Jeśli nie zdążyłeś się zarejestrować, w pierwszym kwartale już się nie zaszczepisz, ale wszystko wskazuje, że w kolejnych kwartałach szczepionek będzie więcej. Starczy dla wszystkich. Problemem będzie logistyka – już dziś mamy tydzień opóźnienia
W I kwartale szczepionek jest niewiele, bo tylko tyle udało się Unii Europejskiej wynegocjować od producentów tego deficytowego towaru. Zgodnie ze zaktualizowanym harmonogramem do końca marca mamy dostać łącznie 5,8 mln dawek. Plan szczepień zakłada, że 3,1 mln Polaków zostanie zaszczepionych pierwszą dawką i 2,4 mln drugą.
Na więcej nie możemy już liczyć. Istnieje też jeszcze cień zagrożenia, że firmy farmaceutyczne nie zdążą nadrobić zaległości po zmniejszeniu dostaw w ubiegłych tygodniach. Pfizer obniżył je czasowo, niedawno opóźnienie z dostawą zgłosiła też Moderna, a Astra Zeneca, której szczepionka nie jest jeszcze dopuszczona w UE, już zapowiedziała, że ze względu na problemy produkcyjne dostarczy Unii Europejskiej nawet połowę mniej szczepionek niż planowano. W przypadku Pfizera opóźnienie spowodowane było jednak przebudową w fabryce w Belgii, która ma znacznie zwiększyć możliwości produkcyjne - z 1,3 mld do 2 mld dawek rocznie.
Zaangażowana w poganianie opóźniających produkcję firm jest jednak Unia Europejska. "Chcemy zadbać o to, by firmy farmaceutyczne przestrzegały podpisanych przez siebie umów" - mówił przewodniczący Rady UE Charles Michel, zapowiadając, że mogą zostać użyte "środki prawne". Wobec gróźb UE Pfizer z zapowiadanych kilku tygodni skrócił opóźnienia do tygodnia.
Komisja rozważa też wprowadzenie monitoringu eksportu produkowanych w UE szczepionek, żeby upewnić się, czy z kwot przeznaczonych dla krajów UE szczepionki nie są eksportowane do krajów trzecich.
Na razie zgodnie z harmonogramem ilość dostaw do Polski ma być wyrównywana od 15 lutego. Aktualnie problemem jeśli chodzi o tempo szczepień nie jest jednak Pfizer czy brak szczepionek.
Nawet po dostosowaniu harmonogramu do zmniejszonych dostaw, jesteśmy ze szczepieniami prawie miesiąc do tyłu.
Do niedzieli 24 stycznia powinniśmy już wykonać 853 tys. szczepień, w tym 801 tys. pierwszych i 52 tys. drugich. Tymczasem było ich 707 474, co oznacza prawie 150 tys. opóźnionych dawek - takie dane podano w poniedziałek.
Wtorek przyniósł lepsze informacje i suma szczepień skoczyła na 777 tys., ale to wciąż znacznie mniej niż miało być do końca zeszłego tygodnia.
Według informacji rządowych podanych we wtorek zaszczepiono (w poniedziałek) rekordowe 67 743 osoby, dzięki czemu średnia dzienna liczby szczepień "medyków" wzrosła do 39,2 tys.
Do zaszczepienia z 1,050 mln "medyków" (z 1,3 mln wszystkich uprawnionych) potrzeba 2,1 mln dawek. Skoro zużyto ich 0,777 mln, trzeba jeszcze podać 1,323 mln dawek (na pierwsze i drugie szczepienie razem).
W obecnym tempie 39 tys. dziennie szczepienie "medyków" potrwałoby 34 dni, czyli do 1 marca, co oznaczałoby osiem dni opóźnienia wobec zmodyfikowanego harmonogramu.
Na razie dostępne do obrotu na terenie Unii Europejskiej są dwie szczepionki: Pfizera i Moderny. UE zamówiła początkowo od firmy Pfizer 200 mln dawek szczepionek, potem zamawiała jeszcze kolejno 100 i 200 mln oraz posiada opcję na kolejne 100 mln. Zamówienie od Moderny opiewało na 80 mln szczepionek. Razem Polska wykupiła ponad 40 mln dawek od Pfizera (dla 20 mln Polaków) i 6,6 mln (dla 3,3) od Moderny. Liczy jednak także na szczepionki od innych firm, których preparaty nie są jeszcze dopuszczone do obiegu.
"Wstępnie mamy informację, że 10 mln z kolejnej transzy Pfizera będzie w pierwszym półroczu, a 15 w drugim" - zapowiedział minister zdrowia Adam Niedzielski. "Doliczając ten dodatkowy zakup, będziemy mieli zakontraktowane ponad 80 mln dawek szczepień.
To oznacza, że będziemy mieli szczepionki na ponad 40 mln Polaków, bo jedna ze szczepionek jest jednodawkowa. Czyli szczepionek będzie w gruncie rzeczy więcej, niż mamy obywateli, a szczepimy przecież tylko dorosłych, których populacja wynosi 31 mln"
- mówił minister i tłumaczył, że decyzję o dodatkowym zakupie podjęto ze względu na możliwość przyśpieszenia dostaw.
Rząd nie podał jeszcze, ile dokładnie dostaniemy szczepionek w II kwartale. Opozycja tymczasem bije na alarm, że Polska zrezygnowała z zakupu 9 mln dawek Pfizera i z połowy oferowanej jej w ramach parytetu ludności liczby szczepionek Moderny, czyli 6 mln. Rząd tłumaczy, że w przypadku Moderny mowa była o dostawach na IV kwartał 2021 roku. Jeśli chodzi o Pfizera, to 100 mln z drugiej umowy KE z firmą, z których przypadłoby nam 8,4 mln, nie zostało jeszcze rozdzielone.
"Kosztem tego, żeby mieć więcej szczepionek staramy się je mieć troszeczkę wcześniej" – mówił Niedzielski. "Po to robimy dodatkowe zakupy, bo z punktu widzenia zabezpieczenia obywateli moglibyśmy w ogóle tych zakupów nie dokonywać, ale ponieważ jest szansa, że Pfizer nie jest papierową szczepionką, tylko realną, dostarczaną, sprawdzoną już też na skalę światową, więc kupujemy więcej, mimo że zabezpieczenie wszystkich obywateli było jeszcze przed tymi dodatkowymi zakupami".
Nadmiar może być z jednej strony asekuracją na wypadek, gdyby któraś z firm zawiodła, z drugiej - już niedługo może się okazać, że szczepić będzie też można dzieci i nastolatków. Trwają badania kliniczne, które sprawdzają, czy to bezpieczne.
Drugi kwartał i kolejne zapowiadają się więc o wiele lepiej jeśli chodzi o ilość dawek, bo na europejskim rynku pojawią się najpewniej nowi producenci.
29 stycznia Europejska Agencja Leków ma podjąć decyzję o warunkowym dopuszczeniu preparatu AstryZeneki i Uniwersytetu Oksfordzkiego, a na początku lutego o wynikach III fazy badań klinicznych ma poinformować Johnson&Johnson.
Jest więc szansa, by pierwsze dostawy preparatu AZ dotarły do Polski nawet w połowie lutego, czyli jeszcze w I kwartale.
Unia Europejska jest też na etapie rozmów z firmami Novavax (100 mln dawek + 100 mln dodatkowych) i Valneva (30 mln + 30 mln). Komisja Europejska zakontraktowała do tej pory w sumie 2,3 mld dawek szczepionek na COVID-19 od sześciu firm farmaceutycznych, czyli więcej niż potrzebuje. Populacja UE to 446 mln osób.
Skoro nie ma obawy, że szczepionek zabraknie, dlaczego państwa takie jak Niemcy dokupują szczepionkę na własną rękę? Okazało się, że jeszcze w lecie zawarły bilateralną umowę z Pfizerem/BioNTechem na 30 mln. dawek, co spotkało się z krytyką Komisji Europejskiej.
Zdaniem dr. Marka Prawdy, dyrektora Przedstawicielstwa KE w Polsce, to bardziej efekt nacisku obywateli, niż strategia wynikająca z realnej obawy przed zbyt małą liczbą szczepionek.
"W Niemczech przetoczyła się debata typowa dla społeczeństwa bogatego, sytego i w związku z tym trochę niecierpliwego, że jak to możliwe, abyśmy w styczniu i lutym ciągle mieli do wykorzystania za mało szczepionek, skoro daliśmy na to najwięcej pieniędzy" - mówi agencji Newseria Prawda. "Niemcy zapłaciły firmie BioNTech 375 mln euro, żeby mogła zwiększyć swoje zdolności wytwórcze. Rząd niemiecki jest oskarżany przez obywateli o nadmiar solidarności".
Większą obawę niż o dostępność szczepionek powinno dziś więc budzić co innego - nasza zdolność do ich wykorzystania. "Za kilka czy kilkanaście tygodni wąskim gardłem będzie raczej to, czy będzie miał kto szczepić i to w bardzo szybkim tempie. Problem będzie leżał w wydolności systemów" – mówi Prawda.
Jak już pokazaliśmy, szczepienia grupy zero nie wróżą najlepiej. Usunięciu przeszkód takich jak jeden dzień dostaw w tygodniu i zakaz wykorzystywania nadmiarowych szczepionek na osobach spoza grupy wiele nie zmieniło. "Z nieznanych mi bliżej przyczyn proces wyszczepiania grupy zero jest spowalniany. W naszym szpitalu są lekarze, którzy czekają na drugą dawkę, a w najbliższym tygodniu mamy nie dostać nic" - mówi dr Paweł Grzesiowski, ale przewidywał, że tempo przy kolejnych grupach znacznie skoczy, bo inna będzie też skala - zamiast 510 szpitali węzłowych, punktów będzie ponad 6 tys.
Tych 6027 punktów szczepień, żeby zaszczepić 18 mln Polaków do końca roku (przez 3 kwartały) musiałoby jednak zużywać 153 dawek szczepionki tygodniowo (pierwszych i drugich), czyli pięć razy więcej niż obecnie.
Zdrowie
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Ministerstwo Zdrowia
COVID-19
koronawirus
szczepienia przeciw COVID-19
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze