Rząd tworzy Fundusz Kompensacyjny Szczepień Ochronnych. Dr Paweł Grzesiowski: „Po 15 latach od pierwszego wniosku pediatrów, projekt Funduszu daje szansę na nową jakość programu szczepień w Polsce. Szansa na wyjście ze szczepionkowego średniowiecza” Analizujemy rządowy projekt
O stworzenie Funduszu, z którego można by wypłacać odszkodowania osobom doznającym uszczerbku na zdrowiu w wyniku przyjęcia szczepionki, mówiło się w Polsce od lat.
Jak zauważa dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Izby Lekarskiej ds. COVID-19, pierwszy taki projekt przygotowali rodzimi pediatrzy 15 lat temu, za czasów, gdy ministrem zdrowia był Zbigniew Religa. „Prof. Z. Religa uśmiecha się - po 15 latach od pierwszego wniosku pediatrów, projekt Funduszu daje szansę na nową jakość programu szczepień w Polsce. Szansa na wyjście ze średniowiecza wakcynologicznego” – zatwittował niedawno Grzesiowski.
Najbliżej powołania Funduszu było chyba pod koniec roku 2017, kiedy to przygotowano projekt stosownej ustawy, przeprowadzono konsultacje społeczne i zapowiedziano dalsze prace w Sejmie.
8 grudnia 2017 ówczesny Główny Inspektor Sanitarny dr Marek Posobkiewicz na konferencji z okazji IX Ogólnopolskiego Dnia Szczepień mówił, iż „utworzenie Funduszu Kompensacyjnego Programu Szczepień Ochronnych jest wyrazem odpowiedzialności państwa, które wprowadziło prawny obowiązek realizacji szczepień dzieci”.
Niestety, projekt nie doczekał realizacji.
Polska w tym względzie pozostawała od dawna w tyle w porównaniu ze światem. Jak czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia „programy, które zapewniają bezzwłoczną rekompensatę za niepożądane zdarzenie po szczepieniu, zostały wdrożone w 19 krajach na świecie. Pierwsze były Niemcy w 1961 roku. Kolejne to: Francja, Austria, Dania, Japonia, Nowa Zelandia, Szwecja, Szwajcaria, Wielka Brytania, Tajwan, Finlandia, Stany Zjednoczone, Kanada (Quebec), Włochy, Norwegia, Korea Południowa, Islandia i Słowenia”.
Ministerstwo najwyraźniej nie wymieniło wszystkich państw, zapomniało np. o Czechach. Izabela Filc-Redlińska w książce pt.: „Szczepionki. Nie daj się zwariować”, wyd. Otwarte, 2016, pisze: „W sierpniu 2015 do krajów wypłacających odszkodowania dołączyły także Czechy. Tamtejszy Sąd Najwyższy orzekł, że skoro państwo prawnie nakazuje stosowanie niektórych szczepionek, to powinno ponosić konsekwencje takich decyzji. Do tej pory do odpowiedzialności pociągany był lekarz, który szczepił. Przynosiło to jednak mizerne efekty”.
W tym samym źródle podane są m.in. dane nt. działalności amerykańskiego Funduszu Odszkodowawczego. „W latach 1988-2015 wpłynęło do niego ponad 14 tys. roszczeń, z których prawie 10 tys. oddalono, a w przypadku blisko 4,5 tys. wypłacono odszkodowania” – pisze Filc-Redlińska.
W dobie masowych szczepień przeciw COVID polski rząd uznał, że najwyższy czas wrócić do pomysłu powołania Funduszu. Projekt ustawy wraz z uzasadnieniem i Oceną Skutków Regulacji zawisł 18 stycznia 2021 na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia.
Dzień później minister Adam Niedzielski podczas sesji pytań i odpowiedzi nt. szczepień, organizowanej przez Pałac Prezydencki oznajmił: „Mając świadomość pewnych lęków społecznych, które nie zawsze są racjonalne (…) podjęliśmy jako państwo pewną strategiczną decyzję, żeby zagwarantować możliwość dochodzenia odszkodowań dla obywateli, którzy będą mieli te niepożądane odczyny poszczepienne, bo one zawsze się pojawiają. To nie jest żadne tabu, o którym nie należy rozmawiać, o tym należy mówić”.
I dalej: „Przygotowaliśmy rozwiązanie, które zabezpiecza naszych obywateli (…) przedstawiliśmy projekt ustawy, która będzie tworzyła Fundusz Kompensacyjny, którego celem jest zapewnienie zadośćuczynienia w sytuacji, gdy pojawiają się te niepożądane odczyny poszczepienne, według uproszczonej procedury. Bo do tej pory można było tego dochodzić. Tylko to było po pierwsze - czasochłonne, bo było w ramach postępowania cywilnego, czyli procedury sądowej, która wiadomo, że trwa. Ale która jeszcze tym się charakteryzuje, że wymaga wynajęcia profesjonalnego obrońcy, co też jest kosztochłonne. My tu zapewnimy rozwiązanie właśnie dlatego, że jesteśmy przekonani, że to jest bezpieczne szczepienie i dlatego że jako państwo bierzemy odpowiedzialność, możliwość uproszczonego dochodzenia (…).
To będzie prosty, przejrzysty system, a na dodatek (…) system, który przygotowaliśmy razem z Rzecznikiem Praw Pacjenta, po to właśnie, by prezentował optykę pacjenta, a niekoniecznie tylko administracji państwowej".
Tyle minister Niedzielski.
Zanim opiszemy aktualny projekt spójrzmy jak kwestia odszkodowań wyglądała do tej pory. We wspomnianej już książce Izabela Filc-Redlińska pisze, że były dwie drogi: dochodzenie odszkodowawcze przed wojewódzką komisją ds. zdarzeń medycznych lub roszczenie cywilno-prawne na drodze sądowej.
Zdaniem adwokatki Aleksandry Walkiewicz, która prowadziła takie sprawy, rodzice decydowali się raczej na to drugie rozwiązanie. „Kwoty odszkodowawcze są znacznie ograniczone i wynoszą maksymalnie 80 tys.” – mówiła Walkiewicz autorce książki. „Nie można ubiegać się o rentę, a placówka z reguły proponuje zawarcie ugody. (…) O wiele więcej można ugrać w sądzie”.
Procesów takich było jednak bardzo niewiele.
„Dlaczego do tej pory zdecydowało się na to w Polsce tylko kilku rodziców?" – pytała Filc-Redlińska.
„Zniechęca do tego długość postępowania i koszty” – odpowiadała Walkiewicz. „W razie przegrania sprawy - koszty poniosą rodzice, a chodzi o duże pieniądze, nawet rzędu 20 tys.” – dodała prawniczka.
Proponowana obecnie ustawa zakłada, że świadczenia kompensacyjne będą uzyskiwane na drodze decyzji administracyjnej Rzecznika Praw Pacjenta. Maksymalny czas na rozpatrzenie wniosku ma wynosić 60 dni.
Świadczenie będzie miało charakter zryczałtowanej kwoty, a jej wysokość ma zależeć głównie od czasu pobytu w szpitalu osoby poszkodowanej w wyniku szczepienia. Minimalny okres hospitalizacji to 14 dni – w takim wypadku pacjent dostanie 10 tys. zł odszkodowania. Maksymalny czas pobytu w szpitalu to z kolei ponad 120 dni – wówczas odszkodowanie wyniesie 100 tys. zł.
Ustawodawca przewidział podwyższanie kwot odszkodowania m.in. w razie konieczności wykonania operacji lub pobytu na oddziale intensywnej opieki medycznej, z tym, że łączna suma świadczenia nie może przekroczyć 100 tys. zł.
Szczególnie został potraktowany wstrząs anafilaktyczny. W tym wypadku do uzyskania świadczenia w wysokości 3 tys. zł wystarcza obserwacja na SOR lub Izbie Przyjęć, ewentualnie hospitalizacja po wstrząsie trwająca krócej niż 14 dni daje podstawę do wypłaty w wysokości 10 tys. zł.
Ustawa będzie obejmować ciężkie działania niepożądane, które wystąpią od początku akcji szczepień przeciw COVID, tj. po dniu 26 grudnia 2020, mimo że w życie ma wejść 1 maja 2021.
„Świadczenie kompensacyjne będzie przysługiwało zarówno wtedy, gdy działanie niepożądane szczepionki było bezpośrednią przyczyną hospitalizacji, jak i wtedy, gdy następstwem działania niepożądanego było pogorszenie stanu zdrowia wymagające hospitalizacji przez okres nie krótszy niż 14 dni” – precyzuje ustawodawca.
Co istotne, „ustalenie uprawnień do otrzymania świadczenia kompensacyjnego nie będzie się opierać na zgłoszeniu przez lekarza niepożądanego odczynu poszczepiennego, lecz na wystąpieniu wymienionych w Charakterystyce Produktu Leczniczego [odpowiednik ulotki dla pacjenta skierowany do lekarzy] działań niepożądanych szczepionki lub szczepionek, które zostały potwierdzone w dokumentacji lekarskiej”.
I jeszcze jeden istotny zapis: „Osoba, która uzyskała świadczenie kompensacyjne, może dochodzić zadośćuczynienia lub odszkodowania z tytułu szkód związanych z wystąpieniem działań niepożądanych po szczepieniu wyłącznie w przypadku wystąpienia działań niepożądanych innych niż będące przedmiotem postępowania w sprawie przyznania świadczenia kompensacyjnego”.
Spróbujmy przeanalizować te punkty.
Czas rozpatrywania wniosku rzeczywiście jest na korzyść pacjenta. Ryczałt ma swoje dobre strony, z pewnością bardzo upraszcza sprawę, ale trochę szkoda, że w zasadzie jedyną przesłanką decydującą o wysokości świadczenia jest czas pobytu w szpitalu.
Lekarze, którzy będą wchodzić w skład Zespołu ds. Świadczeń z Funduszu Kompensacyjnego przy Rzeczniku Praw Pacjenta, osoby o wysokich kwalifikacjach, w gruncie rzeczy będą oceniać wyłącznie jaki objaw niepożądany wystąpił, czy objaw ten jest umieszczony w Charakterystyce Produktu Leczniczego, ile czasu ktoś był w szpitalu, czy miał operację i czy był na oddziale intensywnej opieki medycznej. Ponieważ to wszystko ma być w dokumentacji medycznej pacjenta, rola wspomnianego Zespołu będzie bardzo ograniczona.
Spore wątpliwości budzi konieczność hospitalizacji przez minimum 14 dni. A jeśli ktoś poczuje się naprawdę źle, do tego stopnia, że trzeba go będzie położyć do szpitala, ale na 5 albo 10 dni – nie dostanie ani grosza.
„Nie wiem skąd wzięła się ta liczba” – komentuje dla OKO.press lek. Łukasz Durajski, pediatra w trakcie specjalizacji, przewodniczący Zespołu ds. Szczepień Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. „To dość wysoki próg” – dodaje.
„Liczba, która przychodzi mi do głowy, szczególnie w kontekście pracy na SOR-ze, to 7 dni pobytu w szpitalu. Często to właśnie kryterium 7 dni odnosi się do ciężkości stanu pacjenta”.
Ustawodawca w Ocenie Skutków Regulacji zaznacza, że „wszystkie programy mają próg odpowiedzialności szkody”, co jest w pełni zrozumiałe.
W uzasadnieniu do ustawy czytamy, że „kryterium 14-dniowego okresu hospitalizacji, związanego z utrzymywaniem się objawów chorobowych oraz koniecznością ich leczenia, stanowi rozwiązanie analogiczne do tego, które obowiązuje w Finlandii”. Tymczasem w OSR jest mowa o tym, iż „w Finlandii uraz musi prowadzić do utraty zdolności funkcjonalnej przez co najmniej 14 dni”.
Utrata zdolności funkcjonalnej, a pobyt w szpitalu - to nie to samo. Wydaje się więc, że polskie dolne kryterium odszkodowania zostało dość mocno wyśrubowane.
Dziwi też zapis, że po to, by uzyskać odszkodowanie po wstrząsie anafilaktycznym, pacjent musi znaleźć się na SOR-ze lub Izbie Przyjęć. Przecież szczepienia będą odbywały się w blisko 6 tys. punktów, także tych bardzo małych, na terenie wiejskim. Jeśli pacjent dozna wstrząsu, będzie natychmiast ratowany na miejscu. Leczenie jest proste i dobrze znane. Jeśli nie dojdzie do żadnych komplikacji, po co wieźć taką osobę do szpitala?
Znacznie poważniejszym zarzutem do obecnego projektu ustawy jest to, że nie przewiduje on odszkodowań dla rodziny w wyniku śmierci pacjenta po przyjęciu szczepionki. Fakt, że takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko, że trudno – zwłaszcza w przypadku osób starszych - ustalić stan przyczynowo-skutkowy, ale całkowite pominięcie takiej możliwości wydaje się błędem.
„Pojawiły się pierwsze doniesienia o zgonach w kontekście czasowym szczepień przeciw COVID (Norwegia, Izrael, Niemcy)” – twittował niedawno wspomniany dr Paweł Grzesiowski. „To nie jest efekt wad szczepionek, to zgony osób 75 plus w ciężkim stanie, dla których nawet gorączka po szczepieniu może spowodować zaburzenia krążenia czy oddychania” – dodał ekspert.
Wydaje się, że w tej kwestii szczególna odpowiedzialność spada na lekarza kwalifikującego do szczepienia. Łukasz Durajski powiedział mi powołując się na dr. hab. Ernesta Kuchara, przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Wakcynologii, że w tym wypadku warto odwrócić pytanie: „Nie czy tego pacjenta z problemami zdrowotnymi mogę szczepić, tylko czy jeżeli go nie zaszczepię i on złapie COVID, to COVID jest dla niego zagrożeniem? Jeśli pada odpowiedź »tak«, to tę osobę trzeba zaszczepić”.
„Ja się z tym stanowiskiem zgadzam” – mówi Durajski. „Wybieram coś, co da temu pacjentowi większą szansę na dłuższe życie”.
W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera fakt, że rząd postanowił, że kwalifikować do szczepień przeciw COVID może w Polsce każdy lekarz, a nie tylko ten mający wiedzę z zakresu wakcynologii, ale to już zupełnie inny temat.
W każdym razie wygląda na to, że ustawodawca na wszelki wypadek wolał uniknąć rozpatrywania takich spraw i o możliwości zgonu po szczepieniu w ogóle nie ma mowy w projekcie ustawy.
Poważne wątpliwości budzi też fakt, że jedyne cięższe objawy niepożądane objęte świadczeniem z Funduszu to te wymienione przez producentów szczepionki w Charakterystyce Produktu Leczniczego. Dokument ten będzie co prawda się zmieniał wraz z użyciem szczepionki, w miarę jak lekarze będą sygnalizować nowe objawy, ale na razie wygląda na to, że jedynymi stanami chorobowymi, które mogą prowadzić do wypłaty świadczenia, jest wstrząs anafilaktyczny i porażenie nerwu twarzowego. Innych poważnych niepożądanych odczynów poszczepiennych w ChPL nie ma.
Dotyczy to preparatów Pfizera i Moderny, a więc tych, które są już w użyciu w Polsce. Można mieć nawet wątpliwości czy porażenie nerwu twarzowego „załapie się” na odszkodowanie, bo nie wiadomo, czy jeśli do tego dojdzie, pacjent przeleży się z tego powodu ponad 14 dni w szpitalu.
Ministerstwo Zdrowia publikuje regularnie raporty nt. niepożądanych odczynów poszczepiennych. Według tego z 20 stycznia 2021 od 27 grudnia 2020 do 20 stycznia 2021 do Państwowej Inspekcji Sanitarnej zgłoszono 235 niepożądanych odczynów poszczepiennych, z czego 188 miało charakter łagodny, czyli zaczerwienienie oraz krótkotrwała bolesność w miejscu wkłucia.
Odnotowano w tym czasie tylko 1 wstrząs anafilaktyczny i 7 przypadków hospitalizacji (w 3 przypadkach pobyt w szpitalu był bardzo krótki). A zatem do tej pory do świadczenia kompensacyjnego ma prawo jedna osoba (choć z raportu MZ nie wynika, czy przebywała ona na SOR-ze bądź w Izbie Przyjęć).
I wreszcie zapis, że skorzystanie z Funduszu zamyka drogę do odszkodowania/zadośćuczynienia w sądzie. Jeśli ktoś uzyska ryczałtowe świadczenie, w sądzie może walczyć o odszkodowanie wyłącznie w przypadku wystąpienia innych działań niepożądanych – zastrzega ustawodawca. Dlaczego jednak nie można uzyskać szybkiej pomocy od państwa wkrótce po zdarzeniu, a potem – w razie np. niepełnosprawności, która może trwać przez całe życie - nie móc dochodzić w sądzie np. praw do wyższej renty?
Projekt ustawy o Funduszu nie ogranicza się wyłącznie do szczepień przeciw COVID-19. Ustawodawca planuje, iż od 1 stycznia 2022 świadczenia kompensacyjne obejmą także „osoby poszkodowane w wyniku obowiązkowych szczepień ochronnych prowadzonych w ramach rutynowego Programu Szczepień Ochronnych”.
„Świadczenie kompensacyjnie nie obejmie natomiast przypadków działań niepożądanych, które wystąpiły po szczepieniu w ramach szczepień zalecanych” – czytamy w projekcie ustawy.
Dlaczego ustawodawca zdecydował się na takie ograniczenie – nie wiadomo.
W Polsce jest dziś 8 szczepień obowiązkowych i 6 zalecanych. Do tych drugich należą szczepienie przeciw grypie, meningokokom, ludzkiemu wirusowi brodawczaka, ospie wietrznej, wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i kleszczowemu zapaleniu mózgu.
„Ten podział na szczepienia obowiązkowe i zalecane sprawia wrażenie, że te drugie są w ogóle niepotrzebne” – mówi Łukasz Durajski. „To się będzie jeszcze teraz potęgowało. Tymczasem te szczepienia, które u nas są zalecane, na Zachodzie są standardem".
"W Polsce to się stopniowo zmienia. W 2021 szczepienia przeciw rotawirusom są już obowiązkowe, a jeszcze parę tygodni temu były na liście zalecanych” – dodaje lekarz.
Niechęć autorów projektu do szczepień zalecanych jest tym bardziej nieuzasadniona, że uwzględnienie ich w ustawie o Funduszu Kompensacyjnym nie uszczupliłoby budżetu państwa. Ustawodawca przewiduje bowiem, że o ile świadczenia po szczepionce przeciw COVID-19 będą wypłacane ze skarbu państwa, o tyle te z rutynowego Programu Szczepień Ochronnych już z pieniędzy pochodzących od producentów szczepionek. Od każdej partii szczepionek zakupionych przez państwo, na Fundusz ma iść 2 proc. kwoty brutto z tej transakcji.
Uważna lektura Oceny Skutków Regulacji prowadzi do dość zaskakujących wniosków.
„Zakłada się, że w ramach Narodowego Programu Szczepień Ochronnych przeciw COVID-19 rocznie zostanie zaszczepionych 14 mln osób. W związku z tym oszacowano liczbę ciężkich działań niepożądanych na od 10 do 22 przypadków. Do obliczeń przyjęto iloczyn maksymalnej kwoty 100 000 zł przewidzianej z tytułu kompensacji x 22 przypadki ciężkich NOP [Niepożądanych Odczynów Poszczepiennych] = 2,2 mln zł.” – czytamy w dokumencie.
Proszę zwrócić uwagę, że w oficjalnym materiale Ministerstwa Zdrowia jest mowa o tym, że rocznie uda się nam zaszczepić 14 mln Polaków przeciw COVID.
Trochę mało jak na to, że mamy dojść do 27 mln zaszczepionych. Tym samym Ministerstwo zakłada, że akcja tych szczepień zajmie 2 lata i tak planuje wydatki z budżetu na Fundusz Kompensacyjny. Jak się to ma do naszych możliwości szczepienia 4 mln miesięcznie, przy założeniu większej dostępności szczepionek?
W przyszłym roku wydatki z Funduszu wzrosną. „Rocznie wykonuje się ok. 7 mln szczepień obowiązkowych, w wyniku których rejestruje się 3-5 działań niepożądanych szczepionek (w roku 2018 – 11). 11 przypadków ciężkich NOP x 100 000 zł = 1,1 mln zł” – podaje Ocena Skutków Regulacji.
Przypomnijmy - ten wydatek pokryją już producenci szczepionek. Budżet państwa zapłaci natomiast za obsługę wypłat i prowadzenie postępowań administracyjnych. Zadanie to – jak się okazuje - będzie wymagało zatrudnienia 2 osób w tym roku (na 7 miesięcy) i dodatkowych 3 w roku przyszłym, co pochłonie łącznie 670 623,82 zł.
Reasumując. To dobrze, że wreszcie powstaje u nas Fundusz Kompensacyjny dla osób poszkodowanych w wyniku szczepień. Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale.
Dobrze, że zajmie się nim Biuro Rzecznika Praw Pacjenta, choć można mieć wątpliwości czy musi przy tym pracować aż 5 nowych osób.
Z tą prezentacją optyki pacjenta minister zdrowia chyba trochę przesadził, ale lepiej, że zajmie się tym RPP niż Ministerstwo (według projektu ustawy z 2017 roku Fundusz miał działać przy Ministerstwie Zdrowia).
Choć postęp w tej sprawie wymusił w końcu COVID, dobrze, że ustawodawca przewidział, iż Fundusz obejmie także rutynowy Program Szczepień Ochronnych.
Szkoda, że rząd nie chce uwzględnić w ustawie szczepień zalecanych, a także szczepień dorosłych przeciw grypie czy pneumokokom. Zwiększyłoby to zaufanie do tej medycznej procedury, jaką są szczepienia ochronne. Dawniej w Polsce zaufanie to było wysokie, dziś coraz bardziej trzeba o nie zabiegać.
Wreszcie - w przypadku COVID-19 kryteria wypłaty świadczeń wydają się zbyt wyśrubowane, ale może w wyniku konsultacji społecznych ministerstwo jeszcze je złagodzi.
Termin nadsyłania uwag do projektu - 24 stycznia 2021.
Dziękuję Joannie Bosakowskiej-Łuczak za pomoc w przygotowaniu artykułu
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze