0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Na zdjęciu u góry: Zalana trasa S8 w Warszawie, Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl

Nad Mazowszem i centralną Polską we wtorek przeszła fala nawałnic. Jej bilans pokazuje, jak zmiana klimatu może wpływać na nasze życie – szczególnie na terenach mocno zurbanizowanych. Na liście zniszczeń są dachy hal produkcyjnych i centrów logistycznych w Chlebni i Natolinie.

Nawałnice zalewają miasta

Ulice zamieniły się w rwące rzeki między innymi w Grodzisku Mazowieckim, Żyrardowie i Pruszkowie. Problemy nie ominęły też stolicy, skąd pochodzą najbardziej spektakularne zdjęcia i nagrania skutków wtorkowego deszczu. Media obiegły obrazy zalewanej hali stołecznego lotniska i trasy S8, której jezdnie znalazły się pod wodą.

Woda przerwała wał przy niewielkim Potoku Służewieckim, pod wodą znalazło się kilkadziesiąt domów.

„Przed gwałtownymi opadami nie uciekniemy. Nie unikniemy też powodzi błyskawicznych i nagłych wezbrań rzek” – mówił Polskiej Agencji Prasowej prof. Artur Magnuszewski, hydrolog z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, członek Komitetu Gospodarki Wodnej PAN.

Jak zaznaczał, miasta nie są przygotowane na opady, których suma w czasie nawalnego deszczu może sięgnąć kilkudziesięciu litrów wody na metr kwadratowy. W Warszawie wartość ta sięgnęła rekordowego poziomu ponad 100 litrów.

Sieć wodociągowa nie nadąża

„Zabetonowane, nagrzane słońcem miasto zmienia się w wyspę ciepła, a to wywołuje silniejsze prądy konwekcyjne, czyli zwiększa dynamikę atmosfery oraz zdolność do tworzenia się chmur burzowych i występowania nagłych, obfitych opadów. Kanalizacja w miastach zbiera wodę opadową i ścieki. To systemy budowane w XIX i XX wieku. Przy ówczesnej powierzchni miast i ich strukturze nie było problemu z przechwyceniem deszczówki przy ówczesnym zagęszczeniu zabudowy i dużej powierzchni niezabetonowanej” – komentuje prof. Magnuszewski.

W Warszawie i innych miejscowościach regionu trwa sprzątanie, a prezydent stolicy Rafał Trzaskowski tłumaczy w mediach, że miasto robi co może tam, gdzie może. Choć utrzymywanie przebiegającej przez miasto ekspresowej S8 nie jest obowiązkiem miasta, Ratusz ma współpracować z Główną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad nad rozwiązaniami, które uchroniłyby ją przed zalewaniem.

Warszawa zalana, choć wydaje miliardy

Prezydent Warszawy stwierdził, że miasto wbrew pozorom dobrze radzi sobie z nadmiarem wody dzięki „miliardom” wydanym na duże zbiorniki retencyjne. Rzeczywiście, urzędnicy w ostatnich latach mogą pochwalić się oddaniem do użytku zbiornika w pobliżu oczyszczalni „Czajka” (ma pojemność 20 basenów olimpijskich) czy kolektorami na Bielanach i Mokotowie (19 tys. metrów sześciennych)

Jeszcze większy ma być wykańczany właśnie kolektor Wiślany o pojemności aż 50 tys. metrów sześciennych. „Celem inwestycji jest ochrona miasta przed zalewaniem ulic podczas największych opadów, a także, jak w przypadku kolektora Wiślanego, ograniczenie przelewów burzowych do rzeki”- wyjaśniali warszawscy wodociągowcy.

Jak to możliwe, że ulice i drogi są zalewane, a wały przerywane mimo wielkich inwestycji?

Woda jest trudna do poskromienia i nie udaje jej się ujarzmić jedynie budowlami za miliardy. Widać to na przykładzie niepozornego Potoku Służewieckiego, który wylał mimo biegnącego wzdłuż niego wału. Niewielkie rzeczki po uregulowaniu w przypadku nawałnic nie przyjmują ilości wody, która do nich wpływa, dlatego muszą wezbrać, przerywając nawet wysokie wały. Woda wystąpi z nich, zanim trafi do wybudowanych za miliardy kolektorów, a natury, mówiąc brutalnie, nie obchodzi to, że ktoś w pobliżu wybudował domy.

Ekspresówka na powierzchni, rzeka pod nią

Na żywioł mniejszych rzek i potoków, a nawet ich pozostałości, zwracają uwagę również warszawscy aktywiści.

"Jeden z najdroższych odcinków drogi, jaki kiedykolwiek wybudowano w Polsce, był dziś zamknięty, a Warszawa stała w ogromnych korkach. Jak po niemal każdej większej ulewie. Zalania występują dokładnie miejscu, w którym trasa [S8] przebiega szlakiem płynącej kiedyś na powierzchni, a dziś zabetonowanej pod ziemią rzeki – Rudawki. Nikt nie wziął tego pod uwagę przy jej projektowaniu i budowaniu.

Tak się kończy opowiadanie bzdur pod tytułem »nie róbmy polityki, budujmy drogi« a we współczesnej wersji: »budujmy wielką infrastrukturę, żeby dogonić Zachód, nieważne gdzie i za ile, rozwój nie ma barw politycznych!«. Otóż ma. Jeśli będziemy budować infrastrukturę, niszcząc przyrodę i ignorując naukę (na przykład hydrologię albo fizykę atmosfery), to finał będzie zawsze taki sam" – pisali członkowie Stowarzyszenia Miasto jest Nasze.

Prowadzona od lat 30. poprzedniego wieku melioracja i osuszanie kiedyś podmokłych terenów, przez które przebiega S8, nie zdaje już egzaminu – zwracali uwagę komentatorzy.

Nawałnice będą coraz częstsze

Co robić, by choć trochę zmniejszyć ryzyko zalewania ulic, skwerów i osiedli?

„Trudno sobie wyobrazić, że w ogóle zapomnimy o dotychczasowych rozwiązaniach, jak kanalizacja sanitarna czy deszczowa. Ale dodatkiem do tradycyjnego systemu może być tzw. niebiesko-zielona infrastruktura” – mówił prof. Artur Magnuszewski.

Niebiesko-zielona infrastruktura to roślinność, rzeki, jeziora i inne zbiorniki wodne – nie tylko te za miliardy. Rozwiązania ekologiczne i mikroretencja redukują ilość wody, która trafia na szczelną powierzchnię miasta podczas ulewy. Nie zapobiegną powodziom, ale mogą znacznie zredukować ich skutki" – podkreślał.

Zmiana myślenia jest potrzebna, bo zmieniać się będzie charakter opadów. W 2020 roku Interdyscyplinarny Zespół Doradczy ds. kryzysu Klimatycznego przy Prezesie PAN ostrzegał, że postępująca zmiana klimatu i prognozowany wzrost temperatury w Polsce zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia fal upałów, susz i powodzi błyskawicznych.

Naukowcy podkreślali, że w najbliższych latach „nastąpi zmiana rozkładu czasowego opadów: wzrost sumy opadów w półroczu zimnym w stosunku do opadów w półroczu ciepłym”, a także, że „liczba dni z opadem się zmniejszy, a to oznacza, że okresy bez opadów będą dłuższe, a opady dużo bardziej intensywne (kilkugodzinne, kilkudniowe ulewy)”.

Betonowe miasta częściej będą pod wodą

Na problem zwrócili uwagę również eksperci Fundacji Greenmind i Koalicji Ratujmy Rzeki. W wielu miejscach brakuje planów adaptacji do zmian klimatu – dotyczy to szczególnie mniejszych ośrodków. Istniejące plany – a jest ich 44, na razie nie ratują mieszkańców większych miast przed częstymi powodziami błyskawicznymi.

Specjaliści organizacji pozarządowych wskazują na błąd w urządzeniu miast z dużą „powierzchnią uszczelnioną”. Na takich terenach woda szybko spłynie powierzchnią do najbliższej rzeki, znacznie częściej tworząc powodzie błyskawiczne – tak będzie z ponad połową opadów.

W takim przypadku 15 proc. z niego wsiąknie w grunt, a 30 proc. – odparuje. W przypadku mądrze zazielenionej i skoszonej do koniecznego poziomu powierzchni proporcje będą niemal odwrotne. Aż połowa wody może w takiej sytuacji wsiąknąć w grunt, zasilając wody podziemne (co zadziała antysuszowo), a odpływ powierzchniowy może zostać spowolniony.

Gdańsk przykładem „miasta gąbki”, Warszawa musi nadganiać?

Problem w tym, że każda miejska powierzchnia jest inna – mówi portalowi Nauka o Klimacie hydrolog dr Kamil Jawgiel. Ważne jest zbadanie między innymi wpływu ukształtowania terenu na powstawanie powodzi błyskawicznych, jak i ocena stopnia uwilgotnienia gruntu.

„Fachowo nazywa się to modelowaniem hydraulicznym. Dzięki niemu uzyskujemy wiedzę, w których miejscach i z jakiego powodu mogą występować powodzie błyskawiczne. Na tej podstawie można podjąć konkretne działania strategiczne, które zmniejszą ryzyka z tym związane. Modelowanie pozwala też projektantom znaleźć rozwiązania »szyte na miarę«, czyli precyzyjnie dopasowane działania retencyjne, będące efektywne hydraulicznie i środowiskowo, a jednocześnie optymalne finansowo” – mówi dr Jawgiel. Jak zauważa, wzorem do naśladowania w Polsce jest pod tym względem Gdańsk.

"Gdańsk zaczął wdrażać strategię opartą na systemach małej retencji, zielono-niebieskiej infrastrukturze. Sukcesywnie obszary zielone są dostosowywane w taki sposób, żeby pełniły też funkcje retencyjne. To wdrażane na szeroką skalę ogrody deszczowe, niecki retencyjne, rowy filtracyjne. Tego typu rozwiązania bardzo rozpowszechnione, dzięki czemu Gdańsk przyjmuje charakter miasta-gąbki.

Miasto to prowadzi nawet ciekawą ewidencję zielono-niebieskiej infrastruktury, na której pokazano dziesiątki wdrażanych rozwiązań. Czasami są one bardzo proste – jak zwykłe obniżenie krawężnika, umożliwiające spływ wód opadowych na teren zielony i stopniowe wsiąkanie ich w teren" – zauważa Jawgiel.

Podsumowując: albo polskie miasta staną się bardziej zielono-niebieskie, albo coraz częściej na ich zalanym wodą terenie będzie przeważać ten drugi kolor.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze