Ministerstwo Edukacji przygotowywało się do negocjacji ze związkowcami w osobliwy sposób - publikując grafiki informujące, że referendum strajkowe było fiaskiem. Tłumaczymy, dlaczego dane zebrane przez rządowe kuratoria nie są wiarygodne i na czym może polegać żonglowanie liczbami, które ma rozbroić nauczycielski protest
W poniedziałek 25 marca 2019 upływał termin głosowania w referendum strajkowym. Nauczyciele odpowiadali na pytanie: „Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, pracowników pedagogicznych i innych o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia jesteś za przeprowadzeniem strajku począwszy od 8 kwietnia?”.
Tego samego dnia odbywało się nadzwyczajne posiedzenie Rady Dialogu Społecznego, w którym udział wzięli:
Do żadnego porozumienia nie doszło. Jak wskazywał Jan Guz z OPZZ, propozycje rządu nie korespondowały z oczekiwaniami żadnego ze związków zawodowych. Beata Szydło w imieniu rządu zaoferowała przesunięcie 5-cio procentowej podwyżki dla nauczycieli ze stycznia 2020 na wrzesień 2019. Propozycja ta była już wielokrotnie zapowiadana, choć wciąż nie jest jasne, czy wymaga to nowelizacji budżetu i czy są zabezpieczone odpowiednie środki.
"Wiadomości TVP" powiadomiły wieczorem, że do porozumienia nie doszło, bo... związki nie są nawet w stanie porozumieć się między sobą co do postulatów.
Już agresywna kampania antystrajkowa w ostatnich tygodniach zwiastowała, że rząd może nie być gotowy na ustępstwa. Potwierdzeniem takiej postawy była też infografika, którą MEN opublikował na swoim Twitterze 25 marca rano przed samym spotkaniem.
Z informacji resortu wynika, że:
Liczby te w radykalny sposób odbiegają od komunikatów ZNP. Ze wstępnych danych, które podano 25 marca 2019 po godzinie 11 wynikało, że za strajkiem opowiedziało się średnio 85-90 proc. kadry w szkołach, które weszły w spór zbiorowy z rządem. Są miejsca, w których strajkować będzie 100 proc. nauczycieli_nauczycielek. ZNP nie mówi tu o konkretnych szkołach czy przedszkolach, ale o całych miastach. Tak będzie m.in. w Rybniku czy Chorzowie. Dane ze wszystkich placówek cały czas spływają do związkowej centrali. Ostateczny termin na organizację referendum upływał do końca dnia w poniedziałek 25 marca.
Kuratoria - z polecenia MEN wysyłały do szkół wiadomości z tabelkami, które miały informować o wyniku referendów strajkowych. Podobną metodę MEN stosował w lutym 2019, by dowiedzieć się, ile szkół gotowych jest wejść w spór. Część z kadry nauczycielskiej odbierała to jako metodę zastraszenia, o czym pisaliśmy w tekście Anna „Łamistrajk” Zalewska. Rękami kuratorów sprawdza, w których szkołach nauczyciele szykują protest.
W pismach wysyłanych wtedy do szkół nie wskazywano przepisów, na podstawie których kuratorium domagało się udzieleniach takich informacji. Ministerstwo zignorowało pytania OKO.press wysyłane w tej sprawie.
Tym razem w listach do szkół kuratoria przywołały przepisy dotyczące nadzoru pedagogicznego kuratoriów nad szkołami z ustawy Prawo oświatowe (art. 55 ust. 1 pkt 1 i 2 oraz ust. 3 pkt 6 ) oraz z rozporządzenia MEN z sierpnia 2017 (§ 2 pkt 11, § 3 ust. 1 i 3). Nadzór pedagogiczny dotyczy zbierania informacji o działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej szkół. Interpretacja przepisów w wykonaniu MEN i kuratoriów jest w tym wypadku zupełnie pretekstowa.
"Kuratorium oświaty nie ma kompetencji do zbierania informacji o sporach zbiorowych. Taką kompetencję ma tylko i wyłącznie Państwowa Inspekcja Pracy" - tłumaczy w rozmowie z OKO.press Magdalena Kaszulanis z ZNP.
Skąd zatem rozbieżności w szacunkach MEN i ZNP?
Ta ostatnia uwaga ma ogromne znaczenie dla porównań. 15 proc. szkół, które NIE weszły w spór zbiorowy mieści się w odsetku tych, które - jak podał MEN - nie organizowały referendum. Aby uzyskać porównanie z danymi MEN o tyle należy zmniejszyć odsetek szkół, które - wg MEN - nie podjęły decyzji o strajku. Czyli z 52 proc. szkół nie zapowiadających strajku robi się 30 proc. tych, które weszły w spór zbiorowy, ale nie przeprowadziły referendum.
Nie wygląda na to, by rząd był gotowy na porozumienie z nauczycielami. Od kilku tygodni prowadzi brutalną kampanię antyzwiązkową. Znamienne jest, że podobne "wrzutki" do grafiki, która miała pokazać klęskę referendum strajkowego, pojawiały się już wcześniej.
W czwartek 7 marca na portalu wPolityce.pl pojawił się nagłówek: „NASZ NEWS. Większość szkół chce uczestniczyć w strajku nauczycieli? Bzdura! W spór zbiorowy weszło zaledwie 22 proc. placówek!”. Zespół wPolityce (nikt nie podpisał się pod tekstem imieniem i nazwiskiem) twierdzi, że dotarł do danych z Państwowej Inspekcji Pracy i kuratoriów. Z tekstu nie wiadomo jednak, co autorzy mieli na myśli i jakie dane właściwie podają, bo piszą, że: „w spór zbiorowy wchodzą nauczyciele danej placówki po przeprowadzeniu referendum strajkowym ze swoim pracodawcą, w tym wypadku z dyrektorem szkoły lub placówki oświatowej”.
Czyli - pomylono spór zbiorowy z referendum strajkowym. I podano jego wynik na 18 dni przed zakończeniem głosowania. A ten spisany na kolanie absurdalny news kolportował dalej portal TVP Info.
Kolejne spotkanie związków zawodowych z rządem odbędzie się 1 kwietnia.
Edukacja
Protesty
Władza
Sławomir Broniarz
Beata Szydło
Anna Zalewska
Ministerstwo Edukacji Narodowej
strajk nauczycieli
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze