0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

„W niedzielę rano pójdę zagłosować na Macrona. Przeciwko Le Pen. Nie chcę się obudzić w poniedziałek w faszystowskim kraju” — mówi mi w sobotę Chloe, artystka, która w pierwszej turze głosowała na lewicowego Jean-Luc Mélenchona i wcale nie popiera Macrona. „Jestem bardzo przestraszona Le Pen. Kiedy Trump został prezydentem, myślałam, że to niemożliwe, teraz myślę, że wygrana Le Pen jest możliwa”.

Przykład Trupa przywołuje kilka osób, z którymi rozmawiam. Między innymi Irène, którą spotykam w piątek wieczorem na paryskim Montmartrze. „Macron wygra. Ale wygrał też Donald Trump, więc nigdy nie wiesz, jak będzie”.

To właśnie obawa, że może się wydarzyć coś niespodziewanego, bo przecież wydarzył się Brexit i Trump, pcha wiele Francuzek i Francuzów w niedzielę do lokali wyborczych. Mimo sondaży, które nie zapowiadają politycznego trzęsienia ziemi.

Jeszcze dwa tygodnie temu, po pierwszej turze, stawka była bardziej wyrównana: sondażowo Macron prowadził 53 do 47. Tuż przed ciszą wyborczą już 55 do 45, zwolennicy Macrona powinni więc być spokojni. Tomek, ekonomista, który od kilkunastu lat mieszka w Paryżu, uważa, że to mobilizacja „anty” - przeciwko Le Pen. I zastanawia się, ile razy jeszcze Francuzi zmobilizują się w ten sposób. „Bardziej martwię się o przyszłe wybory” - mówi.

„Boję się Le Pen”

„Marine Le Pen reprezentuje to, co najgorsze we Francji - frustrację, głupotę, zamknięty umysł, rasizm, antysemityzm, jest przeciwko islamowi” - mówi mi Chloe.

Marine Le Pen startuje w wyborach po raz trzeci. W 2012 roku była trzecia (17,9 proc.), pięć lat później już weszła do drugiej tury, jednak przegrała z Macronem, zdobywając ledwo jedną trzecią głosów (33,9). Tym razem wydawało się, że może się otrzeć o zwycięstwo.

Przeczytaj także:

To inna Le Pen niż w 2017 roku. Dotąd była polityczką gniewną, teraz została zepchnięta na pozycje umiarkowane przez kandydata jeszcze bardziej skrajnego - Érica Zemmoura. Ten polityczny komentator, znany milionom Francuzów z telewizyjnych występów, uważa prawo do aborcji za „polityczne samobójstwo”, promował teorię spiskową, według której populacja Francuzów zostanie zastąpiona przez imigrantów, wielokrotnie trafiał przed sąd za szerzenie mowy nienawiści i zachęcanie do dyskryminacji muzułmanów.

„Francja jest chorym człowiekiem Europy” - zaczyna się ten zbiór kilkustronicowych komentarzy napisanych z ogromną werwą i erudycją. Jeszcze kilka tygodni temu książka Zemmoura stała bodaj we wszystkich placówkach pocztowych w Polsce tuż przy okienkach.

„Ekonomiści szacują stopień utraty przez nią konkurencyjności. Eseiści rozprawiają o jej schyłku. Dyplomaci i wojskowi ubolewają w milczeniu nad obniżeniem się jej strategicznego znaczenia. Psychologów niepokoi jej pesymizm. Badacze starają się zmierzyć jej poczucie beznadziejności. Pięknoduchy potępiają zamknięcie się w sobie. Młodzi absolwenci emigrują. Najbardziej frankofilscy cudzoziemcy niepokoją się degradacją jej oświaty, kultury, języka, pejzaży, nawet kuchni. Francja napawa lękiem. Francja lęka się samej siebie. Zniknął już słodki urok Francji. Francja sama siebie już nie lubi. Słodka Francja zmienia się we Francję gorzką”.

W Francji książka ukazała się w 2014 roku, kupiło ją ponad pół miliona osób. Ostatecznie Zemmour dostał tylko 7,07 proc. głosów, ale być może największym jego politycznym osiągnięciem było wykreowanie Le Pen jako polityczki stosunkowo umiarkowanej. „Już nie krzyczy tak bardzo, jest poskromiona” - słyszę.

Le Pen chce powrócić do wieku emerytalnego 60 lat, obniżyć VAT na energię, wprowadzić podatek od majątków finansowych i renegocjować traktaty europejskie.

„Ona jest prorosyjska, bierze od nich pieniądze, ma ręce związane przez Putina. I jest rasistką” - mówi mi Irène.

„To tylko iluzja, że Le Pen nie jest taka radykalna” - uważa jednak Chloe. „To tylko komunikacja i strategia, a nie prawda o niej. Wystarczy popatrzeć na ludzi, którzy są wokół niej. Są okropni!”

Od jeszcze innych rozmówców słyszałam: „Trudno jej zaufać. Miałaby podejmować decyzje jako prezydent, a nie wie, o czym mówi, to było widać w debacie. Wpadała w sprzeczności, zaprzeczała sobie. Wyjdzie szydło z worka, jak zostanie wybrana”.

„Le Pen reprezentuje zmianę” - uważa David, pracujący w reklamie i marketingu. Ale na pytanie, czy Le Pen wygra, odpowiada: „Nie, nie sądzę, żeby zdołała wygrać”. Dlaczego? „Nawet jeśli wśród Francuzów jest pragnienie zmiany, nie wydaje mi się, żeby to jej zaufali i dali jej pierwszoplanową rolę we francuskiej polityce. Nie sądzę, żeby ufali jej tak bardzo, żeby powierzyć jej prezydenturę”.

David jest zaskoczony, że Le Pen nie przedstawiła nowych pomysłów na różne polityki krajowe. „Miała pięć lat, żeby się przygotować”.

A co z groźbą wyjścia z Unii? „Porzucenie idei Europy, to byłoby coś strasznego, ale nie wierzę, że Le Pen zostanie wybrana. A gdyby nawet została, to nie sądzę, żeby poszła tak daleko. Myślę, że to bardziej marketing niż rzeczywistość. Aczkolwiek przed Brexitem też nie wierzyłem, że to się zdarzy. Europa to wspaniała idea. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek chciał tak naprawdę porzucić ideę Europy. Europa przyniosła zbyt wiele dobrych rzeczy. Po pierwsze walutę, rezygnacja z euro i powrót do franka to by było samobójstwo. Nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał to zrobić”.

Inny rozmówca nie jest tak optymistyczny: „Ona jest mądrzejsza o lata Kaczyńskiego i Orbána. Gdyby wygrała, zmiany poszłyby szybciej”.

Ojciec Marine startował w wyborach prezydenckich pięć razy (1974, 1988, 1995, 2002, 2007), ostatnim razem był najstarszym kandydatem w historii Francji. Nawet gdyby Le Pen przegrała, można się spodziewać, że jeszcze o niej usłyszymy.

Macron, czyli wielkie rozczarowanie

„Jest wiele powodów, by na niego głosować” - mówi mi David. „Po pierwsze stabilność. W ciężkich czasach to się liczy. On daje poczucie pewności biznesowi. Mélenchon, Zemmour i Le Pen chcą prowadzić ludzi do wielkiej zmiany, ale wielka zmiana nigdy tak naprawdę się nie wydarza i nigdy nie przynosi dobrych rezultatów. To są wielkie nadzieje, które niczego nie przynoszą. Macron zna się na bieżących sprawach, dla zwykłych ludzi może być zbyt techniczny, ale zna się na rządzeniu”.

„Jego polityka społeczna, przemoc podczas manifestacji” - Chloe wylicza powody, dla których nie popiera Macrona. Jednak główny powód jest taki, że ona chce wprowadzania lewicowego programu społecznego, a Macron tego nie robi. „Macron jest liberalny, indywidualistyczny, działa na rzecz bogatych. Postawił bezpieczeństwo ponad prawami społecznymi. Nie ma propozycji związanych z ekologią. Ale nie jest faszystą ani rasistą, jak Marine Le Pen”.

Zupełnie inaczej ocenia Macrona Caroline, które rozdaje jego ulotki tuż przed ciszą wyborczą.

Jej zdaniem Macron jest świetnym prezydentem. „Jest energiczny, troszczy się o biednych, świetnie sobie radzi na arenie międzynarodowej” - wylicza Caroline. „Zobacz, jak spadło bezrobocie” — Caroline pokazuje mi czwartą stronę ulotki.

ulotka Emmanuela Macrona, 22 kwietnia 2022

„W swojej pierwszej kampanii zainspirował wiele osób, niósł wiele nadziei” - mówi David. „A potem popełnił wiele błędów w komunikacji. Jest wiele frustracji i rozczarowania. Na początku jego projekt polegał na tym, że nie ma lewicy ani prawicy, jesteśmy Francuzami. Francja dla każdego - to było jego hasło. Mówił, że zniesie podziały między Francuzami. A teraz to on jest tym, kto dzieli”.

„Wystarczy popatrzeć, jakimi ludźmi się otoczył. Z firm konsultingowych i z partii Republikańskiej Sarkozy'ego. A ludzie spodziewali się, że ktoś z naszej generacji zrobi coś naprawdę nowego” - mówi Tomek, który zna też polski kontekst polityczny i jest po czterdziestce (Macron ma 45 lat). „Stał się takim Komorowskim” - żartuje.

„Macron nie okazuje zrozumienia dla młodych. To program Mélenchona jest bardziej otwarty i nowoczesny, on bardziej reprezentuje interesy młodych, bardziej chodzi mu o równość. Macron okazuje więcej konserwatyzmu” - uważa Chloe.

David: „Francuska gospodarka ma się dobrze, jest lepiej niż można by się spodziewać w związku z pandemią. To tylko percepcja, że jest źle. I zła komunikacja. W pierwszej kampanii Macron uwiódł media, teraz to uderza w niego rykoszetem”.

Jest jeszcze jeden powód, dlaczego część osób angażuje się na rzecz Macrona. To wybory parlamentarne, które we Francji odbędą się w czerwcu. „Nie wiadomo, jak wtedy będzie, dlatego teraz trzeba się starać” — mówi mi Caroline.

Obawia się, że dzięki dobrym wynikom w wyborach prezydenckich partia Marine Le Pen i lewica mogą wygrać z partią Macrona - En Marche!

Jean-Luc Mélenchon, któremu zabrakło tylko 420 tys. głosów, żeby wejść do drugiej tury, już ogłosił, że po wyborach parlamentarnych chce zostać premierem.

„Mélenchon i Le Pen to jest to samo. Różnica polega na tym, że wiemy, czym jest skrajna prawica, od drugiej wojny światowej, a nie wiemy, jak by wyglądały rządy skrajnej lewicy. Ale ludzi to przekonuje, bo dużo mówią o biednych” - uważa Caroline.

Francja czeka na nowe

„Chciałabym kogoś nowego. Macron był nowy pięć lat temu i mu się udało, może na lewicy też pojawi się ktoś nowy” - zastanawia się Chloe.

Le Pen startuje po raz trzeci, tak samo Mélenchon - kandydaci z najlepszymi poza Macronem wynikami. Moi rozmówcy mówią mi o oczekiwaniu na nowych polityków i głębszą polityczną zmianę we Francji.

„Potrzebujemy projektu, większego obrazu, czegoś, co przekracza codzienne życie. Debata prezydencka była interesująca, ale nie była inspirująca. Tam nie było projektu, wielkiej wizji” - mówi David.

Dla niego elementem tej wizji powinna być wolność.

„Kiedy rozmawiamy z rodzicami czy dziadkami o życiu z czasów ich młodości, widać, że w ich życiu było więcej wolności. Może byli biedniejsi, ale mieli więcej wolności. Zobacz, takie proste rzeczy: pasy w samochodzie. Musisz je zapinać. Oczywiście to jest dobre, ocaliło wiele osób, ale kiedy ludzie byli młodsi, tego nie było. Ich zdaniem wolność stopniowo się zmniejsza od czasów ich wolności.

Gdzie jeszcze widzi ten brak wolności? Na przykład rynek pracy. Jest wiele szczegółowych regulacji. Dobrze, żeby była równowaga między pracodawcami i pracownikami, ale wszystkie te zasady, biurokracja... W Paryżu, żeby wynająć mieszkanie, musisz mieć wysoką pensję, gwarancje Kiedyś tego nie było. Z jednej strony jest ogromna ochrona lokatorów, ale z drugiej ta sytuacja obraca się przeciwko nim, bo trudniej jest wynająć mieszkanie. Błędne koło, za dużo regulacji”.

„My, Francuzi, rzadko wybieramy kogoś po raz drugi, lubimy być przeciw” — śmieje się Caroline. Faktycznie, ostatni prezydenci (Sarkozy i Hollande) sprawowali władzę tylko przez jedną kadencję, jednak wcześniej dwoma kadencjami cieszyli się Mitterand i Chirac.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze