zgony w domach opieki wydarzyły się dopiero kilka dni temu, kiedy koronawirus już na dobre hulał po Półwyspie Apenińskim.

Przeczytaj także:

Epidemia nie przyszła z Chin

Pierwsze przypadki zakażenia koronawirusem we Włoszech – 21 lutego – wzbudziły konsternację wśród specjalistów, bo żadna z chorych osób nie miała bezpośredniego kontaktu z kimś, kto wracał z Chin lub Korei Południowej.

Ponieważ homo sapiens już tak ma, że kiedy dzieje się mu coś złego, szuka winnych dookoła – a najchętniej znajduje ją w obcych, Chińczycy natychmiast stali się pierwszymi podejrzanymi. Bo to prawda, że we Włoszech jest duża diaspora chińska – 309 tys., i że najwięcej mieszka ich w okolicach Mediolanu – 29 tys.

Stephanie Brickman, rzeczniczka Światowej Organizacji Zdrowia, poinformowała agencję Associated Press, że Włochy nie wiedzą jeszcze, kto był pacjentem zero. „Włoskie władze jasno potwierdziły, że na tym etapie jego zidentyfikowanie nie jest możliwe” – napisała Brickman w mailu do AP.

Dr Francesca Russo ze sztabu kryzysowego w Wenecji tłumaczyła dziennikowi „La Repubblica”, że wirus musiał krążyć w Europie i we Włoszech już od jakiegoś czasu. „Prawdopodobnie działo się to już od miesiąca i dlatego nie będziemy w stanie wykryć pacjenta zero” – mówiła już 29 lutego Russo.

Kropkę nad i (nomen omen) postawił raport Istituto superiore di Sanità, odpowiednika naszego Państwowego Instytutu Zdrowia Publicznego. Czytamy w nim, że epidemia nie przyszła do Włoch z Chin.

Troje chorych – dwoje chińskich turystów, którzy zwiedzali Rzym w końcu stycznia, i Włoch, który przyjechał z Wuhanu, zostało odizolowanych i nie przenieśli dalej wirusa.

W lombardzkim Codogno, gdzie wykryto pierwsze ognisko wywoływanej przez koronawirusa choroby COVID-19, część zarażonych, którzy trafili w zasięg sanitarnego radaru, było już nosicielami drugiej albo trzeciej generacji – co potwierdza tezę, że wirus krążył w okolicy już od miesiąca.

Trevor Bedford, epidemiolog specjalizujący się modelach matematycznych rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych z Fred Hutchinson Cancer Research Center w Seattle, ogłosił 4 marca, że z jego analiz wynika, iż pacjentem zero był mieszkaniec Bawarii, który zaraził się od partnera biznesowego z Chin.

View post on Twitter

Wyniki badań Bedforda powinny zostać jeszcze potwierdzone przez niezależne studia, żebyśmy mieli pewność, kto pierwszy w Europie zachorował. Ta wiedza będzie niezbędna epidemiologom i wirusologom.

Wykorzystywanie jej do oskarżania jakiejś grupy etnicznej, oprócz tego, że wznieca niechęć do obcych, nie ma większego sensu – wirusom wszystko jedno, od kogo zaczną ekspansję.

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze