Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska
Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś twierdzi, że Najwyższa Izba Kontroli nie wskazała żadnych nieprawidłowości związanych z dotacją, z której CBA prawdopodobnie kupiło Pegasusa. To wyjątkowo bezczelne kłamstwo. Publikujemy dokumenty NIK
Wszystko wskazuje na to, że dostęp do systemu Pegasus kupiło Centralne Biuro Antykorupcyjne. W 2017 roku za „zakup środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości" zapłaciło ponad 33 mln zł. Aż 25 mln z tej kwoty dostało wcześniej z Funduszu Sprawiedliwości, nadzorowanego przez ministra Zbigniewa Ziobrę.
Jak ujawniła 3 stycznia 2022 „Gazeta Wyborcza”, pod umową z CBA i dyspozycjami przelewów dla Biura podpisywał się Michał Woś, jeden z najbliższych współpracowników Ziobry, wówczas podsekretarz, a dziś sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Woś usiłuje obśmiać sprawę, a to wrzucając na Twittera grafikę ze swoim "Pegasusem" do gier, to znów żarliwie polemizując z tezą, że w Polsce działa system masowej inwigilacji (choć takiej tezy nikt nie stawia - mówi się za to o systemie umożliwiającym totalną kontrolę wybranych osób), czy wreszcie nazywając system do inwigilacji Minotaurem, Herkulesem, Hydrą lub Gorgoną.
Ale najważniejszy w wypowiedziach Wosia jest przekaz, że Ministerstwo Sprawiedliwości przekazało pieniądze dla CBA "w pełni legalnie".
3 stycznia 2022 w Polsat News mówił: „Nawet Najwyższa Izba kontroli to kontrolowała i nie dopatrzyła się jakiegokolwiek przestępstwa, nie złożyła żadnego zawiadomienia, bo wszystko było w pełni legalne. Z trybuny sejmowej Krzysztof Kwiatkowski, obecny senator, ówczesny prezes NIK-u mówił, że wszystkie działania były w pełni legalne”.
Potem powtórzył: „W czasach kiedy prezesem NIK był obecny senator, współpracujący z Platformą Obywatelską, wówczas ta transakcja, ta dotacja była bardzo szczegółowo kontrolowana i wówczas ten senator nie dopatrzył się naruszenia prawa”.
Przekonywał również, że po NIK-u transakcję kontrolowały jeszcze inne instytucje i „żadna z tych instytucji nie stwierdziła jakiegokolwiek naruszenia prawa”.
4 stycznia w Popołudniowej Rozmowie RMF wiceminister znów twierdził, że Kwiatkowski „nie miał najmniejszych wątpliwości co do legalności działań. Znaczy tutaj nie stwierdzono jakiekolwiek naruszenia prawa”.
Woś jednak kłamał i to wyjątkowo bezczelnie. NIK wielokrotnie wskazywał w swoich raportach i dokumentach, że resort sprawiedliwości złamał prawo przekazując pieniądze CBA.
[Kwiatkowski, ówczesny szef NIK] „nie miał najmniejszych wątpliwości co do legalności działań. Znaczy tutaj nie stwierdzono jakiegokolwiek naruszenia prawa"
Izba pisała o tym m.in.:
Uwaga! Pod podświetlonymi linkami znajdziecie pełne dokumenty.
W czerwcu 2018, przed skierowaniem przez NIK zawiadomienia do rzecznika finansów publicznych, Krzysztof Kwiatkowski mówił dziennikarzom, że w ocenie Izby, przy przekazaniu darowizny CBA "doszło do złamania przepisów prawa". Jego wypowiedź cytowało wówczas wiele mediów. Miesiąc później takie samo stanowisko zawarł w opinii do stanowiska ministra sprawiedliwości nt. wyników kontroli NIK.
O tym, że ministerstwo nie miało prawa przekazać pieniędzy CBA, NIK informował również Sejm. Marek Bieńkowski, dyrektor Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK mówił o tym:
Pod podświetlonymi linkami znajdziecie protokoły posiedzeń.
W 2020 roku Piotr Patkowski, wiceminister finansów i Główny Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych uznał, że „zgromadzony materiał dowodowy potwierdza zaistnienie okoliczności” wskazanych przez NIK. I że środków z Funduszu Sprawiedliwości nie można było zgodnie z prawem przekazać CBA.
Do nieprawidłowości wskazanych przez NIK w sprawie dotacji dla CBA przejdziemy za chwilę.
Najpierw jednak wyjaśnijmy, jak doszło do podpisania umowy pomiędzy Ministerstwem Sprawiedliwości i CBA oraz, jaką rolę odegrał w tej sprawie Michał Woś.
W 2017 roku resort sprawiedliwości przygotował szereg zmian w przepisach, które według kierownictwa tego resortu, miały umożliwić przekazanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na działalność CBA.
Przy żadnej z tych zmian nie informowano parlamentu i opinii publicznej, że środki dostanie jedna z służb specjalnych i że zostaną one przeznaczone na działalność operacyjną (oczywiście tym bardziej nie wspominano, że chodzi o zakup dostępu do systemu Pegasus).
W sierpniu 2017 roku weszły w życie zmiany w ustawie kodeks karny wykonawczy, dzięki którym pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości mogą dostawać nie tylko organizacje pozarządowe, ale również jednostki z sektora finansów publicznych, np. instytucje państwowe.
13 września 2017 minister Zbigniew Ziobro wydał rozporządzenie, które doprecyzowało w jaki sposób i na jakie zadania Fundusz może przyznawać środki.
Jak ujawniła „Gazeta Wyborcza”, dzień później, powołując się na nowe przepisy dotyczące dysponowania pieniędzmi Funduszu Sprawiedliwości, wiceminister Michał Woś wystąpił do Ministerstwa Finansów o zgodę na przeznaczenie 25 mln zł z Funduszu na "inne działania", które miały "służyć zapobieganiu przestępczości".
A 15 września 2017, także w oparciu o nowe przepisy, Woś przedstawił sejmowej komisji finansów wniosek "w sprawie zmian w planie finansowym" Funduszu Sprawiedliwości na 2017 rok. Zgodnie z tym wnioskiem, 20 050 000 zł z Funduszu miało iść na "pomoc pokrzywdzonym i przeciwdziałanie skutkom przestępczości", a 34 500 000 zł na "zakup usług oraz działania pozostałe, w tym promocję Funduszu".
Komisja sejmowa zatwierdziła wniosek. I jeszcze tego samego dnia Ernest Bejda, ówczesny szef CBA (jeden z najbliższych współpracowników ministra Mariusza Kamińskiego), wystąpił do resortu Ziobry o "przekazanie z Funduszu Sprawiedliwości uzgodnionej kwoty na działalność operacyjną CBA".
29 września Michał Woś, w imieniu ministerstwa, podpisał niejawną umowę z CBA, zgodnie z którą Biuro miało otrzymać 25 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości na realizację „ustawowych zadań w zakresie wykrywania i zapobiegania przestępczości”.
Pieniądze przekazano CBA w dwóch ratach – w październiku i listopadzie 2017 roku. Pod dyspozycjami przelewów podpisał się Michał Woś.
Jak ujawnił portal tvn24.pl, korzystając z tych środków CBA kupiło jesienią 2017 roku „środki techniki specjalnej służące do wykrywania i zapobiegania przestępczości”. Zapłaciło więcej, niż wynosiła dotacja z resortu - bo ponad 33 mln zł.
Według ekspertów z Citizen Lab, to właśnie w tym czasie zaczął działać na terenie Polski system Pegasus.
W ubiegłym tygodniu szef NIK Marian Banaś mówił w mediach, że faktura CBA na zakup „środków techniki specjalnej”, była w rzeczywistości „fakturą dotyczącą zakupu systemu Pegasus”.
To właśnie kontrolerzy NIK - badając w 2018 roku wydatki z Funduszu Sprawiedliwości - jako pierwsi zwrócili uwagę na dziwne wsparcie dla CBA. W raporcie z kontroli Funduszu odnotowali jednak tylko, że 29 września resort sprawiedliwości zawarł z CBA umowę na 25 mln zł dotacji, ale jest ona objęta klauzulą niejawności.
Potem, w opinii do stanowiska Ziobry w sprawie wyników tej kontroli, ówczesny szef NIK - Krzysztof Kwiatkowski pisał, że „celowość, rzetelność i gospodarność wydatkowania pieniędzy na ten zakup nie mogła być przedmiotem kontroli, ze względu na powołanie się przez CBA na ochronę informacji operacyjno-rozpoznawczych”.
W ramach kontroli wykonania budżetu na 2017 rok, NIK zajęła się jednak samą prawidłowością przyznania CBA pieniędzy z Funduszu.
W raporcie z tej kontroli, czytamy, że "zdaniem NIK środki Funduszu Sprawiedliwości w wysokości 25 000 tys. zł (...) nie mogły zostać przekazane Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu, gdyż w myśl art. 4 ust. 1 ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym działalność CBA jest finansowana wyłącznie ze środków budżetu państwa, a środki państwowego funduszu celowego [jakim jest FS] nie są środkami tego rodzaju".
W innych częściach raportu z kontroli i wystąpienia pokontrolnego NIK pisze, że
Ministerstwo Sprawiedliwości przekazało CBA pieniądze "niezgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym" i że "przekazanie tych środków naruszało przepisy ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym".
A więc zupełnie co innego, niż twierdzi dziś wiceminister Michał Woś.
Zarówno w dokumentach dotyczących kontroli, jak i później w Sejmie, NIK wyjaśniał, że wprowadzone w 2017 roku zmiany przepisów, umożliwiające finansowanie instytucji państwowych z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, nie mogą dotyczyć CBA. Nie po to bowiem wprowadzano w ustawie o CBA i w ustawach regulujących działalność pozostałych służb specjalnych zasadę, że są one finansowane wyłącznie z budżetu, by zasadę tę można było uchylić przepisami dotyczącymi "jednego z wielu państwowych funduszy celowych".
Marek Bieńkowski, dyrektor Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK w Sejmie tłumaczył, że zgoda na finansowanie CBA przez resort sprawiedliwości prowadziłaby do konfliktu interesów, bo "ta służba specjalna ma mieć w swoim nadzorze również ministra sprawiedliwości, ktokolwiek by nim nie był, i ma mieć również w swoim nadzorze Fundusz Sprawiedliwości". A może być trudno rzetelnie kontrolować instytucję, od której dostaje się pieniądze.
Według NIK przyjęcie, że CBA może być finansowane w ten sposób oznaczałoby także, że Biuro nie podlega przepisom ustawy finansach publicznych. Zgodnie z tą ustawą, zwiększając wydatki o 100 tys. zł, CBA musi dostać zgodę ministra finansów. Ale - jak wskazał NIK -
dzięki środkom z Funduszu Sprawiedliwości, CBA mogło zwiększyć swoje wydatki o ponad 10 proc. "bez jakiegokolwiek uwzględnienia tego faktu w planie finansowym, a także [bez] wykazania w sprawozdawczości budżetowej".
Zdaniem NIK, przyjęcie, że takie finansowanie CBA jest dopuszczalne, "podważałoby z istocie sens i cel planowania budżetowego, a także ugruntowany prawnie model funkcjonowania jednostek budżetowych".
W wystąpieniu pokontrolnym NIK wskazał także, że w przedstawionym w Sejmie wniosku o zmianę w planie finansowym funduszu, resort Ziobry pisał, że pieniądze zostaną przeznaczone na działania związane z pomocą ofiarom przestępstw i byłym więźniom oraz przeciwdziałanie przyczynom przestępczości.
A zostały przeznaczone na działania związane z wykrywaniem i zapobieganiem przestępczości. Czyli "niezgodnie z zakresem wskazanym przez Komisje Finansów Publicznych".
Jak mówił w Sejmie Bieńkowski, w trakcie kontroli NIK, główna księgowa Ministerstwa Sprawiedliwości, która zgodnie z przepisami powinna sprawdzić umowę z CBA, przyznała, że "nie mogła dokonać oceny realizacji umowy (...), ponieważ umowa była niejawna, a ona nie miała dopuszczenia do informacji niejawnych. W związku z tym otrzymała polecenie na piśmie, żeby zrealizować tę umowę i przekazać środki nie czytając tej umowy." Potem rozliczyła umowę, nadal nie znając jej treści.
Bieńkowski wskazał także, że nie wiadomo "w jaki sposób pan minister nadzorujący ten Fundusz [Sprawiedliwości] mógł go rozliczyć, nie mając dostępu, zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym, do tych funduszy [operacyjnych], do których dostępu oprócz funkcjonariuszy CBA nie ma nikt".
Jak mówił posłom Bieńkowski, z tych wszystkich względów,
przekazanie pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości na działania CBA "w kilku miejscach narusza ustawę o finansach publicznych".
Dodał, że przekazując pieniądze CBA, Ministerstwo Sprawiedliwości "ponad wszelką wątpliwość" naruszyło również rozporządzenie Ministra Finansów z 2010 roku, dotyczące operacji na rachunkach bankowych. Bo w związku z problemem z zaklasyfikowaniem tego wydatku, użyło niewłaściwych rachunków.
Po zakończeniu kontroli, w ramach której badana była dotacja dla CBA, NIK wystąpił do rzecznika dyscypliny finansów publicznych o wszczęcie postępowania wobec wiceministra Michała Wosia.
Według Izby, naruszył on dyscyplinę finansów publicznych poprzez podjęcie decyzji skutkujących przekazaniem pieniędzy „na zadania inne, niż wynikające z upoważnienia udzielonego przez Ministra Finansów i opinii sejmowej Komisji Finansów Publicznych w związku ze zmianą planu finansowego Funduszu i pomimo, że jednostka ta może być finansowana wyłącznie środkami budżetu państwa”.
NIK zarzucił Michałowi Wosiowi naruszenie:
Grzegorz Gmyrek, rzecznik dyscypliny finansów publicznych kancelarii premiera (a równocześnie wicedyrektor biura premiera) odmówił wszczęcia postępowania, uznając, że czyn "nie wypełnia znamion naruszenia dyscypliny finansów publicznych".
NIK odwołał się jednak od tej decyzji do Głównego Rzecznika Dyscypliny Finansowej. Pełniący tę funkcję wiceminister finansów Piotr Patkowski w 2020 roku:
Ale odmówił wszczęcia postępowania dotyczącego naruszenia przez Michała Wosia dyscypliny finansów publicznych „z uwagi na znikomy stopień szkodliwości popełnionego czynu dla finansów publicznych”.
Afery
Władza
Krzysztof Kwiatkowski
Michał Woś
Zbigniew Ziobro
CBA
Ministerstwo Sprawiedliwości
Fundusz Sprawiedliwości
inwigilacja
Pegasus
Piotr Patkowski
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze