0:00
0:00

0:00

Polscy myśliwi nie ustają w próbach przywrócenia możliwości udziału dzieci w polowaniach. Taką możliwość odebrała im nowelizacja prawa łowieckiego z marca 2018. Postulat pochodził od krytycznie nastawionej do łowiectwa koalicji Niech Żyją!, a wprowadzenie tej zmiany poprzedziła ostra parlamentarna debata, szczególnie w Senacie.

Senator Andrzej Mioduszewski (PiS) przekonywał, że udział w polowaniach może zaburzać dziecięcy system wartości i przypominał, że "nawet w grach komputerowych, symulujących polowania, są ograniczenia wiekowe 16+, 18+, a wy chcecie dopuszczać dzieci do polowań w realnym świecie”. Senator Konstanty Radziwiłł - również z PiS - dodał, że "czasy, kiedy trzeba było syna przygotowywać do tego, żeby umiał wytropić zwierzynę i następnie ją zabić, naprawdę już po prostu minęły" i "spokojnie możemy wychowywać nasze dzieci bez kontaktu właśnie z tego typu tradycją czy zwyczajem".

Jak się można spodziewać, nie przekonało to samych myśliwych i ich politycznych sojuszników. Wkrótce po uchwaleniu nowelizacji, jeszcze w 2018 roku, grupa posłów (był w niej m.in. Bartosz Józwiak z Kukiz'15) zaskarżyła tę zmianę Prawa łowieckiego (oraz kilka innych) do Trybunału Konstytucyjnego.

Niedawno, już w 2019 roku, Naczelna Rada Łowiecka (NRŁ), organ doradczy Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ), apelowała o zniesienie zakazu. Argumentowała, że udział dziecka w polowaniu to "szansa na wyprowadzenie młodego człowieka ze świata wirtualnego w realny”, "rozwijanie tężyzny fizycznej w naturalnych warunkach", a sam zakaz uniemożliwia poznawanie "otaczającej nas przyrody". To racje dość dziwne, ponieważ wszystko to można realizować poza łowami. Stanowisko nie miało konkretnego adresata, ale z oczywistych powodów należy przypuszczać, że było kierowane do władz.

Jakby w odpowiedzi na apel NRŁ, mamy projekt rozporządzenia Ministerstwa Środowiska zmieniającego obecny regulamin polowań. Umożliwia ono wpuszczenie dzieci na polowania zbiorowe "tylnymi drzwiami".

Przeczytaj także:

Wprowadzanie dzieci "tylnymi drzwiami"

Rozporządzenie ministra środowiska w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania oraz znakowania tusz - zwane potocznie regulaminem polowań - jak sama jego nazwa wskazuje, określa reguły polowania w Polsce. Również polowań zbiorowych - a więc takich, w których uczestniczy więcej niż jeden myśliwy.

We wciąż obowiązującym rozporządzeniu polowanie zbiorowe uważa się za rozpoczęte "z chwilą przystąpienia do odprawy myśliwych" (par. 30, pkt. 2), podczas której prowadzący polowanie informuje do jakich zwierząt i w jakiej liczbie można strzelać, kto ma apteczkę, jakie są sygnały i zasady bezpieczeństwa itp.

Następnie myśliwi zostają rozprowadzeni po wskazanych stanowiska, gdzie - na określony sygnał dźwiękowy - strzelają do pędzonych przez nagankę zwierząt. Podczas całego polowania myśliwi mogą też - jeśli przewiduje to jego plan - zmienić miejsce, może też zostać zarządzona przerwa, np. na odpoczynek.

Całość polowania wieńczy pokot - tradycyjny obrzęd, podczas którego (rzekomo) oddaje się honor zabitym i wypatroszonym już zwierzętom, leżącym w określonym porządku na iglastych gałązkach. Dopiero po tej ceremonii kończy się polowanie. Na mocy zmiany Prawa łowieckiego z ubiegłego roku, w żadnej z części polowania - również w odprawie i pokocie - dzieci nie mogą brać udziału.

Pokot. Fot. Adam Ławnik

Propozycje resortu środowiska wprowadzają do regulaminu polowań zbiorowych bardzo ważne zmiany:

  • początkiem polowania nie jest odprawa, ale zajęcia pierwszego stanowiska przez myśliwego w trakcie rozprowadzania przed pierwszym pędzeniem zwierząt;
  • końcem polowania jest zakończenie ostatniego pędzenia;
  • przerwy zarządzane przez prowadzącego polowanie nie są polowaniem;
  • pokot odbywa się już po zakończeniu polowania, a więc - tak jak odprawa - nie jest jego częścią.
W praktyce oznacza to, że dzieci ponownie - jak przed nowelizacją - mogą brać udział przynajmniej w tych częściach, które dotąd były uznawane za część polowania: odprawie, przerwach i pokocie.

Rzeczniczka praw zwierząt: "to sprzeczne z intencją ustawodawcy!"

W prasowym komunikacie przesłanym do redakcji OKO.press koalicja Niech Żyją! przypomina, że

parlament zakazał uczestnictwa dzieci w polowaniach, by chronić je przed przemocą, okrucieństwem i demoralizacją, na które wpływ może mieć właśnie "udział w zorganizowanym zadawaniu zwierzętom bólu i śmierci", jakim są łowy.

Wskazuje też, że podstawą wprowadzenia tego obostrzenia były stanowiska i rekomendacje najważniejszych polskich instytucji i podmiotów zajmujących się ochroną praw dziecka, w tym m.in. Rzecznika Praw Dziecka, Ministerstwa Edukacji Narodowej, Komitetu Psychologii PAN i Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.

"Wyłączenie z ram polowania »pokotów« martwych zwierząt, zbiórki i odprawy myśliwych, na której prowadzący polowanie wymienia gatunki i ilość zwierząt planowanych do odstrzału, przygotowań naganiaczy do obławy, a także rozcinania, patroszenia i transportu ciał zabitych zwierząt, łamie intencję ustawodawcy przy wprowadzeniu tego zakazu".

Identyczne zastrzeżenia ma mec. Karolina Kuszlewicz, Rzeczniczka ds. ochrony zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym: "Zakaz ten został uchwalony na poziomie ustawy w momencie, gdy pokot był uznany za część polowania. To oznacza, że w sposób świadomy ustawodawca zakazał udziału dzieci nie tylko w samej czynności zabicia zwierzęcia, ale także w całym szeregu czynności poprzedzającym zastrzelenie zwierzęcia, jak i następujących po nich".

"A zatem wyraźną i świadomą intencją Parlamentu była ochrona dzieci przed szerokim doświadczeniem polowania, również przed pokotem. Dzisiejsze próby legislacyjne zmierzają do tego, by za pomocą aktu niższego rzędu, tj rozporządzenia, ograniczyć polowanie tak, by nie mieścił się w nim pokot. W mojej ocenie jest to sprzeczne z intencją zakazu ustawowego i służy do jego nieuprawnionego zawężenia" - wyjaśnia w rozmowie z OKO.press.

Czy to bezczeszczenie ciał zwierząt?

Mec. Kuszlewicz krytycznie patrzy na proponowaną zmianę ponownej legalizacji obecności dzieci na pokotach. Chodzi o to w jakim kierunku rozwija się polskie prawodawstwo, a zmierza ono do zwiększania ochrony zwierząt, nie jej uwsteczniania. Przypomina, że powtarzane co jakiś czas badania CBOS jasno pokazują, że ochrona zwierząt dla większości Polek i Polaków jest istotną wartością, "a zatem sprzeczne z interesem społecznym i moralnością publiczną, jest dążenie do tego, by dzieci brały udział w pokocie z zabitymi zwierzętami". Z tych względów, zdaniem mec. Kuszlewicz, pokot - "jako swoiste celebrowanie tego, że dzikie piękne i wolne zwierzęta, zostały zabite" - nie powinien dziś zasługiwać na prawną ochronę.

"Skoro bowiem rozebranie się w miejscu publicznym może zostać potraktowane jako czyn zabroniony siejący zgorszenie na podstawie art. 51 Kodeksu wykroczeń, to dlaczego wystawianie zabitych zwierząt na widok publiczny, w tym na widok dzieci, ma być jakoś szczególnie chronione? Dla dużej części społeczeństwa, zarówno dorosłych jak i dzieci, dziś taki widok jest nieakceptowalny" - przekonuje Rzeczniczka ds. ochrony zwierząt.

Proponowane zmiany budzą również sprzeciw Radosława Ślusarczyka z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Jego zdaniem myśliwi są tak zdeterminowani żeby przywrócić polowania z dziećmi, że sprzeniewierzają się własnej tradycji. "Skoro zgodnie z propozycją nowego prawa pokot nie jest już elementem polowania, to można zadać pytanie, czy wystawianie martwych zwierząt na widok publiczny nie jest przypadkiem jakąś formą zbeszczeszczenia ich ciał?" - pyta w rozmowie z OKO.press.

"Gdyby pracownicy rzeźni wyciągnęli zabite świnie czy kurczaki w miejsce publiczne i zaczęli się przy nich fotografować, to przecież uznano by to za skandal i pewnie potraktowano jako coś niegodnego" - dodaje.

Zdaniem Tomasza Zdrojewskiego z koalicji Niech Żyją! w usunięciu pokotu z porządku polowania myśliwym nie chodzi tylko o to, by dopuścić do uczestnictwa w nim dzieci. To może być również próba przekonania Rady ds. Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, która będzie decydowała o tym, czy wpisać kulturę łowiecką na listę krajowego niematerialnego dziedzictwa UNESCO, że ten myśliwski rytuał nie jest czymś organicznie związanym z polowaniem (taki wniosek PZŁ złożył 14 czerwca 2019 do Narodowego Instytutu Dziedzictwa).

"Tyle że to manipulacja, ponieważ pokot jest czymś - i zawsze tak było w tradycji łowieckiej - co wieńczy polowanie, ponieważ pokazuje się podczas jego trwania zabite przez myśliwych zwierzęta" - dodaje w rozmowie z OKO.press Zdrojewski.
;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze