Polska ma jeden z największych odsetków zakażeń koronawirusem wśród pracowników medycznych w Europie. W ubiegłym tygodniu rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bodnar podał, że kwarantanną objęto 4,5 tys. osób z personelu medycznego. Zarażonych było wtedy 461 lekarzy, ratowników i pielęgniarek.
„To stanowi ponad 17 proc. wszystkich wykrytych zakażeń! To problem systemowy. Konieczne nowe, szczegółowe zalecenia ochrony indywidualnej i organizacji pracy w szpitalach” – napisał na Twitterze dr Paweł Grzesiowski, wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego.
W sobotę 4 kwietnia minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział wprowadzenie takich zmian. „Chcemy jak najszybciej i jak najwięcej testować. Dzisiaj wydaliśmy zarządzenie, by każdy szpital miał prawo testować. Wszystkie szpitale, nie tylko jednoimienne, będą mogły mieć zapłacone przez NFZ za testy dla swoich pacjentów i lekarzy” – mówił szef resortu.
„To jest dopiero początek drogi. Nadal potrzebujemy ścisłych zaleceń postępowania personelu w placówkach medycznych, bo praca w narażeniu oznacza wyższe ryzyko zakażenia”- komentował dla OKO.press dr Grzesiowski.
Szumowski podkreślał także, że kadrze medycznej będzie przysługiwać „szybka ścieżka testowania”. Minęło kilka dni, sprawdzamy, czy obietnica zmieniła się w realne działania.
Lekarze mówią jednak, że na razie obietnica pozostała na etapie teorii.
Refundacja powinna być dla wszystkich szpitali
Do tej pory refundowane były jedynie te testy, które przeprowadzano w szpitalach zakaźnych oraz podmiotach znajdujących się na wojewódzkich listach placówek wyznaczonych do diagnozowania i leczenia pacjentów z COVID-19. Zmiana w przepisach ogłoszona przez NFZ i resort zdrowia, zakłada, że refundacja będzie dostępna dla wszystkich szpitali.
„Wymazy ze szpitali trafią do wskazanych laboratoriów (np. w szpitalu jednoimiennym) i w efekcie szpital wykonujący test będzie mógł rozliczyć koszt tego testu z Funduszem” – informuje NFZ.
„Dotychczas badania diagnostyczne w szpitalach ogólnych były ograniczane, każdy test musiał autoryzować lekarz chorób zakaźnych, a placówki wydawały duże pieniądze, żeby móc diagnozować pacjentów i personel medyczny” – mówi dr Paweł Grzesiowski.
„Nowe przepisy mają to zmienić: nie będzie trzeba już szukać źródeł finansowania. Pytanie, czy prawo będzie działać wstecz i NFZ rozliczy badania wykonane przed terminem wejścia w życie nowego zarządzenia, zwłaszcza w tych szpitalach, które już zapłaciły z własnej kieszeni za testy. A koszt jest niemały – min. 400 zł za jedno badanie” – dodaje.
Zdaniem Grzesiowskiego, takie zasady powinny były obowiązywać od początku epidemii. Wciąż nierozwiązanym problemem, jak zaznacza, jest przepustowość laboratoriów.
„Refundacja testów to pierwszy krok. Potrzeba większej liczby laboratoriów, które wykonują po kilkaset badań dziennie. Najważniejsze, aby wyniki testów były jak najszybciej dostępne. Teraz na wyniki czeka się w niektórych miastach nawet 4-5 dni, co uniemożliwia podejmowanie decyzji terapeutycznych wobec potencjalnych chorych, a przede wszystkim trzyma ludzi w stresie i niepewności.
Proszę sobie wyobrazić, co się dzieje w szpitalu, jeśli na przykład jedyny chirurg ma podejrzenie koronawirusa i musi zostać poddany kwarantannie. Przez kilka dni, kiedy czeka na wynik, praca całego oddziału chirurgicznego jest zamrożona” – tłumaczy lekarz.
Dodaje, że rozwiązaniem byłaby większa liczba laboratoriów, które mogłyby wykonywać testy na obecność SARS-CoV-2. Obecnie w całej Polsce mamy ich około 50, ale, jak zaznacza dr Grzesiowski, najważniejsza jest ich przepustowość, a nie liczba.
Dziennie bada się ok. 7 tys. próbek. Od początku epidemii przebadano ich do 7 kwietnia ponad 92 tysiące.
Medycy mają pierwszeństwo?
Co z zapowiadaną przez resort zdrowia „szybką ścieżką testowania” dla medyków? Na razie próbki z wymazami pobranymi od lekarzy, ratowników i pielęgniarek nie mają pierwszeństwa w laboratoriach. „Często działa to na zasadzie dobrej praktyki i umowy ustnej. Niektóre laboratoria z własnej inicjatywy badają najpierw próbki od kadry medycznej” – mówi dr Grzesiowski.
„Powszechny dostęp do testów dla personelu medycznego i pacjentów mógłby być obecnie najlepszym rozwiązaniem. Gdyby rzeczywiście działał” – mówi OKO.press prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja.
I dodaje: „Widzimy, że sytuacja się zmienia. Już 12 marca Naczelna Izba Lekarska apelowała do ministra zdrowia o możliwość wykonywania testów u każdego z jednym z trzech głównych objawów COVID-19. Teraz zostało podpisane zarządzenie, które teoretycznie przewiduje zwiększony dostęp do testów dla pacjentów i personelu medycznego.
Na razie jednak całe założenie odbiega od rzeczywistości. Lekarze i pacjenci wciąż nie mają łatwego dostępu do testów” – komentuje Matyja.
Zaznacza, że jeśli kadra medyczna mogłaby być testowana szybko, nie musiałaby być obejmowana kwarantanną. „Po uzyskaniu ujemnego wyniku, lekarze, pielęgniarki i ratownicy – cały personel medyczny – mogliby szybciej wracać do walki z koronawirusem” – dodaje.
Rząd zapowiada dostawy maseczek
Ogromnym problemem w szpitalach jest także brak środków ochrony osobistej. Niemal każda placówka w Polsce apeluje o dostarczanie maseczek, fartuchów, rękawiczek i przyłbic.
„W ciągu dnia zużywamy ich [maseczek] około stu. Jeśli wierzyć ministrowi, a w tej sprawie nie mam powodu, by mu nie wierzyć, w następnych tygodniach liczba zarażonych się zwiększy. Będziemy więc potrzebować tysiąc masek tygodniowo, może więcej. Nie mamy ich” – pisał w tekście dla „Gazety Krakowskiej” dyrektor Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie Jerzy Freidiger.
Z kolei rzeczniczka innej krakowskiej placówki Maria Włodkowska apelowała pod koniec marca na Facebooku: „Szpital Uniwersytecki w Krakowie potrzebuje – i to bardzo – białych kombinezonów barierowych. Również gogli, przyłbic, masek z filtrem HEPA z zabezpieczeniem Ffp2 i Ffp3 oraz rękawiczek jednorazowych, w tym długich”.
Minister Szumowski zapowiedział na początku kwietnia utworzenie sześciu grup produkcyjnych skupiających 100 szwalni. Miesięcznie mają produkować 40 mln maseczek niemedycznych. Dodatkowo resort zdrowia planuje uruchomić produkcję masek medycznych. Od czerwca ma ich powstawać 100 mln miesięcznie.
Szumowski podkreślił, że do szpitali spływają środki ochrony sanitarnej. „W zeszłym tygodniu uruchomione zostały wydania z magazynów 7,2 mln maseczek, 2,6 mln rękawiczek, 400 tys. litrów płynu dezynfekcyjnego, 500 tys. masek z filtrem HEPA, a także zakupionych zostało blisko tysiąc respiratorów, z których 165 już dotarło do Polski” – wyliczał podczas sobotniej konferencji prasowej.
W OKO.press sprawdzimy, jak rząd realizuje i tę obietnicę.
__ To chyba jest dość oczywiste, że:
– setki tysięcy testów, o których mówi premier, że je kupuje i dostarcza do laboratoriów, to setki tysięcy patyczków do robienia wymazów,
– oficjalna informacja o liczbie wykonanych testów oznacza liczbę zużytych patyczków, a nie liczbę przebadanych osób,
– statystykę zakażonych osób, partia świadomie zaniża, bo wysokie liczby są niekorzystne politycznie (wystarczy, że Sanepid limituje dostawy patyczków – bo „nie ma wielu zakażeń”),
– laboratoria nie wyrabiają się z analizami, co widać w opóźnieniach dostarczania wyników (zamiast 8-10 godzin to 2-4 dni),
– statystykę osób zmarłych na wirusa, partia świadomie zaniża, bo wysokie liczby są niekorzystne politycznie (wystarczy, że nie dolicza się osób zmarłych poza szpitalami, oraz nawet osób zmarłych w szpitalach, ale tych, którym „nie zdążono” wykonać testów),
– rzeczywistą liczbę zmarłych zobaczymy niebawem (w przybliżeniu) na liczbie wszystkich zmarłych, gdy porównamy je ze statystykami zmarłych w poprzednich latach/miesiącach (uwaga: nie można tu ufać nawet danym z ubiegłych lat, podawanym dzisiaj przez rząd).
—
_ Dodatkowe zdziwienie: Skoro teraz dziennie wykonuje się ok. 7000 testów, a laboratoriów jest ok. 50, to wychodzi średnio po 140 testów dziennie na jedno laboratorium. Wybitnie śmieszna liczba! Nie chce mi się śledzić danych z wielu poprzednich dni, ale mam wrażenie, że średnia liczba wykonanych testów przez jedno laboratoriów obniża się. To jakie są te „najnowsze” laboratoria? 1-2 laborantów pracujących przez 8 godzin, a potem idą do domu, bo więcej personelu nie ma?
Nie można ufać żadnym danym, ogłaszanym przez rząd. Ta banda nieuków nie pojmuje konsekwencji powszechnego kłamstwa. W każdej opinii, w każdej materii. Poza stwierdzeniem genialności kaczora.
Szumowski określił czas trwania epidemi na 1 – 1,5 roku. Bo tyle potrzeba na wprowadzenie na rynek szczepionki. Bzdura. Wprowadzenie leku to zazwyczaj kilka lat. Żaden myślący rząd, minister nie zezwoli na upowszechnienie bez długiego testowania. Proszę wskazać lek wprowadzony w tak krótkim czasie.
Majac dość duży już zbiór danych statystycznych nt epidemi można, posługując się np teorią gier przedstawić warianty jej trwania z określeniem. Prawdopodobieństwa błędu. Ale dane statystyczne muszą być prawdziwe. W przeciwnym razie nikt uczciwy nie będzie się kompromitować. Chyba, że jakiś polski profesor.
So niego nie dociera, że odkąd wybrał bycie politykiem i przestał być lekarzem, nie jest wiarygodny. Oni wszyscy w tym nierządzie mają jednego speca od PR bo demonstrują takie same zachowania przy pulpicie.
Panie Szumowski, w czerwcu nawet Hiszpania będzie już otwarta na świat i podobnie jak reszta Europy funkcjonować normalnie a pan planuje 100mln maseczek??!!!!! No świat będzie na nas patrzył zapewne z zazdrością …..
Ale ja mam do sprzedania te testy. Na COVID19. Niech da numer karty. Rozeslemy po szpitalach. Jak im damy palete, to znowu ja wysla na Marsa.
Testy nie są tanie. Jak wykonać MNIEJ testów, ale wykryć WSZYSTKICH zarażonych?
Metoda znana od zawsze.
..
Załóżmy, że mamy 1 zarażonego na 100 podejrzanych. Jak go zidentyfikować?
..
W normalnej procedurze TRZEBA WYKONAĆ 100 testów!
..
W metodzie łączenia próbek jest ich dużo mniej. Jak to zrobić?
..
Pobieramy próbki (wymazy) od 100 osób.
Łączymy je na pierwszym etapie w dwie grupy – tworzymy dwie próbki po 50 wymazów od 50 osób.
Robimy test jednej z tych 2 próbek == wykonaliśmy 1 test!!.
..
Los, np. jeśli mamy w niej wynik pozytywny – w niej znajduje się ta jedna zakażona osoba i 49 zdrowych – to "zakażeni". Wiemy już które 50 osób jest zdrowych – to zdrowi bez cudzysłowu.
Z wymazów tej "zakażonej" 50-tki robimy kolejne dwie próbki po 25 wymazów.
Robimy test jednej z tych 2 próbek == wykonaliśmy 1 testy!!
..
Inny los, jeśli mamy w niej wynik negatywny – wiemy już, które kolejne 25 osób jest zdrowych – to zdrowi bez cudzysłowu. Zatem w drugiej (nie testowanej!) znajduje się ta jedna zakażona osoba i 24 zdrowych – to "zakażeni".
..
Czyli mamy 25 osób podejrzanych, na których musimy wykonać kolejne testy.
Na tym etapie wykonaliśmy 2 (DWA) testy, a wykluczyliśmy już 75 osób!!
..
Można na tym etapie poprzestać łączyć próbki i wykonać 25 testów na tych z grupy \"zakażonych\". Znajdziemy tego jednego, ale łącznie przeprowadziliśmy TYLKO 27 testów!!!
..
ALE!
Można dalej dzielić osoby z grupy "zarażonych" na "połowy" i wykonywać łączone testy wg powyższej reguły, aż do zidentyfikowania nosiciela!
Tym samym zmniejszamy liczbę KONIECZNYCH testów do 7 (SIEDMIU) potrzebnych do zidentyfikowania tego JEDNEGO ze STU.
..
Test kosztuje i wymaga czasu. Widać, że da się to znacząco przyspieszyć i 14-krotnie zmniejszyć koszt!!
..
Pod rozwagę tych co napinają piersi i wiedzą lepiej 😉
Szumowski Investment i Onco Arendi zajęte jest rozparcelowaniem 40 mln dotacji jakie Pan Szumowski sobie w tym przyznał, zawracanie d..z tymi skafandrami.
I co może jeszcze mydło i spirytus do tego, modlić się więcej trzeba nie zawracać..
Księża głodują, a te chcą maski, parawany i inne bzdety.
Worki czarne się kończą tu jest problem.