0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzałe...

Wśród polityków oraz sympatyków Prawa i Sprawiedliwości słychać w ostatnich tygodniach głosy, że jednym z powodów przegranych przez ich formację wyborów jest kwestia aborcji. Hipoteza zasadniczo prawdziwa, co widać, gdy spojrzymy na rozłożony w czasie wykres poparcia dla partii w sondażach Ipsos dla OKO.press: po tąpnięciu notowań PiS w listopadzie 2020 roku, tuż po orzeczeniu Trybunału Przyłębskiej w sprawie aborcji, słupki Prawa i Sprawiedliwości już nigdy nie wróciły do notowań sprzed decyzji TK.

Co jednak ciekawe, dziś politycy PiS prześcigają się w komunikatach, że tak naprawdę nigdy tej decyzji nie popierali. W wywiadzie udzielonym „Interii” spytany został o to Mateusz Morawiecki. Premier trzykrotnie powtarza, że „wniosek do TK w sprawie aborcji był błędem”.

„Zawsze byłem zwolennikiem kompromisu aborcyjnego sprzed 30 lat”

– dodaje też premier.

Piotr Witwicki, Marcin Fijołek, „Interia”: Zostawmy media. To Jarosław Kaczyński mówił w Spale na spotkaniu z klubami „Gazety Polskiej”, że wyborcy nie głosują z wdzięczności, że Polska się zmieniła. Może elementem tej refleksji nad zmieniającą się Polską powinna być też myśl, że wasz wynik był ograniczony poprzez odłożone w czasie efekty wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i tzw. piątki dla zwierząt.

Mateusz Morawiecki: Na pewno w naszych działaniach było wiele potknięć. I my o tym mówiliśmy jasno również przed wyborami. A w sprawie aborcji odpowiem panom wprost: zawsze byłem zwolennikiem kompromisu aborcyjnego sprzed 30 lat. Jednocześnie – na gruncie przepisów konstytucji trudno było sobie wyobrazić inny wyrok, skoro taki wniosek został złożony.

Jak rozumiemy, w tej logice wniosek do TK w sprawie aborcji był błędem?

Wniosek do TK w tej sprawie był błędem. Natomiast Trybunał Konstytucyjny, opierając się o polską konstytucję, nie mógł wydać innego wyroku.

To grunt prawny, ale na boisku politycznym to zadane pytanie wprost: czy jeśli wniosek był błędem, to jeszcze panujecie nad takimi posłami jak Bartłomiej Wróblewski, który był architektem tego wniosku?

Mogę tylko powtórzyć: złożenie wniosku do TK było błędem.

Wyznanie premiera jest zaskakujące, bo przez ostatnie trzy lata nie tylko nie zdobył się na krytykę wyroku TK z 22 października 2020, ale wręcz różnymi wypowiedziami zaciemniał jego prawdziwe znaczenie. Nie przeprowadził także żadnej inicjatywy politycznej, która efektywnie niwelowałaby jego skutki.

Co mówił premier zaraz po wyroku TK?

Jeszcze w dniu wydania przez upolityczniony TK decyzji w sprawie aborcji w całej Polsce rozpoczęły się protesty. Mateusz Morawiecki już 27 października 2020 roku wygłosił obszerne oświadczenie, w którym odnosił się do sytuacji w kraju.

„O co toczy się spór? Warto zadać sobie takie podstawowe pytanie i każdy w sumieniu niech na to pytanie odpowie. Czy jest to spór o danie prawa do życia dzieciom z zespołem Downa, czy jest to spór o niczym nieskrępowaną aborcję? Bo od odpowiedzi na te pytania właśnie zależy stosunek do tego, jak reagujemy na te sytuacje, z którymi mamy do czynienia, na tę dyskusję, która tak rozgorzała, która jest taka gorąca” – mówił premier.

„We wszystkich tych przypadkach ciąż, w których zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety, ten wyrok Trybunału, który zapadł, nie ma do nich odniesienia. Sytuacja zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety nie jest objęta tym wyrokiem, a więc te wszystkie kwestie, które niepokoją wielu ludzi, nie są objęte tym wyrokiem, trzeba to bardzo wyraźnie powiedzieć” – argumentował Morawiecki.

Morawiecki przyznał w dalszej części, że „dramaty, które przeżywają kobiety, kiedy dowiadują się o bardzo poważnych chorobach genetycznych lub innych swojego dziecka, swojego płodu, są niewyobrażalne”. Dodał też, że „kobiety nie powinny być narażane na to, by być zmuszanymi do aktów heroizmu”, ale nie jest to krytyka wyroku TK. Ponieważ zdaniem Morawieckiego w wersji z 2020 roku w ustawie cały czas istnieje „zapis o zdrowiu i życiu kobiety i nie został wzruszony przez wyrok TK”.

W dalszej części premier posługiwał się zwrotami takimi jak „wolność wyboru” i „prawo wyboru”, które są „kwestiami fundamentalnymi”. Ale dodawał, że „żeby zrealizować tę wolność wyboru, trzeba żyć”. Następnie mówił dużo o badaniach prenatalnych i możliwościach „ratowania także w łonie matki”.

Morawiecki długo opowiadał o tym, że rozumie, że kobiety się boją i są zdezorientowane, ale muszą zrozumieć, że ich życie i zdrowie nadal jest chronione, bo w wyroku chodzi tylko o „przesłankę eugeniczną”. Zdradził, że w jego rodzinie także są „przypadki osób z bardzo daleką niepełnosprawnością”. I że jego zdaniem co do zasady kobietom „należą się szacunek, troska, podziw za odwagę”, ponieważ to na nich „spoczywa decyzja dotycząca życia, zdrowia w kontekście również dziecka”. Na koniec wielokrotnie wzywał do powstrzymania się przed eskalacją sporu, do wzajemnego szacunku i dziękował „milczącej większości polskich rodzin”, która podchodzi do całej sprawy ze spokojem.

Kłamstwo aborcyjne PiS

Trudno szukać w tym wystąpieniu choćby cienia krytyki wyroku TK.

Przeciwnie – Morawiecki próbuje wyjaśniać, dlaczego ten wyrok jest słuszny i że społeczeństwo po prostu go nie zrozumiało, a kobiety nie mają się czego obawiać, ani czym oburzać.

Jest w tym oświadczeniu zaszyte fundamentalne kłamstwo na temat decyzji Trybunału Przyłębskiej – wmawianie ludziom, jakoby chodziło tylko o sytuacje dotyczące konkretnych schorzeń, przede wszystkim zespołu Downa.

Ta narracja była przez kolejne miesiące trwania protestów bardzo promowana przez prominentnych polityków PiS oraz przez TVP.

W grudniu 2020 roku w rozmowie z „Rzeczpospolitą” zaprezentował ją Jarosław Kaczyński:

Jarosław Kaczyński: (...) Uważam, że to rozwiązanie, po przyjęciu wyroku Trybunału, jest rozwiązaniem generalnie słusznym. Nie ma powodów, żeby dzieci z zespołem Downa, czy zespołem Turnera zabijać.

Michał Kolanko, Rzeczpospolita: A wady letalne płodu? Nawet w Zjednoczonej Prawicy są głosy, że kobiet nie należy zmuszać do heroizmu.

JK: To jest sprawa do dyskusji, ale to raczej należy do tego przepisu, którego nie uchylono, mówiącego o zagrożeniu dla życia i zdrowia matki”.

Kilka tygodni później, gdy TK opublikował uzasadnienie do wyroku, tę samą dezinformację rozsiewał poseł Marek Ast:

„Jeżeli się wczyta w uzasadnienie orzeczenia TK, to okazuje się, że tak naprawdę nie ma przeciwko czemu protestować, bo trybunał wyraźnie mówi, że w sytuacji zagrożenia życia, zdrowia kobiety, kiedy powodem jest nieodwracalne uszkodzenie płodu czy ciężka choroba płodu, to może po prostu lekarz decydować również i rekomendować aborcję”.

Przypomnijmy – ostatecznie w uzasadnieniu, które wyprodukował Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej, znajduje się jedynie stwierdzenie, zresztą słuszne, że ustawa rozróżniała przesłankę wad letalnych i przesłankę zagrożenia życia lub zdrowia. To dwie osobne jednostki redakcyjne aktu normatywnego, co oznacza, że norma prawna interpretowana z nich nie jest tożsama.

Przeczytaj także:

Nawet w koalicji krytykowano wyrok

Brak krytyki decyzji upolitycznionego TK ze strony Morawieckiego jest tym bardziej jaskrawy, że w Zjednoczonej Prawicy nawet jeszcze pod koniec 2020 roku zdarzały się publiczne głosy wyrażające wątpliwość co do słuszności tej drogi.

Jarosław Gowin (Porozumienie) mówił, że błędem było „naruszenie kompromisu aborcyjnego” i że w obecnej sytuacji należy rozważyć referendum. Andrzej Sośnierz (Porozumienie) przyznawał, że żałuje złożenia podpisu pod wnioskiem do TK. Nie przywołujemy tego jako dowodu na rzekomą odwagę tych polityków, ale po to, żeby podkreślić, że premier nie zdobył się w tamtym czasie nawet na tak skromny komentarz.

Mateusz Morawiecki wypada jeszcze gorzej w zestawieniu z prezydentem Andrzejem Dudą, który w listopadzie 2020, w reakcji na protesty, złożył w Sejmie projekt ustawy. Zakładał on dopisanie w ustawie o planowaniu rodziny przesłankę o możliwości aborcji w przypadku wysokiego prawdopodobieństwa, że dziecko urodzi się martwe. Projekt makabryczny, sprowadzający się do „zwolnienia z obowiązku rodzenia trupów”, ale jednak będący jakimś rodzajem odpowiedzi na sytuację kobiet.

Rząd Morawieckiego nic z tą ustawą nie zrobił.

W styczniu 2021 roku w mediach roznosiły się pogłoski, że Kancelaria Premiera rzekomo przygotowuje nowelizację ustawy, która zakładałaby enumeratywne wymienienie rodzajów wad, w których przypadku można byłoby przeprowadzić terminację ciąży. Nic takiego ostatecznie się nie wydarzyło.

W kolejnych miesiącach, gdy media opisywały przypadki zgonów kobiet na porodówkach, Mateusz Morawiecki składał „najgłębsze wyrazy współczucia”, ale zarazem zapewniał, że sytuacje te nie mają nic wspólnego z wyrokiem TK.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze