0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.plFot . Robert Robasze...

Sławomir Zagórski, OKO.press: Ile Polek nie karmi piersią, a mogłoby?

Dr hab. n. med. Maria Wilińska*: Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Brakuje bowiem rzetelnej informacji na ten temat. W Polsce nie prowadzi się pełnej sprawozdawczości w kwestii karmienia piersią ani w szpitalach, ani poradniach POZ.

Z nielicznych badań naukowych przeprowadzonych w wybranych regionach kraju w ciągu ostatnich 10 lat wynika, że dzieci karmionych wyłącznie piersią w szóstym miesiącu życia jest od 4 do 11 proc. To bardzo mało. Tymczasem zgodnie ze światowymi rekomendacjami przez pierwsze 6 miesięcy życia wszystkie dzieci powinny być karmione wyłącznie w ten sposób. Naukowcy nie mają dziś co do tego wątpliwości. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna.

Trzeba też przyznać, że z niedokładnych, niekompletnych danych wynika, że bardzo wiele kobiet w szpitalu podejmuje karmienie piersią, ale również bardzo wiele z nich zaczyna dokarmiać dzieci sztucznymi mieszankami. W efekcie najwyżej jedna trzecia noworodków w szpitalu jest karmiona wyłącznie piersią, tak, jak zalecają rekomendacje.

Naturalnie w przypadku części dokarmianych dzieci są medyczne powody do dokarmiania, bo np. matka ma mało pokarmu. Ale odsetek rzeczywistych, medycznych wskazań do dokarmiania, jest bardzo niewielki.

Skoro nie mamy porządnych badań, może niepotrzebnie się martwimy? Może więcej kobiet karmi piersią niż wynika z fragmentarycznych statystyk?

Obserwacja istniejących praktyk wskazuje na dramatyczną sytuację z karmieniem piersią. Co więcej, wskaźniki z upływem lat absolutnie się nie poprawiają. Powołuję się tu na niepublikowane dane z regionu lubelskiego, obejmującego duży obszar, wykraczający poza województwo lubelskie.

W niektórych obszarach wskaźniki nawet się pogorszyły. Mam na myśli odsetek matek karmiących wyłącznie piersią w szpitalu. To akurat dane sprzed kilku lat, nikt bowiem później ich nie weryfikował.

Przeczytaj także:

Szansa na bycie uodpornionym

Dlaczego kobiety nie karmią piersią?

Z bardzo wielu powodów.

Przede wszystkim atmosfera wokół karmienia piersią jest w Polsce niekorzystna. Edukacja młodych rodziców na ten temat jest u nas absolutnie niewystarczająca. Kobiety widzą w mediach wyłącznie reklamy mieszanek sztucznych, w których karmienie sztuczne jest utożsamiane z wolnością, swobodą i nowoczesnością, co łatwo można zrozumieć, że karmienie sztuczne jest równie dobre, a nawet lepsze niż karmienie naturalne. Wizerunki dzieci karmionych sztucznie są bardzo piękne. Matki są uśmiechnięte, zadowolone. I chociaż – gwoli sprawiedliwości – wszystkie reklamy mówiące o karmieniu dzieci zaczynają się informacją, że karmienie piersią jest najlepsze, zaraz po tym następuje kilkuminutowy przekaz, w którym mieszanka sztuczna jest gloryfikowana. Dzieci karmione mieszanką sztuczną wyglądają jak pączki w maśle, czyli pozornie nic złego się nie dzieje.

W Polsce bardzo trudno jest przebić się z powtarzanymi od lat propozycjami jak np. porada laktacyjna czy z popularyzowaniem idei WHO „Szpitali Przyjaznych Dziecku”. W Norwegii takich szpitali jest 95 proc. Realizują one 10 kroków do udanego karmienia piersią, monitorują jego jakość, monitorują wskaźniki. W Polsce coś takiego istnieje tylko w pojedynczych szpitalach.

Państwo w tej sprawie umywa ręce?

Jest wiele działań, ale nieskutecznych.

Przykładem jest 1,5 roku pracy ekspertów, którzy sformułowali zalecenia porady laktacyjnej w wykonaniu lekarza i położnej i których praca została wrzucona do kosza. W lecie 2024 r., na samym finiszu prac, projekt gotowych już dokumentów nie został zaakceptowany przez rządową Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT). I w związku z tym nie został wdrożony.

AOTMiT jakoś to uzasadnił?

Tak. Choć uzasadnienie decyzji było zupełnie nieprzekonywujące.

Faktem jest, że nałożyło się to na klęskę powodzi w Polsce, a porada laktacyjna byłaby dla systemu kosztochłonna. Kosztochłonna w sposób bezpośredni, natomiast te koszty szybko się zwracają. Dzieci karmione piersią mniej chorują. Karmienie piersią to najlepsza profilaktyka pierwotna chorób infekcyjnych, problemów przewodu pokarmowego, układu krążenia, otyłości, nowotworów, chorób endokrynologicznych, kości i stymulator rozwoju umysłowego dziecka. Wydatki na późniejsze leczenie są niższe, zdrowsze są matki, nie mówiąc już o zdrowszym środowisku.

AOTMiT nie podważył więc zasadności dobrodziejstw związanych z karmieniem piersią, lecz uznał, że porada laktacyjna to zbyt wysoki koszt.

Tak to odebraliśmy.

Jakie znaczenie medyczne ma karmienie piersią? Dlaczego jest ono tak ważne, a odżywki nie są w stanie go zastąpić?

Przede wszystkim karmienie piersią jest jedynym naturalnym sposobem żywienia dzieci. Sztuczne mieszanki mogą działać szkodliwie na organizm małego dziecka. To należy powiedzieć jednoznacznie.

Tak jak nie mówimy o korzyściach z niepalenia papierosów czy korzyściach z niepicia alkoholu, tak samo nie powinniśmy mówić o korzyściach niekarmienia dzieci sztucznymi mieszankami, tylko o ich szkodliwości.

Ta szkodliwość polega na tym, że dziecko traci szansę na bycie uodpornionym, traci szansę na właściwe programowanie żywieniowe, na redukcję zachorowań na miażdżycę, na choroby kardiologiczne, infekcyjne, gastrologiczne, pulmonologiczne, dermatologiczne. Udokumentowano nawet 19 proc. redukcję ryzyka zachorowania na białaczkę wieku dziecięcego u dzieci karmionych naturalnie w porównaniu do żywionych sztucznie.

Również kobieta odnosi olbrzymią korzyść z laktacji i karmienia piersią, w postaci zmniejszonej ilości krwawień w bezpośrednim okresie po porodzie, szybszego dochodzenia do formy, do redukcji masy ciała, co ma konkretne przełożenie na zdrowie. Chodzi tu również o kilkunastoprocentową redukcję ryzyka zachorowania na raka jajnika i raka szyjki macicy. To dwa główne nowotwory u kobiet, więc jest naprawdę o co walczyć.

Produkcja sztucznych mieszanek, poczynając od hodowli zwierząt, poprzez technologię przetwarzania mleka, produkcję opakowań, a później utylizację resztek, to ogromny przemysł, który zanieczyszcza środowisko.

A więzy emocjonalne matki z dzieckiem podczas karmienia piersią? Przecież to jest coś nie do zastąpienia. Nie do powtórzenia, nie do odtworzenia.

Wydawało mi się, że dzięki karmieniu piersią dziecko dostaje przede wszystkim gotowe przeciwciała. A druga ważna kwestia, to tworzenie więzi matki z dzieckiem. Tymczasem podana przez panią lista chorób, których ryzyko spada, jest zaskakująca.

No właśnie. To informacja, którą podaje się w kręgach medycznych, natomiast dla ogółu ludzi jest mało dostępna. Przeciwciała w mleku kobiecym to tylko jeden z bardzo wielu elementów, które powodują, że dzieci karmione piersią chorują znacznie rzadziej. To wynika bezspornie z szeroko zakrojonych, obiektywnych badań naukowych.

O ile dawniej rzeczywiście część kobiet nie przywiązywała wagi do karmienia piersią, o tyle ostatnio coraz więcej mówi się o zdrowym stylu życia. Kobiety rodzą później, są bardziej świadome. Niektóre z nich decydują się karmić bardzo długo.

W latach 80. ubiegłego wieku, w związku z wykryciem wirusa HIV przenoszonym także w mleku kobiecym, nastąpił rozkwit mieszanek sztucznych. Odwrót nastąpił pod koniec lat 80., kiedy w czasopiśmie naukowym „Pediatrics” ukazał się artykuł o wykrytych w mleku kobiecym immunoglobulinach, które podnoszą odporność i chronią dzieci przed infekcjami. Później wykryto jeszcze wiele innych właściwości mleka, o których można by długo mówić. Dziś wiadomo, że kobiety z HIV, odpowiednio leczone, mogą karmić piersią nawet w społecznościach wysoko cywilizowanych, nie mówiąc o krajach tzw. Trzeciego Świata.

Obecnie rzeczywiście wrócił temat karmienia piersią, z tym że dotyczy to kobiet o wysokiej świadomości, wyedukowanych. Ale to tylko część naszego społeczeństwa. Wielu rodziców nadal nie widzi różnicy między karmieniem naturalnym a mieszanką sztuczną.

Wiele kobiet chciałoby karmić piersią, ale nie otrzymuje właściwej porady jak to robić.

Polska odstaje pod tym względem od krajów europejskich?

Zależy od których. W Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, we Włoszech sytuacja jest podobna i niestety się nie poprawia. Natomiast prym w karmieniu piersią wiodą kraje takie jak Norwegia, Szwecja, Finlandia. A więc te, w których przykłada się bardzo dużą wagę do ekologii, zdrowia i wysokiej jakości opieki medycznej.

Pieniądze leżały w ministerstwie...

Pani reprezentuje organizację pozarządową, której cała ta sprawa leży na sercu. Co to za organizacja?

To Komitet Upowszechniania Karmienia Piersią (KUPK). Organizacja, która powstała w roku 1992 i została powołana przez Ministerstwo Zdrowia do realizacji w Polsce inicjatywy WHO, zwanej „Szpital Przyjazny Dziecku”. Jej istotą jest – o czym już wspominałam – spełnianie przez szpitale tzw. 10 kroków do udanego karmienia piersią. Chodzi o zespół wytycznych dla personelu medycznego, w jaki sposób ma on otoczyć opieką rodzące kobiety, by optymalnie wyzwolić laktację i ją utrzymać. A po wypisie do domu dać kobietom dalsze wsparcie, tworzyć środowisko prolaktacyjne.

To inicjatywa światowa i komitety takie, jak nasz powstały w wielu krajach. Dodam, że polski rząd, podobnie jak ministrowie zdrowia z innych krajów, w tzw. Deklaracji Innocenti zobowiązał się do wdrażania tych 10 kroków we wszystkich szpitalach w Polsce.

Komitet ma to realizować i stara się to robić w miarę swoich sił i środków. Niestety, już wiele lat temu utracił zainteresowanie ministerstwa. Nie jest ani wspierany, ani finansowany, ani wysłuchiwany w kwestiach propozycji programowych dla poprawienia sytuacji.

Nazwa „Szpital Przyjazny Dziecku” sugeruje całość opieki, tymczasem to inicjatywa nastawiona wyłącznie na laktację i karmienie piersią?

Tak. To nazwa własna. Ona jednocześnie określa program, który został zweryfikowany przez Amerykańską Akademię Pediatrii, jako jedyny na świecie, który rzeczywiście podnosi parametry karmienia piersią, np. jego długość.

Powiedziała pani, że program stracił zainteresowanie władz.

Przez pierwsze 7-8 lat, kiedy szefowa KUKP była zatrudniona w Ministerstwie Zdrowia, miał on realne wsparcie. Później, gdy ta osoba zakończyła pracę, nikt już nie został zatrudniony.

I od tego czasu ministerstwo nie dokłada złotówki do działania Komitetu, mimo że jest on jego agendą. To nie jest zwykła organizacja pozarządowa.

Mówiła pani, że w Polsce jest dzisiaj niewiele „Szpitali przyjaznych dziecku”. Ile konkretnie?

97 szpitali miało ten certyfikat chociaż raz na 5-letnią kadencję. Trzeba go bowiem recertyfikować. Obecnie tych szpitali jest 20.

To kropla w morzu. Komitet od lat dobija się, żeby takie placówki były lepiej finansowane, bo zużywają wiele własnych środków finansowych na zdobycie i utrzymanie certyfikatu. Powtarzane szkolenia personelu i bieżące monitorowanie wskaźników karmienia piersią jest dla szpitala kosztochłonne i powinno być refundowane.

Okazuje się, że w sytuacji, gdy nasze władze nie interesują się sprawę, pomoc zaoferowała Norwegia.

To prawda. Dowiedzieliśmy się, że 5 lat temu, tj. w 2019 roku, Dyrektoriat Zdrowia Norwegii przekazał Polsce fundusze na wsparcie karmienia piersią, tylko że z ministerstwa nikt nas o tym nie poinformował.

Mało tego. Norwegowie pytali Ministerstwo Zdrowia, jaka organizacja w Polsce wdraża wspomniane 10 kroków. I uzyskali informację, że u nas w kraju nie ma takiej organizacji.

Tymczasem te pieniądze nie mogą pójść na inny cel.

Właśnie.

Norwegowie byli zaniepokojeni, dlaczego przy tak niskich wskaźnikach karmienia piersią w Polsce fundusze nie są wykorzystywane.

My o całej sprawie dowiedzieliśmy się przypadkiem. Osoba z Zarządu KUKP podczas tegorocznej konferencji organizowanej przez WHO w Lille rozmawiała bezpośrednio z osobami z Norwegii o tym, że istniejemy, działamy, jak możemy, natomiast nie jesteśmy w ogóle finansowani przez władze. Na co usłyszała: „Jak to? Przecież dawno daliśmy wam pieniądze. Dlaczego ich nie bierzecie?”

Z tego wynika, że losem polskich dzieci bardziej interesuje się norweski Dyrektoriat Zdrowia niż nasze ministerstwo.

W Norwegii mieszka wiele osób z Polski. Kobiety rodzą i opowiadają, jak wyglądają porody w Polsce i jakie jest u nas nastawienie do karmienia piersią. A przede wszystkim, jaka jest możliwość uzyskania fachowej porady w tym zakresie.

Co zdarzyło się później?

Zadzwoniliśmy do osoby odpowiedzialnej w Ministerstwie Zdrowia. Potwierdziła, że te pieniądze rzeczywiście istnieją. W związku z tym napisaliśmy program, co w ramach tych funduszy jesteśmy w stanie zrobić do końca kwietnia 2025 roku, bo tak właśnie kończy się okres na ich wykorzystanie.

Zaangażowaliśmy kompetentnych ludzi, którzy zaproponowali, jak ma wyglądać nasza akcja promocyjna. Ułożyliśmy jej harmonogram i kosztorys. Przekazaliśmy te informacje ministerstwu.

W Departamencie Oceny Inwestycji powiedziano nam, że program jest ciekawy, ale nie jesteśmy w stanie rozliczyć się z jego realizacji do końca kwietnia 2025, ponieważ potrzebne są konkursy i na organizację, i na wykonawców. Wobec tego urząd odmawia nam poparcia.

Kiedy dostaliście państwo tę decyzję?

7 listopada 2024 roku.

Rozumiem, że nie odpuściliście?

Nie.

Wystosowałam list do ministerstwa, wyrażając zdziwienie tym, jak ta sprawa jest traktowana od 2019 roku. Zadzwoniłam także do dyrektor Departamentu Równości w Zdrowiu pani Dagmary Korbasińskiej i przedstawiłam jej szczegóły. Obiecała wyjaśnić możliwości wykorzystania tych środków, czekam na tę odpowiedź.

A może naprawdę jest za późno na wykorzystanie tych środków?

Mam nadzieję, że nie. Gdybyśmy rozpoczęli działania jeszcze w listopadzie, zdążylibyśmy zrealizować projekt. Jesteśmy w stanie przedstawić faktury do końca kwietnia 2025, a akcja medialna będzie trwała nadal.

Natomiast jeżeli Ministerstwo potraktuje nas standardowo, rzeczywiście konkursów nie zorganizujemy. Nasza organizacja, Komitet Upowszechniania Karmienia Piersią jednak agendą Ministerstwa Zdrowia i wydaje mi się, że istnieją możliwości prawne innego wykorzystania funduszy, nie tylko na podstawie konkursu.

Jeżeli cała sprawa się nie uda, pieniądze trzeba będzie zwrócić.

Byłby to po prostu wstyd.

Pytanie, czy Norwegowie przyznają Polsce kolejne środki, skoro nie wykorzystaliśmy tych leżących w MZ od 5 lat – a tak byłaby szansa na kontynuację.

No i przede wszystkim byłaby jakakolwiek przeciwwaga dla reklam mieszanek sztucznych, bo przecież w telewizji nie było nigdy ani jednej reklamy poświęconej w całości karmieniu piersią. Tylko urząd taki jak Ministerstwo Zdrowia jest władny wyasygnować na to środki. Tak jak znajduje środki na propagowanie redukcji otyłości, na szczepienia ochronne, bezpieczne przechodzenie przez ulicę, akcje przeciwalkoholowe. Karmienie piersią należy do tej samej kategorii – zachowań prozdrowotnych i pierwotnej profilaktyki.

Dlaczego karmienie piersią jest gorsze od tamtych celów? Inne albo niewarte zachodu? Przecież polskie dzieci są otyłe, a karmienie piersią redukuje w stopniu istotnym statystycznie otyłość.

Polki umierają na raka piersi i raka szyjki macicy, a – jak wspominałam – karmienie piersią redukuje ryzyko tych chorób. Podobnie redukuje ryzyko osteoporozy. Więc sięgnijmy do profilaktyki pierwotnej, a nie tylko leczenia skutków jej braku.

Nie przyszło pani do głowy, że niechęć urzędu to efekt skutecznego lobbingu producentów sztucznych mieszanek?

Nie chciałabym myśleć tymi kategoriami. Zajmuję się karmieniem naturalnym naukowo i wdrażam je w codzienną praktykę w pracy z matkami. Chciałabym tylko czynić to bardziej skutecznie, w czym niezbędna jest współpraca i wsparcie ze strony Ministerstwa Zdrowia. A tego jak dotąd brakuje.

*Dr hab. n. med. Maria Wilińska jest przewodniczącą Zarządu Głównego Komitetu Upowszechniania Karmienia Piersią.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze