„Wkrótce zniknie 75 proc. polskich lasów” – straszą nas od wczoraj portale internetowe. Nie, nic takiego się nie stanie. Ale w wyniku katastrofalnych zmian klimatycznych dokonuje się zmiana składu gatunkowego polskich lasów. Jest ona nieuchronna, ale możemy łagodzić jej przebieg i skutki. Naukowcy postulują np. zalesianie 2 mln hektarów najsłabszych gruntów
"Naukowcy z PAN alarmują: wkrótce zniknie nawet 75 proc. polskich lasów", a nawet "Zmiany klimatyczne mogą wylesić Polskę" - takie krzykliwe tytuły zdominowały wczoraj (3 sierpnia 2019) serwisy naukowe polskich portali informacyjnych. Krył się za nimi komunikat PAP omawiający ustalenia grupy polskich naukowców z Polskiej Akademii Nauk (PAN), dotyczące wpływu katastrofalnych zmian klimatu na polskie lasy.
Wnioski przygotowało sześciu badaczy: prof. Jerzy Duszyński (prezes PAN), prof. Andrzej Grzywacz, prof. Andrzej M. Jagodziński (dyrektor Instytutu Dendrologii PAN), dr Paweł Kojs (dyrektor PAN Ogród Botaniczny – Centrum Bioróżnorodności), prof. Krzysztof Kujawa (wicedyrektor Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN) i prof. Romuald Zabielski (wiceprezes PAN). Opracowanie powstało w oparciu o analizy artykułów opublikowanych niedawno na łamach pism naukowych, m.in. w "Global Change Biology". Wkrótce ma zostać w całości opublikowane w jednym z tygodników.
W komunikacie PAP czytamy, że na obszarze Polski sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski oraz brzoza brodawkowata "będą występować zdecydowanie rzadziej". "To szokujące dane, gdy weźmie się pod uwagę to, że sosna stanowi 58,5 proc., brzoza 7,5 proc., a świerk 6,4 proc. powierzchni lasów w Polsce" - cytuje opracowanie badaczy agencja prasowa. Od tego był tylko krok, by uderzyć w apokaliptyczny ton: że w niedalekiej przyszłości, co napisały niektóre redakcje, zagładę czeka 75 proc. lasów w naszym kraju.
"Wbrew informacjom, które pojawiły się w mediach, redukcja powierzchni zajmowanej przez te gatunki nie oznacza, że za 40-50 lat stracimy 3/4 polskich lasów. W naszych lasach będą dominowały inne gatunki drzew" - mówi OKO.press prof. Andrzej M. Jagodziński, dyrektor Instytutu Dendrologii PAN.
W rozmowie z naszą redakcją wyjaśnia, jakie zagrożenia dla drzew w Polsce niesie ze sobą katastrofalna zmiana klimatyczna. I co powinniśmy zrobić, by lepiej przystosować do niej nasze lasy.
Od wielu lat zmiana klimatu jest w Polsce widoczna gołym okiem. Jest coraz bardziej sucho, zmienia się ilość i częstotliwość opadów atmosferycznych, coraz częściej mamy do czynienia z deszczami o charakterze nawalnym. Padają intensywnie, ale krótko, więc ziemia nie jest w stanie zatrzymać takiej masy wody, która ostatecznie rzekami spływa do Bałtyku.
"Długotrwałe susze, będące objawem zmian klimatu w naszej strefie klimatycznej, to olbrzymie zagrożenie m.in. dla lasów. Ważne dzisiaj przyrodniczo i gospodarczo gatunki drzew, tj. sosna, świerk, modrzew i brzoza, utracą tzw. optimum klimatyczne, czyli dogodne warunki klimatyczne do życia" - mówi OKO.press prof. Jagodziński.
Uczony zaznacza, że tempo tych zmian jest tak duże, że wymienione gatunki mogą nie zdążyć dostosować się do nowych realiów klimatycznych. Dlatego przewiduje się, że sosna, świerk, modrzew i brzoza w perspektywie najbliższych 50 lat będą w Polsce zanikać, co obserwujemy już dzisiaj. "Ostatecznie pozostaną jedynie na niewielkich powierzchniach, rozproszonych w kraju, zmienią się ich zasięgi geograficzne. Problem polega na tym, że te gatunki łącznie zajmują obecnie ok. 75 proc. powierzchni lasów w Polsce" - mówi uczony.
Czy w takim razie Polska w najbliższych kilkudziesięciu latach straci aż 3/4 lasów? Nie. Czy to znaczy, że w ogóle nie ma żadnego zagrożenia? Też nie.
Zmiana klimatu sprawi, że w naszych lasach będą dominowały inne gatunki drzew. Ale "wypadanie" sosny, świerka, modrzewia i brzozy generuje poważne niebezpieczeństwa.
"Na przykład, zanikanie drzewostanów sosnowych, modrzewiowych, brzozowych i świerkowych pociągnie za sobą zredukowanie bioróżnorodności w Polsce. Dlaczego? Bo wraz z tymi drzewami będą znikać gatunki, które są od nich zależne i z nimi związane" - mówi prof. Jagodziński.
W opracowaniu przesłanym do PAP badacze ujmują to jeszcze ostrzej: "nastąpi zagłada setek gatunków grzybów oraz zwierząt. Istotnie zmieni się nasza przyroda. To zatrważający, ale wysoce prawdopodobny scenariusz".
Jest jeszcze inne zagrożenie dotyczące zanikania tych gatunków - związane z powstrzymaniem katastrofy klimatycznej. Prof. Jagodziński zaznacza, że
gwałtowne zamieranie drzewostanów tych czterech gatunków i wprowadzanie nowych nasadzeń na dużych powierzchniach - tzw. „odmładzanie” drzewostanów - wpłynie na bilans CO2.
Wynika to z tego, że dojrzałe drzewostany są znacznie większymi rezerwuarami węgla związanego m.in. w biomasie drzewnej niż drzewostany młode. Pomimo tego, że te ostatnie pochłaniają dwutlenek węgla z atmosfery intensywniej, co wynika również z tego, że szybciej przyrastają.
"Musimy pamiętać o olbrzymiej roli lasów w pochłanianiu i magazynowaniu węgla, nie tylko w biomasie drzew, ale i w glebie, która często jest największym rezerwuarem tego pierwiastka" - mów uczony.
Prof. Jagodziński zaznacza, że najważniejszym działaniem w kontekście ograniczenia stężenia CO2, a więc jednego z ważniejszych gazów cieplarnianych w atmosferze, jest redukcja jego emisji pochodzących np. z działalności przemysłowej. "Natomiast lasy przyczyniają się do jego pochłaniania w procesie fotosyntezy i akumulacji w różnych częściach ekosystemu" - dodaje.
"Redukcja powierzchni zajmowanej przez sosny, świerki, modrzewie i brzozy to proces, któremu nie możemy zapobiec" - mówi prof. Jagodziński. Dlatego należy uczynić wszystko, by ten nieuchronny proces przebiegł możliwie jak najłagodniej.
"To, co możemy zrobić, to przebudowywać drzewostany w Polsce w taki sposób, by zmniejszać udział tych czterech gatunków - bo one i tak u nas w większości stanowisk nie przetrwają - na rzecz takich, które są lepiej dostosowane do zmieniających się warunków klimatycznych" - dodaje.
Naukowiec zaznacza, że to w Polsce jest już dobrze realizowane przez leśników, poprzez zastępowanie jednogatunkowych sośnin i świerczyn drzewostanami mieszanymi bądź liściastymi w lasach gospodarczych. "Ważne jest to, byśmy poznali lepiej naturalne procesy odnawiania się gatunków liściastych, zwłaszcza tych niedocenianych w dzisiejszej gospodarce leśnej, takich jak jawor, grab czy lipa" - dodaje.
We wspólnym stanowisku badacze zauważyli, że większość nasadzeń leśnych w Polsce to niemal wyłącznie tzw. odnowienia - a więc sadzenie nowych drzew w miejsce wyciętych. Problem w tym, że
ten sposób zalesiania nie zwiększa znacząco powierzchni lasów w Polsce. Nie wpływa też w istotny sposób na poziom węgla zmagazynowanego w drzewach.
"Kiedy wycinamy duże drzewa i wywozimy je z lasu, a na ich miejsce sadzimy młode drzewka, w sumie w lesie ubywa drewna magazynującego dwutlenek węgla" - piszą badacze. Rozwiązanie widzą w zalesieniu ok. 2 mln hektarów najsłabszych gruntów oraz terenów górskich. W szczególności na obszarach, w których do rzek spływają okoliczne wody, czyli w tzw. zlewniach. To dodatkowo zwiększyłoby bezpieczeństwo przeciwpowodziowe kraju.
"W ten sposób osiągnęlibyśmy lesistość na obszarze Polski ok. 11 mln ha i w praktyce zwiększylibyśmy potencjał magazynowania CO2 w naszych lasach o co najmniej 10 proc." - piszą uczeni.
W efekcie pokrycie lasami kraju zwiększyłoby się z 30 do ok. 35 proc. Prof. Jagodziński podkreśla też, że musimy odtworzyć w Polsce zadrzewienia (np. śródpolne), które są obecnie w katastrofalnym stanie. Tymczasem odgrywają one ogromną rolę np. w ekosystemach rolniczych.
Niniejsza publikacja powstała dzięki współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie. Zawarte w niej poglądy i konkluzje wyrażają opinie autora i nie muszą odzwierciedlać oficjalnego stanowiska Fundacji im. Heinricha Bölla.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze