Rzeczniczka PiS Beata Mazurek porównała protest opozycji w sali plenarnej Sejmu do "liberum veto". Przypominamy pani poseł, że w liberum veto chodziło o coś zupełnie innego. Taki epitet w tej sytuacji nie ma najmniejszego sensu
Posłanka Mazurek nie przebiła wprawdzie "Wiadomości TVP", które nazwały spory wewnątrz opozycji "kłótnią w obozie okupantów".
Zdaniem Beaty Mazurek protest opozycji jest "niepoważny", o czym świadczy m.in. wyjazd Ryszarda Petru do Portugalii. Zapowiedziała, że PiS nie będzie dążył do usunięcia protestujących posłów opozycji z sali plenarnej Sejmu.
Przy okazji użyła jednak zupełnie niepoprawnego porównania protestów opozycji do liberum veto.
Nowoczesna i Platforma Obywatelska chcą doprowadzić do niechlubnej tradycji polskiego parlamentu, do wprowadzenia liberum veto, bo jak nazwać inaczej to, co robią.
Te porównania pokazują strategię propagandową PiS: trzeba używać wobec opozycji słów, które źle się kojarzą, nie dbając, czy w ogóle ma to sens - np. "wojna hybrydowa", "pucz" czy "rebelia".
O liberum veto w kontekście działań opozycji mówił też marszałek Stanisław Karczewski.
Porównanie posłanki Mazurek i marszałka Karczewskiego nie jest nawet nowe. 20 grudnia użył go już senator PiS, Jan Maria Jackowski. Trzy tygodnie później nadal nie ma ono sensu.
Liberum veto było instytucją w ustroju I Rzeczypospolitej pozwalającą jednemu posłowi zerwać cały sejm. Posłowie rozjeżdżali się wówczas do domów, a podjęte na sejmie uchwały były nieważne. Była to daleko idąca interpretacja obowiązującej w sejmie szlacheckim zasady jednomyślności, która jednak przed połową XVII w. nie była stosowana w tak radykalny sposób.
Pierwszy raz liberum veto zastosował w 1652 r. poseł z Upity Władysław Siciński, nie zezwalając na przedłużenie obrad. Do zerwania całego sejmu doszło po raz pierwszy w 1669 r. W XIX w. liberum veto stało się symbolem rozkładu ustrojowego i bezwładu państwa polskiego.
Opisanie działań opozycji jako liberum veto jest pozbawione sensu. Opozycja protestująca przeciwko ograniczeniu dostępu mediów do Sejmu a) nie dążyła do zerwania obrad b) nie paraliżowała działania państwa i c) decyzjom marszałka Sejmu sprzeciwiał się nie jeden poseł, ale ugrupowania opozycyjne (częściowo nawet Kukiz’15).
Pani poseł, rozumiemy, że protest opozycji PiS się nie podoba. Ale to naprawdę nie jest powód, żeby opowiadać takie bzdury.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze