Dwa największe zagrożenia? Pierwszym są przedstawiciele świata przestępczego, którzy uczynili z północy Kosowa swoje królestwo. Drugim — ludzie doprowadzeni przez wszechobecną, płynącą głównie z Rosji propagandę antykosowską i antyzachodnią do punktu krytycznego. Mogą okazać się nieobliczalni.
W centrum Prisztiny rozbłysły wreszcie świąteczne światełka i otworzono jarmark bożonarodzeniowy, mimo że pogoda nie do końca do tego nastraja. Na zmianę pada śnieg i deszcz, a podmuchy wiatru sprawiają, że spacery nie należą do najprzyjemniejszych. Nie wyczuwa się żadnego napięcia – temat mistrzostw, codzienne pozdrowienia, pytania o zdrowie.
W świat jednak idzie zupełnie inny przekaz, gdyż na północy Kosowa atmosfera jest mniej świąteczna. Można przeczytać o kolejnym kryzysie, o barykadach, o pomysłach wprowadzenia wojska i tym, że międzynarodowy pokój znów jest zagrożony.
Kosowo, które ogłosiło niepodległość w 2008 roku i zostało uznane przez 98 państw świata, w tym 23 z 27 państw UE łącznie z Polską, jest jednocześnie protektoratem ONZ - działa tu misja UNMIK, wspierana przez kontyngent NATO - KFOR. Serbia zaś niepodległości Kosowa, w średniowieczu kolebki swojej państwowości, nie uznaje. A w tle jest Rosja, która cierpliwie próbuje poszerzać swoje strefy wpływów na Bałkanach - wszystko razem to murowany przepis na geopolityczny konflikt - bo etniczny wrze już od dawna.
Czy jednak na pewno sytuacja w północnej części Kosowa jest aż tak krytyczna?
To nie pierwszy raz w tym roku, kiedy Serbowie zamieszkujący północ Kosowa postanawiają ustawić blokady na głównych drogach w okolicach Mitrowicy. Są to dobrze zorganizowane akcje, na które ludzie skrzykują się na grupach internetowych i potrafią urządzić taką blokadę w bardzo krótkim czasie. Słynne barykady to umieszczone w poprzek jezdni ciężarówki z wywrotkami wypełnionymi żwirem i autobusy [na zdjęciu powyżej: żołnierze NATO służący w misji pokojowej w Kosowie (KFOR) sprawdzają barykadę drogową ustawioną przez etnicznych Serbów w pobliżu miasta Zubin Potok 11 grudnia 2022 r.]. Wokół gromadzą się protestujący, przychodzą, wracają do domów, cały czas ktoś kręci się w pobliżu, rozpalane są ogniska i rozstawiane namioty, które chociaż trochę chronią przed warunkami atmosferycznymi.
Kosowo to kraj, któremu kryzysy i napięcia, związane głównie z konfliktem z Serbią, towarzyszą od momentu powstania.
Naiwnym byłoby twierdzić, że aresztowanie podejrzanego (narodowości serbskiej) o zranienie kosowskiego policjanta, Dejana Panticia (byłego funkcjonariusza kosowskiej policji) jest faktyczną przyczyną pojawienia się blokad.
Skupiając się jednak na ostatnich miesiącach – jednym z dominujących tematów kosowskiej polityki są tablice rejestracyjne. Premier Kosowa, Albin Kurti, od początku objęcia stanowiska prowadzi politykę wzajemności z Serbią, a co za tym idzie, rozpoczął m.in. wprowadzanie regulacji prawnych, które zmuszają zmianę starych i serbskich tablic na te kosowskie. Serbia bowiem nie uznaje kosowskich rejestracji, a mieszkający w Kosowie Serbowie w większości odmawiali ich używania.
Termin wprowadzenia przepisów był przesuwany, głównie pod naciskiem społeczności międzynarodowej, a postawienie blokad w sierpniu 2022 r. odbiło się szerokim echem w zagranicznych, również polskich, mediach. Protest Serbów przeciwko zmianom trwał jeden dzień i ciężarówki odjechały.
Na początku listopada Serbowie postanawiają znów zaprotestować i opuścić kosowskie struktury państwowe. Najszerszym echem odbiło się wystąpienie ze służby około 300 funkcjonariuszy policji. Odbyło się to zresztą w sposób dość teatralny, gdyż ich część, przy udziale mediów, zdejmowała mundury i zdawała odznaki.
Naturalną reakcją prezydent Kosowa, Vjosy Osmani, było wyznaczenie daty przedterminowych wyborów lokalnych, aby zapewnić ciągłość władzy w gminach, gdzie doszło do bojkotu. Miały odbyć się 18 grudnia, ale ze względu na ataki na komisje wyborcze oraz napiętą sytuację na pozbawionej lokalnych służb porządkowych północy, zostały przeniesione na kwiecień. W tym czasie doszło do wymiany ognia między kosowskimi policjantami, a nieznanymi sprawcami, w wyniku którego raniono funkcjonariusza. Natomiast 10 grudnia, już po ustawieniu blokad, w samochód międzynarodowej policji EULEX został rzucony granat hukowy. Atak został zdecydowanie potępiony przez społeczność międzynarodową.
– Dzień dobry! – pomachałam na stacji benzynowej do wsiadających do auta polskich żołnierzy, którzy służą w Kosowie w ramach misji KFOR.
– O! Dzień dobry! – odkrzyknęli
– Jak tam na północy? – zapytałam w biegu, wiedząc z telewizji, że to głównie polski kontyngent obstawia barykady. We wszystkich wiadomościach były przebitki pokazujące samochody KFOR z polską flagą.
– A daj spokój, nic się nie dzieje, ale wiadomo…
Nie jest to oczywiście oficjalne stanowisko NATO, ale aktualnie sytuacja wygląda trochę tak, że od prawie tygodnia blokady stoją i przestały wzbudzać emocje. Część serbskich mediów relacjonuje kronikarsko, że kolejna noc na barykadach minęła spokojnie, a w kosowskich mediach próżno szukać większych wzmianek o protestach.
Czego, więc wszyscy się obawiają, jeśli nic się nie dzieje?
Bardzo dobrze wyraziła to serbska polityczka z Kosowa Rada Trajković w wywiadzie dla niezależnego serbskiego portalu N1. Powiedziała wprost, że bardziej niż kosowskiej policji złożonej z Albańczyków, ludzie boją się zamaskowanych osób na barykadach.
To prawda. Dwa największe zagrożenia to przedstawiciele świata przestępczego oraz ludzie doprowadzeni przez wszechobecną, płynącą głównie z Rosji propagandę antykosowską i antyzachodnią do punktu krytycznego. Ci ostatni mogą okazać się nieobliczalni.
Pierwsza grupa uczyniła z północy Kosowa swoje królestwo. Przyczyn jest wiele, w tym ignorowanie kosowskich władz, a co za tym idzie – również służb porządkowych. Korupcja, związki serbskich polityków (także tych najwyższego szczebla) ze światem przestępczym, które dają im absolutną bezkarność na tym terenie. Kwestia tablic rejestracyjnych jest interpretowana przez wielu wręcz jako objaw nacjonalizmu Kurtiego, ale należy się także zastanowić nad wpływem braku przejrzystego systemu rejestracji pojazdów na rozwój przestępczości. Północ Kosowa jest wciąż doskonałym miejscem, żeby ukryć coś lub kogoś.
Aktualnie, po wystąpieniu Serbów z szeregów policji, cały ciężar pilnowania porządku został zepchnięty na EULEX. Mimo doskonałego przeszkolenia jednostek policji Unii Europejskiej i ich wysokiego profesjonalizmu musimy powiedzieć sobie szczerze, że nie mają, a wręcz nie mogą mieć, tej samej funkcji, co lokalni policjanci. Dodajmy, że ich zasięg i możliwości ze względów bezpieczeństwa również jest ograniczony.
Oczywiście zarówno EULEX, jak i KFOR są w stanie przewidzieć i zareagować z wyprzedzeniem na zorganizowane akcje, ale nie są w stanie przewidzieć czy iskra nie pojawi się w głowie człowieka, który bez przynależności do jakiejkolwiek organizacji i bez konsultacji z kimkolwiek postanowi wziąć sprawy w swoje ręce. Może to uruchomić łańcuch przemocy.
Z kolei akcje przeprowadzane na północy przez jednostki specjalne kosowskiej policji są traktowane jako prowokacje i zdaniem władz w Belgradzie są naruszeniem porozumień brukselskich pomiędzy Serbią i Kosowem z 2013 r. Jednak przedstawiciele KFOR wypowiadają się na ten temat jasno: o zgodę na działania na terenie północnych gmin muszą prosić Siły Bezpieczeństwa Kosowa (funkcjonujące w ramach sił zbrojnych), ale nie policja.
Należy pamiętać, że Bałkany są również polem bitwy w wojnie hybrydowej i odpowiednio sączone fake newsy mogą doprowadzić do eskalacji konfliktu.
Niepotwierdzone informacje o obecności w Serbii członków tzw. grupy Wagnera nie pojawiły się w mediach bez powodu. Jednak nie wiadomo, komu bardziej zaszkodziły. Kosowianie w panikę nie wpadli, a Serbowie pogłębili obraz kraju będącego w objęciach Putina.
Władze Kosowa starają się sytuację na północy przekuć na swoją korzyść, podobnie jak to miało miejsce w momencie wybuchu wojny w Ukrainie. Stosują działania, które mają pokazać, że ich kraj zasługuje na bycie częścią europejskich struktur, a przyjęcie go do NATO jest wręcz niezbędne w kontekście globalnego bezpieczeństwa. Oczywiście najważniejszym argumentem jest bycie ofiarą działań rosyjskiej propagandy. Kosowscy politycy kreują wizerunek państwa, które patrzy w kierunku zachodu, w przeciwieństwie do Serbii, która nie dość, że jest otwarcie prorosyjska, to dodatkowo ucieka się do prowokacji w stylu stawiania barykad.
Prezydent Serbii natomiast ogłosił potrzebę złożenia wniosku do struktur NATO o możliwość rozmieszczenia wojsk serbskich na terenie Kosowa, co miałby gwarantować rezolucja 1244. Dodał, że i tak wie, że zostanie on odrzucony… Miał całkowitą rację, bo na reakcję, zwłaszcza przedstawicieli USA, nie trzeba było długo czekać. Zapewnili, że nie ma zgody na militaryzację trwającego kryzysu.
Należy wyjaśnić, że informacja dotycząca wniosku podawana dość nieprecyzyjnie, gdyż rezolucja 1244 mówi o możliwości obecności sił serbskich tylko w określonych sytuacjach, jak np. wspólne działania z siłami międzynarodowymi, chociażby takie jak rozminowywanie. Wystąpienie z prośbą nie oznacza, że serbska armia wkracza do Kosowa, nie jest to również wypowiedzenie wojny.
Najbardziej aktywna w kontekście złagodzenia sytuacji jest społeczność międzynarodowa nawołująca do pokojowego i dobrowolnego usunięcia blokad. Ambasada USA, przedstawiciele UE, w tym Joseph Borrell, szefowie misji EULEX i KFOR przez ostatnie dni spotykają się z politykami z obu stron, wydają oświadczenia oraz starają się doprowadzić do porozumienia. Wciąż bezskutecznie.
14 grudnia, zaledwie kilka dni po rozpoczęciu kryzysu kosowskie władze podpisały wniosek o członkostwo w UE. Widząc tę scenę, na myśl przychodzi mi również symboliczne podpisanie przez władze Ukrainy tego samego aktu na początku wojny. Oczywiście okoliczności są skrajnie inne, ale Kosowo odpowiednio rozgrywa politykę międzynarodową, w nowym kontekście, który pojawił się wraz z rozpoczęciem wojny.
Poza północą Kosowa napięcie jest niewyczuwalne, a moi znajomi machają, na to wszystko, co się dzieje, ręką.
-Polityka… Przecież te wszystkie napięcia, protesty, konflikty, kryzysy to niekończąca się historia - pokręcił głową mój kolega Nehat, kiedy zagaiłam go o północ. - Nikt nie chce żadnej wojny, ale też nikt się nadmiernie nie ekscytuje tym, co aktualnie się dzieje. Może barykady będą stały tak całą zimę, może na wiosnę pojawią się nowe. Ludzie nie emigrują z Kosowa ze strachu przed wojną, bardziej interesują ich dobre zarobki, dostanie życie.
Ukończyła filologię chorwacką i serbską na UAM, ale życie zawodowe i prywatne związała z Albanią. Autorka przewodników i książki „Albania. W szponach czarnego orła", tłumaczka w PKW KFOR. Latem można ją spotkać na bałkańskich turystycznych szlakach jako przewodniczkę.
Ukończyła filologię chorwacką i serbską na UAM, ale życie zawodowe i prywatne związała z Albanią. Autorka przewodników i książki „Albania. W szponach czarnego orła", tłumaczka w PKW KFOR. Latem można ją spotkać na bałkańskich turystycznych szlakach jako przewodniczkę.
Komentarze