Maile z prośbą o wykaz szkół, w których rozpoczęły się przygotowania do strajku, trafiły do dyrektorów w województwie łódzkim i śląskim. ZNP uważa, że to próba zastraszenia nauczycieli walczących o wyższe płace. Związkowcy chcą "wyręczyć" Zalewską i sami przygotowują listę z wykazem szkół. "Żeby minister nie musiała angażować aparatu państwowego"
Od potencjalnego strajku w oświacie dzieli nas co najmniej miesiąc, ale Ministerstwo Edukacji Narodowej rozpoczęło tworzenie listy szkół, w których nauczyciele za pośrednictwem związków zawodowych zwierają szyki. Inicjatywa MEN jest o tyle ciekawa, że minister Anna Zalewska w wywiadach prasowych podkreśla, że to nie ona i nie rząd PiS są stroną sporu. I gdyby sztywno trzymać się przepisów miałaby rację.
Ustawa o pozwach zbiorowych z 1991 roku wymaga, by żądania wysunąć w stronę pracodawcy, czyli w tym przypadku dyrektorów szkoły i przedszkoli oraz pośrednio organów prowadzących (samorząd). Ale decyzyjność w kwestii wynagrodzenia zasadniczego ma minister i rząd.
I to do nich przygotowujący się do strajku nauczyciele kierują swój postulat: 1000 zł podwyżki netto.
Jak już pisaliśmy, minister Zalewska nie spieszy się, by odpowiedzieć na żądania.
Oficjalnie szefowa MEN próbuje więc chować się za wadliwym prawem, ale w międzyczasie sprawdza, jaka może być skala protestu. Wiemy, że maile od kuratoriów oświaty dotarły do dyrektorów szkół i przedszkoli w dwóch województwach: łódzkim i śląskim.
8 lutego 2019 roku Związek Nauczycielstwa Polskiego ogłosił, że pierwszy etap wejścia w spór zbiorowy zakończył się w 23 tys. jednostek oświatowych. Mobilizację nauczycieli związkowcy szacują na 75-80 proc.
Więcej o procedurze strajkowej pisaliśmy tutaj.
Minister albo nie ufa danym ZNP, albo stosuje miękkie formy zastraszania nauczycieli. Choć w mailach rozsyłanych do szkół (zobacz treść niżej) nie pojawiają się informacje o ewentualnych konsekwencjach przystąpienia do legalnego strajku, to ZNP obawia się, że MEN próbuje zdemobilizować środowisko oświaty.
Podobnie było w 2017 roku, choć wtedy działania MEN były bardziej zdecydowane. W przededniu strajku, kuratorzy oświaty informowali, że strajk nauczycieli jest nielegalny, a nauczyciele nie powinni do niego przystępować. Ostatecznie - zgodnie z danymi ZNP - w strajku 2017 wzięło udział 40 proc. szkół (MEN twierdził, że było ich cztery razy mniej).
Czy tym razem jest się czego bać? Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP mówi OKO.press: "Zbieranie informacji to pierwszy krok. Z naszych informacji wynika, że dyrektorzy, którzy potwierdzą, że w ich placówkach nauczyciele weszli w spór zbiorowy, będą musieli spotkać się z wizytatorami z kuratoriów. Po co? Wizytatorzy mogą instruować dyrektorów, by przestrzegali nauczycieli przed udziałem w strajku z uwagi na potrącenia w pensji".
Wejście w spór zbiorowy nie jest bowiem jednoznaczne z decyzją o przystąpieniu do strajku. Kluczowym momentem będzie referendum. To wtedy (po 4 marca 2019) okaże się, jaki procent nauczycieli odejdzie od tablic. Czasu na dezinformację i demobilizację jest sporo, ale ZNP nie zamierza czekać biernie.
Magdalena Kaszulanis: "Każde województwo samo »doniesie«, w których placówkach trwają formalności związane z procedurą wejścia w spór zbiorowy.
Tak, żeby minister była spokojna i nie musiała angażować aparatu państwowego w zbieranie danych".
Chcesz nas poinformować o działaniach kuratorów w innych województwach? Wyślij maila na adres: [email protected] lub daj znać w komentarzu.
Edukacja
Protesty
Anna Zalewska
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Związek Nauczycielstwa Polskiego
Magdalena Kaszulanis
nauczyciele
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze