0:000:00

0:00

Georgette Mosbacher, nominowana przez prezydenta Trumpa (jako pierwsza w historii kobieta) na stanowisko ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce, podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych w amerykańskim Senacie (5 czerwca 2018) została zapytana, czy zdaje sobie sprawę ze wzrostu poziomu antysemityzmu w Europie Wschodniej. Odpowiedziała: "Tak. Niestety zostało to wywołane niedawno przyjętą ustawą o Holokauście". Potem dodała: "Nie możemy tolerować żadnego rodzaju fanatyzmu, to ma fundamentalne znaczenie dla naszych wartości i będę pracować wspólnie z Polską, aby się upewnić, że nie włączają tego rodzaju rzeczy do swojego ustawodawstwa". Kiedy jeden z senatorów poprosił ją, by doprecyzowała ostatnie zdanie, powtórzyła: "Będę pracowała z Polską, aby się upewnić, że zanim wprowadzą jakiekolwiek zmiany legislacyjne, nie będą one wzniecały fanatyzmu". Mówiła też o niepokojącym stanie praworządności w Polsce i o gotowości do "wspierania podstawowych wolności".

Wypowiedź ta oburzyła wiceministra spraw zagranicznych Bartosza Cichockiego.

Burza na linii Warszawa-Tel Awiw i Warszawa-Waszyngton

Przypomnijmy: kluczowy punkt nowelizacji ustawy o IPN stanowi, że "każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za »rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni«. Zgodnie z przepisami, jeśli sprawca działałby nieumyślnie, będzie podlegać karze grzywny lub ograniczeniu wolności. Nie byłoby przestępstwem popełnienie tych czynów »w ramach działalności artystycznej lub naukowej«. Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca. Śledztwo z urzędu będzie wszczynał prokurator IPN".

26 stycznia 2018 ustawa została przyjęta bez poprawek przez Sejm, a 1 lutego 2018 przez Senat. 6 lutego prezydent Duda podpisał ustawę i jednocześnie odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego, żeby ten zbadał czy ustawa nie ogranicza w sposób nieuprawniony wolności słowa, oraz rozpatrzył kwestię tzw. określoności przepisów prawa (chodzi o stwierdzenie, czy ustawodawca zagwarantował adresatom unormowań maksymalną przewidywalność rozstrzygnięć podejmowanych przez organy stosujące prawo).

Ustawa, która obowiązuje od 1 marca, wywołała burzę na linii Warszawa - Tel Awiw, a także, ze względu na duże wpływy Izraela w amerykańskim kongresie, na linii Warszawa - Waszyngton. Tym bardziej więc dziwi oburzenie ministra Cichockiego po wypowiedzi Mosbacher. Sprawia on wrażenie, jakby nie wiedział lub zapomniał o wcześniejszych słowach krytyki ze strony amerykańskiej w związku z ustawą o IPN.

(...) elementy wypowiedzi amerykańskiej dyplomatki nie odzwierciedlają stanowiska Departamentu Stanu. (...) Nowelizacja ustawy o IPN nie ma nic wspólnego z antysemityzmem.
Departament Stanu i amerykańscy senatorowie otwarcie krytykowali ustawę
Puls Trójki,06 czerwca 2018

Nowelizację skrytykowali już zarówno senatorowie z Obupartyjnego Zespołu do Walki z Antysemityzmem amerykańskiego Kongresu, jak i rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu. A ponieważ minister Cichocki jest jednocześnie przewodniczącym zespołu ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem – postanowiliśmy przypomnieć mu jak było.

31 stycznia: Zespół Kongresu do Walki z Antysemityzmem domaga się weta

Najpierw był list Zespołu do Walki z Antysemityzmem amerykańskiego Kongresu, w którym w grzeczny, ale stanowczy sposób domaga się od prezydenta Dudy zawetowania noweli ustawy o IPN, w myśl której będzie można karać więzieniem za „sprzeczne z faktami” przypisywanie Polakom udziału w Holocauście. Kongresmeni są „głęboko poruszeni” ustawą, bo narusza ona zasady demokracji.

„Wolność słowa i otwarta debata są życiodajną siłą wszystkich demokratycznych krajów, szczególnie w sprawach, w których trudno o pojednanie” – pouczają prezydenta.

Podkreślając straszliwe cierpienia Polski w czasach okupacji i poświęcenie tysięcy Polaków ratujących Żydów stwierdzają, że trzeba jednak przyjąć do wiadomości liczne udokumentowane przypadki Polaków pomagających nazistom, bezpośrednio i pośrednio, w zabijaniu niewinnych Żydów. Karanie każdego, kto uznaje tę rzeczywistość, byłoby niesprawiedliwością.

Zamiast karania zalecają działania edukacyjne. Pod listem podpisali się członkowie kongresowej Obupartyjnego Zespołu do Walki z Antysemityzmem: demokraci Nita Lowey i Eliot Engel z Nowego Jorku, Ted Deutch z Florydy i Marc Veasley z Teksasu oraz republikanie Kay Granger z Teksasu, Chris Smith z New Jersey, Peter Roskam z Illinois i Ileana Ros-Lehtinen z Florydy.

Drogi Panie Prezydencie,

Jako członkowie Zespołu ds. Zwalczania Antysemityzmu jesteśmy poruszeni ustawą przyjętą przez polski Sejm i procedowaną w Senacie, która kryminalizuje powoływanie się na polski współudział (Polish complicity) w nazistowskich zbrodniach wojennych na Żydach w czasie okupacji Polski w II wojnie światowej.

Jesteśmy pełni obaw, że te zmiany legislacyjne – o ile stałyby się prawem –

mogą mieć mrożący wpływ na dialog, badania naukowe i ocenę polskiej odpowiedzialności za Holokaust.

Dodatkowo niepokojące jest, że ustawa została przyjęta w Międzynarodowym Dniu Pamięci o Holokauście, w dniu, w którym świat mówi o okropnościach Holokaustu, aby zapewnić, że nigdy się nie powtórzą [kongresmeni się mylą, bo ustawa została przyjęta dzień wcześniej 26 stycznia – red.]

Jak wszyscy wiemy, Polska straszliwie cierpiała pod brutalną okupacją hitlerowskich Niemiec w latach 1939-1945. Ludność została zdziesiątkowana, zamordowano prawie dwa miliony ludności nieżydowskiej i trzy miliony polskich Żydów.

Tysiące obywateli polskich ryzykując życie ratowało Żydów w tym okresie, a ponad 6 600 zostało słusznie uznanych przez Yad Vashem za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Musimy jednak przyjąć do wiadomości liczne, udokumentowane przypadki Polaków pomagających nazistom, bezpośrednio i pośrednio, w zabijaniu niewinnych Żydów. Karanie każdego, kto uznaje tę rzeczywistość, byłoby niesprawiedliwością.

Zamiast karać za nieprawdziwe i krzywdzące wypowiedzi lepiej skupić się na edukowaniu. To lepiej posłuży w rozwiązaniu bolesnego problemu.

Wolność słowa i otwarta debata są życiodajną siłą wszystkich demokratycznych krajów, szczególnie w sprawach, w których trudno o pojednanie.

Wraz ze wzrostem antysemickich tendencji w Europie polskie przywództwo w regionie w dziedzinie badań nad Zagładą prowadzonych choćby przez Muzeum Historii Żydów Polskich [POLIN w Warszawie – red.] jest bardzo ważne. Przegłosowana przez polski Sejm ustawa stoi w sprzeczności z tym chlubnym dziedzictwem.

Mamy nadzieję, że opowie się pan przeciwko dokumentowi i zawetuje pan tę ustawę, jeśli trafi ona na pana biurko. Mamy nadzieję, że zaangażuje się pan w ten kluczowy temat i oczekujemy Pańskiej odpowiedzi.

1 lutego: „przyjęcie ustawy naruszy stosunki Polski z USA”

Tuż po przyjęciu ustawy przez polski Sejm i Senat bez poprawek, rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert opublikowała około 2 w nocy polskiego czasu bezprecedensowe oświadczenie. Oświadczenie daje wyraz zrozumienia dla „bolesnego dla Polski” określenia „polskie obozy śmierci”, ale kategorycznie krytykuje nową ustawę za ograniczanie demokratycznej debaty i wolności badań. Zaskakująco mocne, bez dyplomatycznego zmiękczania, jest stwierdzenie, że przyjęcie ustawy – czyli prezydencki podpis – naruszy stosunki Polski z USA i Izraelem i zagrozi „strategicznym interesom Polski”. To już otwarta groźba.

„Historia Holocaustu jest bolesna i złożona. Rozumiemy, że określenia takie jak »polskie obozy zagłady« są niewłaściwe, mylące i bolesne.

A jednak jesteśmy zaniepokojeni, bo jeśli polska ustawa wejdzie w życie może podważyć wolność słowa i pracy naukowej. Wszyscy musimy uważać, by nie ograniczać dyskusji i komentowania Holocaustu. Wierzymy, że otwarta debata, praca naukowa i edukacja są właściwymi metodami powstrzymania nieprawdziwych i bolesnych [dla Polski] stwierdzeń.

Jesteśmy także zaniepokojeni skutkami, które procedowane prawo może mieć dla strategicznych interesów Polski i jej stosunków – również z USA i Izraelem. Z podziałów, które mogą powstać wśród sojuszników, korzyść będą mieli jedynie nasi przeciwnicy.

Zachęcamy Polskę do ponownej analizy tego prawa w świetle potencjalnych skutków dla zasady wolności słowa i naszej zdolności do pozostania partnerami zdolnymi do współpracy.

6 lutego: „Stany Zjednoczone są rozczarowane” podpisem Dudy

Zaledwie kilku godzin potrzebował Departament Stanu, by zareagować na zapowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, że podpisze nowelizację ustawy o IPN, a jednocześnie „w trybie następczym” wysyła ją do Trybunału Konstytucyjnego.

„Stany Zjednoczone są rozczarowane, że prezydent Polski podpisał ustawę, która grozi karą więzienia za przypisywanie zbrodni nazistów polskiemu państwu. Zdajemy sobie sprawę, że ustawa została przekazana do polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Wprowadzenie tego prawa w życie niekorzystnie wpłynie na wolność słowa i badań naukowych.

Stany Zjednoczone potwierdzają, że określenia takie jak »polskie obozy śmierci« są przykre i mylące. Takie historyczne nieścisłości dotykają Polskę, naszego mocnego sojusznika, i należy z nimi walczyć środkami, które chronią fundamentalne wartości. Wierzymy, że otwarta debata, badania i edukacja są najlepszymi środkami, by przeciwstawiać się zwodniczym sformułowaniom”.

Po oficjalnych groźbach i wyrazach rozczarowania nadszedł kolejny sygnał: ostrzeżenie o możliwości zawieszenia kontaktów na wyższych szczeblach. Zaprzeczając temu rzeczniczka Departamentu Stanu jednak podtrzymała wszystkie zastrzeżenia do ustawy o IPN.

Sytuacji nie poprawiła wizyta polskiej delegacji pod przywództwem wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego w Jerozolimie 1 marca 2018. Jedynym pozytywnym jej efektem jest fakt, że rozmowy nie zostały zerwane i po niemal czterogodzinnym spotkaniu obie strony wyraziły zadowolenie z „otwartego, szczerego dialogu”. Yuval Rotem z izraelskiego MSZ powiedział jednak wprost: prawda historyczna i pamięć o Holokauście są dla nas ważniejsze niż dobre relacje z Polską. Jak już pisało OKO.press, ludzie ministra Jacka Czaputowicza ostrzegali na Radzie Ministrów, że ustawa spowoduje poważne kłopoty międzynarodowe, ale nikt ich nie wysłuchał.

"Amerykański sen" Georgette Mosbacher

Wypowiedź Mosbacher z pewnością jest wpadką z punktu widzenia dyplomacji – ale sama Mosbacher nie ma w tej dziedzinie doświadczenia. To twarda businesswoman, od dawna związana z Republikanami, ale nie angażująca się do tej pory w politykę zagraniczną. Karierę zrobiła w branży kosmetycznej: wykupiła podupadającą firmę La Praire, a następnie po przeprowadzeniu głębokiej restrukturyzacji sprzedała ją z dużym zyskiem. Przed nominacją zajmowała się prowadzeniem własnej firmy marketingowej i doradczej, Georgette Mosbacher Enterprise. Była trzecią z czterech żon Roberta Mosbachera, republikańskiego polityka.

Mosbacher wychowała się w Highland w stanie Indiana, w tzw. "Pasie rdzy" (ang. "Rust Belt"), niegdyś kolebce przemysłu ciężkiego, który od lat 80. podupada w związku z redukcją przemysłu, depopulacją i wysokim bezrobociem. Jej ojciec zginął w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę, kiedy Mosbacher miała zaledwie siedem lat. Od tego czasu Mosbacher jako najstarsze dziecko pomagała matce wychowywać trójkę młodszego rodzeństwa i prowadzić dom. Wiele czasu spędziła ze swoją babcią od strony mamy w East Chicago. To babcia i prababcia nauczyły Mosbacher "wartości dolara i ciężkiej pracy". Sama o sobie mówi, że jej życie jest realizacją "American dream" – amerykańskiego snu o karierze od pucybuta do milionera. Jako pierwsza w rodzinie ukończyła studia, a żeby opłacić czesne, pracowała w trzech miejscach jednocześnie.

Mosbacher: "Jestem gotowa wspierać podstawowe wolności w Polsce"

Polaków w regionie Chicago wspomina jako "głęboko wierzących, przedsiębiorczych i ciężko pracujących" – podobnie jak ona. W swoim przemówieniu w amerykańskim Senacie 5 czerwca 2018 roku porównywała swoją historię życiową do historii Polski po 1989 roku: "Polska to historia wielkiego sukcesu gospodarczego (...). Moim najwyższym priorytetem, jeśli zostanę wybrana, będzie zachęcanie amerykańskich firm do zwiększenia wymiany handlowej między naszymi krajami. Musimy zwiększyć eksport do 38 milionów polskich konsumentów – żeby stworzyć miejsca pracy dla Amerykanów, oraz żeby upewnić się, że amerykańskie firmy są traktowane równie sprawiedliwie, jak inne. (...) Polska, która gwarantuje swoim obywatelom wolność, zapewnia bezpieczeństwo sobie i swoim sojusznikom, oraz kreuje wzrost gospodarczy będzie najefektywniejszym sojusznikiem USA w regionie. Silniejsza Polska to silniejsza Ameryka".

Ale wspominała też o kwestii praworządności. Powiedziała: "Kiedy prezydent Trump przyjechał w zeszłym roku do Polski, podkreślał, że Stany Zjednoczone czerpią korzyści z silnej Polski. To oznacza Polskę, która jest niezależna i niezawisła, z gwarancją wolności konstytucyjnych; Polskę, która jest mocna i odporna gospodarczo. (...) Doceniamy ofiary, które ponieśli Polacy "za naszą i waszą wolność", kiedy walczyli solidaryzując się z nami, i kiedy umierali za nasze wspólne wartości i wspólną historię. (...) Jestem świadoma niepokojącej sytuacji poszanowania demokratycznych instytucji w Polsce – wolności słowa, niezawisłości sądownictwa i praworządności – i jestem gotowa wspierać te podstawowe wolności, jeśli zostanę wybrana na stanowisko ambasador".

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze