Wbrew narracji PiS po unijnym szczycie budżetowym zawieszenie funduszy UE ze względu na problemy z praworządnością nie będzie wymagało jednomyślności Rady Europejskiej. Morawiecki i doradcy albo nie zrozumieli zapisów dokumentu, albo kłamią w żywe oczy
W środę 22 lipca 2020 w Sejmie premier Mateusz Morawiecki chwalił się osiągnięciami szczytu UE w Brukseli i wynegocjowanymi dla Polski pieniędzmi. Po raz kolejny powtórzył też, że cieszy się, że Polsce udało się "wybić zęby" projektowi powiązania wypłat unijnych funduszy z praworządnością.
Ta zdolność negocjacyjna, budowania koalicji i przekonywania [...] zwłaszcza po stronie Węgier i Polski poskutkowała dobrym rozwiązaniem. W jego ramach Rada Europejska na zasadzie jednomyślności musi się wypowiedzieć w tej kwestii.
Premierowi w imieniu klubu Prawa i Sprawiedliwości wtórowała i gratulowała posłanka Anna Czerwińska.
To przełom. Dodaliśmy warunek: akceptacja przez Radę Europejską, jednomyślna akceptacja. To zmienia dynamikę na naszą korzyść, bez jednomyślnej zgody wszystkich państw UE nie ma mowy o sankcjach, to zabezpieczenie interesów Polski
W OKO.press zastanawialiśmy się, dlaczego premier i jego polityczne otoczenie tak głośno cieszą się z tego "sukcesu", skoro Polska - jak wielokrotnie powtarzali - nie ma problemów z praworządnością. Politycy PiS tłumaczyli, że to zła opozycja mogłaby chcieć "donosić" Komisji "wbrew faktom" i że dzięki negocjacyjnym zdolnościom premiera nie będzie takiej możliwości.
Problem w tym, że projekt "pieniądze za praworządność" jest częścią konkluzji Rady Europejskiej przyjętych w nocy z poniedziałku na wtorek 21 lipca.
Wbrew narracji PiS nie wpisano do nich wymogu jednomyślności głów państw Unii. Morawiecki i doradcy albo nie zrozumieli zapisów dokumentu, albo kłamią w żywe oczy.
Napiszmy to jeszcze raz. W konkluzjach zapisano powiązanie wypłat unijnych funduszy z praworządnością. Rada Europejska oficjalnie uznała, że takie rozwiązanie jest niezbędne.
Warto na tym etapie odróżnić Radę Europejską - w której raz na jakiś czas spotykają się głowy państw członkowskich - od Rady Unii Europejskiej (potocznie nazywanej Radą, ang. Council), która na co dzień jest jednym z organów decyzyjnych Unii.
„Interesy finansowe Unii powinny być chronione zgodnie z ogólnymi zasadami zawartymi w traktatach, a zwłaszcza wartościami w artykule 2 Traktatu o UE” – czytamy w art. 22 budżetowego porozumienia. Członkowie UE podkreślają, że ochrona tych interesów oraz poszanowanie praworządności to sprawy dużej wagi.
W związku z tym w kolejnym artykule zapisano, że mechanizm chroniący budżet oraz Fundusz Odbudowy zostanie dodany do porozumienia. Propozycję takiego rozwiązania, które wymagać będzie akceptacji Rady UE większością kwalifikowaną, ma przedstawić Komisja Europejska. Rada Europejska „szybko wróci do sprawy”.
Co to oznacza w praktyce, tłumaczy w rozmowie z OKO.press dr hab. Piotr Bogdanowicz z Wydział Prawa i Administracji UW.
"Sformułowanie, że Rada Europejska szybko powróci do sprawy, oznacza tylko i wyłącznie, że na kolejnym szczycie głowy państw ponownie będą o tym rozmawiać. Mogą spróbować pewne rzeczy dookreślić na poziomie politycznym. Ale sam mechanizm jest już zapisany" - wskazuje Bogdanowicz.
"To zdanie mówi jedynie, że na następnym szczycie ta kwestia będzie przedmiotem rozmowy głów państw i szefów rządów. Nie ma mowy o tym, że dla zawieszenia funduszy będzie potrzebna jednomyślna zgoda Rady Europejskiej. To kłamstwo" - podkreśla prawnik.
Bogdanowicz tłumaczy, że narracja PiS wskazująca na konieczność jednomyślnej decyzji w Radzie Europejskiej nie ma oparcia w treści porozumienia. Ani w zadaniach tego organu UE.
"Rada Europejska jedynie nadaje impulsy i kierunki polityczne całej Unii. Teoretycznie można wyobrazić sobie sytuację, w której taki mechanizm powiązania funduszy unijnych z praworządnością zostałby zaproponowany nawet jutro, bez czekania na kolejny szczyt. Rada Europejska nie ma funkcji prawodawczej" - mówi prawnik.
Po co zatem dodano do porozumienia zdanie, że Rada Europejska znowu zajmie się tym tematem?
"Zdanie to może mieć podwójny cel. Po pierwsze, chodziło o to, by pokazać, że skoro temat został potraktowany dość lakonicznie, to jeszcze do niego wrócimy, dopowiemy, dookreślimy. Drugi mógł być polityczny - sformułowano go na tyle enigmatycznie, by każdy mógł odtrąbić sukces. Chociaż w osobiście w to nie wierzę" - odpowiada Bogdanowicz.
Jego zdaniem nie doszło też wcale do przesadnego "rozwodnienia" mechanizmu.
"Jak patrzymy na te punkty, widzimy, że wyraźnie wskazują na zagrożenia dla interesów finansowych Unii (warunkowość w celu ochrony budżetu i instrumentu NextGenerationEU). Stąd komentarze, że uruchomienie tego mechanizmu mogłoby zadziałać tylko wtedy, gdy brak niezawisłości polskich sędziów wpłynąłby na wydatkowanie środków unijnych" - uważa Bogdanowicz.
"Ale unijne instytucje, w tym TSUE, obecnie bardzo poważnie podchodzą do spraw praworządności. Przyznają, że to problem systemowy. [...] Łatwo można wyobrazić sobie sytuację, w której KE kwestionuje system powoływania sędziów w danym państwie członkowskim, który to system nie zapewnia dostatecznej niezawisłości. Logiczną konsekwencją byłoby wtedy, że każda decyzja takiego sędziego w obszarze prawa UE może być kwestionowana. W tym system wydatkowania środków " - tłumaczy.
Wiemy już zatem, że Komisja Europejska przygotuje projekt, w którym ew. zawieszenie wypłat unijnych funduszy będzie uzależnione nie od jednomyślności w Radzie Europejskiej, a od większości kwalifikowanej w Radzie UE. Taki pomysł leży już na stole, na jego stworzenie nie potrzeba będzie dużo czasu.
"Nie sądzę, by Komisja przedstawiła nowy projekt. Najpewniej poprawi ten, który przeszedł już liczne modyfikacje w kolejnych instytucjach. Ogólna idea jednak się nie zmieniła. KE będzie proponowała, a Rada będzie głosowała" - komentuje Piotr Bogdanowicz.
Jak wskazuje prawnik, w pierwotnej wersji projektu z 2018 roku KE chciała, by większość kwalifikowana (15 z 27 krajów reprezentujących 65 proc. ludności Unii) była potrzebna do odrzucenia wniosku. Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, odwrócił ten mechanizm w lutym 2020 w poszukiwaniu kompromisu z Polską i Węgrami.
Jak pisaliśmy po szczycie szefowie unijnych instytucji nie kryli, że cieszą się, że projekt w konkluzjach pozostał.
"Moim zdaniem te radosne komentarze Charlesa Michela czy Ursuli von der Leyen po szczycie nie były jedynie kurtuazją. To naprawdę istotny sukces negocjacyjny Unii Europejskiej, że ten mechanizm udało się zapisać. Nie sądzę, aby pozostał wyłącznie na papierze" - podkreśla Bogdanowicz.
Kiedy i w jakiej formie uzależnienie funduszy od praworządności rzeczywiście się zmaterializuje zależeć będzie od dynamiki politycznej w Unii. M.in. od stanowiska Niemiec, które od lipca 2020 sprawują prezydencję w Radzie UE.
Duże znaczenie będzie miało także stanowisko Parlamentu Europejskiego, który wielokrotnie wzywał unijnych decydentów do poważnego potraktowania wartości zawartych w traktatach. W środę 22 lipca szef PE David Sassoli zasugerował, że Parlament będzie próbował zaostrzyć mechanizm uwarunkowania budżetu od praworządności. Głosowanie w PE już w czwartek 23 lipca.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze