0:000:00

0:00

Epidemia SARS-CoV-2 w Polsce jest w tej chwili w fazie opadającej, ale ten spadek jest coraz wolniejszy. Liczba zleceń na testy PCR od lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej spada już w niewielkim stopniu: w piątek dwa tygodnie temu było ich 20 tys., w zeszły piątek 17 tys., a w piątek 11 grudnia 16 tys.

testy POZ

źródło: COVID-19 w Polsce/Michał Rogalski

To teraz jedna z najważniejszych danych o epidemii, bo skierowanie na test dostają u nas głównie pacjenci objawowi. W szczycie zachorowań na przełomie października i listopada często dochodziło do sytuacji, że chorym nie udawało się umówić na telewizytę i wykonać testu. Teraz ruch w przychodniach jest mniejszy i takich przypadków powinno być mniej, a więc dane powinny być bardziej miarodajne.

Widać to wyhamowanie również na wykresie nowych wykrytych przypadków:

Podczas wiosennej fali koronawirusa mieliśmy nietypową na tle innych państw europejskich sytuację: po początkowych spadkach zakażenia ustabilizowały się na stałym poziomie. Nie udało się nam poprzez lockdown i kwarantanny zminimalizować rozprzestrzeniania się wirusa do takiego poziomu, żeby można było go kontrolować.

Czy grozi nam to również teraz, tylko na o wiele wyższym poziomie zakażeń? Wszystkie scenariusze są możliwe, zwłaszcza że przed Bożym Narodzeniem nasza mobilność wzrasta.

Kolejnymi danymi potwierdzającymi dynamikę zachorowań widoczną w danych o skierowaniach z POZ są te ze szpitali, oczywiście opóźnione w stosunku do tych pierwszych średnio o tydzień.

Liczba hospitalizowanych spadła poniżej 19 tys., z 23 tys. 11 listopada. Pod respiratorami jest w tej chwili 1 766 pacjentów (było 2 149).

Niestety liczba zgonów spada najpóźniej, bo wielu chorych tygodniami walczy o życie.

Aż 64 tys. zgonów w listopadzie

Potwierdza się niestety, że listopad jest miesiącem największej śmiertelności w tym roku, a także w porównaniu z poprzednimi latami. Według danych z resortu cyfryzacji (obecnie w KPRM) w listopadzie zmarło aż 64 290 osób. Prawie dwa razy więcej niż średnio w ostatnich latach. To najtragiczniejszy miesiąc od II wojny światowej.

To wszystkie listopadowe zgony, nie tylko te, w przypadku których stwierdzono COVID-19. Są więc wśród zmarłych osoby z innymi schorzeniami, które nie otrzymały pomocy na czas oraz te, u których nie zdążono przeprowadzić testu.

Na bazie wcześniejszych cząstkowych danych danych portal klubjagiellonski.pl wyliczył, że ponadprzeciętnych zgonów od wybuchu epidemii mamy już prawie 50 tys., a w przeliczeniu na milion mieszkańców – 1 295. Daje nam to tragiczne drugie miejsce w Europie po Hiszpanii.

To miara zapaści naszego systemu opieki zdrowotnej. Jak piszą autorzy analizy, najbardziej miarodajna, m.in. dlatego, że poszczególne kraje stosują różne kryteria zgonu na COVID-19.

W połowie drogi do połowy odporności

Rząd zdecydował, by we wrześniu otworzyć szkoły, a jednocześnie zrezygnować z kontroli epidemii, praktycznie realizując w ten sposób „model szwedzki" – czyli pozwalając, by wirus swobodnie się rozprzestrzeniał. Jak widać w danych powyżej, zostało to okupione tysiącami rodzinnych tragedii. Tymczasem zdaniem niektórych specjalistów, jak prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, już wkrótce osiągniemy odporność zbiorowiskową.

Przeczytaj także:

Podczas pierwszej morderczej fali koronawirusa nie osiągnęły jej jednak na przykład ani Włochy, ani Rosja, ani Francja, które teraz borykają się z większą lub niewiele mniejszą liczbą zgonów, co na wiosnę. Także prowadzone w województwie zachodniopomorskim badanie przesiewowe, które ma na celu wykrycie, ile osób przeszło już zakażenie, nie wykazało wysokiego ich odsetka. Zbadano już przeciwciała u 12 tys. osób z planowanych 50 tys. Okazało się, że kontakt z wirusem ma za sobą 15,2 proc. Zdaniem prof. Miłosza Parczewskiego, naczelnego lekarza ds. COVID-19 w Zachodniopomorskiem „jeżeli mówimy o szczepieniach w przyszłości czy odporności populacyjnej, czekamy aż osiągnie ona próg np. 60 proc, ale od 30 proc. uważa się, że epidemia powinna zacząć trochę zwalniać. Nasze badania na razie pokazują, że jesteśmy w połowie".

Morawiecki: szczepionka natychmiast!

Światełkiem w tunelu pozostaje więc szczepionka i na tym polu bardzo dużo się w ostatnim tygodniu działo.

W Wielkiej Brytanii rozpoczęły się już szczepienia preparatem Pfizera/BioNTechu, dopuściła go do użytku również Kanada, Izrael, a w piątek Stany Zjednoczone. Tymczasem Europejska Agencja Leków (EMA) zajmie się warunkowym dopuszczeniem jej do obrotu dopiero 29 grudnia. Jak pisze portal "Politico", premier Mateusz Morawiecki na czwartkowym (10 grudnia) szczycie Rady Europejskiej domagał się, by EMA przyśpieszyła swoją decyzję. Powtórzył to również na konferencji prasowej:

„Muszę przyznać, że trochę nie rozumiem, dlaczego Europejska Agencja Lekowa zajmie się tym 29 grudnia dopiero, dlaczego nie może tydzień wcześniej, dwa tygodnie wcześniej. Każdy tydzień się tutaj liczy, każdy tydzień to ogromne ludzkie straty, nowe zachorowania, ogromne straty również dla gospodarki. Zaapelowałem o to, poparło mnie wiele osób, wielu przywódców unijnych".

Tymczasem według „Politico" sytuacja wyglądała inaczej: przed apelem polskiego premiera przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen tłumaczyła, że w odróżnieniu od tamtych krajów unijny regulator zastosuje inną nadzwyczajną procedurę. Wymaga ona więcej czasu, bo jest dokładniejsza – preparat ocenią dwa niezależne panele ekspertów, a ich ocenę będzie musiała zatwierdzić rada naukowa. Poza tym dzięki niej odpowiedzialność za wady i skutki uboczne szczepionki poniesie producent, a nie, jak np. w przypadku Wielkiej Brytanii, skarb państwa.

Obecni na szczycie przywódcy zgodzili się, że po warunkowym dopuszczeniu do obrotu przez EMA szczepionka powinna jednocześnie trafić do wszystkich krajów Unii. António Costa, premier przejmującej prezydencję w UE Portugalii zasugerował, że może to być 4 lub 5 stycznia.

Australia cofa zamówienie na 51 mln dawek

Nie wszystkie laboratoria pracujące nad szczepionką mają takie sukcesy jak Pfizer/BioNtech czy Moderna, proponujące szczepionkę mRNA o skuteczności ponad 90 proc. GlaxoSmithKline i Sanofi ogłosiły, że ich preparat będzie gotowy dopiero pod koniec przyszłego roku – okazało się bowiem, że jest niewystarczająco skuteczny w grupie seniorów, a więc tych najbardziej narażonych na skutki zakażenia.

Z kolei Australia wycofała zamówienie na 51 mln dawek rodzimej szczepionki opracowanej na Uniwersytecie w Queensland. Jest ona całkowicie bezpieczna, ale okazało się, że może powodować fałszywie pozytywne wyniki w kierunku HIV. Australijski rząd uznał, że nie może sobie pozwolić na sytuację, w której coś w związku ze szczepionką budzi zaniepokojenie i podważa zaufanie do szczepień.

Przed światowymi rządami i ekspertami stoi teraz zadanie, by przekonać do zaszczepienia się jak najwięcej wątpiących i wahających się – bo im więcej osób się zaszczepi, tym większa szansa na osiągnięcie odporności zbiorowiskowej i opanowanie pandemii. Wciąż wielu z nas ma jednak obawy związane z tym, że nie znamy jeszcze długoletniego działania szczepionek i ich ewentualnych skutków ubocznych.

Według najnowszej analizy śmiertelność po zakażeniu SARS-CoV-2 jest dla 30-latków 2,9 raza większa niż w przypadku grypy sezonowej, a dla 70-latków aż 14,4 raza większa. Jeśli chodzi o szczepionki, żadna w historii nie miała nawet ciężkich efektów ubocznych porównywalnych do zagrożeń związanych z zakażeniem. Na przykład ryzyko wstrząsu anafilaktycznego, czyli gwałtownej reakcji uczuleniowej w ich przypadku wynosi 0,65 do 2,22 na milion dawek. Duże poruszenie wywołała jednak informacja, że w Wielkiej Brytanii po szczepionce Pfizera doznały takiego wstrząsu dwie osoby. Obie są silnymi alergikami i brytyjskie służby medyczne wyłączyły takich pacjentów z programu szczepień.

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze