0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Lukasz Cynalewski / Agencja GazetaLukasz Cynalewski / ...

W sierpniu 2020 roku premier Mateusz Morawiecki ogłosił program „Pod biało-czerwoną”. Ma on umożliwić finansowanie masztów z narodową flagą dla każdej z 2 477 gmin w Polsce.

„Niech maszty z biało-czerwoną rozsiane w całym kraju pokażą nasze przywiązanie do Polski, którą mamy nie tylko w sercu, ale chcemy się nią podzielić, budując wspólnotę Rzeczypospolitej” - mówił Morawiecki 25 sierpnia w Tychach.

Program opracowały wspólnie kancelaria premiera oraz nieistniejące już dzisiaj Ministerstwo Cyfryzacji. Intensywnie promował go Andrzej Andruszkiewicz, sekretarz stanu w tym resorcie.

„UWAGA! Jeśli chcesz, aby w Twojej miejscowości, w Twojej gminie stanął piękny maszt z biało-czerwoną, która będzie dumnie się prezentować cały rok - wejdź na stronę gov.pl/bialoczerwona i podpisz się. Niech cała Polska będzie #PodBiałoCzerwona!” - pisał na Twitterze 27 sierpnia 2020 roku.

View post on Twitter

Przeczytaj także:

Pieniądze z funduszu na walkę z COVID-19

Choć premier ogłosił program 25 sierpnia, to dopiero 30 października pojawiła się podstawa prawna dla jego finansowania. Rada ministrów zawarła ją w uchwale dotyczącej wsparcia dla inwestycji samorządowych z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.

Obok regulacji o finansowaniu inwestycji w byłych PGR-ach pojawia się tam zapis, że

środki Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 przeznacza się na wsparcie „gmin zakwalifikowanych do udziału w projekcie »Pod Biało-Czerwoną«, zorganizowanym przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów oraz Ministerstwo Cyfryzacji, które wynosi do 5000 zł dla każdej zakwalifikowanej gminy”.

Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 jest finansowany m.in. z budżetu państwa, w tym ze środków europejskich i ze sprzedaży państwowych obligacji. Operuje nim Bank Gospodarstwa Krajowego, ale decyzje o jego przeznaczeniu podejmuje premier.

W tym roku Fundusz planuje wydać 112,5 mld zł. Do października rozdysponował 66,6 mld zł - w znacznej części na wsparcie dla pracodawców i pracowników, którzy stracili dochody przez epidemię koronawirusa, m.in. dofinansowanie wynagrodzeń, przestojowe, pożyczki dla mikroprzedsiębiorców.

Z Funduszu płyną także środki na zadania realizowane przez Ministerstwo Zdrowia - sprzęt i środki ochrony dla szpitali, wyposażenie laboratoriów, zakup testów na koronawirusa.

Każde 5 tysięcy złotych wydane na maszt i flagę to pieniądze, których może zabraknąć na leczenie chorych na COVID-19 lub ratowanie miejsc pracy.

Gdyby o finansowanie masztów z flagami wystąpili mieszkańcy wszystkich gmin w Polsce i każda dostała 5 tys. zł, cały program kosztowałby w sumie prawie 12,4 mln zł. O tyle mniej byłoby na walkę z pandemią.

Uchwała bez podstawy prawnej

Uchwała Rady Ministrów została wydana na podstawie specustawy z 31 marca br. o szczególnych rozwiązaniach związanych z przeciwdziałaniem COVID-19. Ustawa ta definiuje, że za przeciwdziałanie pandemii uznaje się wszelkie działania związane ze:

  • zwalczaniem zakażenia,
  • zapobieganiem rozprzestrzenianiu się wirusa,
  • profilaktyką
  • oraz zwalczaniem skutków choroby (także skutków społeczno-gospodarczych).

Stawianie masztów z flagą narodową nie pasuje do żadnego z tych kryteriów. Rząd nawet nie udaje, że flagowy projekt ma jakikolwiek związek z epidemią koronawirusa.

Jak czytamy na stronie rządowej, „celem projektu jest godne upamiętnienie zwycięstwa wojsk Rzeczypospolitej nad armią bolszewicką w Bitwie Warszawskiej 1920 roku”.

Chodzi w nim także o „uhonorowanie Poległych”, „zjednoczenie kraju i jego mieszkańców” oraz „zachęcenie ich do refleksji nad samym patriotyzmem i przyszłością Polski”.

Jeśli flagowy projekt rządu nie ma żadnego związku ze zwalczaniem epidemii, specustawa antycovidowa nie może być podstawą prawną do wydania przepisu uchwały o jego finansowaniu. Zapytaliśmy konstytucjonalistę prof. Ryszarda Piotrowskiego, jakie rodzi to konsekwencje.

„Tę uchwałę podjęto bez podstawy prawnej, wbrew artykułowi 7 konstytucji, mówiącemu, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.

Zgodność uchwały rady ministrów z ustawą podlega kontroli Trybunału Konstytucyjnego. Z kolei za naruszenie ustawy prezes rady ministrów, za zgodą parlamentu, może być pociągnięty do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Premier ponosi także odpowiedzialność karną jako urzędnik. Nie sądzę jednak, by w praktyce było to możliwe” - mówi OKO.press prof. Piotrowski.

Za zignorowanie art. 7 konstytucji urzędnikowi grozi do trzech lat więzienia. Niedawno prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa w podobnej sprawie, gdy Mateusz Morawiecki bez odpowiedniej podstawy prawnej — co orzekł sąd administracyjny — zarządził zorganizowanie wyborów korespondencyjnych w maju 2020 roku. Sam druk niewykorzystanych kart wyborczych kosztował wtedy 70 mln zł.

Maszty za miliony

A ile będzie ostatecznie kosztował flagowy projekt rządu? Oficjalne dane poznamy dopiero 29 listopada. Wcześniej, do północy 11 listopada chętni na rządową flagę mogą wziąć udział w specyficznym plebiscycie.

Aby gmina dostała od rządu maszt z flagą, jej mieszkańcy muszą zebrać odpowiednią liczbę głosów. Dla gmin do 20 tys. mieszkańców wystarczy 100 głosów, dla gmin do 100 tys. mieszkańców - 500, a dla większych — tysiąc. Głosowanie odbywa się bez udziału władz gmin. Wystarczy, że wezmą w nim udział jej mieszkańcy. Prawo głosu mają też nieletni.

Jak policzyliśmy na stronie projektu, we wtorek 10 listopada wystarczającą liczbę głosów oddali już mieszkańcy 1181 miast i wsi, czyli prawie połowy polskich gmin. Oznacza to, że

projekt „Pod biało-czerwoną” będzie kosztować co najmniej 5 905 000 zł.

W ciągu ostatniego dnia głosowania najprawdopodobniej liczba zakwalifikowanych gmin, a więc i łączny koszt projektu jeszcze się zwiększy.

Regulamin projektu przewiduje nagrodę dla trzech gmin z najwyższym odsetkiem głosów w stosunku do liczby mieszkańców. Odwiedzi je Mateusz Morawiecki, by wziąć udział w uroczystym podniesieniu flagi na maszt.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze