Szczątkowe od 1993 roku prawo do przerwania ciąży ma zostać ograniczone do sytuacji, gdy wada płodu doprowadzi "niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka" . Nie musisz rodzić trupa - taki jest sens "kompromisu Dudy". Pierwsza Dama idzie dalej: "Nie wyobrażam sobie, bym mogła usunąć ciążę, nawet zagrożoną"
Projekt nowelizacji ustawy o Planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (sejmowy druk nr 727) zmienia tylko jeden zapis ustawy z 1993 roku.
Prezydent Duda chce, by zakwestionowaną przez tzw. Trybunał Konstytucyjny przesłankę embriopatologiczną dopuszczająca aborcję w przypadku
"dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu",
zastąpić węższy zapisem o
"wysokim prawdopodobieństwie, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne".
Różnica jest zasadnicza. Poprzedni zapis dawał kobiecie wybór przerwać lub kontynuować ciążę, gdyby dziecko miało być ciężko chore czy upośledzone. Duda chce to ograniczyć do sytuacji, gdy wiadomo, że dziecko urodzi się martwe lub "niechybnie" umrze.
Mówiąc obrazowo, feministyczna zasada "mój brzuch, moja sprawa" miałaby w polskiej wersji działać tylko, gdy... w brzuchu jest dziecko-niechybnie-skazane na śmierć. "Moja trumna, moja sprawa" - jakby to okrutnie nie brzmiało, jest PiS-owską wersją wolności decyzji pozostawionej kobiecie.
Żeby uniknąć wszelkich wątpliwości prezydent podkreśla w uzasadnieniu, że "tzw. wady letalne będą jedynymi, których wystąpienie będzie uprawniało do podjęcia decyzji o przerwaniu ciąży. Przerwanie ciąży nie będzie możliwe w przypadku wystąpienia u dziecka innego rodzaju wad rozwojowych".
Prezydent daje kobietom prawo wyboru nierodzenia niechybnego trupa, ale podkreśla, ile go kosztowało sprzeniewierzenie się swoim katolickim poglądom: "Jeżeli ktoś chce patrzeć na to z punktu widzenia zasad katolickich, to posłuchajmy tego, co powiedział papież Franciszek – że jeżeli jesteśmy katolikami, to módlmy się po prostu za te kobiety i módlmy się o to, żeby miały w sobie taką heroiczną miłość. To jest sprawa ogromnie trudna...I powiem tak: wydaje mi się, że nie może być tak, że prawo nakazuje kobiecie tego typu heroizm".
Przykładem heroicznym jest małżonka prezydenta, która - na ogół milcząca - 28 października podała w Polsat News siebie jako przykład:
"Ja nie wyobrażam sobie, żebym mogła usunąć ciążę, nawet ciążę zagrożoną, ale wynika to z moich przekonań, wynika to również z mojej wiary, ale także ze świadomości, że w tej niewyobrażalnie trudnej sytuacji nie zostałabym sama i miałabym wsparcie rodziny" - mówiła Agata Duda.
(Ktoś może uznać, że określenia "trup" czy "trumna" to epatowanie tematem, ale są to niestety uzasadnione określenia potoczne w miejsce prawniczych formuł).
Na całym kontynencie europejskim (nie tylko w UE) decyzja o ciąży - kontynuować czy przerwać - należy dziś do kobiety. Wyjątkiem jest Watykan, San Marino i Malta - gdzie aborcja jest zabroniona oraz Monako, Andora i Liechtensteinu, gdzie jest mocno ograniczona. W tych sześciu państewkach mieszka łącznie 703 tys. ludzi, mniej niż w Łodzi.
Na liście wyjątków Polska znalazła się już w 1993 roku, kiedy mimo masowych protestów Sejm zdecydował, że aborcja ma być dopuszczalna tylko wtedy, gdy:
Na pięć miesięcy 1997 roku Polska dołączyła do Europy, dając kobietom prawo wyboru. W styczniu 1997 weszła w życie (przyjęta w sierpniu 1996) nowelizacja ustawy dopuszczająca przerywanie ciąży również, gdy:
"kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej"; wymagana była konsultacja z psychologiem lub lekarzem innym niż przeprowadzający zabieg i 3 dni "do namysłu".
Jednak już 28 maja 1997 przesłankę społeczną za niezgodną z Konstytucją uznał Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Andrzeja Zolla.
Na kolejne 23 lata Polska wróciła do trzech warunków i około 1 000-1 100 legalnych zabiegów rocznie. Ogromną większość z nich (w 2019 roku - 97 proc.) wykonano ze względu na chorobę lub upośledzenie płodu.
Wyrok tzw. Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października 2020 uznał, że przesłanka upośledzenia lub choroby płodu jest niekonstytucyjna, co oznacza, że po opublikowaniu wyroku przerywanie ciąży z tego powodu stanie się zakazane. Lekarz, który by zrobił zabieg popełni przestępstwo z art. 152 kodeksu karnego, zagrożone 3 latami więzienia.
Teza o odebraniu wolności jest - bez żenady - wyrażona w uzasadnieniu nowelizacji. Jej celem jest:
"z jednej strony – zapewnić konstytucyjne prawo do życia nienarodzonym dzieciom, z drugiej natomiast strony – w sytuacji, gdy zgodnie z aktualną wiedzą medyczną nie ma możliwości ochrony tego życia – kobiecie pozostawić możliwość podjęcia decyzji o donoszeniu bądź przerwaniu ciąży".
Innymi słowy, gdy nie ma pewności, że płód czy dziecko umrze, kobieta traci swoje prawa na rzecz "nienarodzonego dziecka", czyli zarodka od chwili połączenia plemnika z komórką jajową, nawet przed zagnieżdżeniem go w ścianie macicy, a potem płodu.
Jeszcze jaśniej ujęła to była wicepremier Jadwiga Emilewicz w TVN24, 30 października:
"Kiedy słucham postulatów, które są wykrzykiwane, że mój brzuch, moja sprawa, to jest dla mnie zdanie, które mówi o jakimś fundamentalnym niezrozumieniu jednostki ludzkiej.
Wolność kobiety kończy się w momencie, kiedy zachodzi w ciążę, bo jest ograniczona wolnością dziecka".
(Pod wpływem krytyki próbowała łagodzić: "Widzę, że moja wypowiedź wzbudza ogromne emocje. Kobiety w ciąży zmieniają nawyki żywieniowe, nie piją alkoholu - właśnie ze względu na dobro dziecka").
W uzasadnieniu swej nowelizacji Duda powtarza - jako oczywistą oczywistość - że unieważnienie przesłanki embriopatologicznej jest konsekwencją konstytucyjnego prawa do ochrony życia, czyli art. 38: "RP zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia".
Duda i cały PiS mówią tu jednym głosem z Kaczyńskim, który w oświadczeniu z 27 października stwierdził: „W świetle konstytucji innego wyroku w tej sprawie być nie mogło (…) I musimy pamiętać, że mamy całkowitą rację jeśli chodzi o kwestie prawne. Tego wyroku nie można zmienić w trakcie obowiązywania obecnej konstytucji”.
Duda cytuje wyrok Przyłębskiej, która cytowała z kolei orzeczenie TK Zolla z 1997 roku:
"Trybunał Konstytucyjny podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko, wyrażone w orzeczeniu z 28 maja 1997 r., zgodnie z którym 'Wartość konstytucyjnie chronionego dobra prawnego jakim jest życie ludzkie, w tym życie rozwijające się w fazie prenatalnej, nie może być różnicowana. Brak jest bowiem dostatecznie precyzyjnych i uzasadnionych kryteriów pozwalających na dokonanie takiego zróżnicowania w zależności od fazy rozwojowej ludzkiego życia. Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej".
"TK [Przyłębskiej] podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko [TK Zolla], z orzeczenia z 28 maja 1997 r., zgodnie z którym "Od momentu powstania życie ludzkie staje się więc wartością chronioną konstytucyjnie. Dotyczy to także fazy prenatalnej"
Jak wyjaśnialiśmy już w OKO.press,
Dokładniejszą argumentację, w tym opinię prof. Lecha Garlickiego, sędziego TK Zolla, znajdziesz w tym tekście:
Prezydent chciał coś dorzucić od siebie i powołał się na jedno sformułowanie o "opiece zarówno przed jak i po urodzeniu" z preambuły ratyfikowanej przez Polskę w 1991 roku Konwencji Praw Dziecka ONZ, która z kolei nawiązuje do wprowadzenia do Deklaracji Praw Dziecka z 1959 roku.
Objęcie [prenatalnej] fazy życia ochroną konstytucyjną znajduje potwierdzenie w Konwencji Praw Dziecka, której preambuła w nawiązaniu Deklaracji Praw Dziecka stwierdza, iż dziecko wymaga opieki, troski i ochrony prawnej, zarówno przed, jak i po urodzeniu
To kuriozalne rozumowanie. Faktycznie w preambule Konwencji Praw Dziecka ONZ pojawia się stwierdzenie o "ochronie prawnej zarówno przed jak i po urodzeniu" jako cytat z Karty Praw Dziecka ONZ z 1959 roku, ale
w obu dokumentach - opisujących kolejne prawa dzieci - tylko raz pojawia się odniesienie do okresu przed urodzeniem: "państwa zobowiązują się do zapewnienia matkom właściwej opieki zdrowotnej w okresie przed i po urodzeniu dziecka" (Konwencja art. 24, pkt 2d).
Prezydent uważa, że "ujęcie tej reguły ['zarówno przed, jak i po urodzeniu'] w preambule Konwencji musi prowadzić do wniosku, iż zawarte w Konwencji gwarancje odnoszą się również do prenatalnej fazy ludzkiego życia". Lektura całej Konwencji zupełnie tego nie potwierdza.
Jak należałoby przełożyć na życie płodowe 30 praw dzieci opisanych w Konwencji, do których przestrzegania zobowiązały się państwa, m.in.
Konwencja dla wszelkiej jasności stwierdza też w art. 1, że
W rozumieniu niniejszej konwencji „dziecko” oznacza każdą istotę ludzką w wieku poniżej osiemnastu lat, chyba że zgodnie z prawem odnoszącym się do dziecka uzyska ono wcześniej pełnoletność.
Można oczywiście twierdzić, że istota ludzka zaczyna się od poczęcia, a Konwencja zapomniała to doprecyzować...
Ciekawe tylko, jak liczyć wtedy wiek "dziecka nienarodzonego", np. ile lat/miesięcy ma dziecko nienarodzone w trzecim miesiącu ciąży? Możliwości są teoretycznie trzy:
Wydaje się, że ten ostatni sposób najlepiej pasuje do poglądów na temat "życia" prezydenta Dudy.
Jak tłumaczył OKO.press specjalista medycyny płodu prof. Piotr Węgrzyn, użycie w projekcie Dudy kategorii "wysokiego prawdopodobieństwa, że dziecko urodzi się martwe" a także "choroby lub wad prowadzącej niechybnie i bezpośrednio do śmierci" jest trudne do obrony.
"Rzadko mamy 100 proc. pewności, że dziecko nie urodzi się żywe. Można tylko szacować, że ryzyko śmierci wynosi, powiedzmy, 70-80 proc. Czy to już jest »wysokie prawdopodobieństwo«? A zdarza się, że nawet dzieci z anencefalią (bezmózgowiem) potrafią przeżyć kilka tygodni. Niemal nie ma czegoś takiego, jak wada jednoznacznie letalna".
Zaskakująco zabrzmiało zdanie fachowca o zespole Downa, który jest powodem 25 proc. legalnych aborcji w Polsce. "Obrońcy życia" używają przykładów najlepiej przystosowanych dzieci z tym syndromem jako argumentu, że nie wolno zabijać "życia nienarodzonego".
Jest to ulubiona forma perswazji posła Patryka Jakiego, który często fotografuje się ze swoim chorym synem.
Także Duda mówił 29 października w RMF.FM : "Trybunał się pochylił i właściwie nie mógł orzec inaczej, niż tak, że ten artykuł [o chorobach i wadach płodu] był niezgodny z Konstytucją. Dlatego ja mówiłem, że z tą częścią tzw. kompromisu aborcyjnego się nie zgadzam, dlatego że ona stanowi ogromne zagrożenie choćby dla dzieci z zespołem Downa, których mnóstwo jest abortowanych i ginie właśnie przez to, że jest wykorzystywany do tego ten przepis".
"Przysłuchując się w ostatnich dniach debacie publicznej odnoszę wrażenie, że po obu stronach sporu nikt nie traktuje zespołu Downa jako wady letalnej – a przecież ok. 20 proc. takich płodów obumiera przed urodzeniem. Zdarza się też, że umierają krótko po urodzeniu. To jest poważna choroba genetyczna, a mimo to, dla wielu nie jest wystarczająco letalna. Tylko tak trochę?" - komentował prof. Węgrzyn. A 2 listopada wieczorem przysłał mi sms:
"Dzisiaj miałem 28-letnią pacjentkę, której płód z zespołem Downa obumarł w 15. tygodniu ciąży. Wymowny epilog do naszej rozmowy...".
Warto sobie uświadomić, jak koszmarne skutki miałaby nowelizacja ustawy w wersji prezydenta dla kobiet w ciąży po rozpoznaniu u płodu choroby czy wady. Poza wyjątkowymi sytuacjami lekarzom trudno byłoby ocenić ryzyko śmierci płodu lub dziecka, mogliby też różnić się w opiniach. Kobieta czekałaby na lekarski werdykt, czy może przerwać tragiczną ciążę, czasem szukała kontr-opinii. Można by się spodziewać efektu mrożącego - lekarze baliby się wydawać diagnozę o "niechybnej śmierci", bo mogliby zostać oskarżeni - przez prokuraturę pod wodzą Zbigniewa Ziobry - że naciągają sprawę i dokonują nielegalnej aborcji.
Kobiety
Prawa człowieka
Zdrowie
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Julia Przyłębska
Trybunał Konstytucyjny
aborcja
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze