0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jedrzej Nowicki / Agencja GazetaJedrzej Nowicki / Ag...

"Razem z resztą osób zepchnięto mnie pod ścianę i otoczono zwartym kordonem policji. Nie podano powodu zatrzymania. Otaczający nas policjanci nie odpowiadali na pytania i prośby o wypuszczenie" - mówi dziennikarka OKO.press Hanna Szukalska, która robiła relację z warszawskiego Marszu Żołnierzy Wyklętych (więcej czytaj - dalej).

„Dzisiejsze szmaciarstwo chce wykoślawić historię” – to słowa wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, które padły z okazji Dni Pamięci Żołnierzy Wyklętych 2 marca 2019. Krótkie wyjaśnienie – szmaciarze to ci, którzy są krytyczni wobec kultu wyklętych. Marsze ku czci żołnierzy, nazywanych także niezłomnymi, odbywały się 1 marca w całej Polsce.

Hasła, które nieśli na transparentach i skandowali maszerujący, nie miały jednak wiele wspólnego z uhonorowaniem żołnierzy antykomunistycznego podziemia. We Wrocławiu krzyczano: „Żydowscy komuniści gorsi niż naziści” oraz „Precz z żydowską okupacją”. W Warszawie: „Mówią miasta, mówią wioski, reżim pisowski jest prożydowski”.

W stolicy jeden z demonstrantów miał transparent dwustronny: z przodu „Zbyt wielu Żydów – w tym marcowych emigrantów – mordowało żołnierzy wyklętych” , a z tyłu „Wyklęci uchronili Polskę od kolektywizacji i ateizacji”. Nawet biorąc poprawkę na poetykę ulicznych protestów, należy ten przekaz nazwać dalekim od prawdy wykoślawieniem historii.

Przeczytaj także:

Warszawa: Bury morderca. Bury nasz bohater.

Warszawski marsz rozpoczął się przed bramą aresztu śledczego na Rakowieckiej, gdzie jest Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL. Krzyczano: „Bóg – Honor – i Ojczyzna” i „Narodowe siły zbrojne eN-eS-Zet”.

Naprzeciw aresztu i zebranych pod nim czcicieli żołnierzy wyklętych stała grupa kilkunastu starszych kobiet. Trzymały transparent „Siła bezsilnych – polskie babcie krzyczą: faszyzm stop!” i patyczaki z napisami „Polska bez faszyzmu”, „Pamiętam II wojnę światową. Nigdy więcej!” i „Walczymy o jutro naszych wnuków. Faszyzm stop!”. W ich stronę z pochodu formującego się pod aresztem ktoś krzyknął: „do Izraela, mośki” i „śmierć wrogom ojczyzny”.

Fot.: OKO.press

Kontrdemonstranci próbowali zatrzymać marsz nieopodal aresztu na skrzyżowaniu ulic Rakowieckiej i Wiśniowej. Siedli na jezdni, trzymali napisy: „Bury nie był bohaterem”, „79 ofiar bandyty Burego”, „Puchały Stare. Zamordowanych 30 furmanów pochodzenia białoruskiego. 31.01.1946. Chwała ofiarom. Niesława mordercom”.

Nieco filozoficzny był transparent Obywateli RP: „Nie każdy bohater był wyklęty, nie każdy wyklęty był bohaterem”. Przed szeregiem siedzących ludzi leżały białe róże, symbol pokojowych manifestacji, u nas znany zwłaszcza z kontrdemonstracji smoleńskich.

Kiedy policja zaczeła wynosić kontrdemonstarntów, wzniósł się okrzyk „Faszyści policja, jedna koalicja”. Narodowcy odpowiedzieli gromko: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Nieśli pochodnie. „Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa”. Pod ambasadą Ukrainy wyrazili swój pogląd na temat granic z 1945 roku: „Od kołyski aż po grób, polskie Wilno polski Lwów”.

Zepchnięte z trasy marszu dziewczyny próbowały pokazywać maszerującym transparenty i wołały „Bury nie był bohaterem”. Męskie głosy odpowiedziały: „Bury, bury, nasz bo-ha-ter!”.

Zobacz trzyminutowy film OKO.press, który oddaje prawdę o Marszu i kontr-demonstracji:

Bohater? Ludobójca

Przypomnijmy, wyniki śledztwa prowadzonego przez IPN jednoznacznie wskazały, że oddział antykomunistycznego podziemia dowodzony przez „Burego” dopuścił się czystki etnicznej na ludności białoruskiej, a jego czyny noszą znamiona ludobójstwa. Na przełomie stycznia i lutego 1946 roku jego żołnierze zamordowali 79 cywilów zamieszkujących podlaskie wsie: Zaleszany, Wólka Wygonowska, Puchały Stare, Zana, Szpaki i Końcowizna.

Prawosławne rodziny ofiar „Burego”, a także świadkowie tych wydarzeń żyją i mieszkają w podlaskich wsiach do dziś. Pani Klaudia, która w 1946 roku miała siedem lat, o marszach nacjonalistów mówiła nam tak: „Ostatnio włączyłam telewizję białostocką i widzę – pokazują Hajnówkę. Jeden Pan mówi – on od tych organizatorów – »Trzeba Burego bohaterem zrobić«. To ja rozryw serca dostałam, popłakałam się aż. Jaki bohater? To ludobójca”.

Pani Walentyna (w 1946 roku miała pięć lat) opowiadała OKO.press: „Pamiętam, że przyszła jakaś banda i zabierała z naszej wioski więcej furmanów. Pamiętam, że mama okropnie krzyczała. Ale od nas w Zaleszanach zabierali ludzi, a w wioskach z drugiej strony palili na oczach rodzin i sąsiadów. Podpalić czyjś dom to jest człowiek? To jest bohater?”.

We Wrocławiu rozwiązali Międlarowi

W wielu miastach na drodze narodowców stawały milczące blokady organizowane przez Obywateli RP, czasami wspierali ich członkowie KOD.

W Lublinie stali przed Bramą Krakowską. Mieli białe róże i duży transparent „Nacjonalizm to nie patriotyzm”.

We Wrocławiu czekali na marsz narodowców prowadzony przez byłego księdza Jacka Międlara z napisem „Rotmistrz Pilecki nie dzielił ludzi ze względu na światopogląd i wyznanie”. Wrocławski marsz rozwiązano na wniosek obserwatorów z Urzędu Miasta.

W Bydgoszczy próbowali komunikować się z drugą stroną za pomocą banera „Moją ojczyzną jest człowieczeństwo”. Bez większych rezultatów.

W Rzeszowie stali na Rynku z transparentem „Nie każdy wyklęty to bohater, nie każdy bohater to wyklęty” i „Czcimy bohaterów, pamiętamy zbrodnie”.

Policyjne kotły

Policja interweniowała nie tylko tam, gdzie kontrdemonstranci blokowali drogę narodowcom. Zatrzymywano w kotłach nawet osoby, które stały z transparentami na chodnikach i nie miały zamiaru zatrzymywać maszerujących. Wśród takich osób często trafiali się przypadkowi przechodnie, czy klienci pobliskich sklepików. Bez skutku prosili policjantów o wypuszczenie. Natychmiast podjeżdżały policyjne furgony i stawały zderzak w zderzak, tak by uniemożliwić jakikolwiek kontakt z maszerującymi narodowcami.

Osoby przetrzymywane w ten sposób, były legitymowane i trzymane tak długo, aż pochód się oddalił. Policjanci mówili im, że nie są zatrzymani, ale nie pozwalali im odchodzić. Interwencje Policji nie były brutalne, ale momentami zbyt gwałtowne (Warszawa), z przesadną stanowczością.

„Nie odpowiadali na pytania i prośby o wypuszczenie”

Jedną z osób zatrzymanych w „kotle” była dziennikarka OKO.press, Hanna Szukalska.

Hanna: „W trakcie wynoszenia przez policję osób blokujących trasę marszu robiłam zdjęcia i filmowałam. Byłam dość blisko. Ponieważ blokada zajmowała całą ulicę, policjanci, za ręce i nogi, transportowali protestujących na chodniki po obu stronach Rakowieckiej. Ja stałam po prawej, gdzie wyniesiono między innymi jednego z działaczy Obywateli RP, Wojciecha Kinasiewicza. Policjanci krzyczeli do siebie: »pod ścianę«, »ruchy, dalej, dalej«, »zamykaj, trzymajcie prawą!«. Otoczyli wyniesionych z blokady, ale także osoby, które stały na chodniku i chłopaka, który właśnie wyszedł ze sklepu. Próbowałam wyjść z kotła, pokazałam legitymację prasową, prosiłam o wypuszczenie, powiedziałam, że policja utrudnia mi pracę, bezskutecznie.

Razem z resztą osób zepchnięto mnie pod ścianę i otoczono zwartym kordonem policji. Nie podano powodu zatrzymania. Otaczający nas policjanci nie odpowiadali na pytania i prośby o wypuszczenie. Pechowy nastolatek zadzwonił do matki, że został zatrzymany i nie ma pojęcia, co dalej. Tymczasem obok nas przeszedł marsz.

Po jakimś czasie zjawiła się policjantka, prawdopodobnie wyższa rangą, która kazała nam cierpliwie czekać, również nie odpowiadając na żadne pytania. Zamknięci w podobnym kordonie po drugiej stronie Rakowieckiej zaczęli śpiewać. Później pojawił się kolejny policjant, który nas wylegitymował i spisał. Jako powód zatrzymania podał art. 52 paragraf 2 kodeksu wykroczeń. Gdy powiedziałam, że jestem dziennikarką i utrudniono mi pracę, policjant z uśmiechem powiedział, że jemu legitymacji wcześniej nie pokazywałam. Rzeczywiście – bo widziałam go pierwszy raz. Widzieli ją za to chyba wszyscy inni, którzy nas pilnowali. W kordonie spędziłam ponad 45 minut”.

Wojciech Kinasiewicz z Obywateli RP i Hanna Szukalska z OKO.press zamknięci w policyjnym kordonie. Fot.: OKO.press

Za ukochaną ojczyznę

A wszystko to służyło temu, by „szmaciarze nie koślawili historii”, a patriotyczni oenerowcy mogli, jak na przykład w Bielsku-Białej spokojnie wyruszyć z Placu Opatrzności Bożej, powrzeszczeć o Żydach i komunistach, pokazać przechodnim i kontrdemonstrantom rozdawać faki i z uczuciem spełnienia wylądować w Kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Na mszy za ukochaną ojczyznę.

;

Udostępnij:

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Robert Kowalski

Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.

Komentarze