0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

To pierwsze, długo wyczekiwane zielone światło na europejskiej drodze Kiszyniowa. Komisja Europejska pozytywnie oceniła gotowość Mołdawii do wejścia na ścieżkę akcesji do UE, rekomendując Radzie UE nadanie jej statusu kraju kandydującego.

„Mołdawia jest na prawdziwie reformatorskiej, antykorupcyjnej i europejskiej ścieżce” – powiedziała 17 czerwca szefowa KE Ursula von der Leyen podkreślając, że kraj musi kontynuować reformy. Pomimo rosyjskiej agresji oraz forsowania przez Rosję koncepcji sfer wpływów, “każdy kraj ma prawo samodzielnego decydowania o swojej przyszłości” – dodała.

To odpowiedź na złożony przez Mołdawię – razem z Ukrainą i Gruzją, formalny wniosek o przystąpienie do Unii Europejskiej z 3 marca 2022 roku. Teraz decyzję mają podjąć państwa członkowskie.

Jak się nieoficjalnie dowiadujemy w poniedziałek 20 czerwca, trwają intensywne uzgodnienia między krajami członkowskimi tekstu konkluzji, jaki przyjmie zapewne w czwartek 23 czerwca Rada Europejska. Nie wiemy, czy przyjmą jedno stanowisko czy dla każdego z trzech krajów odrębne. Na pewno Gruzja nie dostanie statusu kraju kandydującego, a decyzja o losach Ukrainy i Mołdawii powinna być pozytywna, ale niektóre państwa wciąż mają wątpliwości.

Kto ma wątpliwości? Wojna nie może tworzyć podwójnych standardów...

Swoje poparcie dla przyznania Mołdawii - obok Ukrainy - statusu państwa kandydującego wyrazili już liderzy Włoch, Niemiec, Francji oraz Rumunii, podczas wspólnej wizyty w Kijowie w czwartek 16 czerwca.

Odnosząc się do wniosku Ukrainy i Mołdawii prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Włoch Mario Draghi oraz prezydent Rumunii Klaus Iohannis zapewnili, że „Europa jest po Waszej stronie” i że cała czwórka poprze wniosek o przyznanie statusu kandydatów do UE. Decyzji tej będzie towarzyszyła tzw. mapa drogowa niezbędnych reform, których dopełnienie będzie warunkiem wejścia na kolejny etap – rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych.

Pewnym jest, że Mołdawia może też liczyć na poparcie Polski, państw bałtyckich oraz sąsiadów z Europy Środkowo-Wschodniej (Czech, Słowacji, Słowenii). Nawet utrzymujące wciąż dobre relacje z Kremlem Węgry zapowiedziały 16 czerwca wsparcie Mołdawii na jej europejskiej ścieżce.

Niektóre państwa stawiają jednak warunki. Jak 17 czerwca powiedział Karl Nehammer, kanclerz Austrii w rozmowie z niemieckim dziennikiem Die Welt, Austria nie wyobraża sobie przyznania statusu państwa kandydującego Ukrainie i Mołdawii, a pominięcia Bośni i Hercegowiny, która od 2016 r. ma status „potencjalnego kandydata”.

„Musimy się upewnić, że te same standardy będą dotyczyły wszystkich państw Bałkanów Zachodnich” – powiedział Nehammer. „Kryteria przyznawania statusu kandydata do UE są jasne i ściśle określone , które muszą być spełnione – bez wyjątków. Nie może być żadnych podwójnych standardów ani kandydatów pierwszej i drugiej kategorii”.

Austria będzie dążyła do zintensyfikowania działań Unii w całym regionie Bałkanów Zachodnich.

W sumie już siedem państw od lat puka tam do europejskich drzwi. Albania, Czarnogóra, Macedonia Północna, Serbia i Turcja mają status państw kandydujących, zaś Bośnia i Hercegowina oraz Kosowo państw „potencjalnie kandydujących”.

Trzy z nich – Albania, Czarnogóra i Północna Macedonia – oficjalnie wsparły szybką ścieżkę dla Mołdawii i Ukrainy podkreślając, że szybsze tempo procedowania w przypadku tych krajów w związku z wojną na Ukrainie jest dla nich zrozumiałe i nie spowoduje żadnych dyplomatycznych zgrzytów, a wręcz może wesprzeć cały proces negocjacji akcesyjnych, który jest w trakcie.

Niepewne jest stanowisko Danii, Holandii i Portugalii, które wyrażały najwięcej zastrzeżeń w kwestii kolejnego rozszerzenia UE wskazując, że gdyby nie wojna zarówno Ukraina, jak i Mołdawia nie byłyby w ogóle brane pod uwagę jako państwa kandydujące.

W odpowiedzi na te obawy Ursula von der Leyen podkreśliła już w piątek, że nadanie statusu państwa członkowskiego to tylko początek długiej drogi, a status państw kandydujących może zostać cofnięty, jeśli państwa nie będą podążyły ścieżką reform. Holandia uznała to za „rozsądny kompromis” i tuż po konferencji von der Leyen zapowiedziała wsparcie wniosku Ukrainy i Mołdawii.

Także Dania zasygnalizowała, że raczej podejmie decyzję zgodną z rekomendacją KE.

Solidne podstawy, ale wciąż potrzebne reformy

Opinia Komisji Europejskiej oparta jest na ocenie gotowości kraju do wejścia na ścieżkę członkostwa pod względem ściśle określonych kryteriów politycznych, gospodarczych i prawnych zdefiniowanych w artykule 49. Traktatu o Unii Europejskiej (więcej o procedurze przystąpienia piszemy dalej). Opinia uwzględnia też ocenę realizacji zobowiązań Mołdawii, wynikających z podpisanego w 2016 roku układu stowarzyszeniowego oraz pogłębionej strefy wolnego handlu (DCFTA), która połączyła Mołdawię z europejskimi rynkami.

Uzasadniając opinię KE, Ursula von der Leyen powiedziała:

„Mołdawia ma solidne podstawy do osiągnięcia stabilności instytucji gwarantujących demokrację, praworządność, prawa człowieka oraz poszanowanie i ochronę mniejszości”.

Dodała też, że „polityka makroekonomiczna jest prowadzona racjonalnie i poczyniono już pewne postępy we wzmacnianiu sektora finansowego i otoczenia biznesowego”. Kraj stworzył też „solidną podstawę do dalszego dostosowywania się do dorobku prawnego UE”.

Zaznaczyła jednak, że nadal nie zostały podjęte kluczowe reformy gospodarcze i że Mołdawia musi kontynuować wysiłki szczególnie w obszarze wymiaru sprawiedliwości, walki z korupcją, administracji publicznej oraz ochrony praw człowieka. Mimo to ogólna rekomendacja jest pozytywna: KE zaleca krajom członkowskim przyznanie Mołdawii statusu kandydata do UE.

„Historyczny dzień”, „pierwsze zwycięstwo”

Po ogłoszeniu decyzji KE konta mołdawskich polityków w mediach społecznościowych zalała fala pozytywnych komentarzy.

„Historyczny dzień”. „Pierwsze zwycięstwo”. „Mocny sygnał wsparcia dla Mołdawii i jej obywateli”. „Początek długiego, ale transformującego procesu” – tak te wydarzenia komentowali mołdawscy politycy.

Nico Popescu, wicepremier i minister spraw zagranicznych oraz integracji europejskiej, napisał na Twitterze, że jest „bardzo podekscytowany”, że Komisja Europejska wsparła europejskie aspiracje Mołdawii. „Jesteśmy w pełni gotowi kontynuować prace, popychać do przodu reformy, by wprowadzić Mołdawię do Unii Europejskiej”.

Natalia Gavrilița, premierka Mołdawii, podkreśliła, że “to dopiero początek długiego, ale transformującego procesu” i zapewniła, że jej rząd zrobi wszystko co trzeba, by doprowadzić ten proces do końca.

Prezydent Maia Sandu podziękowała Komisji Europejskiej za „mocny sygnał wsparcia dla Mołdawii i jej obywateli” i zapewniła, że Mołdawia jest zdeterminowana do sprostania kryteriom akcesji.

„To bardzo ważny moment dla przyszłości Mołdawii i nadzieja, której nasi obywatele tak bardzo potrzebowali (…) ” – napisała Sandu na Facebooku. Podkreśliła, że opinia Komisji Europejskiej „wzmacnia nasze europejskie aspiracje i utwierdza nas w przekonaniu, że jesteśmy na właściwej ścieżce”. „To ogromny krok zważywszy na to, w jakim miejscu były nasze relacje z UE jeszcze rok, dwa, trzy lata temu” - dodała.

Opinia Komisji Europejskiej to dopiero wstępna ocena instytucjonalnej gotowości poszczególnych sektorów państwa do członkostwa w UE oraz punkt wyjścia do dyskusji dla państw członkowskich podczas przyszłotygodniowego posiedzenia Rady Europejskiej, które odbędzie się 23-24 czerwca.

“Liczymy na to, że (…) państwa członkowskie wesprą rekomendację Komisji Europejskiej i przyznają nam status kraju członkowskiego” – napisała Sandu.

Przeczytaj także:

Niezwykły moment

W swojej opinii o kandydaturze Mołdawii, Komisja Europejska zauważyła, że dopiero po wyborach prezydenckich w 2020 r. oraz parlamentarnych w 2021 r., kiedy do władzy doszło ugrupowanie założone przez prezydent Maię Sandu – Partia Działania i Solidarności, dało się wyraźnie zauważyć współpracę między władzą wykonawczą i ustawodawczą w zakresie prowadzenia proeuropejskich reform.

„Dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat Mołdawia podjęła zdecydowane kroki w kierunku reform, dysponując wyraźnym mandatem ze strony obywateli” – napisała Komisja w dokumencie podkreślając, że „nastąpiło to po okresie, w którym niezależność kluczowych instytucji była poważnie nadwyrężona”.

Komisja odniosła się w ten sposób do faktu, o którym pisaliśmy w korespondencji z Mołdawii:

dopiero niecałe dwa lata temu Mołdawianie zdołali odsunąć od władzy najbardziej skorumpowanych polityków z prorosyjskiej Partii Socjalistów Republiki Mołdawii.

Skończyli tym samym trwający od 1991 roku, a więc jeszcze od momentu odzyskania przez Mołdawię niepodległości, proces zawłaszczania państwa przez kolejne skorumpowane elity polityczne i oligarchów. Dzięki temu kraj mógł powrócić na ścieżkę proeuropejskich reform.

Dziś poparcie dla członkostwa Mołdawii w Unii Europejskiej jest znacznie wyższe niż przed rosyjską inwazją na Ukrainę: jak wynika z ogólnokrajowego sondażu Magenta Consulting, 61 proc. respondentów jest za wejściem Mołdawii do UE, a dwa razy mniej (31 proc.) sprzeciwia się takiemu scenariuszowi. Odsetek zwolenników członkostwa w UE jest zatem o 10 pkt proc. wyższy niż przed wybuchem wojny na Ukrainie.

Radość w cieniu wojny

Pozytywny sygnał ze strony Unii Europejskiej nadchodzi w newralgicznym dla Mołdawii momencie.

W związku z wybuchem wojny na Ukrainie, kraj znajduje się w trudnej sytuacji gospodarczej. Mołdawia zmaga się z niebotyczną inflacją – 27 proc. w kwietniu rok do roku, blokadą portu w Odessie, która paraliżuje mołdawski eksport, a także niepewnością związaną z kryzysem gazowym, do którego doszło jesienią 2021 roku.

Mołdawia polega w 100 proc. na gazie z Rosji, z którego produkowana jest też energia elektryczna. W związku z problemami z negocjacją nowego kontraktu z Gazpromem, musiała kupować gaz po znacznie wyższej cenie, w związku z czym rachunki dla gospodarstw domowych wzrosły o 250 proc., a dla firm o ok. 120 proc. Nie wiadomo, co będzie kolejnej zimy.

Granice kraju przekroczyło już 480 tysięcy uchodźców z Ukrainy – tyle, co niemal jedna piąta całej ludności Mołdawii (ok. 2,6 mln), a niemal 95 tysięcy zdecydowało się tu osiedlić i przeczekać wojnę.

"Mołdawia, która według oceny MFW jest dopiero 139. gospodarką na świecie, a poziom życia jest tu o 70 proc. niższy niż w Polsce, potrzebuje unijnej perspektywy, by wytrwać na ścieżce reform, których przeprowadzenie będzie wymagało od społeczeństwa wiele cierpliwości. A ludzie są już zmęczeni" – mówił w rozmowie z OKO.press Dumitru Alaiba, działacz antykorupcyjny i poseł do mołdawskiego parlamentu należący do rządzącej PAS.

Mimo to zapewnił: „Nie chcemy drogi na skróty. Chcemy pracować tak jak inne kraje, by naprawdę zbudować Mołdawię od nowa.”

Krok po kroku, co czeka Mołdawię

Opinia Komisji Europejskiej to dopiero pierwszy, mały krok na europejskiej drodze Mołdawii – teraz decyzję muszą podjąć państwa członkowskie, jak piszemy wyżej - właśnie uzgadniają stanowisko, które Rada Europejska przyjmie zapewne w czwartek 23 czerwca.

Procedura akcesyjna jest szczegółowo uregulowana w artykule 49. Traktatu o Unii Europejskiej.

Punktem wyjścia do jej rozpoczęcia jest złożenie przez państwo zainteresowane członkostwem w UE formalnego wniosku do Rady UE. Rada informuje o tym fakcie Parlament Europejski, Komisję Europejską i parlamenty narodowe.

Następnie Komisja Europejska, po konsultacji z Radą, wydaje opinię w sprawie wniosku. I to już się stało.

W kolejnym kroku, jeśli taka jest wola państw członkowskich, Rada UE (ministrowie unijnych państw) nadaje państwu wnioskującemu status kandydata po zatwierdzeniu tej decyzji przez Radę Europejską.

Aby otrzymać status kandydata, państwo musi wypełniać wiele tzw. kryteriów kwalifikowalności. Musi być spełniony minimalny poziom funkcjonowania instytucji demokratycznych, gospodarki rynkowej oraz społeczeństwa obywatelskiego.

Zgodnie z tzw. kryteriami kopenhaskimi, które zostały określone podczas szczytu Rady Europejskiej, w Kopenhadze w czerwcu 1993 r., państwo kandydujące musi rozwijać:

  • stabilne instytucje gwarantujące demokrację, praworządność, prawa człowieka oraz poszanowanie i ochronę mniejszości;
  • funkcjonującą gospodarkę rynkową oraz zdolność do sprostania konkurencji i siłom rynkowym w UE;
  • zdolność do podjęcia zobowiązań członkowskich i skutecznej ich realizacji, w tym celów unii politycznej, gospodarczej i walutowej.

Zgodnie z tzw. kryterium madryckim, które zostało dodane do zestawu kryteriów kopenhaskich na szczycie Rady Europejskiej w grudniu 1995 r. w Madrycie, państwo kandydujące musi być w stanie stosować prawo UE tzn. zapewnić, że dysponuje odpowiednimi strukturami administracyjnymi i sądowymi, które będą mogły przeprowadzić "proces transponowania" prawa UE do ustawodawstwa krajowego.

UE zastrzega sobie prawo decydowania o tym, kiedy dane państwo kandydujące spełnia kryteria przyjęcia.

Co z europejskimi wartościami? Zwłaszcza z prawami osób LGBT

Co ważne, już na etapie wnioskowania państwo zainteresowane członkostwem deklaruje, że podziela europejskie wartości opisane w słynnym art. 2 TUE, na których oparta jest wspólnota europejska. To aksjologiczny fundament Unii Europejskiej, warto go zacytować w całości:

"Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn".

Mołdawia ma tu wiele do zrobienia. Szczególnie problematyczna może być ochrona praw człowieka i tolerancja wobec mniejszości seksualnych. Społeczeństwo mołdawskie jest bardzo religijne – jak wynika z danych spisu powszechnego z 2014 roku, 90 proc. osób wyznaje prawosławie, a przywódcy obu mołdawskich cerkwi – zarówno Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej w Mołdawii oraz jej rumuńskiego odpowiednika, są otwarcie wrodzy wobec mniejszości.

Gdy organizacje broniące praw człowieka zaczęły planować czerwcowe obchody miesiąca dumy LGBT, m.in. organizację pierwszej od wybuchu pandemii parady równości w Kiszyniowie, przywódca Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej w Mołdawii, która zrzesza większość wiernych, zażądał od władz miasta zakazu wydarzenia twierdząc, że społeczność LGBT nie cieszy się w Mołdawii żadnym poparciem i jest jedynie wspierana przez „zagranicznych agentów” – donosiło działające w Mołdawii Radio Wolna Europa.

Podobnie Ion Ceban, burmistrz Kiszyniowa należący do prorosyjskich socjalistów, chciał zabronić w tym roku marszu równości. Odnosząc się do kwestii organizacji tego wydarzenia zwrócił się na Facebooku do społeczności LGBT:

„róbcie co chcecie w domu, nie w sferze publicznej”.

Jak wynika z badania opinii publicznej, przeprowadzonego w pierwszej połowie 2022 roku, aż 64 proc. Mołdawian chciałoby wykluczenia mniejszości seksualnych z Mołdawii. Doroczny ranking poszanowania praw osób LGBT w Europie, przygotowywany przez organizację ILGA Europe, przyznaje Mołdawii dopiero 37 miejsce na 49 pod względem ochrony praw mniejszości seksualnych.

Mimo to w zeszłym tygodniu odbyło się już kilka wydarzeń w ramach obchodów miesiąca gejowskiej dumy, m.in. ceremonia złożenia kwiatów dla upamiętnienia osób, które straciły życie w wyniku zastraszania i prześladowania, ceremonia wręczenia nagród dla osób publicznych, które najbardziej angażują się we wspieranie mniejszości seksualnych, a w niedzielę 20 czerwca przez centrum Kiszyniowa przeszła parada równości.

Parada równości zgromadziła setki osób i przeszła przez główne ulice stolicy. Wydarzenie odbyło się bez zgody ratusza, ale jak zapewniają organizatorzy, zgodnie z mołdawskim prawem nie jest ona niezbędna dla pokojowych publicznych zgromadzeń. Zgromadzenie było ochraniane przez podlegającą ministerstwu spraw wewnętrznych policję. Pod pomnikiem św. Stefana Wielkiego zgromadziła się kontrmanifestacja.

“Jesteśmy wolnym krajem, wszyscy jesteśmy obywatelami, wszyscy głosujemy i płacimy podatki. Jesteśmy równi wobec prawa i mamy prawo demonstrować nasze poglądy (…).

Stwierdzenia typu ‘róbcie co chcecie, ale w domu’ to faszystowski styl myślenia” – mówił podczas marszu niedawny rozmówca OKO.press, Dumitru Alaiba.

Rząd wydaje się zdeterminowany do walki z nietolerancją i propagowaniem praw człowieka, ale jest obawa, że chodzi tylko o sprostanie wymogom Unii Europejskiej. Mołdawia mogłaby pójść za niechlubnym przykładem Węgier czy Polski, których władze udają, że szanują europejskie wartości, ale domagają się poszanowania swojej „narodowej suwerenności”. UE będzie się chciała upewnić się, że Mołdawia nie będzie kolejnym takim przypadkiem.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze