PiS szykuje sobie kolejną wojnę z Unią Europejską. Efektywny próg wyborczy w wyborach do Parlamentu Europejskiego wyniesie 16,5 proc., w niektórych okręgach wyborczych nawet 20 proc. Taki system praktycznie eliminuje mniejsze, a nawet średnie partie i daje gigantyczną premię wyborczą dwóm zwycięskim partiom. Dziś byłyby to PiS i PO
PiS chce wprowadzenia 13 okręgów wyborczych w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Projekt przeszedł przez Sejm ekspresowo. Wpłynął 21 czerwca 2018, a 20 lipca było już po wszystkim. Nie został poddany konsultacjom, PiS nie zgodził się też na wysłuchanie obywatelskie, czego chciała Nowoczesna.
O tym, że nowelizacja będzie łamać europejskie prawo pisaliśmy 6 lipca w tekście „PiS-owska ordynacja do PE to leczenie dżumy cholerą. Łamie prawo UE, dużym partiom daje wszystko".
Kluczowy fragment opinii senackiego Biura Legislacyjnego brzmi: "Ponieważ przepis prawa europejskiego zakazuje ustanawiania na poziomie krajowym progu wyższego niż 5 proc., opiniowana nowelizacja w zakresie, w jakim nakazuje rozdzielanie mandatów między komitety w ramach 13 okręgów wyborczych określonych w załączniku nr 3 Kodeksu wyborczego (okręgów, które dotychczas miały jedynie charakter techniczny), może być uznana za niezgodą z prawem europejskim" (podkreślenia OKO.press).
Nowelizacja łamie europejskie prawo w dwóch kwestiach:
Opinia została opublikowana w poniedziałek 23 lipca 2018 - dzień przed głosowaniem w Senacie, które ma zatwierdzić nowelizację kodeksu wyborczego.
Prawo europejskie mówi, że wybory do europarlamentu mają się odbywać na zasadzie proporcjonalnej: "W każdym Państwie Członkowskim członkowie Parlamentu Europejskiego są wybierani na zasadzie proporcjonalnej z zastosowaniem systemu list lub pojedynczego głosu podlegającego przeniesieniu" - brzmi zapis z 2002 roku.
Znaczy to mniej więcej: jeśli na jakąś partię zagłosowała połowa wyborców, to około połowa mandatów w parlamencie powinna przypaść tej partii — a nie np. dwie trzecie albo jedna dziesiąta. Ale też: jeśli na daną partię zagłosowało 15 proc. obywateli, to powinna uzyskać kilkanaście procent mandatów w parlamencie, a nie zero albo połowę.
System wyborczy, który wprowadzi PiS, będzie jednak skrajnie nieproporcjonalny. Do kosza trafią głosy, a wraz z nimi przekonania, milionów obywateli.
Według znowelizowanego kodeksu zwycięskie partie dostaną ogromną premię wyborczą. Przejdą na nie głosy wyborców mniejszych partii.
W dodatku nowy system sprawi, że walka o mandaty zacznie się od 16, a w niektórych regionach od 20 procent poparcia.
To też jest niezgodne z europejskim prawem.
Prawo europejskie zakazuje stosowania progu wyborczego wyższego niż 5 proc.
Biuro Legislacyjne Senatu przedstawia rozróżnienie na ustawowy i tzw. efektywny próg wyborczy. Ten pierwszy wynosi w Polsce 5 proc. i już jest jednym z najwyższych w Europie. Jednak jest to niwelowane przez ten drugi, który jest w myśl obecnej ordynacji do europarlamentu, bardzo korzystny i wynosi zaledwie 1,5 proc.
Oznacza to, że partiom jest łatwo dostać euromandaty - również małym ugrupowaniom.
[tab tekst="Czym jest "efektywny próg wyborczy"?"]
"Efektywny próg wyborczy jest konsekwencją istnienia matematycznej granicy reprezentacji i granicy wykluczenia właściwej dla danej wielkości okręgu wyborczego i liczby uczestniczących w wyborach partii. Np. w okręgu jednomandatowym, przy obowiązywaniu zasady większości względnej (jak obecnie w wyborach do polskiego Senatu), jeżeli mamy pięciu kandydatów (tylu przeciętnie kandyduje w okręgu), granica reprezentacji wynosi 20 proc. głosów, ponieważ jej przekroczenie daje szanse na mandat, jeżeli głosy na pozostałych kandydatów rozłożą się mniej więcej po równo (np. zwycięski kandydat otrzymał 21 głosów, kandydaci, B, C i D – po 20 głosów, a kandydat E - 19 głosów). Granica wykluczenia, przy dwóch kandydatach to 50 proc. głosów, ponieważ dopiero jej przekroczenie gwarantuje mandat.
Inaczej mówiąc, granica reprezentacji to najmniejszy z możliwych odsetek głosów, który daje przy sprzyjających okolicznościach mandat, a granica wykluczenia, to największy możliwy odsetek głosów, który przy niesprzyjających okolicznościach mandatu nie daje. Okolicznościami w obu przypadkach są: liczba kandydatów (partii) oraz rozkłady głosów między pozostałych kandydatów (pozostałe partie).
Obecny system daje nam wysokie miejsce w UE pod względem efektywności progu wyborczego. Przedostatnia kolumna pokazuje, ile procent głosów musi uzyskać komitet wyborczy, żeby uzyskać choć jeden mandat.
Po zmianie, którą szykuje PiS zjedziemy na dół tabeli:
Efektywny próg jest wyższy w mniejszych krajach. Przekracza 5 proc. w państwach, które mają 13 i mniej mandatów w PE. Wyjątkiem jest Francja, która właśnie zmienia system wyborczy tak, żeby spełniał wymogi unijnego prawa (w odwrotnym kierunku niż Polska), próg spadnie tam do 1 proc. Dwa pozostałe wyjątki to Belgia (21 mandatów przy efektywnym progu 9,8 proc) i Irlandia (11 mandatów przy progu 17,5 proc.). W Belgii istnieją "trzy okręgi, tak by każda z trzech grup językowych: flamandzka, francuska i niemiecka – miała własny okręg wyborczy". W Irlandii zastosowano inny dopuszczany przez prawo europejskie system - pojedynczy głos przechodni.
Polska ze swoimi 51 mandatami będzie miała próg wyborczy na poziomie średnio 16,5 proc. Głosy wyborców, którzy popierają SLD, Kukiz'15, Partię Razem czy PSL zostaną bez jakiejkolwiek reprezentacji politycznej.
Jeszcze gorzej jest, gdy popatrzeć na poszczególne okręgi.
W Łodzi albo w Lublinie, żeby dostać choć jeden mandat, partia będzie musiała zdobyć przynajmniej 20 proc. głosów.
Obecnie takie wyniki osiągają tylko dwie partie: Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska.
Biuro Legislacyjne Senatu proponuje poprawkę: zastąpienie 13 okręgów wyborczych trzema:
Efektywny próg wyborczy dla trzech okręgów wynosiłby (przy 51 mandatach) 4,2 proc.".
Tutaj można przeczytać całą opinię do nowelizacji kodeksu wyborczego.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze