Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że analizuje nowe zasady oceny ryzyka zachowań przemocowych. "Prawdopodobnie czeka nas rozszerzenie uprawnień, które ułatwi arbitralne pozbawianie ludzi wolności. A te uprawnienia już dziś są nadużywane" - ostrzega prof. Monika Płatek
Po zabójstwie prezydenta Pawła Adamowicza w mediach szybko pojawiły się informacje na temat zabójcy. Wiadomo na pewno, że z więzienia wyszedł w grudniu 2018. Wiadomo, że w odbywał karę 5 lat i 6 miesięcy za napady na bank z 2013 roku. Nie wiadomo, czy rzeczywiście zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną, jak wynika z niepotwierdzonych informacji portalu Wirtualna Polska.
Ta niepewność nie przeszkodziła w nagonce na osoby chore psychicznie, do której ochoczo przyłączył się wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński. 18 stycznia 2019, w odpowiedzi na tragiczne wydarzenia w Gdańsku, rząd zapowiedział też zaostrzenie kontroli psychiatrycznej w więzieniach.
Przeanalizowaliśmy aktualny stan prawny oraz potencjał i niebezpieczeństwa, jakie zapowiedziane zmiany mogą przynieść.
W komunikacie Ministerstwa Zdrowia z 18 stycznia 2019 roku czytamy, że prowadzone są prace „nad możliwością wprowadzenia, orzekanego przez sąd, obligatoryjnego badania i leczenia osób, u których istnieje podwyższone ryzyko popełnienia przestępstwa po wyjściu na wolność”.
Z komunikatu wynika, że procedura ta miałaby objąć już nie tylko sprawców szczególnie groźnych przestępstw, ale wszystkich potencjalnie niebezpiecznych, u których w trakcie wykonywanej kary rozpoznano:
„Czyli praktycznie wszystkich” - podsumowuje dr Agnieszka Welento-Nowacka, ordynatorka Oddziału Psychiatrii Sądowej w Stargardzie Gdańskim. „W więzieniu jakieś zaburzenie osobowości ma prawie każdy osadzony. Jeśli dodamy do tego uzależnienia i upośledzenie, to mamy już właściwie 100 proc”.
„Na razie trudno przewidzieć jakie zmiany Ministerstwo zaproponuje, ale jeśli trzeba będzie nagle tych wszystkich więźniów przebadać, to nie damy rady” - alarmuje. "Jest nas, psychiatrów, za mało. Za mało jest też miejsc w zakładach psychiatrycznych”.
"Czeka nas prawdopodobnie niesamowite rozszerzenie uprawnień, które jeszcze bardziej uproszczą arbitralne pozbawianie ludzi wolności" - ostrzega prof. Monika Płatek.
"Może to oznaczać próbę medykalizacji zła, wkładanie w ręce psychiatrów odpowiedzialności za osoby potencjalnie niebezpieczne. W takim systemie zamiast roli leczniczej psychiatrzy zaczną pełnić rolę izolacyjną" - mówi dr Welento-Nowacka.
"Państwo ma już wiele narzędzi, żeby pozbawiać wolności" - mówi OKO.press prof. Płatek. "Z jednej strony mamy przepisy dotyczące chorych psychicznie, z drugiej tzw. ustawę Gowina, która pozwala bezterminowo izolować osoby z etykietą zaburzonych w Krajowym Ośrodku Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym".
Więzienie to nie miejsce dla chorych psychicznie — mówią zgodnie psychiatrzy. Mówi tak również polskie prawo. W myśl przepisów, gdy biegli stwierdzą, że w momencie popełniania przestępstwa osoba była niepoczytalna, należy odroczyć postępowanie karne. Sąd ma wtedy do dyspozycji szereg tzw. środków zabezpieczających:
1) elektroniczna kontrola miejsca pobytu;
2) terapia;
3) terapia uzależnień;
4) pobyt w zakładzie psychiatrycznym.
Jeśli sąd uzna, że oskarżony popełnił przestępstwo świadomie i w stanie poczytalności, skazuje go na więzienie.
Co, jeśli choroba ujawni się u skazanego już w więzieniu (jak miało to mieć miejsce w przypadku zabójcy prezydenta Adamowicza)? Zgodnie z art. 150 k.k.w. karę pozbawienia wolności należy wtedy obowiązkowo odroczyć do czasu „ustania przeszkody”, a więc umożliwić skazanemu leczenie.
RPO zwraca uwagę na lukę prawną, która nie pozwala sędziom na skierowanie takiej osoby do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego przewiduje jednak, że osoby zagrażające sobie lub innym i tak można na wolności poddać przymusowemu badaniu oraz skierować do szpitala psychiatrycznego bez jej zgody.
W stosunku do więźniów, którzy nie są chorzy, ale uznano ich za niebezpiecznych i zdolnych do ponownego popełnienia przestępstwa, po wyjściu z więzienia prawo przewiduje już dwa rozwiązania. Na krótko przed końcem wyroku dyrektor więzienia może wysłać więźnia na badania psychiatryczne i rozpocząć:
W myśl ustawy o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób - do KOZZD mogą trafić wszyscy więźniowie, którzy przez choć przez chwilę i z jakiegokolwiek powodu znaleźli się na więziennym oddziale terapeutycznym (załamanie, depresja, psychopatia...).
Do Gostynina trafić mieli najniebezpieczniejsi gwałciciele i mordercy, którzy odbyli już co prawda pełny wymiar kary więzienia, ale uznano, że mogą dalej być niebezpieczni. Dziś bezterminowo zamknięte są tam osoby, które w więzieniu nie spędziły nawet 3 lat. Jak młoda dziewczyna, która jest chora na schizofrenię, i w ogóle nie powinno jej tam być.
Ośrodek pogrążony jest w chaosie prawnym — rozporządzenia ministra, są niezgodne z ustawami, dyrektor ośrodka dysponuje władzą niemal absolutną. Z Gostynina nie ma wyjścia. Wszyscy boją się wypuścić „bestię”, nawet jeśli biegli z ośrodka orzekają, że pacjent nie stanowi już zagrożenia. Na nadużycia i bezprawie panujące wokół KOZZD wielokrotnie zwracała uwagę prof. Płatek.
„To, co dzieje się w Gostyninie, dobitnie pokazuje, że jeśli zgodnie z ustawą można coś zrobić pod pewnymi warunkami, w praktyce chętnie odrzuca się te warunki i zostawia samo: «można zrobić»” — mówi prof. Płatek.
"Jakikolwiek zmiany wprowadzane w systemie, w którym nie zadba się najpierw o przestrzeganie prawa oraz intencji ustawy, nie dają gwarancji, że będzie to środek służący przeciwdziałaniu przemocy. Dają większą obawę, że będzie to środek, który będzie tę przemoc szerzyć".
"Pamiętajmy, że nie tak dawno tzw. bezobjawowa schizofrenia pozwalała na zamknięcie każdego niewygodnego człowieka. Teraz wystarczy powiedzieć: przejawia zaburzenia, które powodują, że może stać się niebezpieczny".
Ustawa ma też katastrofalny wpływ na psychiatrię. „Narzuciliśmy społecznie negatywny odbiór osób po wyrokach. Nazwano je potem bestiami i sprowadzono do pozycji chorych psychicznie – jakie to ma konsekwencje?" - pyta prof. Janusz Heitzman, kierownik Kliniki Psychiatrii Sądowej oraz dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
"Że w społecznym myśleniu przez to skojarzenie odczłowieczamy także chorych psychicznie. Zadanie, które ktoś sobie postawił, brzmiało: jak osiągnąć społeczną i trwałą eliminację jednostki. Nazwano potem izolację leczeniem”.
Czytając komunikat, można dojść do wniosku, że niebezpieczni więźniowie wymykają się systemowi przez luki prawne, które trzeba wypełnić, zaostrzając kontrolę. "Prawo pozwala już na bardzo wiele" - uważa jednak prof. Płatek. "Co gorsza istnieje też przyzwolenie na jego nadużywanie".
Z komunikatu Ministerstwa wynika na przykład, że państwo nie ma możliwości skierowania do szpitala lub zobowiązania do terapii skazanego, u którego zaburzenia ujawniły się w trakcie wykonywanej kary, a nie miały bezpośredniego związku z popełnionym czynem.
"Z mojego doświadczenia wynika, że jednak może" - mówi prof. Płatek i przypomina przypadek młodego mężczyzny, który dostał wyrok 2 lat więzienia. "Sąd skierował go do Gostynina jako niebezpiecznego. Uznał, że skoro kiedyś nie był niebezpieczny i został skazany tylko na 2 lata, to nie znaczy, że w przyszłości niebezpieczny nie będzie".
Z komunikatu Ministerstwa Zdrowia można również wywnioskować, że sądy są bezradne wobec osób, które nie wypełniają na wolności obowiązku uczestnictwa w terapii. Kodeks karny mówi co innego.
Zgodnie z artykułem 93b "sąd może zmienić orzeczony wobec sprawcy środek zabezpieczający lub sposób jego wykonywania, jeżeli poprzednio orzeczony środek stał się nieodpowiedni lub jego wykonywanie nie jest możliwe".
„Jak można tworzyć nowe przepisy, nie wiedząc, jaki jest obecny stan przepisów i jaki jest stan ich wykonywania?” - pyta prof. Płatek.
Ministerstwo zadeklarowało również, że analizuje "użycie zintegrowanych narzędzi oceny czynników ryzyka i narzędzi oceny czynników ochronnych dla ryzyka przemocy (m.in. SAPROF i HVC), które to narzędzia wynikają z obecnej wiedzy medycznej z zakresu psychiatrii i psychologii".
[Nikt nie wie, czym jest HVC, ale zakładamy, że Ministerstwu chodziło o HCR 20.]
"To pierwszy raz, gdy ministerstwo dostrzega potrzebę wprowadzenia tych narzędzi. Jesteśmy tym wszyscy zaskoczeni, to może być ogromny krok naprzód" - mówi OKO.press dr Welento-Nowacka, która od lat zajmuje się badaniem i popularyzowaniem nowoczesnych narzędzi psychiatrycznych do oceny ryzyka.
"Dzięki tym narzędziom można skuteczniej ocenić prawdopodobieństwo i stwierdzić czy badana osoba powinna być po wyjściu z więzienia leczona i w jaki sposób.
Narzędzia dają też możliwość zarządzania ryzykiem – można wskazać, jakie muszą być spełnione warunki, żeby zmniejszyć ryzyko popełnienia przestępstwa nawet bez konieczności izolowania danej osoby w zakładzie zamkniętym (nadzór kuratorski, nałożenie konieczności nadzoru przez rodzinę, sprawdzania na narkotyki…)".
Problem w tym, że osób, które dzięki własnemu zaangażowaniu wyszkoliły się w stosowaniu tych narzędzi, jest dzisiaj kilkadziesiąt. "Jeśli badaniu trzeba będzie nagle poddać wszystkich więźniów, psychiatrzy mogą sobie z tym nie poradzić".
Wciąż borykamy się z problemem nierzetelności pracy biegłych i bezkrytyczności sędziów wobec ich opinii. W 2015 roku NIK alarmował: biegli są poza kontrolą, nic nie gwarantuje rzetelnych opinii. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Ustawy o biegłych sądowych wciąż brak. Ministerstwo od lat nad nią "pracuje".
Co się stanie, gdy nagle oddamy decydowanie o wolności wszystkich więźniów w ręce niewydolnego systemu pozbawionego kontroli?
Profesor Płatek ostrzega „coś, co funkcjonuje dobrze w systemie praworządnym, nie daje gwarancji, że w systemie praworządność naruszającym, a w takim w tej chwili jesteśmy, będzie dobrze funkcjonować".
"Osoby chorujące na schizofrenię stanowią zwykle mniej niż 1 proc. wśród sprawców przestępstw we współczesnych metropoliach. Znacznie częściej bywają jednak ich ofiarami” - zwraca uwagę dr Magdalena Nowicka.
Jak już pisaliśmy w tekście komentującym nagonkę na osoby chore i zaburzone psychicznie, nie ma podstaw, żeby łączyć zaburzenia psychiczne z zamachem w sposób sugerujący, że właśnie one są jego przyczyną. Powodów jest wiele:
„Psychiatria i psychologia, choć stara się odpowiedzieć jak umie, co sprzyja okrutnej i bezsensownej zbrodni, zawsze czy to u zdrowych, czy zaburzonych psychicznie znajduje znaczący wpływ czynników zewnętrznych. Szerzenie pogardy i nienawiści służy tragicznej motywacji niezależnie od stanu zdrowia psychicznego sprawcy” - napisało Polskie Towarzystwo Psychiatrii, apelując, żeby nie szukać łatwych rozwiązań i uproszczonych wyjaśnień tragedii.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze