Minister Klimatu i Środowiska uchylił decyzję środowiskową dla kontrowersyjnej zapory w Siarzewie. „Mamy nadzieję, że kończymy z tym szkodliwym dla Polski pomysłem" - komentuje fundacja WWF.
O planowanej zaporze w Siarzewie Koalicja Ratujmy Rzeki mówiła: socrealistyczne monstrum, które zagraża Wiśle. Inwestycja, która kosztowałaby 4,5 miliarda złotych, miała ruszyć na przełomie 2023 i 2024 roku. Zakończenie budowy zaplanowano na 2029 rok.
Teraz te daty są już nieaktualne. W środę (18.08) wieczorem resort klimatu poinformował, że minister Michał Kurtyka uchylił decyzję środowiskową wydaną przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Bydgoszczy i przekazał ją do ponownego rozpoznania. Sprawa wraca do punktu wyjścia.
"Czy to oznacza, że zapora w Siarzewie na pewno nie powstanie? Nie. Próby formalnego przepchnięcia dewastacji Wisły będą pewnie kontynuowane. Ale na wydanie nowych decyzji trzeba czasu. A ten, mamy nadzieję, sprzyja wolnej Wiśle" - komentuje Podkarpackie Towarzystwo Przyrodników Wolne Rzeki.
Zapora w Siarzewie, która miała powstać na północ od podobnej zapory we Włocławku, od początku budziła duże kontrowersje. Przez byłego już ministra żeglugi i obecnego wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka była przedstawiania jako projekt, którego podstawową funkcją będzie „ograniczanie skutków suszy i powodzi, w tym powodzi zimowych”.
Jak pisaliśmy w OKO.press, między innymi właśnie ta kwestia jest przedmiotem kontrowersji między rządem i Wodami Polskimi a organizacjami ekologicznymi zrzeszonym w Koalicji Ratujmy Rzeki oraz związanymi z nią naukowcami.
"Zapora w Siarzewie miałaby najwyżej neutralne znaczenie dla spłaszczenia fali powodziowej. W niektórych sytuacjach może nawet zwiększać zagrożenie powodzią, jak pokazały wyniki modelowania - w efekcie wybudowania zbiornika poniżej Włocławka kulminacja fali powodziowej na Dolnej Wiśle może być nawet wyższa, niż przed jego powstaniem1. Zbudowanie kolejnej zapory na Wiśle spotęguje także problem powstawania powodzi zatorowych" - komentowała fundacja WWF w marcu 2021 roku, kiedy Wody Polskie ogłosiły przetarg na wykonanie tej inwestycji.
Przy okazji w Siarzewie miała powstać również elektrownia wodna o mocy 80 MW. Organizacje ekologiczne podkreślały, że nie będzie miała znaczącego znaczenia dla całego miksu energetycznego. WWF wyliczał, że koszty zainstalowania turbin na Wiśle będą sześciokrotnie wyższe niż inwestycje w energetykę solarną lub wiatrową o tej samej mocy.
Dużym zastrzeżeniem było również to, że kolejna zapora stworzy nową barierę dla ryb, co może doprowadzić do załamania się, a nawet wyginięcia w Wiśle troci wędrownej, łososia i certy.
Tak naprawdę jedynym celem inwestycji w Siarzewie byłoby podniesienie poziomu zwierciadła wody poniżej zapory we Włocławku i jej zabezpieczenie.
Od decyzji środowiskowej wydanej przez RDOŚ w Bydgoszczy odwołało się dziewięć organizacji, w tym WWF Polska, Greenmind, Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, Klub Gaja, Towarzystwo na Rzecz Ziemi, a także spółka Salar, która jest "użytkownikiem obwodu rybackiego". Ostatniego podmiotu resort klimatu nie uznał jednak za stronę w postępowaniu.
Swoje skargi złożyli w 2018 roku. Zwracali uwagę m.in. zagrożenie dla terenów Natura 2000, możliwe zniszczenie siedlisk ryb (w tym łososia atlantyckiego), brak analizy alternatywnych rozwiązań, w tym przebudowy zapory we Włocławku, a także nieuzasadnienie nadrzędnego interesu publicznego. Każda z zaangażowanych organizacji uznała, że w procesie wydawania decyzji złamano postanowienia ustawy OOŚ (o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko).
Po trzech latach resort klimatu przyznał im rację.
"Przedsięwzięcie Inwestora zalicza się do przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko (...) - co licuje z informacjami zamieszczonymi we wniosku"
- czytamy w piętnastostronicowej opinii wydanej przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Resort zaznacza również, że decyzja RDOŚ "nie wyczerpuje oceny przyrodniczej", a także, że "została wydana z naruszeniem procedury w zakresie uzyskania opinii innych organów oraz udziału społeczeństwa".
"Budowa nowego stopnia wodnego nie jest uzasadniana zagadnieniami zabezpieczenia krajowej sieci energetycznej, zdrowia i życia obywateli albo też bezpieczeństwa lecz bezpieczeństwem obiektu hydrotechnicznego znajdującego się we Włocławku" - czytamy w decyzji resortu klimatu.
"Uzasadnienie decyzji w zasadzie uwzględnia większość argumentów, które zostały użyte w odwołaniach" - mówi w rozmowie z OKO.press Jacek Engel z Fundacji Greenmind. "Minister zwraca uwagę na to, że nie wszystkie warianty alternatywne zostały rozpatrzone. Bardzo słusznie zauważa, że organ nie powinien rozpatrywać wyłącznie wariantów wskazanych przez inwestora. Powinien rozważyć również alternatywy, które, w tym wypadku, były wskazane przez organizacje ekologiczne" - wymienia Engel.
Jak dodaje, minister Kurtyka przyznał również rację organizacjom, wskazując, że nie uzasadniono nadrzędnego interesu publicznego. "Zwrócił uwagę również na to, że zaproponowane przez inwestora środki mogą nie skompensować strat gatunkowych i zniszczeń na obszarach Natura 2000" - mówi Jacek Engel. "Jednak minister nie wykorzystał szansy, żeby wskazać najkorzystniejszy dla środowiska wariant. Otóż stopień wodny we Włocławku nie będzie młodszy, będzie się coraz bardziej starzeć i niszczeć. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wyłączenie go. Bo na razie my, podatnicy, do niego wciąż dopłacamy. Operator elektrowni wodnej podnosi tylko część kosztów utrzymania tego stopnia" - tłumaczy.
Czy jego zdaniem to koniec długoletniej walki z zaporą w Siarzewie?
Jacek Engel jest ostrożnym optymistą.
"Minister nie może zakończyć postępowania" - komentuje. "To, co zrobił, to jest maksimum jego uprawnień. Najważniejsze jest to, że przyznał nam rację. Wziął też pod uwagę nowe ekspertyzy i dowody w sprawie, jakie dostarczyły organizacje ekologiczne. One powinny być również włączone w nowe postępowanie w sprawie decyzji środowiskowej" - dodaje.
Stanowisko ministra klimatu Michała Kurtyki jest zupełnym przeciwieństwem opinii, jakie w marcu wygłaszał wiceminister infrastruktury Marek Gróbaczyk.
"Oficjalne ogłoszenie, które pojawiło się wczoraj w Europejskim Dzienniku Urzędowym na temat budowy stopnia wodnego w Siarzewie jest końcem dyskusji na temat tego, czy ten stopień ma być budowany, czy nie. To moment faktycznego rozpoczęcia realizacji tej inwestycji" - mówił na konferencji w Ciechocinku. Zapewniał też, że zapora będzie budowana z poszanowaniem środowiska, tak, aby ucierpiało "jak najmniej".
"Minister Kurtyka podjął obiektywną decyzję, opartą na faktach naukowych i obejmującą materiały dowodowe. Cieszymy się, że nie uległ możliwym naciskom politycznym ze strony Ministerstwa Infrastruktury i Wód Polskich" - komentuje Jacek Engel.
Ekologia
Michał Kurtyka
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
fundacja Greenmind
Wisła
WWF
zapora w Siarzewie
Zapora we Włocławku
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze