0:000:00

0:00

Prawa autorskie: FOT. LUKASZ GIZA / Agencja Wyborcza.plFOT. LUKASZ GIZA / A...

Krem z groszku i makaron z pesto. Jarzynowa i kotlety z fasoli. A może chłodnik i nadziewana cukinia?

To wszystko propozycje wegetariańskich i wegańskich posiłków dla szkolnych stołówek, które w 2017 roku przygotował stołeczny ratusz. Co prawda w sekcji "wegetariańskiej" autorzy opracowania zawarli ryby — tłumacząc, że mniej restrykcyjna dieta wegetariańska dopuszcza ich spożycie. Mimo tego pokazali, że bezmięsne posiłki mogą być pożywne i zdrowe. Szczególnie dla dzieci.

Stołówki wciąż jednak opierają się na daniach mięsnych. Pulpety, kotlety, gulasze pojawiają się w przedszkolnym czy szkolnym menu częściej niż dania bez mięsa.

6,5 proc. uczniów z dostępem do dań wegańskich

Temat posiłków w szkołach i przedszkolach wraca od lat. Choć mamy dziś większy dostęp do zamienników mięsa, ciecierzycę i soczewicę można dostać niemal w każdym sklepie, a dieta wege jest coraz popularniejsza, problem wciąż nie został rozwiązany. Mali weganie i wegetarianie nie mają na stołówce czego szukać.

Organizacja Future Food 4 Climate w 2022 przeprowadziła ankietę w szkołach z całej Polski. Z badania wynika, że nawet jeśli w stołówce dostępne są wegańskie (bez produktów odzwierzęcych) i wegetariańskie (bez mięsa, ale z jajkami i nabiałem) obiady, to nie można ich kupić codziennie. Ponad 17,1 proc. badanych, którzy mają opcję ciepłego wege obiadu w szkole, zadeklarowało, że może go zjeść kilka razy w tygodniu. Prawie jedna trzecia (29 proc.), że wyłącznie okazjonalnie. Wśród wszystkich badanych tylko 6,5 proc. odpowiedziało, że ma w szkole możliwość spożycia wegańskiego posiłku. Najczęściej jednak jest to po prostu zjedzenie samych frytek albo ziemniaków, które są serwowane z mięsnym obiadem.

Z rozwiązaniem przyszli aktywiści z grupy Rodzice dla Klimatu i Green Rev Institute. Proponują zmiany w ustawach, dzięki którym dzieci na diecie wegańskiej będą miały zapewnione takie posiłki w żłobkach, przedszkolach i szkołach. Dodatkowo chcą, żeby raz w tygodniu wszystkie dzieci jadły roślinny obiad.

Cztery dni z mięsem, jeden z rybą

"Mam trójkę dzieci, wszystkie chodzą do szkoły podstawowej - najstarsza córka do piątej klasy, syn do trzeciej, a najmłodsza do pierwszej. Problemy z jedzeniem w szkole znamy od podszewki" - mówi w rozmowie z OKO.press Marzena Wichniarz z Warszawy, aktywistka Rodziców dla Klimatu. "Szkoła, do której chodzą, nie korzysta z zewnętrznego cateringu, ma swoją stołówkę. Wiem, że są to posiłki przygotowywane na miejscu i z sercem.

Ale jednak menu niezmienne od czasów, jakie my pamiętamy ze swoich szkolnych lat: cztery razy w tygodniu mięso, a w piątek ryba albo kluski, naleśniki czy inne mączne potrawy z dużą ilością nabiału.

Najstarsza córka dwa lata temu zrezygnowała z jedzenia mięsa. Od tamtej pory nie je posiłków w szkole, bo nikt nie będzie dla niej gotował specjalnych obiadów. Mogłaby zjadać tylko ziemniaki i ewentualnie surówkę. Nawet jeśli kuchnia miałaby dobre intencje i chciała to zmienić, to brakuje możliwości, a przede wszystkim impulsu do zmiany. Stąd nasz pomysł, aby zapewnić dostępność roślinnych posiłków dla dzieci, które są już na takiej diecie z wyboru oraz wprowadzić jeden roślinny posiłek w tygodniu dla wszystkich" - wyjaśnia.

Przeczytaj także:

Radni walczą o roślinne posiłki w stołówkach

Wcześniej podobne inicjatywy pojawiały się jedynie lokalnie.

W 2021 roku radny warszawskiej Białołęki Filip Pelc szukał żłobka dla swojego dziecka, gdzie będzie mogło liczyć na dietę bezmięsną. "Zadzwoniłem w zasadzie do wszystkich żłobków i przedszkoli na Białołęce z pytaniem, czy jest możliwość korzystania przez dziecko z diety roślinnej. Chyba tylko w czterech miejscach jest taka opcja. Placówki wymagają zaświadczenia od lekarza, że dziecko musi być na diecie roślinnej, w niektórych nawet z zaświadczeniem jest kłopot, bo nie ma dietetyka. Zostaje albo żłobek gdzieś daleko od domu, albo placówka prywatna" - mówił "Wyborczej".

Ten sam problem, jak wyjaśniał, dotyczy prowadzonych przez miasto przedszkoli i szkół. W interpelacji postulował udostępnienie młodym weganom odpowiedniego żywienia w placówkach oświatowych.

W odpowiedzi na jego interpelację, podpisaną przez Izabelę Ziątek, zastępczynię burmistrza Białołęki, czytamy:

"Organizacja żywienia uczniów w czasie pobytu w szkole należy do kompetencji dyrektora szkoły. W miarę możliwości dyrektorzy uwzględniają wnioski i propozycje rodziców, których reprezentuje rada rodziców".

Zdaniem radnego to jednak za mało. Posiłki roślinne powinny być dostępne w każdej miejskiej placówce — argumentował.

Podobne do warszawskiej interpelacje składali również radni m.in. z Katowic i Torunia. W Gdańsku w 2020 roku powstała petycja rodziców, w której pisali: "W dobie nadciągającej katastrofy klimatycznej należy podjąć wszelkie kroki, by złagodzić zmianę klimatu, przy okazji ucząc dzieci od najmłodszych lat troski o środowisko naturalne. Taka możliwość wyboru diety od kilku lat istnieje nawet w więzieniach — dlaczego więc nie miałyby mieć jej dzieci?".

Zmiana nie tylko lokalna

Rodzice dla Klimatu razem z Green Rev Institute i Future Food 4 Climate chcą jednak zmiany w całej Polsce. Jak argumentują, najlepszym rozwiązaniem jest odgórny przepis, który zobowiązałby dyrektorów do zapewnienia diety bez produktów pochodzenia zwierzęcego.

Marzena Wichniarz wyjaśnia, że Rodzice dla Klimatu od dwóch lat podnoszą temat diety roślinnej u dzieci. Chociaż problem jest o wiele szerszy — nie chodzi jedynie o jedzenie mięsa, ale również brak świadomości, jak powinny być zbilansowane posiłki i jak to, co jemy, wpływa na klimat.

"Jeśli szkoły mają poważnie edukować o klimacie, to powinny pewne rzeczy wdrażać już teraz. Posiłki bez mięsa są dobre dla klimatu i dla dziecka. Mięso, które można kupić w sklepie, jest nafaszerowane antybiotykami, nie jest przecież takim mięsem, jakie kiedyś kupowało się z gospodarstwa obok. Jest z ogromnej, przemysłowej hodowli. Poza tym w Polsce spożywa się zbyt dużo mięsa (statystyczny Polak zjada 70 kg mięsa rocznie — od aut.) - taka edukacja przez jeden roślinny posiłek w tygodniu mogłaby pomóc ten negatywny trend odwrócić" - dodaje Marzena Wichniarz.

Senat za dietą wege

We współpracy z grupą senatorów powstał projekt nowelizacji trzech ustaw: ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, ustawy o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3 oraz Prawa oświatowego. Do północy 24 marca trwają konsultacje społeczne.

Według noweli w żłobkach, klubach dziecięcych, przedszkolach i szkołach dyrektorzy powinni umożliwić wybór rodzaju diety i zapewnić raz w tygodniu posiłki wyłącznie roślinne. W uzasadnieniu projektu czytamy: "Obecny model żywienia wpływa nie tylko na emisję gazów cieplarnianych, ale przede wszystkim na utratę bioróżnorodności oraz powoduje zagrożenia zdrowotne, takie jak

antybiotykoodporność, zaburzenia hormonalne, nadmiar nasyconych kwasów tłuszczowych, alergie, a także ryzyko wystąpienia epidemii.

Zgodnie z raportami Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) nie będzie możliwe zatrzymanie wzrostu średniej globalnej temperatury na bezpiecznym poziomie bez konieczności transformacji systemu żywnościowego i ograniczenia spożycia produktów pochodzenia zwierzęcego".

Podobne rozwiązania funkcjonują już w innych europejskich krajach. Na przykład Portugalia w 2017 roku wprowadziła przepis, według którego brak opcji wegańskiej w stołówkach, więzieniach, szpitalach czy uniwersytetach jest nielegalny. W Wielkiej Brytanii popularny jest "meatless Monday", czyli bezmięsny poniedziałek. To wynik społecznej akcji, w którą był zaangażowany m.in. Paul McCartney z rodziną. Dla przykładu: 2019 roku roślinny pierwszy dzień tygodnia wprowadziło aż 80 podstawówek w Edynburgu.

Nie tylko roślinne posiłki

"Niepokoi nas to, jak mało się wie, jak mało się robi, żeby zatrzymać postępujący kryzys klimatyczny" - mówi Marzena Wichniarz. "Chcemy pokazać, jak rysuje się przyszłość dzieci, jak kryzys klimatyczny już wpływa na ich zdrowie. Chcemy zmotywować decydentów do podjęcia działań, które zabezpieczą przyszłość dzieci. Państwo powinno zapewnić zdrowy i bezpieczny rozwój tam, gdzie dzieci spędzają najwięcej czasu — czyli w szkole, przedszkolu i żłobku" - podkreśla.

Rodzice dla Klimatu opracowali szereg postulatów, na podstawie których powstał senacki projekt nowelizacji ustaw.

Aktywiści swoje propozycje podzielili na trzy bloki tematyczne. Pierwszy z nich dotyczy budynków. "Proponujemy m.in. skupienie się na likwidacji kopciuchów znajdujących się w pobliżu szkół, ale również zadbanie o czyste powietrze w klasach. Poza zagrożeniem związanym ze smogiem musimy pamiętać także o normach stężeń CO2. Zdarza się, że przez nieprawidłową wentylację, stężenie dwutlenku węgla w klasie jest zbyt wysokie, a cierpi na tym koncentracja i samopoczucie uczniów" - wylicza Wichniarz.

Wśród postulatów znalazły się również:

  • montowanie własnych OZE w szkołach;
  • ustalenie standardów dla nowych placówek dotyczących oszczędzania wody, lokalizacji, wykorzystania energii;
  • monitoring zanieczyszczenia powietrza.

Drugi blok tematyczny to otoczenie szkoły. "Chcemy, żeby dyrektorzy wdrażali błękitno-zieloną infrastrukturę: ogrody deszczowe, zbiorniki retencyjne, własne grządki. Był czas, kiedy w szkołach uprawiano ogórek, teraz powstają głównie betonowe boiska i parkingi. Miejsce eksploracji dzieci jest ograniczane, podczas gdy mogłyby korzystać z zieleni" - wyjaśnia Marzena Wichniarz.

Rodzice dla Klimatu proponują również bezpieczną, nastawioną na ruch pieszy i rowerowy, drogę do szkół, przedszkoli i żłobków. "W pobliżu placówek edukacyjnych należy ograniczyć ruch samochodów, a w godzinach największego natężenia ruchu pieszych zupełnie go wyeliminować" - piszą.

Trzecim elementem jest edukacja klimatyczna - jednak nie tylko poprzez roślinne posiłki, ale także informowanie rodziców o jakości powietrza, prowadzenie lekcji klimatycznych czy zajęć na łonie natury.

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze