Liczę na zatrzymanie reformy, bo opór społeczny będzie rósł, gdy ludzie zorientują się, że oni uprawiają politykę na naszych dzieciach - mówi Iwona Babicz z ruchu "Rodzice przeciw reformie edukacji"
Iwona Babicz z ruchu "Rodzice przeciw reformie edukacji" zanosi dziś (29 listopada 2016, ok. 17.30) w parze z szefem ZNP Sławomirem Broniarzem, petycję marszałkowi Sejmu z wnioskiem o "wstrzymanie reformy edukacji i rozpoczęcia dyskusji nad strukturą szkolną, która gwarantowałaby wszystkim uczniom wystarczająco długi okres kształcenia ogólnego, nie ograniczałaby możliwości dalszej edukacji oraz zapobiegałaby segregacji uczniów, zarówno w szkołach jak i między szkołami".
Złożenie petycji jest fragmentem akcji protestacyjnej rodziców i ZNP. Głównym gadżetem tej "pikiety" będzie stara ławka szkolna - symbol zmian przywracających ustrój szkolny rodem z PRL: osiem lat podstawówki i likwidację gimnazjum.
"Moja córka jest w szóstej klasie i jako pierwszy rocznik zamiast do gimnazjum - do którego się szykowała i które razem pieczołowicie wybierałyśmy odwiedzając szkoły w ramach dni otwartych, ma zostać w podstawówce. Tyle, że w jej mokotowskiej (dzielnica Warszawy - red.) szkole nie ma aż tyle miejsc, więc gmina planuje, że klasy V-VIII będą uczyły się w filii podstawówki, w budynku likwidowanego gimnazjum. Jeśli takie rozwiązanie, prowizoryczne jak cała reforma, zaakceptuje kuratorium oświaty.
Przynajmniej wiem, gdzie będzie uczyła się moja córka, wielu rodziców nawet tego nie wie.
Córka będzie tym ciężko doświadczonym rocznikiem, bo zdając do liceum spotka się z absolwentami gimnazjów, którzy są teraz w I klasie. Dostęp do liceum będzie miała utrudniony. Nie wiemy nawet, jak będzie ten nabór wyglądał. Podobnie, jak nie wiemy, jaka będzie nowa matura.
Takie są koszty zmiany ustroju szkolnego wprowadzanej w samym środku cyklu zamiast od początku nauki, wyrywamy część dzieci z jednego systemu i wrzucamy w drugi.
Wszystko będzie tymczasowe, w tym podstawy programowe i podręczniki dla klas I, IV i VII, nad którymi pracują w pośpiechu jacyś eksperci MEN.
Szczerze mówiąc mam ogromny żal do rządu, że tak to urządził. To jest igranie z edukacją dzieci.
Owszem, zmiany są potrzebne. Należałoby zmniejszyć dawkę szczegółowej wiedzy, jaką szkoła pakuje dzieciom do głowy, a także zwiększyć integrację przedmiotów, bo świat idzie w kierunku interdyscyplinarności. Niestety, reforma ma iść w przeciwnym kierunku, dzieci będą się znowu uczyły wszystkiego osobno: fizyki, chemii, geografii, wszyscy tego samego, aż do samej matury. po co?
Min. Zalewska powołuje się na przykład Finlandii, gdzie faktycznie dzieci chodzą do jednej dziewięcioletniej szkoły, co w Europie jest wyjątkowe. Taką tam mają tradycję, ale Finlandia dba o to, by dzieci regularnie zmieniały grupy, bo wiadomo, że zmiana otoczenia budzi kreatywność dziecka.
W Polsce ma być raczej tak jak w Białorusi i na Węgrzech - osiem lat w tym samym miejscu, bez szans dla uczniów na pokazanie się w nowej roli. To mi się nie podoba, z całym szacunkiem dla Białorusi.
Ta reforma jest przedstawiana jako likwidacja gimnazjów, co było - ale powoli przestaje być - zgodne z poglądami większości opinii publicznej, ale jest w niej znacznie więcej. Zmiany idą w złym kierunku.
Nie sposób znaleźć ekspertów, którzy popieraliby te reformę, bo nawet ci, na których powołuje się MEN protestują przeciw takim zmianom. Liczę na zatrzymanie reformy, bo opór społeczny będzie rósł, gdy ludzie zorientują się, że uprawiają politykę na naszych dzieciach.
Mogę się nie zgadzać z PiS w takich czy innych sprawach, ale mają prawo wprowadzać swoje zmiany, na przykład w gospodarce, bo wygrali wybory. Co innego zmiany kosztem dzieci.
Prosiliśmy o spotkanie z min. Zalewską, nawet nie odpowiedziała. Gdybym mogła z nią porozmawiać, zapytałabym jakie właściwie jest merytoryczne uzasadnienie tych wszystkich zmian i po co ten pośpiech. A także, czy minister wie, że zamiast wyrównywać szanse w edukacji - także dzieci ze wsi, czy biedniejszych rodzin - co się udało w ostatnich latach i czego nam świat zazdrościł, zwiększy nierówności?".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze